Reklama

Novak i jego dziwactwa. Piramidy mocy, awatar i niechęć do szczepionek

redakcja

Autor:redakcja

10 stycznia 2022, 19:11 • 14 min czytania 120 komentarzy

Novak Djoković – przynajmniej na ten moment – może pozostać w Australii i najpewniej wystąpi w Australian Open. Serb wygrał sprawę w sądzie, dotyczącą błędów proceduralnych przy anulowaniu mu wizy. Skąd jednak w ogóle jego problemy? Głównie z poglądów na temat szczepień… i nie tylko. Djoković bowiem od dawna zaskakuje swoimi antynaukowymi opiniami. Począwszy od posiadających moce piramid, do oczyszczania wody poprzez swoje nastawienie.

Novak i jego dziwactwa. Piramidy mocy, awatar i niechęć do szczepionek

To nie nowa obserwacja, bo przewija się przy opisach Novaka dość często, ale ważna dla tego tekstu – Djokoviciów jest tak naprawdę dwóch. Jeden to sympatyczny gość, uśmiechnięty, a przy tym doskonały tenisista, który dla swojej dyscypliny i sportu ogółem zrobił niesamowicie wiele. Drugi to człowiek zakochany w antynauce czy konspiracyjnych teoriach, na korcie za to robiący sobie wrogów z publiki czy rywala i motywujący się w ten sposób.

Eksperci nierzadko sugerowali, że pierwszy Novak potrzebuje drugiego, by móc wygrywać i błyszczeć w trakcie meczów. I jeszcze kilka lat temu obaj współistnieli całkiem harmonijnie. Od czasu pandemii jednak poglądy Djokovicia na naukę, szczepionki, a nawet inne dziedziny życia wybiły się ponad uprzedni stan i „przejęły władzę” nad wizerunkiem Serba. Ostatnia sprawa – nawet jeśli wina australijskich władz jest w niej duża – też się w to wszystko wpisuje.

Reklama

Czym jednak Novak zapracował sobie na wpis do księgi ludzi o poglądach antynaukowych? Cóż, to już zdecydowanie dłuższa opowieść. Choć zaczniemy ją od całkiem nowych wyskoków, bo z ostatnich dwóch lat.

W czasach koronawirusa

Popisać Novak zdołał się już na samym początku pandemii, w kwietniu 2020 roku (pamiętajmy, że wtedy cały świat żył jeszcze przerażony możliwymi skutkami koronawirusa, a tenisowe rozgrywki były zawieszone), gdy powiedział, że nie popiera szczepionek. – Osobiście nie jestem za nimi. Nie chciałbym, by ktoś kazał mi się zaszczepić, bym mógł podróżować. Jeśli jednak stanie się to obowiązkowe, co wtedy? Będę musiał podjąć decyzję – mówił. Jaką decyzję podjął – już wiadomo.

Wiecie, normalnie nikogo by pewnie to nie obeszło. Ale coś takiego mówił jednak numer jeden światowego rankingu, mający dziesiątki milionów fanów na całym świecie i co najmniej setki tysięcy wyznawców, bo chyba tak trzeba nazwać najbardziej fanatycznych spośród serbskich fanów. Nawet jeśli osobiście szczepień nie popierał, mógł po prostu wstrzymać się od głosu, nie ogłaszać to wszem i wobec. Zresztą w tej akurat sytuacji Novak zdołał się nieco zreflektować, bo niedługo potem mówił o tym, że „nie jest ekspertem” i stara się mieć „otwarty umysł”.

Choć równocześnie w tym samym okresie dodawał, że jest – uwaga, uwaga – „ciekaw tego, jak możemy wzmocnić nasz organizm, by był w jak najlepszej formie by bronić się przed impostorami takimi jak Covid-19”. Cóż, Novak, jedno z podstawowych rozwiązań sam odrzuciłeś. Zresztą do Djokovicia zwracał się w tej sprawie nawet Predrag Kon, serbski epidemiolog.

