Jeszcze w połowie drugiej partii wydawało nam się, że to będzie wyjątkowo jednostronny mecz. Dołujący siatkarze Projektu Warszawa uruchomili jednak blok – zdobyli nim kilka punktów, a potem poszli za ciosem, niespodziewanie kradnąc mistrzom Polski seta. Ostatecznie, po tie-breaku, wygrali nawet cały mecz. To co jednak bezstronnych kibiców powinno cieszyć najmocniej: oglądaliśmy naprawdę pasjonującą siatkówkę. Ze zmianami prowadzenia, pełnym zaangażowaniem w obronie, niekończącymi się wymianami i dramaturgią. Jeśli już pierwszy wielki hit w tym sezonie PlusLigi – starcie medalistów poprzednich rozgrywek – dostarczył takich emocji, to co będzie dalej?
Sytuacja wspomnianych drużyn przed trzecią kolejką PlusLigi była identyczna. Obie zanotowały dwa zwycięstwa i straciły podczas nich łącznie jednego seta. Drużyn, które nie przegrały żadnego meczu mogliśmy zresztą znaleźć aż sześć – w tym “bezbłędną” ZAKSĘ Kędzierzyn Koźle. Ta po dwóch zwycięstwach do zera znajdowała się na szczycie tabeli. I trudno było przypuszczać, że coś się w tej kwestii zmieni. Bo triumfatorów Ligi Mistrzów w weekend czeka starcie z ekipą z Lublina. Na tak wczesnej fazie sezonu Jastrzębski Węgiel i Projekt Warszawa jednak raczej nie myślały o tym, żeby kogoś wyprzedzać, czy za kogoś nie spadać. Na takie kalkulacje dopiero przyjdzie czas.
Dzisiaj chcieliśmy po prostu zobaczyć siatkówkę na najwyższym poziomie.
Są nazwiska, jest poziom
Szczególnie że mówiliśmy o dwóch zespołach, które celują w przynajmniej strefę medalową. I faktycznie mają w składach zawodników, którzy pozwalają im mieć takie ambicje. Od tego sezonu w Jastrzębskim grą dyryguje w końcu błyskotliwy Benjamin Toniutti, a za zbijanie piłek odpowiada m.in. reprezentant Polski Stéphen Boyer. W przypadku ekipy z Warszawy najgłośniejszym transferem było zakontraktowanie Dusana Petkovica, wcześniej atakującego Skry Bełchatów. Wszystkich tych zawodników, a także stare gwiazdy obu klubów, czekało – jak dotąd – najważniejsze spotkanie w sezonie PlusLigi.
Początek piątkowego hitu już wskazywał, że będziemy mieli co oglądać. Z czasem siatkarze Jastrzębskiego wrzucili jednak wyższy bieg. Objęli prowadzenie w spotkaniu i potem, jeszcze w połowie drugiego seta, nic nie wskazywało na to, że dadzą się zaskoczyć. Co było natomiast problemem graczy Projektu? Przede wszystkim nie radzili sobie w długich wymianach czy zaciętych akcjach przy siatce. Generalnie – sytuacjach, w których punkt równie dobrze mogą zgarnąć obie ekipy.
Po raz kolejny potwierdziło się jednak, że siatkówka jest grą momentów. Zawodnicy z Warszawy, już po wejściu na parkiet rozgrywającego Angela Trinidada, zanotowali dwa udane bloki, uwierzyli w siebie i nagle to oni zaczęli rządzić na boisku. Trudne piłki kończył Igor Grobelny, skutecznością błyszczał Petkovic. W końcówce bezcenna okazało się zaś doświadczenie Piotra Nowakowskiego, który wbił parę gwoździ. I owszem, choć nic tego nie zapowiadało, mieliśmy remis w setach.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
W kolejną partię to Warszawa weszła lepiej. Wiecie, ktoś by mógł pomyśleć – teraz to wszystko powinno przebiegać w miarę poukładany sposób. Ale nie, siatkarze Jastrzębskiego w połowie partii “z niczego” zrobili serię punktową 7-1. Po czym popędzili już w kierunku wygrania seta. I to mimo tego, że kibice zgromadzeni w hali mogli jeszcze przed chwilą mieć wrażenie, że to ich ulubieńcy są na fali. Taki mecz oczywiście nie mógł zakończyć się w czterech setach i owszem, miał miejsce tie-break.
Ten przyniósł sporą dramaturgię. Wystarczyło popatrzeć, jak Tomasz Fornal walczy z urazem i gorsze momenty miesza ze skutecznymi atakami. A kiedy wreszcie, po zaciętej walce, wydawało się, że Jastrzębski wygrał piątego seta… ekipa z Warszawy wzięła challenge. Skuteczny. Okazało się, że rywale wpadli w siatkę. Więc tak, mieliśmy nawet deja-vu z równie przeciągającego się meczu polskiej reprezentacji ze Słowenią w mistrzostwach Europy. Co najlepsze: to ostatecznie gospodarze, nie mistrzowie Polski, którzy już witali się z gąską, mogli cieszyć się ze zwycięstwa. My natomiast wyłącznie żałowaliśmy, że ten klasyk dobiegł końca.
Co dalej na siatkarskim rozkładzie jazdy? Jeśli chcecie przekonać się, czy PlusLiga faktycznie jest w tym sezonie najmocniejsza w historii, warto będzie włączyć mecz Projektu z Grupą Azoty ZAKSĄ Kedzierzyn Koźle. Takie delicje już w następnej kolejce.
Projekt Warszawa – Jastrzębski Węgiel 3:2 (20:25, 25:21, 19:25, 32:30, 22:20)
Fot. Newspix.pl