19 lat. Runda wiosenna rozegrana w trzecioligowym Górniku Konin, podczas których w dziesięciu meczach zachowuje sześć czystych kont i dwa razy zostaje wybrany do jedenastki kolejki. Zaproszenia na testy od klubów z pierwszej ligi. Ksawery Szymczak, bramkarz z rocznika 2002, miał przed sobą przyszłość. Drzwi do poważnej piłki stały otworem.
Aż do katastrofy, która wydarzyła się 16 lipca.
Sam Ksawery nie pamięta dokładnie, co się wydarzyło. – Jechałem autostradą. Nagle zauważyłem na drodze przeszkodę. Zrobiłem gwałtowny manewr, dachowałem… – opowiada. Do dziś nie wie, co zauważył. To była chwila. Mgnienie oka. Szybka decyzja – trzeba odbić do boku. Zjechał na pas zieleni, gdzie kilkukrotnie przekoziołkował. Citroen, którym jechał, złożył się jak harmonijka. Kierowca został wyciągnięty z samochodu dzięki pomocy strażaków.
Transport helikopterem do Łodzi. Stół operacyjny. Długa walka o uratowanie odcinka szyjnego kręgosłupa, pięciogodzinny zabieg. Stan? Bardzo ciężki. Za dwa dni następna operacja. Założenie stabilizacji na przednie partie ciała. Śpiączka. Wybudzenie po dwóch tygodniach.
– Nic nie czułem. Nic nie pamiętam. Spałem. Gdy się wybudziłem, dowiedziałem się, gdzie jestem i co się ze mną stało. Pierwsza myśl? Szok, że minęło tyle czasu – opowiada Ksawery.
Gdy pytamy o to, jak to znosi, mówi, że czuje się już dobrze. Ale na początku był szok. Szymczak miał niedowład czterokończynowy. Innymi słowy – nie mógł ruszać ani rękami, ani nogami. Ale kontaktował. Z tego, z takich małych rzeczy, cieszyła się jego rodzina. Nogi dalej ma sparaliżowane, ale z czasem zaczął odzyskiwać władzę w rękach. Dzięki temu możemy porozmawiać. Piszemy na Messengerze. Taką drogę kontaktu woli Ksawery, który wciąż jest szpitalu i czeka na kolejną operację. – Trzeba usunąć pionizację, którą mi założono, bo jest miejscem stanu zapalnego – tłumaczy.
– Okazało się, że w jego rękach jest na tyle silne czucie, że potrafi nimi poruszać, umie sam podrapać się po twarzy. Dla nas to światełko w tym długim i ciemnym tunelu znak, że może być dobrze – pisze rodzina Ksawerego na zbiórce organizowanej przez siepomaga.pl
Od wypadku miną za chwilę dwa miesiące. Być może kiedyś Ksawery wróci do piłki, ale na razie musi wrócić do normalnego funkcjonowania. A do tego potrzebna jest żmudna i kosztowna rehabilitacja. – Będę ją przeprowadzał w ośrodku Votum w Krakowie, gdzie już się znalazłem, ale w wyniku komplikacji zdrowotnych musiałem wrócić do szpitala. Nad czym muszę pracować? Tak naprawdę nad wszystkim. Rehabilitacja rąk, nóg, oddechu, pionizowanie… Przede mną naprawdę długa droga – wylicza.
Dopytywały o niego kluby z pierwszej ligi. Miał konkretne propozycje między innymi z Sokoła Kleczew, Jaroty Jarocin i Polonii Środa Wielkopolska. Zbierał dobre recenzje. Była przed nim realna szansa, że zaistnieje w piłce na szczeblu centralnym. – Trafił z bratem do szkoły sportowej w Głogowie. Fajny charakter do piłki, pracowity, choć trochę nie wiedział, czy postawić na piłkę, czy życie prywatne. Na etapie 2-3 klasy liceum wyróżniał się, ale w Głogowie nie chcieli na niego postawić, więc przeszedł do Konina. Miał jechać na testy do Miedzi albo Bełchatowa. Miał, ale nie dojechał… – mówi nam Rafał Mazur, trener przygotowania motorycznego AP Zagłębie Lubin, który pracował z Ksawerym indywidualnie.
Dziś nie wiadomo, czy w ogóle będzie chodził.
Żeby było to możliwe, niezbędna jest kosztowna rehabilitacja. Jeśli chcecie pomóc Ksaweremu w powrocie do normalnego funkcjonowania, a potem być może zawodowej piłki, możecie wesprzeć go w zbiórce, jaką organizuje jego rodzina. Potrzebne jest sto tysięcy złotych. Liczy się każdy grosz.
– Przetrwam wszystko i będę walczył – deklaruje Ksawery.
– Wrócisz do sportu? – dopytujemy.
– Nie widzę innej możliwości.
Trzymamy kciuki. A was wszystkich zachęcamy do pomocy. Ksawery chce dostać szansę na walkę o powrót do marzeń. A przynajmniej na normalne życie…
ZBIÓRKA NA REHABILITACJĘ KSAWEREGO NA SIEPOMAGA.PL
Fot. siepomaga.pl