– Jako jeden z fanów Djokovicia chciałbym mieć możliwość wyjaśnienia mu, jak ważny jest wkład szczepień ochronnych w ludzkie zdrowie. Życzę naszemu mistrzowi wszystkiego najlepszego, ale w przyszłości powinien lepiej dobierać słowa, bo ma wielki wpływ na to, co myślą inni ludzie – mówił. Wiele to jednak w nastawieniu Novaka do choroby raczej nie zmieniło.

Skąd to wiemy? Ano stąd, że kilka miesięcy później wraz z bratem zorganizował cykl towarzyskich, charytatywnych turniejów Adria Tour. Pierwotnie miały odbyć się w Chorwacji, Serbii, Bośni i Hercegowinie oraz Czarnogórze. Ten ostatni kraj szybko się jednak wykruszył. A poprzednie mogły żałować, że też tego nie zrobiły – na trybuny wpuszczano bowiem ludzi bez ograniczeń, nie kontrolowano tego, czy noszą maseczki, sami zawodnicy też nie przestrzegali powszechnie przyjętych wtedy zasad.

Reklama

– Mamy inne okoliczności oraz przepisy, więc nie można tego porównywać z tym, co dzieje się w innych krajach. Możecie nas krytykować i twierdzić, że to, co robimy, jest niebezpieczne, ale nie mi decydować, co jest dobre, a co złe dla zdrowia. Robimy to, co nam nakazuje rząd. W Serbii mamy lepsze liczby dotyczące wirusa, niż w innych krajach. Oczywiście, wiele osób straciło życie i strasznie jest to widzieć, zarówno w regionie, jak i na całym świecie. Ale życie toczy się dalej, jako sportowcy chcemy rywalizować – mówił Djoković.

No i okej, mogliśmy to zaakceptować. Czekaliśmy jednak na efekty. A te były takie, że wielu z zawodników, którzy brali udział w tych imprezach przechorowało koronawirusa – w tym sam Novak i jego żona. Serb zresztą potem za wszystko przeprosił. A że miał za co, to potwierdziły choćby nagrania, które hulały już wówczas w social mediach. Nie chodziło bowiem tylko o mecze tenisowe, a o zabawy w klubach czy spotkania bez żadnych obostrzeń, które przeprowadzeniu turniejów bez problemów na pewno nie pomogły.

Czy Djoković czegokolwiek się z tamtej sytuacji nauczył? Raczej nie bardzo. I nie chodzi nam nawet o to, że nadal się nie zaszczepił – to specjalnie nas nie dziwi, biorąc pod uwagę, że w przeszłości odmawiał nawet potrzebnej mu operacji łokcia, bo nie chciał tego typu integracji w ciało (a po jej zrobieniu płakał ponoć przez kilka dni i do dziś jest mu źle z tym, że się na nią zdecydował). Problemem jest sprawa, która wyciekła przy okazji całej afery z Australian Open.

Otóż 16 grudnia Novak miał przeprowadzić test na koronawirusa i wieczorem otrzymać wynik pozytywny. W dwóch kolejnych dniach brał jednak udział w kilku wydarzeniach – w tym sesji dla „L’Equipe”, która ten fakt już potwierdziła, oraz spotkaniach z dzieciakami – na których pojawił się bez maseczki. I wiecie, często powtarza się wobec Djokovicia jedno hasło – „niech robi to, co uzna dla siebie za słuszne, brakiem szczepienia nikogo nie krzywdzi”. Ono samo w sobie jest już naciągane, a w takiej sytuacji jak ta opisana przed chwilą zdecydowanie już nie obowiązuje.

No chyba, że Nole wzmocnił wcześniej organizmy wszystkich dookoła potęgą przytulania. Wtedy wszystko jest spoko.

W ślady guru

Nie, nie wymyśliliśmy tego z przytulaniem. Choć bardzo byśmy chcieli. Novak faktycznie wierzy w potęgę przytulania, przekonał go do niej Pepe Imaz, „duchowy guru”, z którym Serv zaczął współpracować w 2016 roku. I jasne, przytulanie może mieć pozytywne skutki – ale zdecydowanie nie jest w stanie zaradzić na wszystko, a Imaz zdawał się to momentami sugerować między wierszami.

