Karol Klimczak, prezes Lecha Poznań, udzielił wywiadu Gazecie Wyborczej. Bardzo ciekawego zresztą, w którym nie tylko nakreśla plan działania klubu w wielu aspektach, ale na przykład deklaruje, że mocno wierzy w mistrzostwo, że wystarczy już czekania, tu i teraz trzeba ruszyć w pogoń za Legią. W całym potoku jego słów szczególnie zainteresował nas jeden krótki fragmencik. Ten dotyczący Krystiana Bielika, a zarazem obrazujący jaką filozofię mają dziś w Lechu.
Klimczak mówi tak:
– Powinniśmy być dumni, że Krystian Bielik trafił do Arsenalu, skoro my wyszkoliliśmy go w taki sposób, że się nadaje.
Niech pan sobie nie żartuje. Dlaczego zatem nie poszedł do Arsenalu z Lecha, tylko z Legii?
– Dlatego, że my w ten sposób nie handlujemy młodymi graczami. Inaczej przedstawiamy tym chłopcom ścieżki rozwoju. Mówimy: “Trenuj w akademii, zadebiutuj w Lechu, a my wspólnie z twoimi rodzicami pomożemy ci znaleźć dobry klub, ale dopiero za jakiś czas” (…) Jeżeli Bielik da radę w Arsenalu, to super. Ja mu kibicuję z całego serca. W Lechu miał jednak ułożoną inną ścieżkę rozwoju, podobną do tej, jaką mają Dawid Kownacki czy Jakub Serafin. Najpierw zgrupowanie, potem wejście na zmiany, stopniowo, stopniowo. Większość przypadków pokazuje, że zbyt szybki wyjazd za granicę i chęć szybszego zarabiania źle się kończy.
Stać was na takie błędy i odejścia?
– Oczywiście, że nie stać. Nie po to szkolimy, żeby zasilać konkurencję. Trenuje u nas jednak 1,3 tysiąca chłopaków, więc nie ma szans, byśmy wszystkich włączyli do pierwszej drużyny Lecha. Będą odchodzili.
Nasz obszerny materiał o akademii Lecha przeczytacie tutaj >>
Wiele razy w całym wywiadzie przewija się temat pieniędzy. Klub musi zarabiać. Lech musi zarabiać – czasem też sprzedając piłkarzy (zwłaszcza, kiedy nie odnosi sukcesów w pucharach). Klimczak jest dumny, że w Poznaniu wyszkolili Bielika na tyle, by go kupił Arsenal. Ale z tego, że to Legia zarobiła na nim ponad 8 milionów złotych, dosłownie chwilę wcześniej wydając na wyciągnięcie go z Lecha 50 tysięcy – z tego prezes Kolejorza z pewnością dumny już nie jest.
Można powiedzieć – OK, udało się akurat z Bielikiem. Tylko że Klimczak w tym wywiadzie wprost mówi młodym piłkarzom: my was w tym wieku za granicę nie sprzedamy, bo nie taka jest filozofia klubu. „My w ten sposób nie handlujemy młodymi graczami”. Najpierw parę kroków w dojrzałość, debiut w seniorach, ukształtowanie na polskim podwórku – później wyjazd, kiedy zawodnik będzie gotowy.
Hm, tylko co zrobić z tymi, których wizja jest inna? Tak po prostu stracić, jak Bielika? Zgodzić się z tym, że będą odchodzić, goniąc marzenia? I czy z punktu widzenia interesu klubu czasem nie jest sztuką zgarnąć wielkie pieniądze właśnie za młokosa? Takiego, który rozwinie się albo nie, fifty-fifty.
Pan Klimczak prywatnie oczywiście ma święte prawo uważać, że promuje najrozsądniejszą drogę i optymalny model rozwoju. Pytanie czy jako prezesa klubu, który szkoli 1300 dzieciaków, z czysto biznesowego punktu widzenia, stać go na taki brak elastyczności?
Wiadomo, jak to w klubie – zawsze gdzieś się zyska, a gdzieś straci. Zarobi się na Lewandowskim, prowadząc go kroczek po kroczku. Straci na Bieliku, który drogę „Lewego” odrzucił, chciał iść szybciej niż przewidzieli to w Lechu. Tylko że dyskusja pt. „wyjeżdżać w młodym wieku czy nie?” jeszcze długo będzie się toczyć i nigdy nie doprowadzimy do tego, że wszyscy będą chcieli tego samego. Nie ma dowodów na to, że tylko jedna droga jest słuszna. Błaszczykowski wyjechał z Polski jako ukształtowany zawodnik, a Szczęsny jako junior, Krychowiak jako junior. Zrobili inaczej, a każdemu z nich się udało.
Jak zmusić wszystkich zdolnych, młodych lechitów by myśleli w sposób, który przedstawia im prezes? Jak części z nich wybić z głowy marzenia o drodze Bielika? Dlatego jeszcze raz – znak zapytania, bo nie przesądzamy, a raczej głośno myślimy: czy klub taki jak Lech stać na to, żeby powiedzieć tym wszystkim młodym chłopakom – wybijcie sobie z głowy Arsenale. Nie tak szybko, nie na głęboką wodę. U nas najpierw pójdziecie ścieżką Dawida Kownackiego i Jakuba Serafina.