– Mówił, że odchodząc troszczył się o nowy PZPN, a prawda jest taka, że dbał o samego siebie, bo chciał zostać w związku. Wie, ile zostawił nam pieniędzy. Gdy odchodził, na koncie było 46 milionów. Budżet na 2013 rok, gdyby nie pieniądze z UEFA, nie dopinałby się. Lato zapomniał, że jest coś takiego jak wydatki? Nie podejrzewam, że Grześ, mówiąc w wywiadzie o pieniądzach, miał bardzo złe intencje. Po prostu słabo zna się na księgowości – mówi w Przeglądzie Sportowym Zbigniew Boniek, prezes PZPN. Dziś jego odpowiedź na niedawny wywiad Grzegorza Laty…
FAKT
Główny tekst w Fakcie to ten o Lechu, w którym Hamalainen jest ważniejszy od pieniędzy.
Lech Poznań chce zatrzymać swoją gwiazdę. Kasper Hämäläinen dostanie propozycję nowego kontraktu. Jeśli go nie zaakceptuje i będzie chciał w grudniu odejść za darmo, klub nie będzie robił mu problemów. Fin ma umowę z Kolejorzem do końca 2015 roku. Dlatego lato jest ostatnim momentem, żeby na jego sprzedaży zarobić. Przy Bułgarskiej jednak nie upierają się przy takim rozwiązaniu. – Jasne, że moglibyśmy oddać wtedy Kaspera za 200-300 tysięcy euro, ale przez ten pryzmat na pewno nie będziemy patrzeć – zapewnia wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski. – Nie ma z naszej strony żadnego problemu, żeby odszedł za darmo. Bo wiemy doskonale, że przez ten czas spłaci się i da z siebie wszystko dla dobra zespołu – dodaje. Hämäläinen to jeden z ważniejszych, o ile nie najważniejszy piłkarz wicemistrzów Polski. To on odpowiada za regulowanie tempa gry i kreowanie akcji ofensywnych. Przy tym potrafi jednak również wcielić się w rolę snajpera. Jesienią z 6 golami był najskuteczniejszym z lechitów na boiskach ekstraklasy.
Z kolei Budziłek uciekł przed Kuciakiem.
W Legii Berg konsekwentnie stawiał na Kucianiaka, niezależnie od tego, jak się prezentował – mówi najnowszy nabytek Lechii Łukasz Budziłek (23 l.). (…) – Transferu do Lechii nie spodziewałem się nawet w momencie, gdy wyjeżdżałem z Legią na zgrupowanie do Hiszpanii. W klubie zmieniono strategię, sięgając po bardziej doświadczonego ode mnie Malarza. Nagle przyszła propozycja z Gdańska i po chwili zastanowienia postanowiłem z niej skorzystać – mówi Budziłek.
Jeśli jesteście ciekawi losów nowego bramkarza Lechii, przypominamy, że wczoraj pojawił się na Weszło z nim duży wywiad.
Teksty z Faktu znajdziecie również na efakt.pl
RZECZPOSPOLITA
Do Lechii wrócił rozum, czyli Ekstraklasa powoli staje w naszym progu…
Za cztery dni wraca liga. W Gdańsku zima to był czas transferów. Tym razem postawiono na jakość. Letnie okno transferowe w Lechii Gdańsk przypominało wyprzedaż w dyskoncie. Działacze wraz z otwarciem drzwi do sklepu rzucili się, tratując pozostałych klientów, byle tylko wyszarpać towar z półek. Nieważna jakość, nieważne, czy potrzebny czy nie. Efekt tych działań był taki, że Lechia zamiast myśleć o mistrzostwie zimę spędziła na czwartym od końca miejscu w tabeli, z zaledwie czteropunktową przewagą nad strefą spadkową. Teraz było więcej spokoju, a gdyby nie wcześniejsze zachowanie szefostwa, można by pomyśleć, że w Gdańsku mają wreszcie plan i pomysł na zespół. Lechia zamiast sprowadzać młodych i anonimowych zagranicznych piłkarzy z zaprzyjaźnionych agencji menedżerskich, sięgnęła po polskich weteranów. Kluczową postacią jest w tej układance trener Jerzy Brzęczek – zdecydowanie bardziej stanowczy od poprzedników.