Jak obaj właściwie się spiknęli? Cóż, Pepe miał wyleczyć brata Nole z depresji. I chwała mu za to, jeśli to prawda. Ale jego współpraca z Serbem przynosiła raczej wyłącznie dziwne i zaskakujące doniesienia. Takie jak przekonanie Novaka do medycyny holistycznej, czy otwarcie go na rozważania o telekinezie czy transcendencji, którymi ten dzielił się zresztą ze światem. W 2018 roku na przykład mówił:

– Wierzę, że naszą misją jest osiągnięcie wyższej częstotliwości poprzez odkrywanie i respektowanie naszego własnego awatara oraz ciała i – za sprawą tego – podniesienie wibracji planety. Musimy zrozumieć, że jesteśmy połączeni na wielu poziomach, nie tylko fizycznie. Jesteśmy połączeni z innymi, z naturą, Ziemią, wszechświatem. Istnieje coś takiego jak telepatia, prawda? Telekineza, instynkt, intuicja… Czuję jakby to były prezenty od wyższego porządku – źródła, Boga, czegokolwiek, co pozwala nam zrozumieć wyższą siłę i wyższy porządek w nas samych.

To cytat z 2018 roku, czyli akurat tego, w którym jego współpraca z Imazem, zresztą byłym tenisistą, została przerwana. Dokonać tego udało się Marianowi Vajdzie, który wrócił wtedy na stanowisko trenera Serba. To on przekonał Djokovicia, że warto poddać się operacji łokcia, czego odradzał mu właśnie Imaz. Zresztą to w okresie bliskich więzi z Pepe Novak doznawał najwięcej kontuzji w karierze. A niedługo po zakończeniu ich znajomości wszystko się poprawiło. Cóż, widać medycyna holistyczna nie jest dobra na wszystko.

Pepe Imaz

Żeby jednak było śmieszniej, od tamtego czasu Djoković znalazł… innego guru. Ten nowy zwie się Chervin Jafarieh i na własnej stronie internetowej pisze o sobie, że jest: „jednym z najbardziej poważanych i wpływowych ekspertów od zdrowia na świecie”. Ci, którzy Javarieha znają, opisują go raczej jako osobę, której urokowi łatwo ulec i która akceptuje… wszystkie karty kredytowe. A że Djoković na swoich posiada sporo środków, nie dziwi, że ta współpraca się rozwinęła.

I oczywiście nie wszystko, co z niej wynika, jest złe. Novak na przykład głośno mówi, że powinniśmy zatroszczyć się o zanieczyszczenie i stan naszej planety – choćby pod kątem gwałtownie postępującej urbanizacji i wykorzystywania zasobów naturalnych surowców. To wypada szanować. Równocześnie jednak wiele osób twierdzi, że w ostatnich latach pogłębiła się obsesja Djokovicia na punkcie niedopuszczania niczego obcego do swego ciała, a za to leczenia się choćby przez potęgę medytacji.

Novak przyjmuje też dużo suplementów, choćby z bambusa, czy „Organiczne Grzyby Długowieczności”, które ponoć mają czekoladowy smak. Kupuje je, rzecz jasna, między innymi od Javarieha, często po horrendalnych cenach. Mówił zresztą o tego typu rzeczach na kilku instagramowych live’ach, na których wystąpił razem z guru. Równocześnie rzucał tam też stwierdzeniami, przy których musimy się zatrzymać. Bo póki Nole szama sobie grzybki, nie mamy nic przeciwko. Ale gdy zaczyna mówić, że człowiek może oczyścić wodę przez siłę… wdzięczności, no to coś jest nie tak.

Widziałem ludzi i wiem, że tacy są, którzy przez proces transformacji energetycznej, siłę modlitwy, siłę wdzięczności, potrafili zmienić najbardziej toksyczne jedzenie czy najbardziej zanieczyszczoną wodę, w wodę, która uzdrawiała. To dlatego, że naukowcy udowodnili, że woda reaguje na nasze emocje i na to, co mówimy – twierdził. Niedługo potem dodawał, że sporą moc uzdrawiającą mają… trampoliny.

