Nie da się ukryć, że po odejściu Leo Messiego z Barcelony nic już nie będzie takie samo. Co ważne, nie tylko dla kibiców Barcelony, ale także dla sympatyków La Liga, którzy przez wiele lat byli przyzwyczajeni do oglądania najlepszych w swoim fachu. Ronaldo, Neymar, Suarez w szczycie formy, to samo Modrić czy Bale. Zawsze też byli (na szczęście nadal są) fajni bramkarze, absolutna czołówka na świecie, lub obrońcy pokroju Sergio Ramosa czy Daniego Alvesa, o których można wypowiadać się w podobnym tonie. Ale, zdaje się, to już było i w najbliższym czasie nie wróci więcej. Liga hiszpańska blednie, jej gwiazdy zgasły, i niech dowodem na to będzie fakt, że jedną z pozostałych, niejako zachęcających do śledzenia rozgrywek może być… Eden Hazard, cień dawnego kozaka.
W ciągu kilku ostatnich lat La Liga jako produkt marketingowy otrzymała kilka poważnych ciosów. Najpierw do Francji odszedł Neymar, którego wówczas uważano za trzeciego najlepszego piłkarza na świecie. Przed byli tylko Messi i Ronaldo, których też już nie ma. Gdzieś na drugim planie był Modrić, który wygrywał Złotą Piłkę, ale, nie oszukujmy się, w tej chwili to już postać po drugiej stronie górki. To samo tyczy się Suareza i Benzemy – najlepszych napastników ostatnich lat w Hiszpanii, o Iago Aspasie nie mówiąc. Bo właśnie: co mówi niedzielnemu kibicowi nazwisko piłkarza Celty Vigo? Albo Villarrealu? No, niewiele, a właśnie tacy jegomoście dostaną teraz trochę więcej blasku reflektorów. Gwiazd światowego formatu bowiem brakuje.
Kto nową twarzą La Liga? Wiele nazwisk z podobnej półki
To wbrew pozorom nie jest trudne pytanie, ale już sama odpowiedź może martwić. Wyobraźcie sobie, że chcecie sprzedać wersję pudełkową nowej odsłony Fify, nie tylko w swoim państwie, lecz gdzieś na drugim końcu świata. Niech będzie, że musicie wybrać kogoś do pary z Mbappe, który wyrasta na postać globalną w świecie futbolu. W Polsce byłby to zapewne Lewandowski, w Niemczech – również. We Francji Neymar, we Włoszech Ronaldo. A Hiszpania? Cóż, niby wybór jest oczywisty, ale biorąc pod uwagę takie czynniki jak wiek, osiągnięcia sportowe i rozpoznawalność marki jako piłkarza, robią się schody. To tak, jakbyście musieli grać w karty bez asa w rękawie. Inni go mają, a twoja najwyższą kartą jest… jopek. Graj, radź sobie.
Real wygra mistrzostwo Hiszpanii – kurs 2.10 w Fuksiarz.pl
Jasne, w tej lidze wciąż są nazwiska, które robią wrażenie. Ale większość z nich albo najlepsze lata ma już sobą, albo nie generuje aż takiego zainteresowania, co Messi. To żadne odkrycie Ameryki, acz dopiero gdy dochodzi do zderzenia z tym faktem, widać stratę jak na dłoni. Kim sprzedawać ligę? 35-letnim Modriciem, Benzemą, którego zmieszczenie do top3 na pozycji napastnika w Europie było problemem, czy Griezmannem, którego nazwisko grzeje tylko koneserów futbolu? No nie, nie jest to już “ta” ekskluzywność.