Teksty z Rzeczpospolitej znajdziecie również na rp.pl
GAZETA WYBORCZA
Tutaj też tylko jeden ciekawy tekst, ale naprawdę ciekawy. Stec pisze o rewolucji kulturalnej w Lyonie.
Klub, który zmonopolizował ligę francuską dzięki gigantycznym pieniądzom, postanowił zamknąć kasę i wygrywać dzięki wychowywaniu piłkarzy, przede wszystkim chłopców z sąsiedztwa. I wygrywa, choć ma rywala z budżetem bez dna. W niedzielnym, zremisowanym 1:1 meczu z broniącym tytułu Paris Saint-Germain gola dla gospodarzy strzelił Clinton N’Jie – Kameruńczyk ściągnięty do Lyonu jako nastolatek. Podawał mu Francuz Nabil Fekir – również wychowanek urodzony w Lyonie. Rzut karny obronił Anthony Lopes – bramkarz reprezentujący Portugalię, ale w Lyonie szkolony od dziesiątego roku życia. W sumie ligowy lider zmieścił w podstawowym składzie siedmiu absolwentów swojej akademii, dwóch kolejnych weszło po przerwie z rezerwy. Ledwie jeden wystawiony piłkarz – Yoann Gourcuff – kosztował więcej niż dwa miliony euro. (…) Lyon działał kiedyś identycznie, choć na mniejszą skalę. Jako hegemon w lidze francuskiej plądrował szatnie krajowych konkurentów i utrzymywał mistrzostwo przez siedem kolejnych sezonów (w latach 2002-08), co rok zabawiał się też w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Aż właściciel klubu Jean-Michel Aulas, który zawsze chciał wymyślić własny, nowatorski model futbolowego biznesu, uznał, że nieumiarkowane inwestycje nie mają sensu. W czym utwierdziło go przybycie wspomnianych Katarczyków do Paryża oraz rosyjskiego oligarchy Dmitrija Rybołowlewa do Monaco. Finansowego wyścigu z nimi nie wytrzymałby nikt. Aulas postanowił zatem ożywić starą ideę klubu piłkarskiego wychowującego przede wszystkim chłopców z sąsiedztwa, silnie wrośniętego w lokalną społeczność. Oczywiście w wersji unowocześnionej i opłacalnej biznesowo.
Teksty z Gazety Wyborczej znajdziecie również na sport.pl
SUPER EXPRESS
Ligowa sonda Superaka, z której wyszło, że… Legia będzie mistrzem, a Radović – gwiazdą. Spójrzmy na odpowiedzi, jakich udzielił Jacek Bąk.
1. Mistrz Polski – Legia Warszawa
Zdecydowanie najlepszy zespół w Ekstraklasie. Lech nie jest w stanie dotrzymać im kroku.
2. Spadek – Zawisza Bydgoszcz
Ich spadek z ligi będzie w pełni zasłużony. To kara za zaciąg zagranicznych piłkarzy, którzy nie wnoszą nic do gry.
3. Talent – Damian Szymański (19 l., PGE GKS Bełchatów)
Dostrzegam w nim bardzo duży potencjał, stać go na wielką karierę. Pochodzi z moich stron, znamy się osobiście, dlatego tym bardziej trzymam mocno za niego kciuki.
4. Gwiazda – Miroslav Radović (31 l., Legia Warszawa)
Ekstraklasa potrzebuje takich piłkarzy jak “Rado”. Świetnie drybluje, potrafi niekonwencjonalnie dograć oraz skutecznie wykończyć akcję.
5. Król strzelców – Flavio Paixao (30 l., Śląsk Wrocław)
Paixao pomści w tym sezonie Marco, swojego brata bliźniaka, który w poprzednim sezonie strzelił o jedną bramkę mniej od Marcina Robaka – króla strzelców Ekstraklasy.
A dalej tekst, jaki widzieliśmy już w poprzednim tygodniu. Czyli armaty przestały strzelać. To o Miliku i Lewandowskim.
