W niedzielę z Wisłą hierarchia w bramce Legii została zburzona. Mistrz Polski nie gra już w europejskich pucharach, więc Kuciak nie ma od czego odpoczywać. – Wątpię, czy to postawienie na Malarza wyjdzie Legii na zdrowie. Jak przypominam sobie zespoły, które wygrywały trofea, zawsze miały w składzie solidnego bramkarza i tego rezerwowego, który czekał na jakąś czerwoną kartkę albo kontuzję tego pierwszego – mówi Michniewicz. Kuciak przez cztery lata w Legii przyzwyczaił kibiców do równej dyspozycji. W poprzednim sezonie w lidze puszczał zaledwie 0,75 gola na mecz. W tym było gorzej – w 18 ligowych spotkaniach puścił ich aż 20 – pisze dziś Gazeta Wyborcza, ale nad pozycją obu stołecznych bramkarzy zastanawiają się też inne prasowe tytuły. Zapraszamy na nasz wtorkowy przegląd najciekawszych materiałów piłkarskich w prasie codziennej.
FAKT
Zaczynamy od czterech piłkarskich stron w Fakcie. Będę gotów na Irlandię – zapowiada Grzegorz Krychowiak, który do tego momentu nie pogra w klubie, bo pauzuje za kartki.
Po niedzielnym meczu Sevilli z Elche Grzegorz Krychowiak (25 l.) natychmiast pobiegł do swojego klubowego trenera od przygotowania fizycznego. Nie był zmęczony, nie doznał urazu. Defensywny pomocnik reprezentacji Polski do meczu z Irlandią nie zagra przez kartki żadnego meczu, dlatego od razu poprosił o rozpisanie mu odpowiedniego planu zajęć. – Selekcjoner nie musi się martwić. Mimo tej przerwy będę gotowy na sto procent – zapowiada Krychowiak. W wygranym 3:0 spotkaniu z Elche „Krycha” złapał już 10. żółtą kartkę w rozgrywkach. Oznacza to, że za tydzień w spotkaniu z Villarreal będzie przymusowo odpoczywał. Podobnie jak w czwartkowym meczu Ligi Europy z…Villarreal. – Zafundowałem sobie wakacje, ale nie boję się o swoją formę. Rozmawiałem z trenerami i wiem, że dobrze przygotują mnie do meczu z Irlandią. Będę gotowy na sto procent – powiedział nam Krychowiak.
Przemysław Tytoń żałuje, że nie ma go w kadrze.
Primera Division zrobiła się trochę polska. Zagrał pan przeciwko Cezaremu Wilkowi, a teraz Grzegorzowi Krychowiakowi. Była szansa zamienić kilka słów przed meczem?
– Życzyliśmy sobie powodzenia, ale nie tylko. Powiedzmy, że najważniejsze kwestie zostawię między nami. Wiadomo, że Grzesiek niedługo jedzie na kadrę. Wszyscy dobrze jej życzymy. Dlatego powiedziałem, żeby przekazał chłopakom ode mnie „powodzenia” w spotkaniu z Irlandią. Co poza tym? Gratulowałem mu. Grzesiek świetnie sobie tutaj radzi, Sevilla stoi wysoko w tabeli, idzie jak burza w Lidze Europy. Oby tak dalej. Ja skupiam się na swojej robocie. Przyszedłem do Elche, aby grać. Staram się udowodnić swoją wartość i rozwijać.
Jest pan zawiedziony brakiem nominacji na Irlandię?
– Szczerze? Jestem zawiedziony. Mam swoje ambicje. Chciałbym wrócić do reprezentacji. Taką decyzję podjęli trenerzy. Mnie pozostaje tylko trenować, udowadniać swoją wartość i zdobywać punkty dla drużyny. Przekonać przy kolejnych powołaniach, że Tytoń to nie żadna lista rezerwowa, a być może pierwsza reprezentacja.
Co w mniejszych ramkach?
– Trener Piasta na dywaniku
– Trwa kiepska passa Cristiano Ronaldo
– Ibrahimović narzeka na sędziów
Na kolejnej stronie: Legia człapie po mistrzostwo. No, nie da się ukryć.
