W Rakowie opadł bitewny kurz po udanej przygodzie w europejskich pucharach, a po dwóch przełożonych meczach drużyna wróciła też do rywalizacji ligowej. Jak dotąd jednak po powrocie na ekstraklasowe boiska częstochowianie jeszcze nie wygrali. Biorąc pod uwagę ich ambicje – sięgające mistrzostwa Polski, a w najgorszym razie ponownego znalezienia się na międzynarodowej arenie – triumf w Mielcu jest obowiązkiem.
Stal Mielec – Raków: faworyt pod presją
Raków ostatni mecz w Ekstraklasie wygrał 8 sierpnia, gdy grając w dziesiątkę wyszedł na stadionie Wisły Kraków z 0:1 na 2:1. Później przełożył sobie spotkania z Radomiakiem i Górnikiem Zabrze, a następnie zremisował na wyjeździe z Wisłą Płock i u siebie z Lechem Poznań. Pamiętając o jeszcze bardziej wstydliwym z obecnej perspektywy 0:3 z Jagiellonią (tak, wiemy, skład był mocno rezerwowy), ewentualny brak zwycięstwa nad Stalą może zasiać ziarno niepokoju w szeregach drużyny Marka Papszuna, zwłaszcza że w następnej kolejce czeka ją wyjazd na teren Legii Warszawa.
Mamy tu także wyzwanie terminarzowe. – Czeka nas cykl pięciu meczów w odstępach trzydniowych i do tego się przygotowaliśmy. Teraz trzy mecze na wyjeździe i tour po Polsce – Mielec, Rzeszów i Warszawa – zapowiada szkoleniowiec czerwono-niebieskich.
Presja jest duża, a tu jak na złość nagromadziły się problemy kadrowe. Za czerwoną kartkę z Krakowa pauzuje jeszcze Giannis Papanikolau, natomiast kontuzjowani są Ivi Lopez, Marcin Cebula, Milan Rundić i Zoran Arsenić. Absencja dwóch ostatnich oznacza, że Papszun w zasadzie nie ma wyjścia i musi wstawić do wyjściowego składu Tomasa Petraska. Dla rosłego Czecha byłby to pierwszy występ od początku od… 25 października ubiegłego roku. To już w zasadzie 11 miesięcy. Z formą może być różnie, co pokazało spotkanie z Lechem. Petrasek po dwóch kwadransach zmienił Rundicia i po zmianie stron w prosty sposób sprokurował rzut karny dla “Kolejorza”. Papszun podczas pomeczowej konferencji go bronił, ale w cztery oczy w szatni na pewno swoje powiedział.
Stal Mielec – Raków: gospodarze niewygodnym rywalem
Goście są wyraźnym faworytem tego spotkania, ale wcale nie zdziwimy się, jeśli nie będzie to dla nich spacerek. Stal dzięki ruchom z końcówki letniego okienka zmajstrowała nie najgorszą kadrę, zwłaszcza w przednich formacjach. Ofensywa z Mateuszem Makiem, Fabianem Piaseckim i Kokim Hinokio wygląda całkiem przyzwoicie, a zawsze można mieć nadzieję, że po wejściu z ławki pokaże coś Konrad Wrzesiński, który próbuje się odbudować po straconym czasie w Jagiellonii.
Wyniki także z pewnością nikogo w Mielcu nie zasmucają. Jak na zespół, który był drugim po Górniku Łęczna murowanym spadkowiczem, osiem punktów w siedmiu meczach to dorobek co najmniej znośny.
Już zresztą zeszły sezon pokazał, że Stal jest niewygodnym rywalem dla Rakowa. Oba mecze faworyt wygrywał, ale w bólach. Jesienią głównie dzięki pierwszym przebłyskom geniuszu Iviego Lopeza, a w rewanżu dopiero po rzucie karnym w doliczonym czasie. Coś czujemy, że i tym razem pogromu nie będzie, nawet w razie zwycięstwa częstochowian.
Stal Mielec – Raków: typy redaktorów Weszło
Przemysław Michalak: – Stal w ostatnich czterech kolejkach zawsze trafiała do siatki. Piasecki, Mak i Hinokio z przodu to wystarczające argumenty, żeby przynajmniej raz ukąsić osłabiony Raków, więc stawiam po kursie 2.02 w Fuksiarz.pl, że obie drużyny coś strzelą.
Jan Mazureek: – Też myślę, że padnie tu trochę goli, że Raków będzie chciał postrzelać, a Stal nie pozostanie dłużna. Obstawiam powyżej 2.5 gola na Fuksiarz.pl po kursie 2.5.
Fot. FotoPyK