Piotr Zieliński narzekał ostatnio, że za bardzo go krytykujemy na naszych łamach, a zbyt rzadko chwalimy, bo coraz lepiej radzi sobie w Empoli. Dlatego jak tylko zobaczyliśmy, że wychodzi w tej kolejce na boisko w pierwszym składzie – od razu postanowiliśmy obejrzeć jego mecz z Ceseną. Wnioski? Empoli wygrało w lidze po raz pierwszy od 23 listopada, Piotrek zagrał pełne 90 minut i zaliczył naprawdę niezłe spotkanie.
Pierwszą rzeczą jaka rzuciła nam się w oczy było to, że Piotrek został wystawiony na pozycji lewego środkowego pomocnika w ustawieniu 4-3-3. Czasem wychodził trochę wyżej, pod koniec meczu po kilku zmianach w ekipie Empoli grał już jako trequartista, ale większość spotkania rozegrał jako typowy pomocnik. A to bardzo dobra wiadomość, ponieważ po ściągnięciu Saponary ofensywa Empoli jest bardzo mocno obstawiona – Azzurri mają jeszcze Maccarone, Tavano, Mchedlidze, Verdiego i Pucciarellego. Innymi słowy o regularną grę Piotrkowi byłoby dość ciężko.
Jak sobie poradził na nowej pozycji? Co do tego mamy dość mieszane uczucia. Gdyby zlepić wszystkie jego zagrania w jedną kompilację, to można by dojść do wrażenia, że zagrał bardzo dobrze. Zaliczył kilka niezłych odbiorów, parę razy zerwał się i popędził z piłką do przodu, dograł też kluczowe podanie do Mario Rui przy bramce na 2:0 dla Empoli. Do tego dołożył naprawdę niezłe dryblingi – raz minął trzech piłkarzy, a raz ośmieszył dwóch piłkarzy Ceseny ogrywając ich jak juniorów. W takich chwilach naprawdę żałujemy, że z tego typu spotkań nikt nie robi vine’ów, bo bardzo chętnie byśmy ten drybling zamieścili w tekście – no cóż, trudno.
Okej, było miło, więc teraz przejdźmy do lekkiej krytyki. Pojedyncze zagrania Zielińskiego były świetne, problem w tym, że było ich trochę mało. Przez długie minuty Piotrek był poza grą i wyglądał na boisku jak kibic. Biegł za akcją ofensywną, potem biegł do defensywy (też za akcją). Czyli niby biegał, ale tak naprawdę wpływu na grę prawie nie miał. A szkoda, bo kiedy już piłka trafiała mu pod nogi, to bardzo dobrze sobie radził i aż prosiło się o to, by bardziej zaangażował się w grę ofensywną Empoli. Widać to było jak na dłoni w akcji, podczas której zdołał minąć trzech rywali w środku pola – ograł ich, podał do przodu, jego koledzy ruszyli z kontrą… a Zieliński stanął i obserwował co się wydarzy z bezpiecznej odległości. Piotrek – wszystko fajnie, ale nie masz tylu lat co Pirlo, naprawdę mógłbyś trochę więcej pobiegać.
Z tym zaangażowaniem naprawdę było średnio – spójrzcie na infografikę dotyczącą ataków Empoli w pierwszej połowie – Azzurri zaliczyli ich aż 15, jednak w żadnym z nich Polak nie był ważną postacią. A bardzo aktywny był chociażby lewy obrońca Empoli, Mario Rui, który zaliczył aż 3 wejścia ofensywne.
Podsumowując – solidny występ, na pewno Piotrek nie ma powodów do wstydu. Nie odstawał od reszty drużyny, momentami pokazywał, że drzemie w nim spory potencjał. I jeśli zdoła sprawić, że tych momentów w przyszłości będzie więcej niż tych, w których jest poza grą, to spokojnie znajdzie się dla niego miejsce w reprezentacji Polski.