Reklama

Fazy, gazy, mamut, ratowanie Pruchnikiem i tam-tamy remisu

redakcja

Autor:redakcja

24 lutego 2015, 12:51 • 9 min czytania 0 komentarzy

– Są takie mecze w życiu kibica, gdy myśli sobie „Za to kocham Ekstraklasę”… – powiedział Filip Adamus do Marka Saganowskiego po meczu w Kielcach i dodał – To nie był taki mecz.

Fazy, gazy, mamut, ratowanie Pruchnikiem i tam-tamy remisu

To nie była taka kolejka. Dwa dobre mecze, dwa średnie, reszta najwyżej przeciętna, bramek jak na lekarstwo, kompromitujące babole liniowego w Gliwicach, zimno, ciemno i mandat za złe parkowanie, a bohaterem kolejki został facet, którego głównym zajęciem jest przekonywanie wszystkich, że nie umie grać w piłkę. Na dodatek polski film dostał Oscara i odpadła kolejna dziedzina życia, traktowana dotąd jako alibi dla piłkarzy.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Cracovia 1:1

Byłem przigotowany, Michał zakrziczał… – wspominał Pavol Stano.

…a potem zakrzyczał stadion w Bielsku, bo Michał Pesković zrobił „Hej, przeleciał ptaszek” i było 0:1. Coś musi być w tej bielskiej wodzie, że każdy bramkarz po pół roku picia tej wody zaczyna strzelać klopsy, jakby chciał przelicytować poprzedników, a następcom poprzeczkę zawiesić na wysokości Klimczoka. Na szczęście dla piłkarzy Podbeskidzia okazało się, że żyły wodne pod stadionem Cracovii są mocniejsze – Piotr Polczak w kraju jest od niedawna, ale już wrócił do formy: w jednej akcji sfaulował, dostał żółtą kartkę, po rzucie wolnym z tej sytuacji sfaulował drugi raz i spowodował rzut karny, z którego przeciwnicy strzelili gola. Do kompletu brakowało tylko drugiej żółtej, wylotu do szatni , rozbicia szyby w drzwiach i bzyknięcia listonosza.

Reklama

Wisła Kraków – Pogoń Szczecin 1:1

Mecz był grany fazami: raz my, raz Wisła, raz kopanina… – powiedział Radosław Janukiewicz, myląc się znacznie, bo proporcje były zupełnie inne – kopanina była przy piłce dwa razy częściej niż grające w meczu zespoły.

They hate the way you score – świeciło się na bandach reklamowych

We hate the way you play! – rzęziła publiczność, ale szybko jej przeszło, bo „score” zaliczył Paweł Brożek, a „way” , w jaki to uczynił , naprawdę robił wrażenie.

Ty, czy to czasem nie Józef Wojciechowski? – Opinia Publiczna trąciła Głos Wewnętrzny, wskazując mu lekko-pół-zarośniętego obywatela w brązowej kurteczce. Obywatel rzeczywiście wyglądał znajomo, ale czemu prezes Wojciechowski miałby się cieszyć z bramki Pawła Brożka? I to jeszcze na krakowskim stadionie zamiast na jachcie, pośród karaibskich wysp, drinków z palemką i egzotycznych piękności bez… bez palemek?

Pytanie meczu: który z zawodników Wisła w ostatniej dekadzie zaliczył szybszy „zjazd” formy niż Guzmics. A może raczej: „czy którykolwiek”?

Reklama

Górnik Łęczna – Górnik Zabrze 0:1

„Festung Łęczna” – nie, to nie brzmi. Na szczęście nie będziemy mieć więcej problemów estetyczno-lingwistycznych, bo Łęczna przestała być twierdzą – Górnik Zabrze wygrał tam wyraźnie, zasłużenie i zbyt nisko, a trener Szatałow kompletnie nie wiedział, co się dzieje i w końcówce wpuścił na boisko Radosława Pruchnika.

/dramatyczna pauza/

Pruchnika. Radosława. Jakim trzeba być desperatem, że ratować wynik przy pomocy Radosława Pruchnika? Do jakiego kręgu rozpaczy trzeba dotrzeć, by liczyć, iż Radosław Pruchnik odwróci losy meczu.

…tego meczu – nawiązał Głos Wewnętrzny.

Któregokolwiek.

Lechia Gdańsk – Zawisza Bydgoszcz 0:0

Wielka Lechia naszych marzeń – powiedział kibicowski transparent.

Czekamy, czekamy, czekamy, czekamy, czekamy, czekamy… – śpiewała w radio Brygada Kryzys.

Na następnym meczu musi nas być więcej – podsumowały bandy reklamowe, a na trybunach rozgorzała dyskusja, czy chodziło o „nas – kibiców”, czy „nas – band reklamowych”.

Najbardziej zadowolony był trener Rumak: Zawisza ugrał punkt na wyjeździe, a on mógł porozmawiać z Sonią Śledź.

Śląsk Wrocław – Jagiellonia Białystok 0:1

Miał być mecz kolejki – był mecz kolejki. Emocje od początku do końca, strzały, parady, Nika Dzalamidze z brodą, Tomasz Hołota bez brody, Kamil Dankowski w roli CKM-u, trener Probierz urabiający sędziów wokalnie…

Jest dobrze jak jest mądry przywódca stada, a nie baran – przywódca stada – powiedział przed meczem trener Pawłowski. Po meczu chyba sformułowałby tę myśl nieco inaczej.

Lech Poznań – Ruch Chorzów 2:1

Straciliśmy dwie bramki, z czego dwie biorę na siebie – wyznał Rafał Grodzicki.

A pozostałe? – zainteresowała się Opinia Publiczna, która bywała drobiazgowa i złośliwa, ale tym razem można jej było przyznać rację: gdyby nie źle strzelony przez Marcina Kamińskiego rzut karny…

Myślę, że uderzyłem całkiem dobrze – obruszył się piłkarz.

To nie trzeba było uderzać całkiem, tylko podbiciem – ripostował Głos Wewnętrzny, usiłując sobie przypomnieć, co to jest „całek”.

Mąż całki – Opinia Publiczna odruchowo wyjaśniła różniczkę.

…gdyby więc nie ten źle strzelony karny, to Rafał Grodzicki musiałby brać na siebie trzy bramki.

Po meczu widzowie narzekali na Lecha: że minimalistyczny, że oszczędny, że powinien strzelać, cisnąć, dobić, że jeden celny strzał w drugiej połowie to za mało… Widzowie nie pamiętali, że już za parę minut rozpocznie się spotkanie w Kielcach.

Korona Kielce – Legia Warszawa 0:0

Misiak w pierwszym składzie Legii!

Klapka w mózgu otwarła się z mlaśnięciem: profesor Misiak, „Sposób na Alcybiadesa”… I rzeczywiście: na ekranie widać było „dryf” i „Asocjacyjny Bluff” (choć tym razem raczej niewielki), w roli Węża Morskiego wystąpił Jakub Kosecki, zapuszczający się w okolice Pawła Golańskiego, ale krótko, bo zapuszczanie takie bolesne było nader, a drugi skład Legii nie umiał znaleźć „Sposobu na Koronę” i jego gra przypominała krzyk drobiu Więckowskiej. Tam-tamów zwycięstwa nie słyszał nikt – wokół słychać było tylko tam-tamy remisu.

Takie mecze trzeba obejrzeć – przekonywał Marek Saganowski.

Zgłaszam formalny wniosek, żeby Marek Saganowski naprawdę obejrzał ten mecz. Dwa razy.

Piast Gliwice – GKS Bełchatów 3:1

Naprawdę ktoś rozważa likwidację poniedziałkowych meczów? Naprawdę?? Sugerowałbym raczej wzięcie pod uwagę przesunięcia na poniedziałek któregoś z meczów sobotnich lub niedzielnych – jeśli byłyby choć w połowie tak emocjonujące jak mecz Piasta z GKS-em Bełchatów, to…

To może ktoś by się wreszcie wziął za sędziów! – zirytowała się Opinia Publiczna – Dwie bramki po spalonym, dajcie spokój…

Zazwyczaj przewodniczący Przesmycki robi dobrą minę do złej gry. Skoro wczoraj gra była dobra, ale sędziowie zawalili, to może pan przewodniczący zrobiłby wreszcie złą minę i pokazałby tę minę arbitrom?

Parada obronna, to na pewno była parada obronna – przewidywał interpretację przewodniczącego Głos Wewnętrzny.

Cztery gole, w tym dwa po spalonym, 37 strzałów, w tym 14 celnych, 59 dośrodkowań, powrót Tomasza Podgórskiego do świata żywych i jedno kopnięcie z siłą mamuta, wycenione na czerwoną kartkę. Działo się.

Resultado historico – kaligrafował czerwoną kredką trener Perez Garcia, który pierwszy raz wygrał z GKS-em Bełchatów.

Bramka kolejki

Konkurencja niewielka, więc i z wyborem nie było problemów – wygrywa Paweł Brożek.

Kiks Kolejki

W tej konkrecji tłok za to spory – od lewej: Maciej Sadlok za klopsa, Flavio Paixao za to, ze nie potrafił trafić w pustą bramkę, Michal Pesković za lot trzmiela, Piotr Polczak za kondensację, komasację i „iście” w zaparte, Grzegorz Kuświk za to, że przestraszył się Lechii Gdańsk, Marek Saganowski za opowiadanie głupot i Błażej Telichowski za brutalne mamutowanie. And the Oscar goes to… Piotr Polczak.

Interwencja kolejki

Krzysztof Baran w 61 minucie meczu ze Śląskiem, choć bardzo pomógł mu Flavio Paixao, który mógł uderzyć wszędzie, a jednak postanowił dokonać niemożliwego i nie strzelić gola.

Trener kolejki

Mam dylemat: Michał Probierz za wygraną nad Śląskiem, czy trener Robert Józef Dankowski dwojga nazwisk Warzycha za kolejny przypadek „bramkowej zmiany” (na tyle „kolejny”, że chyba trzeba przestać mówić o przypadku)? No, dobra – jednak Michał Probierz, w końcu Karol Mackiewicz do składu sam się nie wepchnął.

Ranking sędziowsko-okulistyczny

Pan sędzia Borski (PBB-C) karnego odgwizdał słusznie i niech się Polczak cieszy, że nie wyleciał z boiska, bo to by była druga żółta. Gdzieś się pan sędzia nabierał na jęki, gdzieś nie okazał żółtej… Minus trzy dioptrie.

Pan sędzia Gil (WK-PSz) sędziował słabo, gwizdał czasem w stronę „przeciwpołożną” do logiki i sytuacji na boisku, kontakt z liniowymi mu nawalał… Minus pięć dioptrii.

Pan sędzia Musiał (GŁ-GZ) nierówno, ale bez jakichś szczególnych wpadek (choć Magiera za jeden z wjazdów na wysokości lamperii łydek powinien dostać żółtą kartkę). Minus dwie dioptrie.

Pan sędzia Kwiatkowski (LG-ZB) gwizdał sprawnie, nie machał kartkami bez potrzeby, mylił się rzadko … ale Drygasa depczącego powinien jednak ukarać. Minus trzy dioptrie.

Pan sędzia Raczkowski (ŚW-JB) – do jego pracy zastrzeżenie miałem jedno, ale po pierwszej powtórce okazało się, że niesłusznie. Zero dioptrii.

Pan sędzia Złotek (LP-RCh) miał trzy „zapalne” momenty, ze wszystkich wybrnął wzorowo, a że tam czasem faulu nie zauważył, czy odgwizdał coś niesłusznie… Niewiele było takich momentów, więc niech stracę: zero dioptrii.

Pan sędzia Frankowski (KK-LW) momentami jakby się zawieszał, przegapiał wydarzenia boiskowe, zbyt szybko zapominał o tych, które zauważył, a na deser pomylił kolejność stawiania kończyn dolnych i zaliczył bliskie spotkanie ze źdźbłami . Minus trzy dioptrie oraz jedna dodatkowa za doliczenie aż sześciu minut, bo oczy bolały wystarczająco w regulaminowym czasie.

Pan sędzia Marciniak (PG-GKS_B) uznał dwa gole po wielkich spalonych, więc za minus dziesięć dioptrii może podziękować sędziemu Sokolnickiemu. Sam błądził rzadko – jeden wolny z czapki i jedna niepotrzebna żółta kartka – zostańmy zatem przy minus dziesięciu.