Dwa zwycięstwa, cztery remisy, trzy porażki – bilans Legii w tegorocznych meczach nie powala na kolana. Z przeciętnymi wynikami w parze idzie ostatnio również przeciętny styl. Fakty są takie, że w tegorocznych pięciu meczach u siebie legioniści wygrali raz. W grze stołecznej drużyny brakuje błysku, a przyczyn tego stanu rzeczy może być kilka. Po odejściu Miroslava Radovicia w zespole brakuje lidera, który w trudnych momentach w pojedynkę potrafiłby przesądzić o losach meczu. Inna kwestia to notoryczna rotacja stosowana przez Berga. Niektóre zmiany w składzie zupełnie się nie sprawdzają…
I na tym zakończymy. Na ostatniej stronie mamy zapowiedź dzisiejszego rewanżu w Pucharze Polski – Błękitni Stargard Szczeciński przyjeżdżają zlać Cracovię. Domyślacie się zapewne jak może ten tekst wyglądać. Rzućmy okiem na kolejne tytuły.
GAZETA WYBORCZA
Tylko dwa teksty dziś w GW. Rewolucja w bramce Legii?
W niedzielę z Wisłą hierarchia w bramce Legii została zburzona. Mistrz Polski nie gra już w europejskich pucharach, więc Kuciak nie ma od czego odpoczywać. – Wątpię, czy to postawienie na Malarza wyjdzie Legii na zdrowie. Jak przypominam sobie zespoły, które wygrywały trofea, zawsze miały w składzie solidnego bramkarza i tego rezerwowego, który czekał na jakąś czerwoną kartkę albo kontuzję tego pierwszego – mówi Michniewicz. Kuciak przez cztery lata w Legii przyzwyczaił kibiców do równej dyspozycji. W poprzednim sezonie w lidze puszczał zaledwie 0,75 gola na mecz. W tym było gorzej – w 18 ligowych spotkaniach puścił ich aż 20. Słabsze występy w ekstraklasie (np. z Piastem Gliwice i Górnikiem Łęczna) nadrabiał jednak znakomitymi w Lidze Europy (z Trabzonsporem i Metalistem Charków). Trudno przewidzieć, kto teraz jest pierwszym bramkarzem Legii. Kto stanie w bramce w niedzielnym meczu z Lechem? Berg powtarza, że ma dwóch klasowych bramkarzy i jego zadaniem jest wybrać tego w lepszej formie.
Poza tym: Atletico – Bayer, czyli mecz o przedłużenie snu.
– Chcemy, by ten sen trwał – powtarzają piłkarze Diego Simeone. Od spektakularnego triumfu w derbach Madrytu minęło zaledwie 38 dni. 7 lutego Atletico zrobiło miazgę z Realu (4:0), mogło się wydawać najsilniejszym zespołem Europy. Media całego kontynentu biły pokłony, wieszczono, że ten sezon może być równie piękny jak poprzedni, w którym “Colchoneros” zdobyli mistrzostwo Hiszpanii i grali w finale Ligi Mistrzów. Argentyński trener przestrzegał przed erupcją euforii i nie była to kokieteria. Od meczu z Realem Atletico spotkało zdecydowanie więcej złego niż dobrego. W sześciu meczach drużyna Simeone wygrała raz, poniosła dwie porażki i spadła na czwarte miejsce w lidze. Do prowadzącej Barcelony traci dziewięć punktów, ma niewielkie szanse na obronę tytułu. Pierwszy mecz 1/8 finału LM również nie okazał się formalnością. Przed rokiem na tym etapie Atletico ograło Milan już na San Siro 1:0. Rewanż był więc banalny. To właśnie wtedy, 11 marca 2014 r., drużyna Simeone straciła ostatnią bramkę w europejskich rozgrywkach na swoim stadionie. Do siatki trafił Kaka, Milan przegrał jednak aż 1:4. Od tamtej pory Barcelona, Chelsea, Juventus, Malmoe i Olympiakos nie zdobyły bramki na Vicente Calderón. W sumie aż 513 minut.
