Nie ma w futbolu czegoś takiego, jak ten legendarny “jeden prosty trik” z książek motywacyjnych. Wynik zależy od tak wielu czynników – w tym szczęścia – że sprowadzanie piłki nożnej do jednego elementu jest po prostu mylnym uproszczeniem. Jednak zmiana drobnego elementu gry przez Tomasza Kaczmarka w Lechii Gdańsk sprawiła, że ten zespół od razu milej się ogląda.
Jaka była Lechia Gdańsk pod wodzą Piotra Stokowca? Szukalibyśmy wielu przymiotników. Labilna. Często bazująca na dobrej organizacji. Ale też asekuracyjna. Na pewno nie efektowna. Daleko jej było do drużyny grającej z polotem. To nie tak, że chcemy demolować pracę Stokowca i jego sztabu. Nie, to były długie miesiące rzetelnie wykonanej roboty. Natomiast brakowało nam w tej ekipie elementu ekstra. No bo czym tu się było ekscytować? Tym, że któryś skrzydłowych raz na pół roku złapie formę na dwie-trzy kolejki i wyjdą mu fajne mecze?
Musiał być defensywny pomocnik
Lechia grała futbol – powtórzmy to – asekuracyjny. To nie żadna ujma, zwłaszcza w lidze, gdzie destrukcja króluje nad kreacją. Natomiast z czego to wynikało? W dużej mierze z zestawienia środka pola. W tym sezonie Lechia za Stokowca wychodziła często z ustawieniu z trójką w środku pola, gdzie jeden piłkarz był typową “szóstką”, a dwaj kolejni grali “ósemki”. Czyli był defensywny pomocnik i duet środkowych pomocników. Jeśli było to zestawienie Makowski-Kubicki-Gajos, to Makowski odpowiadał za destrukcję, Kubicki miał odbierać i rozgrywać, do Gajosa należało więcej zadań ofensywnych, ale to też nie tak, że grał jakoś ekstremalnie wysoko.
Na papierze wyglądało to tak (mecz z Jagiellonią):
Widać tu jasny podział ról i typowe ustawienie 1-4-3-3 z trójkątem w środku pola, gdzie na dole jest jeden wierzchołek, a na górze dwa.
Kaczmarek odwrócił trójkąt
No dobra, ale miało być o zmianach, prawda? Kaczmarek ten trójkąt w środku pola obrócił do góry nogami. Zrezygnował z typowej “szóstki” i wystawia typową “dziesiątkę”. Tutaj widać to jak na dłoni:
Nie jest to jakaś rewolucyjna myśl, ale jest to ruch, który sprawił, że gra Lechii została odmieniona. Zerkamy sobie w liczby. Zebraliśmy statystyki z pierwszych sześciu kolejek tego sezonu (okres Stokowca) i średnią z pięciu ostatnich meczów Lechii (okres Kaczmarka). Jako papierek lakmusowy posłuży nam średnia goli oczekiwanych (xG) dla Lechii, xG dla rywali Lechii, liczba dryblingów, liczba kluczowych podań i indeks intensywności pojedynków (czyli liczba pojedynków i przechwytów drużyny broniącej – na minutę posiadania piłki przez rywala).
Za Stokowca:
- 1,59 xG Lechii
- 1,60 xG rywala
- 25 dryblingów na mecz
- 9 kluczowych podań na mecz
- 8,2 IIT
Za Kaczmarka:
- 2,28 xG Lechii
- 1,44 xG rywala
- 26,4 dryblingów
- 15,2 kluczowych podań
- 1,08 IIT
Żeby wam ułatwić – sprawdziliśmy o ile lepiej wypadała Lechia do tej pory za Kaczmarka niż za Stokowca w tych statystykach:
- 0,68 xG na mecz więcej
- 0,16 xG dla rywala mniej
- 1,4 dryblingu więcej
- 6,2 więcej podań kluczowych
- o 1,08 wyższy IIT
Oczywiście to w przeliczeniu na jeden mecz średnio. Wnioski? Lechia ma więcej sytuacji strzeleckich, pozwala rywalom na mniej okazji, częściej drybluje, zdecydowanie częściej próbuje podań kluczowych (tworzących okazje strzeleckie lub “odcinające” obronę) i agresywniej atakuje piłkę, gdy ma ją rywal.
Ponadto Lechia atakuje też pole karne większą liczba zawodników, co – przy dobrze dośrodkowującym Durmusie czy aktywnym na skrzydle Conrado – sprawia, że jest do kogo wrzucać. Weźmy chociażby gola z Niecieczy – Durmus dośrodkowuje, a przed bramką jest już napastnik (Sezonienko), ofensywny pomocnik (Paixao), lewoskrzydłowy (Conrado) i środkowy pomocnik (Gajos). Wszystko kończy się zgraniem Conrado do Paixao i dołożeniem szufli przez Portugalczyka.
Po podobnej akcji w starciu z Legią piłka spadła przed pole karne, a bramkę zdobył Kubicki. Natomiast tu znów Lechia miała sytuację 3v3 w bezpośredniej okolicy pola bramkowego.
Na uwagę zasługuje też wysoki pressing. Po podejściu właściwie pod samo pole karne rywala padł nieuznany (minimalny spalony) gol w Niecieczy oraz tydzień temu w Gdańsku.
