Lechia zasłużenie pokonała Śląsk 2:0. Przed przerwą ofensywa gości w zasadzie nie istniała. Trener Jacek Magiera zdecydowanie za późno dokonał zmian. Gole na wagę zwycięstwa strzelili dla gdańszczan: Jakub Kałuziński i Michał Nalepa. To czwarta porażka z rzędu wrocławian.
Teoretycznie sobotnie spotkanie nie miało zdecydowanego faworyta. Zarówno Lechia (dwie porażki z rzędu), jak i Śląsk (trzy przegrane z rzędu) nie zakończyły najlepiej jesiennej części sezonu. Oba kluby zimą bardziej się też osłabiły niż wzmocniły. Z gdańskiego klubu odeszli m.in. Mateusz Żukowski (do Glasgow Rangers, za ok. 600 tys. euro) i Bartosz Kopacz (do Zagłębia Lubin, 260 tys. euro).
Z kolei z wrocławskim zespołem pożegnał się Mateusz Praszelik (Hellas Werona, wypożyczenie z ewentualnym obowiązkiem wykupu), a lada chwila do chińskiego Changchun Yatai ma przejść Erik Exposito (transakcja może się zamknąć kwotą sięgającą 3 mln euro). Z tego powodu hiszpańskiego napastnika zabrakło już w kadrze meczowej Śląska. Jego miejsce w składzie zajął wracający z wypożyczenia do Stali Mielec Fabian Piasecki. Z nowych twarzy w ekipie gdańszczan od początku w jedenastce pojawił się David Stec (w przeszłości Pogoń Szczecin, a ostatnio TSV Hartberg). U gości szansę dostał Dennis Jastrzebski, który jesienią zagrał jeszcze w ośmiu meczach Bundesligi w barwach Herthy Berlin.
LECHIA GDAŃSK – ŚLĄSK WROCŁAW. BRAK PRASZELIKA I EXPOSITO WIDOCZNY
Od początku przewagę miała Lechia. Gospodarze starali się budować akcje na skrzydłach, gdzie wyróżniał się głównie swoją szybkością Joseph Ceesay. Podobać mogła się też gra młodzieżowca Jakuba Kałuzińskiego. 19-letni wychowanek Lechii starał się rozgrywać. Rwał się też do wykonywania stałych fragmentów. Długo ataki ekipy z Gdańska nie były groźne. W końcu jednak przyniosły efekt. Ilkay Durmus dośrodkował z rożnego, Mario Maloca zgrał piłkę głową, a Kałuziński z najbliższej odległości strzelił swojego premierowego gola w Ekstraklasie. Błąd w kryciu popełnił w tej sytuacji obrońca Śląska Łukasz Bejger.
Objęcie prowadzenia przez zespół trenera Tomasza Kaczmarka wpłynęło nieco na zmianę obrazu gry. Samo posiadanie piłki wyrównało się. Śląsk miał jednak problem z efektywnością zagrań już na połowie przeciwnika. Widoczny był zwłaszcza brak kreatywności w środka pola wrocławian. O ile Petr Schwarz starał się i próbował zagrywać do przodu, o tyle Szymon Lewkot bardziej koncentrował się na przerywaniu akcji rywali. Przed przerwą Śląsk na dobre zagroził bramce Dusana Kuciaka raz. Dino Stiglec dograł z lewej strony w pole karne do Piaseckiego, a ten uderzył z ostrego kąta. Słowacki bramkarz Lechii odbił piłkę przed siebie, a dobitka Roberta Picha była niecelna. W drużynie gości widoczny był brak Praszelika i Exposito. Bez nich ofensywa Śląska ma dużo mniejszą siłę ognia.
LECHIA GDAŃSK – ŚLĄSK WROCŁAW. DRUGIE KLUCZOWE DOGRANIE DURMUSA
Druga połowa szybko ustawiła już całe spotkanie. Lechia znów zaczęła grać odważnie, stawiając pressing pod polem karnym wrocławian. Ostrzeżeniem dla gości był silny strzał z dystansu Conrado i uderzenie głową Ceesaya w poprzeczkę. W 57. minucie Michał Szromnik skapitulował drugi raz. Chwilę wcześniej Lewkot, stojąc przy narożniku boiska zaczął żonglować piłkę, po czym… spróbował wybicia przewrotką. Wszystko skończyło się trafieniem nogą w głowę Steca. Defensywny pomocnik miał sporo szczęścia, że nie dostał drugiej żółtej kartki. Gdańszczanie dostali rzut wolny, który na dobrą sprawę był nieco skróconym kornerem. Kolejny raz świetnie dośrodkował piłkę Durmus, ta przeleciała niemal przez całe pole karne i trafiła do Michała Nalepy. Stoper w dość ślamazarny, ale skuteczny sposób, podwyższył prowadzenie. Niesamowicie pasywni w kryciu byli Diogo Verdasca i Bejger.
LECHIA GDAŃSK – ŚLĄSK WROCŁAW. SPÓŹNIONE ZMIANY
Później trener Jacek Magiera dokonał zmian (zrobił to trochę za późno), które nieco ożywiły grę jego zespołu. Niezłe zawody w ofensywie rozgrywał Jastrzembski, który pokazał, że dysponuje dużym przyspieszeniem i samemu może wyprowadzać kontry. Błysnął też jednym dośrodkowaniem, ale jego centrę zmarnował jeden ze zmienników – Caye Quintana, obijając słupek bramki Kuciaka. Później błąd popełnił rezerwowy Lechii Marco Terrazzino, który stracił piłkę tuż po kornerze własnej drużyny i Jastrzembski wyszedł sam przed Kuciaka. Biegł z piłką z własnej połowy, strzelił lewą nogą, ale Kuciak ponownie był górą.
Do końca spotkania wynik się nie zmienił. Świetne okazje zmarnowali jeszcze Łukasz Zwoliński i Conrado. Mecz zakończył się zasłużoną wygraną Lechii. Trener Magiera ewidentnie nie trafił składem, gola przybliżającego do setnego trafienia w Ekstraklasie nie strzelił Flavio Paixao (ma ich nadal 97). Portugalczyk zaskakująco rzadko dochodził do sytuacji. We Wrocławiu może się zrobić gorąco, bo Śląsk właśnie przegrał czwarte spotkanie z rzędu.
WIĘCEJ O ŚLĄSKU WROCŁAW: