Wyjechał do Szwecji, gdy miał pięć lat. Po zakończeniu kariery piłkarskiej zaczął trenować trzecioligowy IK Frej. Awansował z nim do drugiej ligi szwedzkiej, po czym został asystentem w sztabie Rollanda Nilsona w reprezentacji Szwecji U-21. Od 2020 roku prowadzi AIK Solna, z którym kilka dni temu wywalczył wicemistrzostwo kraju. Bartosz Grzelak, posługując się nienaganną polszczyzną, opowiada nam o losach minionego sezonu, specyfice piłki nożnej w Szwecji, poziomie polskiej Ekstraklasy, marzeniach w pracy trenerskiej oraz sytuacji reprezentacji Szwecji przed marcowymi barażami.
Zajął pan z AIK Solna drugie miejsce w tabeli Allsvenskan, o mistrzostwie Malmo zdecydowała zaledwie różnica bramek. Dla pana jest to więc duży sukces, czy jednak rozczarowanie?
Rzeczywiście można mieć mieszane uczucia. Trzeba spojrzeć na moment, kiedy zaczęliśmy cały projekt, gdy przyszedłem do klubu. Wtedy byliśmy nisko w tabeli, a drużyna w tym czasie bardzo się rozwinęła. Zostaliśmy wicemistrzem, co bardzo mnie cieszy, ale oczywiście jeżeli po ostatnim meczu okazuje się, że decyduje różnica bramek i byliśmy tak blisko, to w jednej chwili czuje się zarówno zadowolenie, jak i rozczarowanie. Trzeba jednak patrzeć na to jak na proces, dla nas był to duży krok do przodu w porównaniu z poprzednim sezonem.
Przypomnijmy, że ta ostatnia kolejka to był niezły rollercoaster.
Musieliśmy wygrać nasz mecz, a Malmo musiało przegrać swój, wtedy bylibyśmy mistrzem. Graliśmy u siebie, wspierało nas prawie 30 tysięcy kibiców, a przegrywaliśmy 0:2 już po dwudziestu minutach. Nigdy nie można być niczego pewnym, ale byłem optymistycznie nastawiony. Czułem, że odwrócimy losy meczu w drugiej połowie i ostatecznie się to udało, wygraliśmy 4:2. Malmo bezbramkowo zremisowało, co wystarczyło im do obrony pierwszego miejsca.
Pana zespół przed sezonem nie był uznawany za jednego z faworytów. W jakim momencie sezonu uwierzył pan, że to jednak będzie walka o najwyższe cele?
W sierpniu graliśmy wyjazdowy mecz z Sirius – tym samym przeciwnikiem, co w ostatniej kolejce. Wygraliśmy wtedy 1:0, rozstrzygnęliśmy go po golu w ostatnich minutach. Niedługo później pierwszy raz wyszliśmy na pozycję lidera w tabeli. To był taki moment, w którym chyba wszyscy uwierzyliśmy, że możemy to wszystko wygrać. To był sam środek sezonu.
Jakie zmiany czekają pana zespół przed kolejnym sezonem? Ostatni mecz zagrała legenda klubu – Henok Goitom, swoje lata ma Sebastian Larsson. Jak bardzo zmieni się ta kadra i czy AIK będzie przed kolejnym sezonem typowany wyżej niż przed minionym?
Tradycja klubu jest taka, że zawsze patrzymy jak najwyżej. W Szwecji, tak samo pewnie jak w Polsce, najlepsi piłkarze najlepszych zespołów stają się atrakcyjni dla klubów z zagranicy. Najpierw musimy się więc postarać, aby utrzymać obecny skład. Na pewno trzeba też wzmocnić drużynę na paru pozycjach. Ciężko teraz powiedzieć, jakie będą te cele. W marcu będę mógł powiedzieć więcej na ten temat.
Chciałbym porozmawiać o kilku różnicach ligi szwedzkiej względem polskiej Ekstraklasy. Jedną z nich jest na pewno brak VAR-u w rozgrywkach Allsvenskan. Dało się to odczuć na przestrzeni sezonu? Miało to duży wpływ na poszczególne mecze?
Nie, brak VAR-u był taki sam dla wszystkich drużyn. Liczba ewentualnych kontrowersyjnych decyzji wyrównuje się więc na przestrzeni całego sezonu. W Szwecji nie było w ogóle dyskusji o potrzebie wprowadzenia VAR-u. Oczywiście po niektórych kolejkach, przy ważniejszych decyzjach sędziów, zdarza się o to trochę szumu przez kolejny tydzień, ale to nie był nigdy główny temat. Kibice w Szwecji są zresztą podzieleni w kwestii chęci wprowadzenia VAR-u.
A są plany, żeby wprowadzić go od przyszłego sezonu?
Mówi się o pewnych rozmowach w tym temacie. UEFA nawet nazwała to mini-VAR. Nie byłby to ten sam system, co w innych europejskich ligach, a jedynie taki z mniejszą liczbą kamer na stadionie. Nie słyszałem jednak o żadnych konkretach.
Kolejną cechą szwedzkiej ligi jest sztuczna murawa, którą można spotkać na boiskach wielu drużyn. Jak bardzo taki fakt utrudnia przygotowanie drużyny do meczu?
Oczywiście są to inne warunki, jeśli jedziemy grać mecz wyjazdowy na sztucznej murawie, ale wszyscy szwedzcy piłkarze są do tego przyzwyczajeni, bo grali na takich murawach od najmłodszych lat. Jedyny problem mogą mieć z tym piłkarze zza granicy. Nie każdy klub w Szwecji może mieć naturalne boisko, chodzi oczywiście o kwestie finansowe. Chyba tylko Malmo jest właścicielem swojego stadionu, w innych przypadkach należą one do miast, które chcą, aby ich boisko było jak najczęściej wykorzystywane. Korzystają z nich różne drużyny, także szkoły. Dlatego kładą wszędzie sztuczną nawierzchnię. Jeśli chodzi o przygotowania, to zawsze dzień przed meczem na sztucznej murawie odbywany trening na takim boisku.
Pana zdaniem to są jedne z czynników, przez które część zagranicznych piłkarzy omija ligę szwedzką kosztem innych zagranicznych lig?
Nie słyszałem, żeby akurat to było powodem takich decyzji, ale wiem, że chociażby Sebastian Larsson, gdy wrócił do naszej ligi, miał spore problemy, aby się do tego dostosować. Tak samo Henrik Larsson, który przecież spędził wiele lat zagranicą, gdzie zawsze grał na naturalnej nawierzchni. Te sztuczne murawy z czasem robią się też coraz lepsze i myślę, że akurat tutaj w Szwecji nie ma aż tak dużej różnicy między takimi murawami, a tymi z normalną trawą.
Charakterystycznym czynnikiem szwedzkiej Allsvenskan jest także pogoda. Wyczytałem, że dzisiaj w Sztokholmie jest -12 stopni Celsjusza (rozmawialiśmy we wtorek – przyp. red.).
Rano było -19!
Przecież kolejka decydująca o mistrzostwie była rozgrywana zaledwie kilka dni temu. Takie niecodzienne temperatury pewnie nie wpływają dobrze na piłkarzy.
Na naszym stadionie mamy na szczęście dach, który był zamknięty w trakcie ostatniego meczu. Pogoda nie powodowała więc u nas większych problemów. My jesteśmy przyzwyczajeni, że każdy sezon zaczyna się u nas przy minusowych temperaturach. Tu wracamy do tematu piłkarzy zza granicy, którym oczywiście może być ciężko się do tego przyzwyczaić. Same mecze też nie są największym problemem. Co innego z treningami, które odbywamy kilka razy w tygodniu na świeżym powietrzu. Nie mamy tutaj żadnej hali, więc czasami te bardzo niskie temperatury mogą uprzykrzać życie. Nie mamy jednak na nie żadnego wpływu, takie są warunki i jedyne co można zrobić, to je zaakceptować.
Liga szwedzka pod względem współczynnika UEFA jest lepsza od polskiej Ekstraklasy, natomiast pan powiedział kiedyś, że poziom obu lig jest porównywalny. Czy to właśnie takie czynniki jak brak VAR-u, sztuczne nawierzchnie i specyficzne warunki atmosferyczne powodują, że odbieramy Allsvenskan jako gorszą niż faktycznie jest?
Czasami czytam polskie gazety i z tego co widzę, chociażby jakie warunki finansowe mają niektóre polskie kluby, to na pewno liga szwedzka jest trochę bogatsza. Za to jeśli porównamy najlepsze drużyny z obu lig, to są moim zdaniem na tym samym poziomie. Ostatnie 15-20 lat to też znaczny rozwój futbolu w Szwecji. Bardzo rozwinęło się szkolenie trenerów, które ułatwia krajowa federacja. Jeśli w kraju jest więcej trenerów z licencją UEFA Pro, to oczywiście poziom gry w całym kraju będzie wyższy. Do tego bardzo rozwinęły się akademie w wielu klubach. Wszystkie kluby mają profesjonalną akademię. Po obecnej sytuacji w naszej lidze widać, że poziom znaczącą się wyrównał. Teraz każda drużyna może wygrać z każdą. Piłkarze, dzięki czasu spędzonemu w akademiach, są bardzo dobrze wyszkoleni, każdy piłkarz w naszej lidze może zagrać bardzo dobrze pod kątem taktycznym. W porównaniu z innymi, większymi ligami, brakuje nam za to trochę szybkości i techniki. Poziom taktyczny jest jednak na bardzo wysokim poziomie.
Powiedział pan kiedyś, że chciałby spróbować swoich sił w polskiej Ekstraklasie. Nie uważa pan, że na tym etapie byłby to krok w tył?
Możliwe. Pracuję w AIK-u, czyli jednym z największych klubów w Skandynawii. To jest klub z mojego miasta, z którym jestem związany całe życie. Mieszkałem trzysta metrów od stadionu. W tej chwili faktycznie może byłby to krok do tyłu, ale może kiedyś będzie taka możliwość. Zawsze miałem ambicję, czy wręcz marzenie, by trochę pomieszkać w Polsce. Przeprowadzając się do Szwecji miałem zaledwie pięć lat. Zawsze, gdy jestem w Polsce, usłyszę polski język, chodzę polskimi ulicami, czy zjem polskie jedzenie, to czuję się Polakiem. Chciałbym tam kiedyś wrócić zamieszkać w Polsce, poczuć ją w prawdziwy sposób.
Miał pan kiedykolwiek jakąś propozycję z polskich klubów albo PZPN-u? Był jakikolwiek kontakt z tej strony?
Nie, nie było.
Wspomniał pan, że czyta czasami polskie gazety. W jakim stopniu śledzi pan polską piłkę?
Średnio raz w tygodniu czytam “Przegląd Sportowy”, sprawdzam wyniki meczów Ekstraklasy, obserwuję tabelę. Czasami oglądam mecze polskiej reprezentacji. Gdy rozmawiam z rodziną w Polsce, to też jest okazja do rozmów na ten temat. Nie śledzę wszystkiego, nie jest to na żadnym głębszym poziomie, ale staram się być w miarę na bieżąco.
A w jakim stopniu kluby ligi szwedzkiej obserwują piłkarzy z Ekstraklasy? Był kiedyś temat pozyskania jakiegoś piłkarza z naszej ligi w AIK-u?
W raportach od skautów czasami zdarzają się piłkarze z Ekstraklasy, ale ogólnie szwedzkie kluby dość rzadko zaglądają do Polski. Nie wiem dlaczego, bo uważam, że jest bardzo dużo polskich piłkarzy, którzy mogliby grać w Szwecji. Być może sami piłkarze nie postrzegają północy Europy jako atrakcyjnego kierunku, bo bardziej skupiają się zachodzie. Ekstraklasa jest jednak obserwowana tak samo jak każda inna liga.
Jaki jest pana cel na kolejny sezon? Po zakończeniu ligi na drugim miejscu, musi to pewnie być mistrzostwo kraju?
To by było spełnienie marzeń. Bardzo ważne są najbliższe miesiące, mam tu na myśli otwarcie okna transferowego. Zobaczymy co się w jego trakcie wydarzy w naszej drużynie. Mamy bardzo utalentowanych piłkarzy i nie będę zdziwiony, jeśli dostaną oferty z większych klubów. Mam nadzieję, że zostaną u nas. Chodzi też oczywiście o to, jakich piłkarzy to my możemy ściągnąć. Trudno więc mówić o celach, ale naszą ambicją zawsze jest wygranie ligi.
https://twitter.com/Piotrowicz17/status/1467177850830790664?s=20
Mówił pan, że nie wybiega za bardzo w przyszłość i w piłce ciężko jest coś zaplanować z wyprzedzeniem. Skoro jednak na wcześniejszym etapie kariery wprowadził pan klub z trzeciego poziomu rozgrywek na drugi, później był asystentem trenera w kadrze U-21, a teraz walczył o mistrzostwo kraju, to musi mieć pan świadomość, że niedługo Szwecja może się zrobić dla pana za mała.
Ja jestem skromnym człowiekiem. Oczywiście mam marzenia, by wygrywać najważniejsze trofea, ale nie wybiegam w przyszłość. Skupiam się na pracy z roku na rok. Nie ma zbyt wielu szwedzkich trenerów, którzy pracują w mocniejszych ligach. Jest ich bardzo mało, więc gdybym kiedyś dostał możliwość pracy zagranicą, w większej lidze, to byłby to ogromny sukces. Pewnie każdy ma marzenia, by krok po kroku piąć się do góry w swojej karierze. U mnie są one jednak z roku na rok.
Chciałbym pociągnąć wątek tych marzeń. Wspomniał pan, że jest mało szwedzkich trenerów zagranicą, to samo może powiedzieć o polskich trenerach. Przypadek Grahama Pottera pokazuje jednak, że pracą w Szwecji można zasłużyć sobie na angaż na Wyspach. Anglik trenował Ostersund, później Swansea w Championship, teraz jest szanowanym menedżerem w Premier League. Która z tych najmocniejszych lig najbardziej pana interesuje i która jest takim docelowym marzeniem?
Oj tak, oczywiście znam Grahama Pottera. Gdy trenowałem IK Frej na trzecim i drugim poziomie rozgrywkowym, to on właśnie tam prowadził Ostersund, więc się bardzo dobrze poznaliśmy. Śledzę jego pracę w Brighton. W Premier League poziom gry piłkarzy jest niesamowity. Chyba każdy chciałby być na tym poziomie, z tymi absolutnie najlepszymi piłkarzami, sprawdzić tam swoje umiejętności. Premier League jest chyba najlepszą ligą na świecie i jeśli miałbym postawić takie absolutne marzenie, to właśnie prowadzić klub z Premier League.
Nie mogę pana nie zapytać o baraże. Kilka miesięcy temu był pan przepytywany, komu będzie pan kibicował w trakcie Euro, gdy było wiadomo, że Polska zagra w grupie ze Szwecją. Za kilka miesięcy znowu możemy mieć podobną sytuację. Jak zareagowano w Szwecji na takie losowanie?
Po tym jak czytam gazety, podejście jest raczej takie, że mogło być gorzej. Szwedzcy kibice jak najbardziej uważają, że dostanie się na mundial jest możliwe przy takiej ścieżce. Los mógł być dla nich gorszy. Z Polską grali wiele razy, więc raczej czują, że pomimo szacunku do rywala, mają przewagę.
A pan by chciał, żeby obie reprezentacje spotkały się w rozstrzygającym meczu, czy może wolałby pan, żeby jedna nich odpadała już w pierwszej rundzie, żeby potem nie być rozdartym?