Nieco o zmianie stylu Kaczmarek mówił w rozmowie z Janem Mazurkiem. Cały wywiad polecamy, bo to kawał ciekawego czytadła, ale zwróćmy uwagę na ten fragment:
– Zmieniam styl gry. Pierwsze zmiany najłatwiej osiągnąć, mieszając trochę w personaliach. Na tych samych pozycjach ustawiasz zawodników o innych charakterystykach i profilach. U nas niżej grają Jarosław Kubicki i Maciej Gajos. To nie są gracze stricte defensywni, raczej o proporcji fifty-fifty. Umieją bronić, ale przede wszystkim dobrze grają pod presją przeciwnika. W ten sposób zyskujemy więcej rytmu, więcej swobody, więcej powiązań między formacjami. Bardzo trudno jest zmienić nawyki. U jednego trwa to trzy miesiące, u drugiego dziewięć. Uśredniam to do sześciu.
Jak Żuraw z Muharem i Moderem
Generalnie “mieszanie trochę w personaliach” na korzyść ofensywy wypada do tej pory bardzo okazale. I wskazujemy na to po raz kolejny. Żeby nie szukać jakoś nisko i daleko – jak wyewoluował Lech Poznań za Dariusza Żurawia? Trener Kolejorza zrezygnował wówczas z klasycznego defensywnego pomocnika w postaci Karlo Muhara i obok Pedro Tiby zaczął wystawiać Jakuba Modera. Lech grał bez klasycznej “szóstki”, ale przewaga tworzona przez Modera i Tibę w środku pola (i Ramireza przed nimi) była tak duża, że Kolejorza oglądało się z przyjemnością. Poznaniacy kreowali, a nie reagowali. Korzyści z gry w defensywie Muhara były na tyle niskie, że zrekompensowanie jej przez ofensywną jakość trio Tiba-Moder-Ramirez zaprowadziło Lecha do pucharów.
W Lechii zwyżka formy ofensywnej jest widoczna gołym okiem. I tu podobnie – zamiast defensywnie ustawionego Makowskiego znalazło się miejsce dla Flavio Paixao. Lub też dla młodego Sezonienki, który bardzo fajnie pokazuje się w ostatnich tygodniach. W przeszłości zastanawialiśmy się – lepiej, żeby w Lechii na szpicy biegał Zwoliński? Czy może jednak lekko podstarzały już Portugalczyk?
Okazało się, że można zmieścić ich obu, a jeszcze znajdą się minuty dla osiemnastoletniego Sezonienki, więc powstaje tu też opcja dla młodzieżowca.
Celowo nie wspominamy tutaj o kwestiach mentalnych zmiany Stokowca na Kaczmarka. To historia na kompletnie inną opowieść, choć niejako łączy się ona z kwestiami taktycznymi. Coraz więcej historii o zamkniętym, trudnym w relacjach Stokowcu wypływa z szatni Lechii. Oddajmy głos Rafałowi Pietrzakowi:
Podpisałbyś się pod zdaniem: trener Stokowiec jest bardzo dobry, jeśli chodzi o warsztat, ale gorszy, jeśli chodzi o ludzką stronę?
Myślę, że tak.
Czyli już ta zmiana ludzka Kaczmarek za Stokowca jest na plus.
Trener wszedł z energią do szatni i pozytywnie wpłynął na całą drużynę. To widać w treningach, meczach. Jest inne nastawienia do naszej gry. Zawodnicy, którzy wcześniej nie pokazywali w stu procentach swoich możliwości albo grali na pozycjach, które to uniemożliwiały, fajnie wyglądają. Oby tak dalej, niech ta seria będzie dłuższa, bo wiemy, jak to jest czasami w Ekstraklasie. Zdarzają się mecze niby łatwe, ale przegrane. Mamy nadzieję, że nawet jeśli powinie się nam noga, to nasza szatnia będzie tak pozytywna, jak jest teraz.
Można powiedzieć, że potrzebowaliście takiej zmiany?
Tak. Pokazują to wyniki. Trener Stokowiec zrobił kawał dobrej roboty w Lechii, każdy z nas mu podziękował, ale teraz jest trener Kaczmarek i pisze się nowa historia.
A teraz dorzućmy w tym kontekście kolejny fragment z Kaczmarka:
– Jestem człowiekiem konkretnym, lubię szczerość. Jednak szczerość nie funkcjonuje w każdym momencie. Wielu ludzi, wielu piłkarzy potrzebuje przy tym jeszcze pozytywnej informacji, pozytywnych emocji, pozytywnego feelingu. Fajną rzecz podpatrzyłem u Jessego Marscha. Wywodzi się z amerykańskiej kultury i ma takie też podejście do zadań, do ludzi, do przekazu i do narracji. Dużo optymizmu, motywującego obrazu. Korzystałem z tego podczas pierwszych chwil w Lechii. Jeżeli miałem materiał z treningu, a w nim pięć dobrych i pięć złych scen, to wolałem im pokazać pięć razy te dobre i raz te złe niż na odwrót. Nie chcę być tym gościem, który wszystko lepiej wie, który wszystko krytykuje. Chcę być dla nich wsparciem, drogowskazem.
Zatem taktyka taktyką, prosta zmiana w środku pola to jedno, a może Lechia po prostu potrzebowała pozytywnego impulsu w codziennej pracy? Tak czy siak – jeśli zastanawiacie się “jak ci gdańszczanie nagle tak odżyli w ataku”, to wydaje się, że dwie gotowe odpowiedzi wam przygotowaliśmy.
Czytaj też:
- Kaczmarek: Nie chcę być gościem, który wszystko wie najlepiej
- Pietrzak: Trener Stokowiec jest trudny do zaakceptowania przez piłkarzy
- Pressing, rotacje i współpraca. Jak Lech Poznań stał się mocny?
fot. FotoPyk