Pogoń Szczecin jako pierwszy z naszych pucharowiczów w tym sezonie może już wyłącznie koncentrować się na lidze i ewentualnie Pucharze Polski. Nie mamy jednak do niej z tego powodu większych pretensji. NK Osijek był najtrudniejszym ze wszystkich dotychczasowych rywali przedstawicieli Ekstraklasy, a mimo to do ostatnich sekund wicemistrzowie Chorwacji nie mogli być pewni awansu.
NK Osijek – Pogoń Szczecin: przesądził jeden gol
Jakub Bartkowski po 0:0 w Szczecinie w rozmowie z nami stwierdził, że dwumecz ten pachnie jednym golem, który o wszystkim zdecyduje. I tak też się stało, niestety strzelili go podopieczni Nenada Bjelicy.
Ta jedna akcja zrobiła różnicę. Stary znajomy z polskich boisk Damjan Bohar świetnie przyjął trudne podanie, podciągnął w pole karne i wycofał piłkę do dwóch wbiegających kolegów. Doszedł do niej Laszlo Kleinheisler i strzałem przy słupku pokonał Dante Stipicę. Wszystko wyszło tu gospodarzom idealnie.
Oprócz tego przez 180 minut tej rywalizacji raczej nie mieliśmy wrażenia, że Pogoń odstaje od przeciwnika, którego stawiano w roli faworyta. Wszystko jednak wyglądało fajnie mniej więcej do linii szesnastego metra. Drużyna Kosty Runjaicia miała za mało atutów z przodu. Samą dyscypliną w tyłach i niezłym rozpoczynaniem akcji trudno awansować, choć Raków z Suduvą pokazał, że można przejść dalej nie zdobywając bramki przez dwa spotkania plus dogrywka. Znów jednak wracamy do tego, że skala trudności była zupełnie inna.
W każdym razie, jeśli o coś można mieć żal do Pogoni, to o ten brak nieprzewidywalności i lekkiego szaleństwa z przodu. Z jednej strony wynik do końca pozostawał sprawą otwartą i Osijek musiał mieć się na baczności, z drugiej ciągle niewiele wskazywało na to, że szczecinianie mogą wyrównać. W finalnej fazie zawsze czegoś brakowało.
NK Osijek – Pogoń Szczecin: niemoc gości w ofensywie
Dopóki nie grał Piotr Parzyszek, wiele dośrodkowań zupełnie nie miało racji bytu, bo nikt z piłkarzy Pogoni nawet nie wyskakiwał do walki powietrznej. Po wejściu Parzyszka trochę się to zmieniło, ale Ivica Ivusić nadal nie był zatrudniany. De facto wykazać musiał się jedynie pod koniec pierwszej połowy, gdy po wstrzeleniu piłki przez Sebastiana Kowalczyka piętą uderzał Luka Zahović i Ivusić zachował czujność. Oprócz tego “Portowcy” nie mieli sytuacji. Kilka razy coś się w polu karnym działo, była jakaś kotłowanina, ale zawsze ktoś z chorwackiej drużyny zdołał wystawić nogę, głowę czy cokolwiek innego, żeby koniec końców nic się nie wydarzyło. Brak Michała Kucharczyka aż nadto rzucał się w oczy.
Szkoda, bo jednak kończymy ten dwumecz z poczuciem sporego niedosytu, Osijek na pewno znajdował się w zasięgu zespołu ze Szczecina. Poza golem zawodnicy Bjelicy mieli jeszcze łatwy do obrony rzut wolny Bohara, minimalnie niecelny strzał Kleinheislera i próbę Nejasmicia w bliższy róg, z którą poradził sobie Stipicia. Jeszcze przy stanie 0:0 fatalnie w jednym momencie z piłką minęli się Zech z Kostasem, ale wtedy kolegów znakomitą asekuracją uratował Luis Mata. I to tyle jeśli chodzi o wicemistrzów Chorwacji. Autorzy skrótów z obu meczów nie przepracowali się.
Jeśli chodzi o organizację gry, Pogoń wypadła chyba najlepiej z polskich pucharowiczów, ale z przodu była bezzębna. Mimo wszystko wstydu nie przyniosła, trudno rozdzierać szaty po tym wyniku.
NK Osijek – Pogoń Szczecin 1:0 (0:0)
1:0 – Kleinheisler 44′
Fot. Newspix