SPORT
Wczorajsza wygrana Ruchu na okładce.
Bramkarz Putnocky bohaterem.
Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Marcin Flis i… nie doprowadził do wyrównania. Jego intencje wyczuł Putnocky i obronił rzut karny. Potem jeszcze raz Słowak popisał się fenomenalną interwencją po strzale Andreja Prokicia i wtedy chorzowianie mogli już zaksięgować bezcenne dla siebie trzy oczka. Bełchatowianie kończyli mecz w dziesiątkę, bo w doliczonym czasie gry drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Paweł Baranowski. Ruch po czterech wyjazdowych porażkach z rzędu odnotował drugie od 16 sierpnia, wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie. Zbliżył się też na odległość punktu do wyprzedzającej go, bezpiecznej w tabeli kieleckiej Korony. Mało tego – chorzowianie tracą do grupy mistrzowskiej już tylko pięć punktów, o czym jeszcze niedawno nie mogli nawet marzyć. Fascynująco zapowiada się więc ich sobotnia konfrontacja z ostatnim w tabeli, ale najlepszym w 2015 roku ligowym zespołem, Zawiszą Bydgoszcz!
W Piaście Gliwice odbywają się nerwowe rozmowy gabinetowe. Czy Angel Perez Garcia ma pomysł na wyciągnięcie drużyny z kryzysu, czy powinien się obawiać o przyszłość?
Dyskusje w prezesowskim gabinecie skończyły się przed wieczorem, a wszystko wskazuje na to, że Perez Garcia poprowadzi drużynę Piasta w czwartkowym meczu Pucharu Polski z Podbeskidziem i niedzielnym, ligowym z Koroną. Spotkanie z kielczanami urasta więc do rangi meczu o być albo nie być dla szkoleniowca. – Tak, mecz z Koroną to kluczowe starcie. Można powiedzieć, że to walka o 6 punktów. W przypadku niekorzystnego wyniku, może okazać się, że zostały nam tylko iluzoryczne szanse na walkę w górnej ósemce – dodaje Adam Sarkowicz. Większość zawodników Piasta stoi murem za swoim szkoleniowcem, chwaląc sobie kontakt i atmosferę w szatni. Problem w tym, że poparcie dla Hiszpana nie idzie z grą i wynikami. Piłkarze z Gliwic w każdym meczu maja problemy z koncentracją i popełniają wiele błędów w defensywie.
W mniejszych ramkach:
– W Śląsku myślą czy nie warto rozdzielić braci Paixao w podstawowym składzie
– Akcje Arkadiusza Malarza stoją coraz wyżej w Legii
– Siedem punktów dzieli Podbeskidzie od… debiutu w Europie.
Zgodnie z planami – konsekwentnie realizowanymi, jak się wydaje – roboty na stadionie miejskim pod Szyndzielnią zakończyć się mają do 30 czerwca br. – Wtedy też zostanie on zgłoszony do odbioru – zapowiada zastępca dyrektora OSiR w Bielsku-Białej, Rafał Fleszar. Procedura owego odbioru przez poszczególne służby i inwestycje uprawnione do tego zabiera jednak zazwyczaj ok. trzech miesięcy. Nie powinno być ona przeszkodą w rozgrywaniu meczów ligowych, może jednak okazać się kłopotem w przypadku ubiegania się przez klub o zgodę na organizowanie tutaj ewentualnych meczów europejskich pucharów.
Dalej jeszcze kawałek o pechu Mateusza Mańki. Oba ostatnie mecze przeciwko Podbeskidziu skończyły się dla niego fatalnie. Teraz doznał poważnej kontuzji, a za pierwszym razem w Pucharze Polski strzelił samobója, nie brakowało opinii, że spalił się psychicznie i nie wykorzystał szansy gry w wyjściowej jedenastce.
SUPER EXPRESS
Co mamy dziś na łamach Superaka? Na przykład rozmówkę z Robertem Lewandowskim, który apeluje, by nie szukać na siłę konfliktu z Błaszczykowskim.