Oczywiście, że chciałbym, żeby oba narody zaszły jak najdalej i zagrały ten decydujący mecz! Zrozumiałem już, że jak w polskich mediach typuje się wynik takiego meczu, to nie można robić tego rozumem, trzeba sercem. Niektórzy się obrażali, gdy słyszeli co typuję, kiedy robiłem to przecież jako ekspert, jako trener. Myślę, że gdyby Szwecja zagrała z Polską, to ten mecz będzie wyglądał inaczej niż w trakcie Euro. Dość dużo starszych piłkarzy skończyło od tego czasu swoje kariery reprezentacyjne, m.in. Sebastian Larsson, czy Mikael Lustig, którzy grają u mnie w AIK-u. W kadrze zaczęła więcej grać nowa generacja, do tego wrócił Zlatan. Drużyna zdążyła się więc zmienić od ostatniego meczu. Bardzo imponuje mi to, co Janne Andersson robi ze szwedzką reprezentacją. Grają świetnie przeciwko najlepszym drużynom na świecie. Zobaczymy, czy to zadziała także w ewentualnym starciu z Polską. Jedna sprawa to przecież grać z taką drużyną jak Hiszpania, a inaczej z Polską, czy Czechami, Rosją, gdy trzeba prowadzić grę. Szwecja przede wszystkim bardzo dobrze się broni.
To trochę jak reprezentacja Paulo Sousy, która potrafiła wywalczyć po dobrej grze remis z Hiszpanią, czy Anglią, a przegrywała ze słabszymi drużynami.
Dokładnie, chociażby ostatnio z Węgrami.
Jakie nazwiska z reprezentacji U-21, w której był pan asystentem, mogą odegrać ważną rolę w seniorskiej reprezentacji w najbliższym czasie?
Na pewno Dejan Kulusevski z Juventusu. Niesamowite postępy robi też Mattias Svanberg z Bologni. Nie grał co prawda w ostatnich meczach, ale myślę, że może być ważny już w tych marcowych spotkaniach. Oczywiście także Alexander Isak, ale on prawie nie grał w naszej kadrze U-21, bo już wtedy był na zgrupowaniach seniorskiej reprezentacji. Jest tam kilku naprawdę dobrych, młodych piłkarzy.
Na koniec połączmy wątek reprezentacji z pana pracą w klubie. Dla Polaków bardzo ważny jest fakt, że drugą rundę barażu zagramy u siebie. Narodowy jest traktowany jako twierdza, której przez kilka lat nikt nie zdobył. Nasza reprezentacja dużo lepiej radzi sobie u siebie, niż na wyjeździe. To z kolei tak jak AIK w minionym sezonie. U siebie był niepokonany, a na wyjazdach miewał problemy. Może pan to jakoś wytłumaczyć od strony trenerskiej? Skąd bierze się taka dysproporcja?
Myślę, że wytłumaczenie na taki stan rzeczy jest inne w zależności od każdej drużyny. Zwłaszcza, jeśli mówimy o takiej sytuacji w klubie i w reprezentacji. Na poziomie klubowym znaczenie ma przede wszystkim kwestia psychologiczna. Tam mecze wyjazdowe pojawiają się co drugi tydzień, czasami częściej. Jeśli wejdzie się w jakiś zły trend mentalnie, można je seryjnie przegrywać. W reprezentacji takie mecze zdarzają się co drugi miesiąc, więc to znaczenie psychologii jest moim zdaniem mniejsze w tym przypadku. Tam chodzi raczej bardziej o dyspozycję piłkarzy tego konkretnego wieczoru, w tym konkretnym meczu. Muszę też zwrócić uwagę, że jako AIK byliśmy w tym sezonie niesamowici u siebie. Nie przegraliśmy ani jednego meczu przez cały rok. Inne drużyny mogą mieć odwrotnie, lepiej radzić sobie na wyjeździe, a mieć problemy u siebie. Psychologia sportu.
W Polsce rozgrywanie drugiego meczu barażowego u siebie zostało przyjęte z euforią. Ma się wrażenie, że niektórzy zapomnieli, że jeszcze trzeba wygrać z Rosją, a najważniejsze jest właśnie rozgrywanie drugiego meczu w Polsce.
Akurat w przypadku ewentualnego meczu ze Szwedami, gra z nimi u siebie wcale nie musi być dla Polski przywilejem. Szwedzi lubią być underdogiem. Myślę, że dla Szwecji to wcale nie jest złe losowanie. Oczywiście na pewno woleliby grać u siebie, ale teraz mogą być tym underdogiem, przeciwko całemu stadionowi z polskimi kibicami. We wcześniejszych barażach oni często grali lepiej na wyjazdach, niż u siebie.
ROZMAWIAŁ HUBERT NOWICKI
Czytaj także:
Fot. Newspix