Ciekawe, czy gdy skacze się na trampolinie z dzbankiem brudnej wody, jej przemiana następuje jeszcze szybciej?

Pseudonauki jeszcze więcej

Na tym, co opisaliśmy przed chwilą, dziwactwa Novaka się nie kończą. Ba, jest ich znacznie więcej. Choć zanim do nich przejdziemy, weźmy pod lupę jego żonę, Jelenę, która też ma trochę za uszami. W kwietniu 2020 na Instagramie udostępniła post o tym, jak to 5G wywołuje koronawirusa. Potem tłumaczyła się, że „nie mówiła, czy ta teoria jest prawdziwa, czy nie”, ale nie ustrzegła się przy tym od oznaczenia jej konta przez Instagram jako jednego z tych, które postują „fałszywe informacje”.

Sam Novak o 5G akurat nigdy niczego kontrowersyjnego nie mówił. Ale już stosunkowo często wypowiadał się na temat „bośniackich piramid”, położonych niedaleko Sarajewa. Co to właściwie? Najprościej rzecz ujmując – małe wzgórza, które za hipotetyczne piramidy ze względu na ich kształt oraz umiejscowienie uznał kontrowersyjny bośniacki archeolog, Semir Osmanagić. To on zresztą przedstawił swoje odkrycie Djokoviciowi i zaprosił go od odwiedzenia miejsca, które ma „emanować tajemniczą energią”. Zresztą w tamtym okresie przybywało tam już wiele osób spod znaku pseudonauki i New Age. Nie przeszkadzało im, że europejskie stowarzyszenia archeologów, bazując na faktach, odkrycia Osmanagicia zgodnie odrzuciły.

Novakowi też nie robiło to różnicy. – Tam naprawdę jest cudowna energia. Nasi przodkowie i starożytne cywilizacje, które je wybudowały, zostawili naszej generacji coś, co wciąż możemy odkryć. Wiem, że jest w tym temacie mnóstwo wątpliwości co do autentyczności miejsca. Ale żeby w pełni zrozumieć, co się tu dzieje, musicie tam przybyć – mówił. I ponoć bywał tam już kilkukrotnie, za każdym razem poświęcając kilka godzin na medytację.

Zresztą Nole znajduje sobie na świecie kilka miejsc napełnionych energią. W Londynie chodzi do położonej niedaleko buddyjskiej świątyni, by medytować przy tamtejszym jeziorze. W Melbourne lubi udawać się do tamtejszego ogrodu botanicznego. – Mam tam przyjaciela, to brazylijskie drzewo figowe. Lubię się na nie wspinać i z nim łączyć. To prawdopodobnie moja ulubiona rzecz do zrobienia – mówił w 2019 roku.

Żeby nie było – cenimy pozytywne nastawienie i szacunek do przyrody, już o tym pisaliśmy. Jednak „łączenie się” z drzewami, to już rzecz, w której Novak poszedł, jak to on, za daleko. Swoją drogą podobnie jest z dietą. Bo że jest wegetarianinem – spoko, można chwalić. Że nie je glutenu ze względu na alergię – zrozumiałe. Ale sposób, w jaki ją u siebie zdiagnozował jest… kontrowersyjny. By nazwać to delikatnie.

Całą sytuację opisał zresztą sam Serb. A było to tak – poszedł do dietetyka, doktora Igora Cetojevicia (któremu raczej nie powierzylibyśmy dbania o naszą dietę). Ten kazał mu wyciągnąć prawą rękę, a lewą położyć na brzuchu. Potem powtórzyć to samo, ale trzymając w lewej ręce kawałek chleba. Nole miał w tym procesie zauważyć, że za drugim razem jego prawa ręka wydawała się słabsza. A to oznaczało alergię na gluten.

Więc usunął go ze swojej diety. Może ktoś na podobnej zasadzie powinien mu pokazać, że szczepionki nie czynią go słabszym?