Brak takiego zawodnika to na pewno osłabienie drużyny.
– Trener ma wizję i wie, jak to wszystko ułożyć najlepiej. My musimy być jak najlepiej przygotowani, niezależnie od tego, czy są kontuzje, czy też kogoś nie ma w reprezentacji. Każdy zdaje sobie sprawę, o co gra, a atmosfera jest bardzo dobra. Wiemy, jaki jest cel.
Plotkuje się, że trenera Nawałkę i Błaszczykowskiego poróżniła sprawa opaski kapitańskiej, którą teraz to ty nosisz na ramieniu, a nie on.
– To sprawa między trenerem a Kubą. Nie ma sensu tego ciągnąć dalej. Szukanie konfliktów na siłę jest bez sensu. Skupmy się na tym, aby z Irlandią zagrać jak najlepiej.
Do kadry wraca twój dobry kolega z Lecha Poznań Sławek Peszko. Cieszy cię to?
– Pewnie, że tak. A co najważniejsze, będzie wzmocnieniem drużyny. W Bundeslidze gra na naprawdę wysokim poziomie. Miejmy nadzieję, że przeniesie to na reprezentację.
Nie żebyśmy szukali konfliktów na siłę, ale chyba jeszcze nie zdarzyło się, żeby Lewandowski wypowiedział w tej sprawie chociaż jedno ciepłe słowo o Błaszczykowskim – dystansuje się totalnie. „Trener ma wizję, wie jak to najlepiej ułożyć”.
Dalej: Dawid dobije goliata? Błękitni Stargard grają rewanż z Cracovią.
Błękitni, grający w drugiej lidze, mają budżet na poziomie 1,1 mln złotych, a Cracovia około 25 mln zł na sezon. Najlepsi piłkarze Błękitnych zarabiają w klubie 3 tysiące złotych brutto miesięcznie, a premia za wygranie ligowego meczu wynosi u nich 5 tysięcy zł do podziału. “Gwiazdy” Cracovii za takie pieniądze nie wyszłyby z domu. Najlepiej opłacani mogą tam liczyć na 20 tysięcy złotych miesięcznie. Przy kasie jest przepaść i na boisku w pierwszym meczu też była przepaść – tyle że na korzyść klubu ze Stargardu. Dziś, poza fanami “Pasów”, Błękitnym kibicować będzie cała piłkarska Polska, bo stali się piłkarskim Dawidem walczącym z Goliatem.
O tym jak Zawisza wstał z martwych opowiada z kolei Radosław Osuch.
– Pozbyłem się zimą 15 piłkarz. Byli wśród nich nieźli piłkarze, ale wiedziałem, że nie będą walczyć na śmierć i życie o utrzymanie. Doszło 12 nowych, to trafione transfery. Wytrzymałem też ciśnienie. Bo kto by nie zwolnił trenera, który na 15 spotkań jesienią wygrał jedno? Zostawiłem Rumaka i zbieram plony. Mariusz świetnie to poukładał.
Rewelacją jest Iwan Majewskij. Dużo kosztował?
– Zaledwie kilkadziesiąt tysięcy euro. A takich statystyk nie ma w lidze nikt. Zdarza mu się ponad 20 odbiorów na mecz. Wszyscy zachwycają się Linettym, a Iwan w ostatnim meczu go zmiażdżył. Doceniono go też na Białorusi, dostał powołanie do kadry.
Osuch wypowiada się barwnie, warto poczytać.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Z Irlandią trzeba ostro.
Tekst numer 24345 pt. Grzegorz Krychowiak – człowiek do zadań specjalnych. Sam temat jakoś odrzuca, chociaż powinno być ciekawie, bo to korespondencja z Hiszpanii.
