Lewy obrońca ze Słowacji, Robert Mazáň został nowym piłkarzem Podbeskidzia. Jeśli wierzyć mediom, bielszczanie zapłacili za niego około 150 tysięcy euro, co jest transferowym rekordem klubu. Podczas gdy inni przedstawiciele Ekstraklasy starannie oglądają każdy grosz i interesują się głównie zawodnikami z kartą na ręku, Podbeskidzie wykłada niemal 635 tysięcy złotych, i to na obrońcę. Innymi słowy, na Mazána wydano więcej niż równowartość siedmiu procent klubowego budżetu. To tak, jakby Legia kupiła piłkarza za półtora miliona euro (co nigdy się nie zdarzyło), a Real Madryt za 40.
Czyli wielki transfer. Chyba najwyższy czas przestać traktować Podbeskidzie jak zespół dołu tabeli. Pół roku temu zakontraktowali Maciej Korzyma za 40 tysięcy złotych miesięcznie, przed kilkoma dniami ściągnęli Kristiána Kolčáka, czyli kolejnego Słowaka z bardzo mocnym CV, a teraz jeszcze Mazáň. Jak wiele ekstraklasowych klubów cieszy się porównywalnym komfortem przy kompletowaniu kadry? W kontekście ostatnich ruchów transferowych zespołu z Bielska brak awansu do czołowej ósemki można będzie uznać za prawdziwą klęskę.
Rzecz jasna pieniądze na transfer Mazána nie zostały wypracowane przez klub, a pochodzą od zewnętrznego sponsora. Jak mogłoby być inaczej, skoro Podbeskidzie to przedsiębiorstwo, które – jak lubimy przypominać – przed zeszłymi świętami potrafiło sprzedać zaledwie jedną koszulkę meczową. Tak jak ciężko było zrozumieć horrendalnie wysoką, jak na warunki bielskiego klubu, pensję dla Macieja Korzyma, tak sprowadzenie młodego Słowaka wydaje się jednak zdecydowanie bardziej logiczne. I znacznie prościej doszukać się tu uzasadnienia biznesowego.
Mazáň jest bowiem postrzegany na Słowacji jako sporej rangi talent i, co nie najgorzej wróży, ma wysoki indeks wygenerowany przez platformę scoutingową InStat. Na początku miesiąca umieściliśmy go wśród najciekawszych piłkarzy młodego pokolenia zza naszej południowej granicy. Wtedy napisaliśmy o nim:
20-latek z Senicy, przeszedł wszystkie szczeble młodzieżowych reprezentacji, ostatnio jeden z ważniejszych członków kadry U-21. Ondrej Duda mówi o nim: podobny do naszego Tomka Brzyskiego, choć trzeba zauważyć, że Mazáň rzadko notuje asysty, częściej koncentrując się na obronie. Dwa lata temu próbował sił na zapleczu Eredivisie, ale AGOVV Apeldoorn nie był zainteresowany dalszym wypożyczeniem. Były trener kadry U-21, Ivan Galad (niedawno zaczął pracę w Ruzomberoku) wyrokuje jednak, że Mazáň ma wszystko, by już teraz trafić do silniejszej ligi.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, a Mazáň będzie się systematycznie rozwijał, największa inwestycja w historii bielskiego klubu może się szybko zwrócić. Podstawowy warunek? Wystarczy, by Ondrej Duda miał porównywalną smykałkę do oceniania piłkarzy, jak do samego grania. A wtedy nikt już nie będzie wypominał Podbeskidziu, że nie umieją zarabiać kasy.