Reklama

Młyński: Nie widziałem swojej przyszłości w Gdyni. Władze chciały pokazać, kto jest szefem

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

31 lipca 2021, 09:43 • 6 min czytania 34 komentarzy

12 listopada 2020 roku. To właśnie wtedy Mateusz Młyński zagrał po raz ostatni w barwach Arki Gdynia. W meczu z Chrobrym Głogów spędził na boisku pełne 90 minut, jak zresztą zwykle tamtej jesieni. Potem jednak albo siedział na ławce, albo nie było go nawet w kadrze meczowej. Oczywiście nie przez to, że nagle stał się słabym piłkarzem. Po prostu podpisał kontrakt z Wisłą Kraków. Arka ani go nie sprzedała wcześniej, ani nie korzystała z jego usług. Wolała choćby w finale Pucharu Polski wojować Arturem Siemaszką. Czy miało to sens? Absolutnie żadnego. Natomiast teraz Młyński wraca do żywych.

Młyński: Nie widziałem swojej przyszłości w Gdyni. Władze chciały pokazać, kto jest szefem

13 minut potrzebował skrzydłowy, by po wejściu na boisko z Zagłębiem Lubin, strzelić swoją bramkę. Dostał piłkę od Skvarki, posadził na dupie Simicia i zapakował na 3:0. Zupełnie tak, jakby przez ostatnie pół roku był w ciągłej grze. Miał pewność siebie, nie było chwili zawahania.

Młyński mówi nam: – Pojawiły się obawy jak to będzie, ale ja jestem pewien swoich umiejętności. Zawsze chcę pokazać to, co najlepsze. Nieważne, czy bym nie grał rok, czy dwa lata.

Termalica - Wisła Kraków

Termalica - 2.70, remis 3.20, Wisła - 2.65

Mateusz Młyński. Pół roku w odstawce

Natomiast ostatnie pół roku na pewno musiały być dla niego trudne. Mógł wyczyniać cuda na treningu, a i tak w meczu by nie zagrał. Podpisał kontrakt z Wisłą i wówczas dla rządzących Arką był stracony. Trudno bowiem wierzyć, że o wszystkim decydował trener Marzec. W rozmowie z Weszłopolskimi dość pokracznie to tłumaczył:

Reklama

Odchodzi między innymi Mateusz Młyński, ale on za wiele u pana nie pograł w ostatnim czasie.

Wybrał taki los. Zmienia klub, szanuję to.

Ale trochę go pan pokarał. Wiosną nie zagrał żadnego meczu.

Nie. Patrzymy na to, jaki młodzieżowiec będzie u nas grał, dlatego w interesie Arki leży dawanie minut na przykład Skórskiemu. Nie możemy jednocześnie ryzykować w lidze, tak, jak zrobiliśmy to w Pucharze.

Abstrahując od tego, że Młyński jest młodzieżowcem – nie ma szans na to, żeby sportowo dał więcej niż na przykład Siemaszko?

Nie umiem na to odpowiedzieć, dlatego, że dawno nie grał.

Reklama

Ale to są pana decyzje.

Oczywiście, że tak. Na początku jednak graliśmy innymi młodzieżowcami i inaczej to wyglądało. Później jego rodzinę trapiła choroba, która dotyka nas wszystkich. Składa się to na obraz, w którym nie możemy ocenić Mateusza. Wpuszczenie go na boisko byłoby ryzykowne, a nas na to nie stać.

Widzi go pan w treningu. To na pewno nie jest piłkarz odpowiedni na poziom I ligi?

Nie, nie. Tego nie powiedziałem. Nie wiemy po prostu, co działoby się, gdybyśmy go wpuścili na boisko.

*

Mamy wrażenie, że Młyński po wejściu na boisku nie zacząłby kozłować piłką i nie rzucałby trójek, ale zostawmy to. Jak sam Mateusz wspomina to pół roku?

– To był dla mnie ciężki okres. Nie grałem, tylko trenowałem, starałem się też pracować indywidualnie. Na początku pojawiała się frustracja, ale potem uznałem, że nie będę się załamywał, bo po co mi to? Starałem się naciskać na transfer zimą. Mówiłem, że nie widzę przyszłości w Arce, ale niestety kluby się nie dogadały. Na to wpływu nie miałem. Szkoda, że tak wyszło, bo chciałem szybciej odejść. To byłoby lepsze i dla mnie, i dla klubu, bo ten by coś zarobił. Nie wiem, czy to była złośliwość Arki, ale władze chciały pokazać, kto jest szefem. Ja myślałem, że na pewno uda się mnie wytransferować chociaż pół roku przed. Byłem zaskoczony, że tak się nie stało. Ale nie załamało mnie to. Jestem chłopakiem, który wierzy, że coś się dzieje po coś.