Do arcyważnego meczu z Irlandią w eliminacjach mistrzostw świata zostały niecałe dwa miesiące, a najlepsi polscy napastnicy zacięli się na dobre. Arkadiusz Milik (21 l.) ostatniego gola strzelił 10 grudnia, zaś Robert Lewandowski (27 l.) nie trafił do siatki od 13 grudnia. Adam Nawałka (58 l.) ma ból głowy, bo bez ich trafień trudno będzie pokonać Irlandczyków. Czy snajperzy zdążą się obudzić? Niemieccy dziennikarze zaczynają wytykać “Lewemu” brak skuteczności. W siedmiu ostatnich meczach Bundesligi Polak trafił tylko raz. Statystycznie jego poprzednik Mario Mandżukić był lepszy. Robert w 18 ligowych meczach dla Bawarczyków zdobył 7 bramek, co daje średnią 0,38 gola na mecz. Chorwat w trakcie przygody z Bayernem zagrał 54 spotkań w lidze, zdobywając 33 gole, czyli 0,61 bramki na spotkanie. O średniej z BVB (0,56 bramki na mecz) “Lewy” może tylko pomarzyć. Niestety, również w notach kapitan reprezentacji dołuje. Za trzy ostatnie mecze w “Kickerze” dostał odpowiednio 3,5, 5 i 4,5 – to bardzo słabe oceny.
Teksty z Super Expressu znajdziecie również na se.pl
SPORT
Niewiele piłki na okładce…
Gry wojenne czy teatr? – pyta Sport w kontekście meczu Ruchu z Piastem.
Im bliżej było do końca obozu w Turcji, tym temat meczu Ruchu z Piastem pojawiał się coraz częściej. Trenerzy obydwu drużyn obserwowali się nawzajem, choć tak naprawdę znają się doskonale. (…) Na większości sparingów gliwiczan pojawiał się ktoś ze sztabu „Niebieskich”. Raz był to Marek Wleciałowski, a raz Tomasz Fornalik, czyli asystenci Waldemara Fornalika. Podczas ostatniego meczu z bułgarską Slavią Sofia na zgrupowaniu pojawiła się wspomniana dwójka oraz pierwszy trener. – Niech nie oglądają meczu zza płotu, trzeba ich zaprosić do nas – zareagował dyrektor generalny gliwiczan Zdzisław Kręcina, gdy tylko zobaczył sztab „Niebieskich”. To pokazuje, że atmosfery wielkiego szpiegowania po prostu nie ma.
O zimowych przygotowaniach wypowiada się również profesor Jan Chmura.
Zespoły ekstraklasy wróciły z Turcji, w Polsce przywitała ich zima. Może to być szok dla organizmu?
– Celem zagranicznego zgrupowania jest zwiększenie zdolności wysiłkowej, wytrzymałości, siły wytrzymałości szybkościowej organizmu, w dodatku grając sparingi przygotowuje się już zespół pod rytm meczowy. Teraz, gry piłkarze wrócili do kraju, mierzą się z zupełnie innymi warunkami. Dochodzi do pewnego paradoksu – polega on na zmianie podłoża treningowe z trawiastego na bieganie po śniegu, zamarzniętym podłożu, które doprowadza do uruchamiania nowych włókien mięśniowych (uśpionych), które nie były trenowane w warunkach naturalnych. Zmiana podłoża treningowego powoduje bardzo duże obciążenie tych włókien, w efekcie doprowadza do bolesności mięśniowej. Taka sytuacja – z punktu widzenia fizjoterapeuty – jest nie do zaakceptowania. Trenując tuż przed ligą, w zamyśle rozwija się wydolność, a w obecnych warunkach organizm jest – mówiąc kolokwialnie – przytkany. Nie będzie pracować w sposób optymalny.
Nowi oberwali – przekonuje Dariusz Kołodziej, piłkarz Podbeskidzia. Chodzi o to, że pozyskani zawodnicy przeszli chrzest.
Dwie nowe twarze pojawiły się w zespole Podbeskidzia. W ostatnim sparingu zagrał obok pana Kristian Kolczak. Jak przyjęliście go w drużynie i Roberta Mazana?
– Jak na razie ciężko cokolwiek o nich powiedzieć. Mecze sparingowe i treningi mają zupełnie inną charakterystykę, niż mecze ligowe. Zawodnika można ocenić dopiero wtedy, kiedy są rozgrywane mecze o stawkę, kiedy dochodzi presja. Patrząc jednak na to, co prezentują do tej pory, to można ich uważać za wzmocnienia Podbeskidzia, ale liga wszystko zweryfikuje. Jak ich przyjęliśmy? Chrzest już był. Nie tylko dla nich, ale też dla graczy, którzy z nami byli, a chrztu nie przechodzili. Trochę im się oberwało. Było bardzo zabawnie, tylko tyle mogę zdradzić.
I jeszcze jedna rozmówka, w której Podoliński nie wygląda na optymistę.
W niedzielę Cracovia zainauguruje wiosenne mecze w ekstraklasie. Ma pan już gotowy zespół?
– A widać, żeby był gotowy? Patrząc na to, co się działo w sparingach, zwłaszcza w tym ostatnim z GKS-em Tychy, daleko nam do tego. Wyglądaliśmy jak zbieranina jakichś grajków, a nie zespół. Nie możemy zrzucać winy na cokolwiek, że zimowe warunki, że jeszcze się nie dostosowaliśmy… Po prostu wygląda to tragicznie.
Teksty ze Sportu znajdziecie również na katowickisport.pl
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka PS zwraca uwagę.
Łatwo się domyśleć, że głównym tematem będzie tutaj rozgrywka prezesów PZPN: obecnego i byłego. I tak dokładnie jest na stronie drugiej oraz trzeciej – Finansowe szachy, czyli Boniek bije Latę.
31 grudnia 2012 r. na związkowym koncie widniała kwota 50 812 406 zł. Pomniejszona o 46 856 820 zł., które zastały 26 października nowe władze, daje 3 955 585 zł zysku w ciągu dwumiesięcznych operacji. Rok później, 31 grudnia 2013 r. na związkowych kontach leżało już 110 815 156 zł. Taka kwota widnieje w sprawozdaniu finansowym (dostępnym m.in. dla członków zarządu) wysłanym urzędu skarbowego 3 czerwca 2014 r. Lato mówił w wywiadzie właśnie o takiej kwocie, którą zostawił w spadku, a w preliminarzu na rok 2013 założył 7 mln 640 tys. zysku. Z nadwyżką z poprzedniego roku daje to 58 452 406 zł zysku, a nie przypisywane sobie 110 mln. Lato zgrabnie dodaje kolejne kwoty, kilka razy pomylone. Jednocześnie zapomina o czymś naturalnym w każdej działalności – wydatkach, co widać np. na blisko czteromilionowym zysku w grudniu 2012, chociaż na konto już wpłynęła kasa z praw TV za mecz z Anglią. Były prezes w spadku nie zostawił więc 110 mln wolnych środków. Po prostu nie wspomniał o rozchodach. Obecnie związek dysponuje ok. 132 mln, a ta suma jeszcze wzrośnie, kiedy wkrótce zostanie podpisana umowa z nowym głównym sponsorem reprezentacji, firmą Lotos. Upraszczając, część zarobionych pieniędzy to wynik pracy poprzednich władz, część obecnych. Zostawiając pieniądze z kontraktów, które np. w 2012 r. były bardzo dobre ze względu na mistrzostwa Europy, ważnym aspektem realnego zwiększenia wpływów są oszczędności wypracowane w trakcie 2013 i 2014 r. na renegocjacjach umów z partnerami (np. logistyka – transport i hotele) oraz administracji (wprowadzenie polityki podróży służbowej czy obsługa biura). To kwota ok. 7 mln zł. (…) Zbigniew Boniek opornie odnosi się do ostatniego ataku Laty. – Mówił, że odchodząc troszczył się o nowy PZPN, a prawda jest taka, że dbał o samego siebie, bo chciał zostać w związku. Wie, ile zostawił nam pieniędzy. Gdy odchodził, na koncie było 46 milionów. Budżet na 2013 rok, gdyby nie pieniądze z UEFA, nie dopinałby się. Lato zapomniał, że jest coś takiego jak wydatki? Nie podejrzewam, że Grześ, mówiąc w wywiadzie o pieniądzach, miał bardzo złe intencje. Po prostu słabo zna się na księgowości – powiedział prezes PZPN.
Sprawę komentuje też dziennikarz Rafał Romaniuk: Spór o rower z ekonomią w tle.
