Aleksandar Vuković zalicza bardzo udaną kadencję w roli trenera-strażaka Legii Warszawa. Serb przejmował stołeczny zespół w krytycznym momencie jego historii, a aktualnie ustępujący mistrz Polski nie dość, że nie musi drżeć o ligowy byt, to jeszcze po cichu marzy o skończeniu sezonu na czwartym miejscu w tabeli.
Aleksandar Vuković odniósł się do udanych kilku miesięcy swojej pracy na konferencji prasowej po remisie w meczu z Lechem Poznań.
– Dla nas to cenny remis. Z moich ust nie padło jeszcze hasło, że walczymy o 4. miejsce. Myślę, że pewne rzeczy, które zdarzyły się w stołecznym klubie, można podsumować zdaniem: „Pycha kroczy przed upadkiem”. A dziś, kiedy jest świadomość tego, co się stało i dalej nie ma trochę pokory… Moment, w którym mamy tyle samo punktów nad strefą spadkową i do 4. miejsca, i mówimy tylko o lokacie tuż za podium, świadczy o tym, że nie wszyscy uczą się przeszłości. Ja na pewno nie należę do tych osób. Nigdy nie uważałem, że Legia jest ponad wszystkich i że wygrywa, bo musi, tylko że trzeba na to codziennie ciężko pracować. Wiem, że jeżeli wygramy dwa kolejne mecze, to będziemy mogli opowiadać, że walczymy o coś więcej niż utrzymanie.
Duże kontrowersje wzbudziła ostatnia akcja meczu. Joel Pereira oddał strzał na bramkę Legii. Piłka odbiła się od ręki Lindsaya Rose’a. Sędzia Sylwestrzak nie zareagował, a po chwili odgwizdał koniec spotkania. Po wszystkim – jak informował Łukasz Wiśniowski z Canal Plus – arbiter twierdził, że dostał z wozu VAR informację, że wszystko było okej. Sylwestrzak nie skorzystał też z pomocy wideoweryfikacji, choć obrys ciała ewidentnie został powiększony:

Na pytanie dziennikarzy o komentarz Vuković uciął dyskusje krótkim stwierdzeniem: – Nie widziałem tej sytuacji.
Wcześniej Maciej Skorża, trener Lecha, mówił tak: – Byłem w pokoju sędziowskim i chciałem zapytać o strzał Joela Pereiry z końcówki. Arbiter przyznał, że nie widział sytuacji, ale z wozu VAR dostał informację, że to czysta sytuacja, że ręki nie było. Dziwi mnie to, że sędzia nawet tego nie sprawdził, dlatego byłem to wyjaśnić. Arbiter czekał na sygnał z wozu VAR, ale go nie dostał. Zatem sędzia zakończył mecz i tyle dowiedziałem się z jego strony. Na pewno to kontrowersja, ale czasu już nie cofniemy. Widziałem powtórki, mam wątpliwości, ale to już jest historia, tego nie zmienimy. Mam nadzieję, że na koniec sezonu powiemy sobie, że zdobyliśmy ten jeden punkt, a nie straciliśmy dwa. Tak czy inaczej, nie jesteśmy zadowoleni.
Czytaj więcej o meczu Lech-Legia:
- Czy Lech został okradziony z karnego po ręce Rose’a?
- Lech też zagrał dla Rakowa, kolejny babol sędziów na sam koniec
Fot. 400mm.pl