– Gram na pozycji, na której wymaga się ode mnie powstrzymywania rywala za wszelką cenę. To nie są jakieś ostre faule. Zbieram kartki dlatego, że często przerywam kontratak w strategicznej strefie boiska. Nie wiadomo, jak by się kończyły te akcje, gdybym nie faulował. Moja robota pozwala zespołowi na odpowiednie ustawienie się w obronie i pilnowanie dostępu do bramki. Czy mogę dostawać mniej kartek? Nie wiem, nie kalkuluję – tłumaczy Krychowiak. Polak uważnie porusza się między liniami pomocy i obrony. jest czujny, agresywny i nieustępliwy. Wygląda trochę jak patrolujący ulicę policjant. Szuka niebezpieczeństwa i je neutralizuje. Nie jest to efektowna gra, ale bardzo niewygodna dla przeciwnika. Emery musi być bardzo zadowolony…
No i tak to wygląda. Lecimy dalej, jeszcze krótki fragment rozmowy z Tytoniem.
Wojciech Szczęsny gra w klubie tylko w krajowych pucharach, ale zjawi się na najbliższym zgrupowaniu przed Irlandią. Selekcjoner stawia na hermetyczność, jedność grupy? Rozumie pan to, co zrobił Adam Nawałka?
– Nie chcę wychodzić przed szereg lub zabrzmieć trochę na wyrost. Zagrałem kilka dobrych meczów i oczywiście jestem z tego zadowolony. Wszyscy to widzieli, trenerzy również. Nie chcę tego komentować, bo mnie to nie dotyczy. Skupiam się na klubie, aby wykonywać dobrze swoją robotę w każdym tygodniu. Moim planem nie jest grać tak dobrze jak ostatnio dwa, pięć czy dziesięć meczów, ale sezon, dwa lub trzy. Jeśli nadal będzie tak dobrze jak ostatnio, jeśli rozegram jeszcze kilka meczów na wysokim poziomie, to trenerom nie pozostawię złudzeń. Wiem, że selekcjoner na mnie liczy.
Ale rozumie pan ten wybór?
– To są trudne sprawy – dylematy. Nie tylko ja zostałem pominięty. Dlatego każdy, kto chce grać w kadrze, a jeszcze go w niej nie ma, powinien myśleć o przyszłości. Zaciskam zęby, wierzę w siebie i w to, że reprezentacja jeszcze otworzy przede mną drzwi.
Później zapowiedzi meczów Ligi Mistrzów i kawałek o Pucharze Polski. Awans Cracovii mają zapewnić dublerzy. Jak wiele ryzykuje Podoliński?
Plan Cracovii na mecz rewanżowy z Błękitnymi? Zmazać plamę z pierwszego spotkania, odrobić straty, awansować do półfinału, a przy okazji przejrzeć kadrę. – Byłaby plama, gdybyśmy nie awansowali, ale z drugiej strony, nie takie firmy jak Cracovia odpadały z Pucharu Polski – mówi trener Robert Podoliński. Trener Cracovii liczy, że wygraną z drugoligowcem da mu drużyna złożona po części z dublerów. Przebudowana zostanie głównie defensywa – z Błękitnymi nie zagrają Piotr Polczak i Sreten Sretenović. Etatowi obrońcy otrzymają trochę czasu, by zregenerować się przed meczem derbowym z Wisłą. Nie wystąpi także Mateusz Wdowiak. Bohater meczu z Piastem (dwie asysty) przejdzie dziś badania uszkodzonego mięśnia. – Nie jest to nic poważnego, ale dmuchamy na zimne, bo pamiętamy o derbach – mówi Podoliński.
Czy Pawłowski rozdzieli bliźniaków?
Do Marco nie można mieć pretensji, bo większym problemem wrocławian jest gra w obronie niż w ataku, a jednak rozdzielenie braci Paixao byłby terapią szokową dla drużyny, która – doliczając dwa mecze Pucharu Polski z Legią – w tym roku nie wygrała już siedmiu spotkań. W Śląsku nie chcą tego lekceważyć, bo strata punktów ma wymierny koszt – każde miejsce w tabeli wyżej to co najmniej 200 tys. złotych więcej z praw telewizyjnych. Tymczasem Marco Paixao nie oznacza już dla Śląska długofalowej inwestycji. Jest bowiem praktycznie przesądzone, że latem opuści Wrocław, bo klubu nie stać na spełnianie jego oczekiwań finansowych (mówiło się o zainteresowaniu tym piłkarzem ze strony Lecha, Legii i Lechii). Dlatego im bliżej końca sezonu, tym większa będzie pokusa stawiania na kogoś, kto i tak w przyszłym sezonie musi próbować go zastąpić.