Zbigniew Boniek i Grzegorz Lato wymierzają sobie ekonomiczne ciosy. Kibice mają niby wyrobić sobie zdanie, kto jest/był lepszym gospodarzem i więcej dla PZPN zarobił. To jałowy spór. Lato pewnie o tym nie wie, nigdy nie był ekonomicznym mózgiem. Broni się, jak umie (to nie on zaczepiał), a że umie słabo i nie ma dostępu do dokumentów – myli liczby i pojęcia. Boniek z kolei tę jałowość rozumie doskonale. Zna mechanizmy finansowe; PZPN to nie pierwsze przedsiębiorstwo (formalnie stowarzyszenie), które prowadzi. Doskonale wie, że mówienie o tym, jakimi środkami w danym momencie dysponuje firma (bo to stanowi oś sporu), nie uprawnia, by oceniać jej kondycję. Często bywa przeciwnie: jak ktoś ma więcej wolnej gotówki, to znaczy, że nie umie inwestować. Żeby więc ocenić, czy firma dobrze się rozwija, należy bazować na bilansie, rachunku zysków i strat, przepływach pieniężnych i innych wskaźnikach. Spór Bońka i Laty z ekonomią i księgowością nie ma wiele wspólnego. Po co więc ten populizm?
Jak Legia zagra wiosną? PS przekonuje, że już wie.
Rewolucji nie będzie. Henning Berg stawia na stabilizację, zgranie drużyny i sprawdzone schematy, które chce doskonalić. W porównaniu z minioną rundą, zmiany na wiosnę będą kosmetyczne, w większości wymuszone. W najważniejszych spotkaniach legioniści zagrają w podobnym zestawieniu i ustawieniu, jak jesienią – mimo że w czasie przerwy zimowej, głównie z powodu urazów, nie było ani jednej jednostki treningowej, w czasie której szkoleniowiec miałby do dyspozycji wszystkich podstawowych zawodników. (…) Najwięcej kontrowersji wywołuje zestawienie linii ataku, a właściwie brak w nim miejsca dla Orlando Sa. Wprawdzie trener na każdym kroku zaznacza, że będzie próbował różnych rozwiązań, to jednak preferuje ustawienie z Miroslavem Radoviciem w pierwszej linii. Planów nie zmieniła kontuzja Ondreja Dudy (za 3–4 tygodnie ma wrócić do normalnych treningów), bo bardzo dobrze prezentował się Michał Masłowski.
Ma to wyglądać tak: Kuciak – Broź, Lewczuk, Rzeźniczak, Guilherme – Jodłowiec, Vrdoljak (Furman) – Żyro, Masłowski, Kucharczyk – Radović.
Z kolei Śląsk wyjdzie na Legię z Pawełkiem w bramce.
Mimo że w tegorocznej edycji Pucharu Polski w bramce Śląska Wrocław miał bronić młody Jakub Wrąbel, to w czwartkowym ćwierćfinale z Legią Warszawa trener Tadeusz Pawłowski zerwie z tą zasadą. – Niby ostatecznej decyzji jeszcze nie podjąłem, ale nie ukrywam, że jednak chcę postawić na Mariusza Pawełka – otwarcie przyznaje szkoleniowiec. Tłumaczy, że 19-letniemu Wrąbelowi, który bronił w dwóch tureckich sparingach po 45 minut, brakuje jeszcze doświadczenia. – A decydujące jest to, że jesienią długo leczył kontuzję, nie występował wtedy nawet w rezerwach, więc teraz niech spokojnie się ogrywa – mówi Pawłowski.
Pozostałe tematy:
– Miśkiewicz bliski powrotu do bramki
– Hamalainen ważniejszy od pieniędzy (było w Fakcie)
– Górnik Łęczna nie stawia na wychowanków, bo ich nie ma
– Budziłek liczy na normalne zasady (było w Fakcie)
– Vojtus ma pomóc Cracovii
I jeszcze słówko o problemach Górnika Zabrze z boiskiem.
W poniedziałek 16 lutego, na zakończenie XX kolejki, Górnik gra u siebie z Koroną. Tymczasem na murawie zalega na razie warstwa białego puchu. Z powodu złych warunków i mocnych opadów śniegu dwa dni temu odwołano sparing zabrzan z liderem I ligi Termaliką Nieciecza. Dla zespołu trenerów Roberta Warzychy i Józefa Dankowskiego, miał to być ostatni generalny sprawdzian przed rozpoczęciem rundy wiosennej. Nic jednak z tego nie wyszło.
Teksty z Przeglądu Sportowego znajdziecie również na przegladsportowy.pl