Reklama

Legia kontra Śląsk, czyli czas na niespodziewany koszykarski finał

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

17 maja 2022, 16:27 • 4 min czytania 8 komentarzy

– ­Czy we Wrocławiu czuć ekscytację? Oczywiście, że tak. Czekamy na ten mityczny osiemnasty tytuł – mówi nam Maciej Zieliński. Jego Śląsk może zdobyć pierwszą koszykarską koronę od 2002 roku. W finale Energa Basket Ligi powalczy z Legią Warszawą, czyli kolejną wielką marką, która odrodziła się na parkietach PLK.

Legia kontra Śląsk, czyli czas na niespodziewany koszykarski finał

W przypadku koszykarskiej sekcji Legii Warszawa oczekiwanie na sukces jest zresztą nieporównywalnie dłuższe. Kiedy ekipa ze stolicy rozdawała karty na krajowym podwórku? W latach pięćdziesiątych oraz sześćdziesiątych. Łącznie zdobyła siedem tytułów mistrzowskich.

To klasyfikuje ją na czwartym miejscu w tabeli wszech czasów. Więcej złotych medali uzbierały tylko Arka Gdynia, Lech Poznań oraz właśnie Śląsk. Ten ma ich aż siedemnaście.

Patrząc na te statystyki, aż trudno uwierzyć, że w przypadku Legii oraz Śląska mówimy o zespołach, które jeszcze w 2017 roku… nie grały w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Skąd oni się tu wzięli?

Legia musiała wspinać się od szczególnie niskich szczebli – w latach 2012-2017 przeszła drogę od III ligi do ekstraklasy. Śląsk – na zasadach dzikiej karty – wspiął się z I ligi do PLK w 2019 roku. Od tamtego momentu obie ekipy mogły już walczyć o najwyższe cele.

Reklama

Sęk jednak w tym, że sezon 2021/2022 wcale nie układał się dla nich idealnie. Tak się bowiem składa, że w finale spotkają się piąta oraz szósta drużyna fazy zasadniczej! – Śląsk zaskoczył. Ale na Legię też nikt nie stawiał. Wyeliminowała najpierw Ostrów Wielkopolski, który był faworytem, a później Anwil Włocławek. Nie miała zatem łatwej drogi do finału. Boisko jednak wszystko weryfikuje, jak pokazały mecze. Ich droga musi budzić respekt – mówi nam Maciej Zieliński, legenda wrocławian i reprezentant Polski w latach 1989-2003.

Jeśli porównamy drogi do decydującej serii play-off obu finalistów – to większe wrażenie robi to, czego dokonała Legia. Bo na dobrą sprawę w tegorocznej fazie play-off jeszcze nie przegrała, ogrywając wspomnianą Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski oraz Anwil Włocławek (3:0).

Śląsk natomiast wykreował się na „mistrza comebacków”. W ćwierćfinałach przegrywał 0-2 w serii do trzech zwycięstw z Zastalem Zielona Góra, ale przeszedł dalej. To go napędziło, bo w kolejnej fazie pewnie pokonał dwa razy z rzędu Czarnych Słupsk na ich parkiecie. Następnie doszło jednak do czegoś, co trudno było wytłumaczyć. Bo na własnym parkiecie wrocławianie ulegli rywalom… 60:123.

Nie, nie zrobiliśmy żadnej literówki. Śląsk przegrał różnicą punktową, która jest wręcz niespotykana na profesjonalnym poziomie. – To była bardzo dziwna seria. Niby mówimy o przewadze własnego parkietu, ale żaden z zespołów jej nie wykorzystał. Wygrywaliśmy pewnie w Słupsku, a potem przegrywaliśmy u siebie. Katastrofą były rozmiary jednej z tych porażek, 63 punkty. Skąd się to wzięło? Myślę, że Andrej [trener Śląska przyp-red.] nie pozwoliłby na jakieś straszne rozluźnienie, ale trochę motywacji może zabrakło, poza tym rywale trafiali wszystko – mówi Zieliński.

No ale właśnie – tu znowu wyszedł niezłomny charakter wrocławian. Bo choć w czwartym spotkaniu też ulegli Czarnym, ostatecznie to oni zameldowali się w finale. Gdzie zagrają z niepokonaną od dłuższego czasu Legią.

Reklama

Dwie twarze finału

Z jednej strony mówimy o stosunkowo młodych, niedoświadczonych na największej scenie zespołach, z drugiej: w ich szeregach znajdziemy prawdziwe legendy polskiej koszykówki.

Śląsk prowadzi ten sam trener, który zbudował wielką wrocławską ekipą z przełomu wieków, czyli Andrej Urlep. Szkoleniowiec znany z wybuchowego charakteru udowodnił, że jego metody mogą sprawdzić się też w 2022 roku. Choć oczywiście musiał się trochę dostosować do innych czasów. – Mimo, że jest starej daty, trochę się zmienił, jeśli chodzi o podejście do zawodników, jak go obserwowałem. Złagodniał – zauważa Zieliński.

Legia ma natomiast Łukasza Koszarka. Doświadczony rozgrywający, który pięciokrotnie zostawał mistrzem Polski, zameldował się w Warszawie w 2021 roku. W międzyczasie został… dyrektorem sportowym reprezentacji Polski. Można to było traktować jako sygnał, że „Koszar” powoli odsuwa się od kariery zawodniczej. Ale nic z tych rzeczy.

– Czy przychodząc do Legii zakładałem ten finał? Oczywiście, że tak. Trzeba zawsze wierzyć i przede wszystkim mieć ambicje. Sportowiec bez ambicji to już nie sportowiec. Pan prezydent Wrocławia powiedział, że osiemnastka jest blisko. A ja szczerze powiem, że na osiemnastki chodziłem 20 lat temu i więcej nie zamierzam chodzić – mówił kąśliwie podczas konferencji prasowej.

Ale oczywiście – to raczej nie 38-latek będzie głównym aktorem finału, tylko jego młodsi koledzy po fachu. Na przestrzeni sezonu główne skrzypce w Legii grał Robert Johnson, natomiast w Śląsku Travis Trice. Co ich łączy? Obaj pochodzą z USA, walczyli ze sobą o nagrodę MVP fazy zasadniczej (wygrał Trice), a także… nie są zwolennikami szczepień. Dlatego też na dobrą sprawę trafili do Polski. Trice nie miał okazji zagrać w Illawarra Hawks w Australii ze względu na panujące szczepionkowe wymogi. Johnson natomiast odszedł z Włoch z podobnych powodów.

Mówimy o koszykarzach, którzy w pewnym stopniu przerastają Energa Basket Ligę. I trudno będzie ich zatrzymać w Polsce na dłużej. Ale owszem, ze względu na zaistniałe okoliczności stanęli przed szansą do poprowadzenia kultowych polskich klubów do mistrzostwa.

Pierwszy mecz tegorocznego finału PLK dzisiaj o godzinie 20:30.

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Koszykówka

10 lat na wygnaniu. Dlaczego nikt nie tęskni za Donaldem Sterlingiem?

redakcja
10
10 lat na wygnaniu. Dlaczego nikt nie tęskni za Donaldem Sterlingiem?
Koszykówka

Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

redakcja
3
Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

Komentarze

8 komentarzy

Loading...