Novak… nacjonalista?

Dobra, pośmialiśmy się, bo było z czego. Pora jednak na poważniejszy temat. Wizerunek Djokovicia w niektórych kręgach ucierpiał bowiem najbardziej nie wtedy, gdy mówił o oczyszczaniu wody czy dbaniu o swojego awatara, a gdy pokazywał nacjonalistyczne zapędy. I to nawet nie nasze słowa. Że Nole jest nacjonalistą, przyznał… jego ojciec.

Novak to nacjonalista, oczywiście, ja też jestem. To nie jest wcale zła rzecz. Kochamy nasze państwo i naszych ludzi, nie ma w nas nienawiści do innych osób czy krajów – mówił. I jasne, można by się z nim zgodzić. Tyle że na przestrzeni lat Nole miał kilka epizodów, które zaskoczyły nawet jego fanów. W zeszłym roku na przykład sfotografowano go, jak w Bośni bawi się z dowódcą jednego z paramilitarnych oddziałów serbskiej armii, które brały udział w masakrze w Srebrenicy w 1995 roku. Nie trzeba dodawać, że wywołało to mały skandal.

To jednak nie koniec. Później pojawiło się też wideo, na którym Djoković śpiewa na weselu Milorada Dodika, serbskiego polityka zajmującego aktualnie miejsce w trzyosobywm Prezydium BiH. Dodik regularnie jest oskarżany o to, że jego separatystyczne tendencje wywołały w Bośni i Hercegowinie największy kryzys od zakończenia wojny w Jugosławii. A Novak, nawet jeśli nieświadomie, pojawieniem się na jego weselu, legitymizuje jego działania.

I to mimo tego, że polityczne poglądy Djokovicia raczej nie są znane. No, może poza jednym – gdy swoją niepodległość ogłosiło Kosowo, wprost mówił, że „Kosowo jest serbskie”, a Serbowie „są przygotowani do obrony tego, co należy do nich”. Trzy lata później – w wywiadzie dla magazynu „Der Spiegel” potwierdził, że zdania nie zmienił. Tym bardziej, że Kosowo to miejsce „narodzin jego rodziny”.

Dlaczego o tym piszemy? Bo ciekawą teorię wygłosił swego czasu Jasmin Mujanovic, amerykańsko-bośniacki politolog. Mówił on, że Novak jest z pokolenia, w którym mocno zakorzenił się nacjonalizm i trudno go z niego wyplenić. I równocześnie, że to właśnie pokolenie – poprzez nacjonalizm i jego niektóre środowiska, w których powszechna jest wiara w antynaukowe teorie, New Age czy nawet mitologię – narażone jest na zainteresowanie rzeczami, o których pisaliśmy wcześniej. Dlatego niespecjalnie dziwi, że i Novak się tym „zaraził”. Jest tylko jeden problem.

Jego status publiczny sprawia, że wiele z tych nonsensownych rzeczy jest przez niego uwiarygadnianych. Popularność to też odpowiedzialność, której przestrzegania on odmawia. Ta samolubność, nawet pewien fanatyczny indywidualizm, działa na korcie, tam staje się najlepszy. W przestrzeni publicznej wygląda to inaczej – mówił Mujanovic.

Novak, jego zdaniem, zawsze kieruje się tym, co słuszne dla niego i jego rodziny, niekoniecznie dla dobra ogółu (choć nie odmawia mu na przykład uczestnictwa czy nawet organizowania akcji charytatywnych). A teraz Mujanovic dostał jeszcze więcej materiałów do analizy.

Mesjasz tenisowych kortów

Nowe materiały to sprawka ojca Novaka, Srdjana, który od dawna jest postacią kontrowersyjną. Kiedyś mocno krytykował Rogera Federera i Rafę Nadala (tego drugiego Nole potem za to przepraszał) oraz oskarżał zagraniczne media o to, że niesprawiedliwie traktują jego syna. Zdenerwował się też na Wimbledon, gdy ten – w obliczu pandemii – nie wpuścił go i jego żony na trybuny przy okazji finału. Czy raczej: nie zezwolił na to bez kwarantanny. A tej rodzice Djokovicia nie chcieli się poddać.