Mateusz Młyński. Dlaczego nie grał w Arce?

Młyński decyzji o transferze zimą nie podjął zimą, tylko wcześniej. Prowadził rozmowy kontraktowe z Arką, ale bez większej wiary, natomiast co ciekawe – bliżej był porozumienia z Midakami niż z Kołakowskimi.

Sam mówi: – Od razu mówiłem, że raczej nie będę chciał przedłużać kontraktu w Arce. Czasem tak jest, że człowiek chce spróbować czegoś nowego i wyjść ze strefy komfortu. Ja poczułem coś takiego. Powiedziałem, że mogę usiąść i pogadać, ale nic nie obiecuję i raczej mój czas dobiegnie końca. Arka po raz pierwszy chciała przedłużyć ze mną umowę jeszcze za czasów państwa Midaków. Wtedy byliśmy nawet blisko, brakowało detali, bodaj ustalenia kwoty odstępnego. Natomiast potem zmienili się właściciele i uznałem, że to jest ten czas, by odejść. Doszły jeszcze zapytania z innych klubów, spadek. To miało duży wpływ. Chciałem odejść od razu po spadku, ale Arka mnie nie puściła.

Yaw Yeboah tym razem samemu strzeli gola? Kurs 3.75 na Fuksiarz.pl

Zawsze dziwią nas takie historie. Klub ma piłkarza, o którym wiadomo, że za pół roku odchodzi. Może więc go sprzedać. Jeśli oferta klubu kupującego nie jest satysfakcjonująca, co jest przeszkodą, by z takiego zawodnika korzystać? Nawet w mniejszym wymiarze czasowym. Młyński mógł Arce pomóc wielokrotnie, skoro dzisiaj wchodzi i na dzień dobry strzela bramkę w Ekstraklasie. Nie powiemy, że z Młyńskim Arka byłaby w Ekstraklasie i zdobyła Puchar Polski, natomiast na pewno miałaby większe szanse. Trudno powiedzieć w imię czego gdynianie z tego zrezygnowali.

Młyński mówi: – Nie chcę mówić, że jestem piłkarzem, który wprowadziłby Arkę na sam szczyt, bo tak nie jest, ale jakbym dostawał swoje szanse, to dawałbym sto procent. Taki jestem – zagram na maksa nawet swój ostatni mecz w karierze. Na pewno chciałem pomóc, czy to w lidze, czy w Pucharze Polski. Pozostawało mi trzymać kciuki, żeby chłopaki ten finał wygrali, bo wiem, co to dla Gdyni znaczy. Nie udało się, ale było blisko i zespół pokazał klasę. Do samego klubu też nie mam urazu czy żalu.

Mateusz Młyński. Powrót do żywych

W każdym razie – Młyński teraz jest w nowym zespole, który zapowiada się na ciekawy projekt. Są dobre transfery, jest obiecujący trener. Jak to widzi sam piłkarz?

– Miałem kilka ofert z Polski, ale Wisła była najbardziej konkretna. Sądzę, że to nie będzie zły wybór i rozwinę się jako piłkarz, ale także jako człowiek. Wisła przedstawiła plan na mnie. Pokazała też, że chce budować coś nowego i dużego. Nie chcę mówić hop, ale mamy dobrą drużynę i mam nadzieję, że będziemy to pokazywać w najbliższych meczach. Chcemy być wysoko w tabeli na koniec sezonu. Umiemy się utrzymać przy piłce, ale jesteśmy też mocni w kontrataku. Mamy swoje indywidualności. Największe wrażenie robi na mnie Yaw Yeboah. Jest dobrze wyszkolony technicznie. Robi różnicę. Miło się na niego patrzy. Z kolei trener Gula zwraca uwagę na każdy najmniejszy detal. Stara nam się wszystko dokładnie przekazywać, żeby każdy się rozwijał. Kładzie nacisk bardziej na ofensywę, ale nie zapomina o defensywie.

Cóż, początek jest niezły. Wisła wygrała, Młyński wreszcie grał i strzelił bramkę. Oby tak dalej. Po kilku długich miesiącach samych treningów, można poczuć głód piłki. Dziś zahamować ten głód będzie musiała Termalica.

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

34 komentarzy

Loading...