Potencjalne “nowe” pierwszoplanowe gwiazdy La Liga:
- Luka Modrić (35 lat)
- Karim Benzema (33 lata)
- Gareth Bale (32 lata)
- Toni Kross (31 lat)
- Eden Hazard (30 lat)
- David Alaba (29 lat)
- Thibaut Courtois (29 lat)
- Sergio Aguero (33 lata)
- Antoine Griezmann (30 lat)
- Marc-André ter Stegen (29 lat)
- Philippe Coutinho (29 lat)
- Memphis Depay (27 lat)
- Frenkie de Jong (24 lata)
- Pedri (18 lat)
- Luis Suarez (34 lata)
- Jan Oblak (28 lat)
- Marcos Llorente (26 lat)
- Joao Felix (21 lat)
Reszta klubów:
- Gerard Moreno (Villareal)
- Iago Aspas (Celta Vigo)
- Youssef En-Nesyri (Sevilla)
- Mikel Oyarzabal (Real Sociedad)
- Alexander Isak (Real Sociedad)
- Nabil Fekir (Real Betis)
- Joaquin (Real Betis)
Czy dla któregoś z piłkarzy specjalnie włączymy mecz La Liga zamiast, hmm, powiedzmy hitu Premier League? Kibice danych klubów prędzej odpowiedzą, że tak. Chodzi jednak o tych, których trzeba przekonać. Meczów we współczesnym futbolu jest tak wiele, że coś kosztem czegoś trzeba wybierać. A nie mamy przekonania, czy dla Pedriego lub Benzemy przykładowy Azjata zdecyduje się to zrobić. La Liga straciła coś na każdej płaszczyźnie, a najbardziej zaboli jedna, kluczowa zmiana w wyniku utraty najlepszych piłkarzy na świecie. Chodzi o ogólną renomę.
Zmierzch hasła “najlepsza liga na świecie”
W niedalekiej przyszłości może pojawić się problem z perspektywy władz ligi i klubów, żeby sprzedawać swój produkt tak jak dotychczas. Bez Messiego nie ma mowy o generowaniu podobnych zysków, do czego trzeba będzie się przyzwyczaić. Jednego wyraźnego kandydata do reklamowania La Liga na pułapie globalnym nie ma, a takie, czego byśmy nie mówili, są w tym biznesie najważniejsze.
To też oznacza, że czołówka La Ligi może bardziej wyrównać się pod kątem sportowym. Od lat mówiło się, że właśnie ona jest najlepszą ligą na świecie, na co składała się obecność wiadomych jegomości. Od kilku lat postępuje jednak tendencja spadkowa, a brak Messiego to gwóźdź do trumny. Nawet mimo faktu, że Barcelona miała ciężary z rywalizowaniem w Europie.
To wszystko składa się na to, że Europa lidze hiszpańskiej po prostu odjeżdża. Ostatnia monstrualna gwiazda wyjechała do Ligue 1, wielkie kluby mają poważnie nadszarpnięte finanse, a lepszych czasów na horyzoncie nie widać. Taki Manchester City czy Chelsea bawią się, wydając po 100 mln euro na jednego zawodnika, o czym Barcelona czy Real mogą teraz jedynie pomarzyć. Te kluby były magnesem na kibiców z całego świata nie tylko z racji swojej historii, ale też grających piłkarzy. To norma, oczywistość. Ktoś może to podważać, być tymi nazwami zmęczony, mówiąc, że są przereklamowane. Tylko że ich słabość przekłada się na ewentualną słabość całej ligi. Warto o tym podyskutować.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Teraz, w perspektywie najbliższych lat, dla hiszpańskiej piłki najlepiej będzie wychować sobie nowe gwiazdy. Tak jak miało to miejsce okresie złotej ery Barcelony, która opierała największą moc na młodych piłkarzach, wychowankach, którzy z biegiem czasu urastali do miana wielkich. Kimś takim może być choćby Pedri, który zapowiada się na jednego z najlepszych środkowych pomocników na świecie. W ekipie Realu – cóż, tutaj z potencjałem na wschodzącą gwiazdą światowego formatu jest trudniej. To samo w Atletico, patrząc na dotychczasowe poczynania Felixa.
Aha, nie zrozumcie nas źle. La Liga wciąż jest mocna, tam nadal grają kozacy, którzy na pewno będą bić się w dalszych etapach Ligi Mistrzów. Ale kiedy nie masz ani jednej gwiazdy w swoim prime, dla której ludzie wyruszają na pielgrzymki z innego kontynentu, twoja pozycja automatycznie słabnie. Coś zakończyło się z kretesem, ale, cytując klasyka, przynajmniej liga będzie ciekawsza.
Fot. Newspix