Roger Guerreiro lubi zaklinać rzeczywistość, więc od lat opowiada w wywiadach, że do polskiej ligi zawsze chętnie wróci. Najlepiej od razu do Legii, która dała mu najwięcej. – Ostatni mecz na pewno zagram w Polsce – deklarował jeszcze w grudniu w wywiadzie dla Super Expressu, będącym zresztą jedyną redakcją w kraju, która kontaktuje się z nim bardzo regularnie.
Dlaczego o tym wspominamy?
Ano dlatego, że śledzimy od czasu do czasu losy sympatycznego Brazylijczyka z przeszłością w naszej kadrze. I oto właśnie wczoraj Roger zadebiutował w nowym klubie. Jego nazwa: Rio Branco. Po dwóch miesiącach treningów, został zgłoszony do rozgrywek i wreszcie wyszedł na boisko.
Prezydent klubu mówi: “To bez wątpienia jeden z najbardziej znaczących kontraktów, jakie podpisaliśmy w ostatnich latach“. Trener wspomina coś o żądaniach tłumów. O tym, że ludzie domagali się zatrudnienia gracza, który wskazałby kierunek ekspansji Rio Branco w krajowym futbolu. Duże słowa, chociaż tak de facto rozchodzi się o całkiem małe rzeczy. Roger podpisał kontrakt na cztery miesiące, by pomóc drużynie w pierwszej fazie Campeonato Paranaense. Inaczej mówiąc: ligi stanowej Parany.
Jak funkcjonuje taka liga?
W jednej grupie gra między sobą 12 zespołów z okolicy. Kilka całkiem dobrze znanych (Kurytyba – absolutny dominator, 37 tytułów mistrzowskich, Atletico Paranaense – 22 triumfy), ale te całkiem malutkie również. Foz do Iguaçu, Operário, Prudentópolis – wiele wam te nazwy z pewnością nie powiedzą. Rio Branco zdecydowanie należy do tych drugich. Chociaż wczoraj, mając Rogera w podstawowym składzie (nie strzelał, nie asystował), wygrało 3:1 z dużo lepiej kojarzonym Atletico Paranaense.
Sam klub to jednak prowincja – nie czarujmy. Stary stadion w Paranaguá, malowniczym mieście na samym wybrzeżu. Historia długa, ale niezbyt obfitująca w sukcesy, wczoraj 1013 widzów na trybunach.
Roger deklaruje, że podpisał ten kontrakt, żeby grać, utrzymać regularność, latem postara się zaistnieć w innym miejscu. Ale to jasne, że im więcej takich umów podpisuje, tym większy z niego Irek Jeleń, który nagle, dość niepostrzeżenie, rozmienił się na drobne, definitywnie opuszczając przyzwoity poziom.
Roger po raz ostatni na poważnie w piłkę kopał w kwietniu 2013 roku – za moment upłyną dwa lata. Z AEK-u Ateny zostały wspomnienia i milion euro, od którego wypłacenia Brazylijczykowi klub miga się teraz zmieniając osobowość prawną. On sam od tamtego czasu zaliczył już klasycznego hat-tricka w postaci: Guaratinguetá Futebol, Comercial Futebol Clube i teraz Rio Branco. W metryce już prawie 33 lata, więc ten “ostatni mecz w Polsce” to chyba będzie tylko pokazowy.