Srdjan szczególnie obecny w mediach był przy okazji trwającej wciąż afery w Australii. O Novaku mówił, że jest przetrzymywany w więzieniu jako zakładnik. Groził australijskiemu rządowi, że jeśli nie wypuszczą jego syna, to on i inni wyjdą na ulice. A potem porównywał syna do wody, Spartakusa, a nawet… Jezusa.

Jezus był ukrzyżowany i przeszedł przez wiele rzeczy, ale wciąż jest obecny pośród nas. Novak też jest krzyżowany, ale jest najlepszym sportowcem i człowiekiem na świecie. Przetrwa to. Dziś wtrącają go do lochu, jutro to on może zakuć ich w łańcuchy. Prawda jest taka, że Novak jest jak woda, wytycza własne ścieżki. On jest Spartakusem nowego świata, który nie będzie tolerować niesprawiedliwości, kolonializmu i hipokryzji – mówił Srdjan.

Skąd ten kolonializm? Nie mamy pojęcia. Skąd Spartakus? Również. Zresztą niech nikt starszemu z Djokoviciów nie przypomina, jak ten gość skończył, bo Srdjan chyba woli tego nie wiedzieć. Novaka widzi zresztą nie tylko jako mesjasza, ale też w  roli przywódcy nowego świata. – Jest więziony, ale nigdy nie był bardziej wolny. Stał się symbolem i liderem dla wolnego świata, liderem biednych ludzi, ludzie w potrzebie. Bogaty świat może nie pozwolić mojemu synowi grać w tenisa. Pokazał, że nawet mały kraj jak Serbia, może mieć najlepszego sportowca wszech czasów – opowiadał tata Nole.

I znów – z najlepszym sportowcem wszech czasów można się kłócić, choć raczej mało kto postawiłby na Serba. „Bogaty świat”, gdy sam Novak ma na koncie setki milionów dolców, wygląda zabawnie. Ale dlaczego Djoković nagle stał się przywódcą wszystkich ludzi w potrzebie? Nie mamy pojęcia. To wie tylko jego ojciec. Choć faktem jest, że dla wielu Nole już stał się symbolem – szkoda, że głównie antyszczepionkowców i ludzi, którzy niekoniecznie wierzą w naukę.

Jakby nie było – pasuje do tego towarzystwa.

Dziwak, ale mistrz

Bądźmy jednak sprawiedliwi, bo w tym wszystkim zaznaczyć trzeba jedną rzecz – Novakowi to pomaga. Owszem, jego teorie często są bredniami wyssanymi z palca. Jasne, naukowcy zaprzeczają większości z tych rzeczy. Oczywiście, z wielu tez Djokovicia można (a nawet trzeba) się śmiać. Sęk w tym, że on sam głęboko w to wszystko wierzy.

Bośniackie piramidy zapewniają mu więc spokój ducha. Przez „zdiagnozowanie” alergii na gluten poprawił swoją dietę. Poprzez wiarę w powiązanie z przyrodą zajął się medytacją, która pozwala mu zachować spokój w najtrudniejszych momentach na korcie. I tak dalej, i tak dalej. Dopóki jego teorie istnieją tylko dla niego – nie mamy z tym problemu. Wielu sportowców ma swoje dziwactwa, dzięki którym grają lepiej.

Kiedy jednak Novak ogłasza je wszem i wobec publicznie, nie zwracając uwagę na szkody, jakie może nimi wyrządzić, to już jednak robi się nieciekawie. I faktycznie, jest coś w tym, że Djoković jest w tej kwestii samolubem. Genialnym, niesamowitym sportowcem, ale i egoistą.

Pytanie brzmi: co jest ważniejsze? Kolejny tytuł wielkoszlemowy, czy może pozytywny wpływ na walkę z pandemią albo sytuację w regionie? O tym musi zdecydować sam Nole.

Fot. Newspix

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

120 komentarzy

Loading...