Moskal naprawia Wisłę. PS analizuje jak to robi – w sześciu krokach.
Nowa rola Garguły
Kazimierz Moskal znalazł w środku drugiej linii miejsce dla Łukasza Garguły i Semira Stilicia. Ten pierwszy zagrał bliżej własnej bramki. – Chodziło o to, by mieć tam piłkarza, który w razie potrzeby potrafi rozpocząć atak lub uderzyć na bramkę rywala – tłumaczy trener. – To dla mnie nowa rola, której dopiero się uczę, ale myślę, że wyszło pozytywnie – ocenia 34-letni pomocnik. Wypadł bardzo dobrze, a było to jego pierwsze pełne spotkanie od sierpnia zeszłego roku. Takie ustawienie nie zwolniło z zadań defensywnych Semira Stilicia. Bośniak kilkakrotnie bardzo wysoko przerywał ataki legionistów, kilka razy mocno poturbował Ivicę Vrdoljaka, by za wszelką cenę zatrzymać akcję gospodarzy.
Zagrali pomijani
To było sprytne zagranie na początek. Na skrzydłach zagrali Emmanuel Sarki i Mariusz Stępiński, a obaj nie mieli łatwo z Franciszkiem Smudą. Ten pierwszy grywał w miarę regularnie, ale niemal po każdym meczu słyszał w swoim kierunku uszczypliwe komentarze. Mariusz Stępiński grał rzadziej, a trener głośno narzekał na jego skuteczność. W meczu z Legią dostali szansę i widać było, jak bardzo im zależy, by przekonać do siebie nowego trenera. Inna sprawa – jaki jest efekt końcowy. Sarki grał świetnie, ale mecz zakończył z kontuzją kolana. Stępiński bardzo dobrze zaczął, ale potem gasł z minuty na minutę. Po raz pierwszym w tym roku na boisko wybiegł także 20-letni Piotr Żemło. To sygnał dla młodzieży, że warto się starać, bo mogą dostać szansę.
Kawałek o tym, że w Legii już nie bardzo wiadomo, kto jest numerem jeden w bramce, cytowaliśmy, więc może kawałek o Lechu. Skorża świadomie stawia na graczy bez formy?
Lech gubi punkty, ale trener Maciej Skorża (na zdjęciu) jest bardzo konsekwentny. Od początku rundy wystawia w podstawowym składzie piłkarzy, którzy nie są w optymalnej formie. Choćby takiej, jak jeszcze jesienią. – Robię to w pełni świadomie – przyznaje poznański szkoleniowiec. – Chodzi mi o to, żeby ci piłkarze przełamali się i grając regularnie wrócili do pełnej dyspozycji. Po to, żeby byli optymalnie przygotowani na najważniejsze mecze sezonu – tłumaczy. Dotyczy to na przykład Szymona Pawłowskiego, który w grudniu miał zabieg ścięgna achillesa i w okresie przygotowawczym głównie pracował indywidualnie. Teraz nadrabia stracony czas. W sobotę w Bydgoszczy przeciwko Zawiszy (0:1) został zmieniony już w przerwie. Tydzień wcześniej z Jagiellonią (2:0) w Poznaniu również grał słabo, ale przebywał na murawie do końca. Efekt? Asysta przy golu na 1:0 i wywalczony rzut karny. – Fizycznie czuję się coraz lepiej, ale nie jestem zadowolony ze swojej dyspozycji – szczerze mówi skrzydłowy Kolejorza. – Najważniejsze dla mnie teraz są treningi w tygodniu, odbudowywanie formy, a sam mecz to wisienka na torcie – opowiada.