Cytat kolejki

Tomasz Wieszczycki: „Żeby gra w Gdańsku była widowiskowa, trzeba zainwestować w lampy”

Mhm, stroboskopowe. I jakąś muzyczkę.

Michał Probierz: „Moi piłkarze są profesjonalistami. Mają wiele przyrządów, które są na rynku”

Kamil Kosowski: „Czasem najprostsze sposoby są najlepsze – klepka z pierwszej piłki”

Słusznie – klepka z czwartej piłki zabiera zbyt wiele czasu.

Marcin Rosłoń: „Sarki był w fazie opadania”

Niemniej w pracy bardzo go chwalą…

Damian Zbozień: „Trzeba dawać sędziom szanse do popełniania błędów”

Przecież dostają: przewodniczący Przesmycki wyznacza ich do prowadzania meczów.

Bobo Kaczmarek: „Pojedynczy wygrany mecz przed spotkaniem z Zawiszą można porównać do otwarcia gazowanej wody mineralnej, gdzie w jego wyniku zostaje 10% zwycięskiego gazu”

Bez mineralnej – nie razbieriosz.

Leszek Melibruda: „Marcin potrafi ten świat tworzyć i potrafi go mazać na ekranie swojej wyobraźni”

Piotr Laboga: „Wahadło piłkarskiej wagi przechyla się w stronę pola karnego”

A szala zegara – w stronę narożnika.

Kamil Kosowski: „Kapustka błędów dużych nie popełnił, ale poczekajmy…”

…pogra trochę w Ekstraklasie, to zacznie.

”Poligon” w „Ustaw Ligę”

Skok drużyny z miejsca 6370 w klasyfikacji generalnej na 2742 poprawił humor prezesowi LZS Poligon, a awans z pozycji 680 w lidze „poligonowej” (kod: 307590499) na pozycję 350 wywołał na twarzy prezesa szeroki uśmiech i nie zmąciła go nawet konstatacja, że kupiony tuż przed startem kolejki Karol Mackiewicz spędził ją na ławce przez co osiem punktów poszło się paść.

W lidze „poligonowej” (kod: 307590499) doszło do „licznych przetasowań o charakterze niezaskakującym” – zeszłotygodniowy lider, BKS Gdańsk spadł na miejsce 17., jego miejsce zajął klub Mariusza Wojtalewicza MW FC (152 punkty) na pozycji wicelidera miejsce Ciulików zajęły Cherubinki prezesa Lemesa (148 punktów), a na trzeci stopień podium wskoczyła jedyna drużyna z pierwszej dziesiątki, która z niej nie wyleciała – MO6 CREW (prezes Kubczak, 132 punkty).

Pierwszą dwudziestkę zamyka Widzew, prowadzony przez prezesa Bartka Stańdo i kto wie – skoro przez Football Managera można trafić do poważnej piłki, to może przez „Ustaw Ligę” da się trafić do prawdziwego Widzewa?. Na miejscu 100. – Pani Inżynier, na 500. – Kibolski KS 1992, pierwszy tysiąc zamykają Bubbles, a na początku drugiego tysiąca Ełcka Zgraja goni Królów Albanii, co brzmi nieco rewolucyjnie i ciekawe, jak się skończy. Tabelę zamyka Djugarden, które prowadzi prezes Floda i w tym miejscy łza wzruszenia spływa mi z kącika oka, bo Djugarden to drużyna numer 1326 w lidze „poligonowej” (kod: 307590499). Tysiąc trzysta dwadzieścia sześć! Po zaledwie dwóch wiosennych kolejkach…

Ile punktów po dwóch wiosennych kolejkach zgromadziła liga „poligonowa” (kod: 307590499) – przyznam, nie wiem. Tabelka zastrajkowała i wszystkim ligom prywatnym pokazuje zero punktów. Wiem tyle, że zajmujemy pozycję siódmą w klasyfikacji lig prywatnych i że nasi przedstawiciele w klasyfikacji generalnej zajmują miejsca drugie (MF FC) i czwarte (FC Cherubinki). Wynik naprawdę znakomity, pozycja startowa bardzo przyzwoita i może niepodawanie frustrujących niekiedy międzyczasów okaże się dla naszej ligi korzystne?

Andrzej Kałwa

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Boks

Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona

Błażej Gołębiewski
0
Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona
Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
2
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...