– Pretensje do nas to skandal – mówi w wywiadzie dla Interii Franciszek Smuda. I nie wiadomo teraz: kpi czy o drogę pyta? Trener, który z Wisłą Kraków wygrał tylko jeden z ostatnich sześciu meczów, a wiosnę rozpoczął najsłabiej z wszystkich drużyn Ekstraklasy, ewidentnie ubzdurał sobie, że ma aż tak słaby zespół, że niczego od niego wymagać nie należy.
Oczywiście w przypadku Smudy nie jest to wielka nowość. Od miesięcy wałkuje ten sam temat. Kiedy było dobrze, a wyniki się zgadzały (czasem nawet więcej…), opowiadał, że jeszcze nie tak dawno Wisła zdaniem wielu była pierwszym kandydatem do spadku. Podkreślał to w każdym wywiadzie i na każdej konferencji, jakby chciał pokazać: „patrzcie, mieliśmy lecieć z ligi, a ja robię wynik”. Robił – oczywiście. Problem w tym, że pomysł spadku Wisły spowodowanego słabymi wynikami mógł się urodzić tylko w chorej wyobraźni. Nikt o zdrowych zmysłach nie oczekiwał przecież aż takiej katastrofy.
Smudzie nie przeszkodziło to jednak autentycznie szczycić się z jej uniknięcia.
Teraz mówi tak: – Dostałem ostatnio dwóch zawodników. Ale jakich? Pozyskanych za pięć złotych. Wzmocnienia to jest to, co zrobiła Legia, kupując Masłowskiego za 800 tys. euro, więc się z nią nie równajmy. Jak ktoś ma jeszcze pretensje do mnie, czy do zespołu, to uważam to za skandal! (…) Od kilku lat wiedzieliśmy, że umiejętności tych chłopaków są takie, a nie inne. Teraz próbujemy ugrać z nimi jak najwięcej. Nie wolno nam przeszkadzać, trzeba tylko budować i motywować.
W tym miejscu wypada jednak ustalić kilka kwestii.
Po pierwsze – co to znaczy “nie wolno nam przeszkadzać, pretensje do mnie czy zespołu uważam za skandal”? Rozumiemy, że Smuda powinien żyć teraz w jakiejś złotej klatce, a kibice albo dziennikarze kiedy tylko przyjdzie im do głowy Wisłę skrytykować – np. za porażkę z Bełchatowem – mają powiedzieć sobie w myślach: cicho, Franek buduje zespół! Na razie nie wolno niczego od niego oczekiwać.
Po drugie – sprecyzujmy jakie to nieprawdopodobne oczekiwania ciążą na zespole Smudy? Czy ktokolwiek dzisiaj liczy, że ten włączy się do walki o mistrzostwo Polski? Do bezpośredniej rywalizacji w tabeli z tą Legią, co to kupuje zawodników za 800 tysięcy euro? Chyba nie. I wszyscy to rozumieją. Kibice skandują „Więcej ambicji, Wisełko, więcej ambicji!” i jak tu im się dziwić, kiedy widzą, że zespół regularnie traci punkty ze średniakami, którzy finansowo są w równie kiepskiej sytuacji.
Po trzecie – jeśli Wisła kupuje piłkarzy za 5 złotych, co zdaniem Smudy powinno zdejmować z niej jakąkolwiek presję, to za ile kupuje dzisiaj Śląsk, za ile Jagiellonia i większość pozostałych rywali?
Wiadomo, że Wisła nie może się dziś równać finansowo z Legią, Lechem oraz Lechią, ale Smuda non stop dramatyzuje, jakby to on jedyny w tej lidze prowadził trabanta, a nie mercedesa. Ma w kadrze Głowackiego, Gargułę, Brożka, Sadloka, Burligę, Stilicia, Dudkę, Jankowskiego, Stępińskiego, jeszcze kilku innych, a zachowuje się tak, jakby mu kazali klecić skład z największych parodystów. – Dalecy jesteśmy od sytuacji, w której mielibyśmy na każdą pozycję po dwóch piłkarzy – mówi dalej.
Patrzcie, tyle co wrócił z Bełchatowa i nie zauważył, że tam w składzie Flis, Baranowski, Mójta, Wroński i Komołow. W pozostałych klubach też po prostu kłopot urodzaju. Miliony z kont się wylewają.
Bardzo jesteśmy ciekawi z iloma kolegami po fachu Smuda bez mrugnięcia okiem zamieniłby się na piłkarzy. Ale tak, wiecie, całe kadry. Wygrywać mecze mając samych zajebistych zawodników naprawdę nie jest wielką sztuką. Ale Franek najwyraźniej swoją rolę chciałby do tego sprowadzić.