Reklama

Cel: zameldować się w komplecie

redakcja

Autor:redakcja

29 lipca 2021, 09:55 • 6 min czytania 65 komentarzy

My, kibice piłkarstwa polskiego, nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich luksusów, jak rozegranie w pucharach dziewięciu meczów i brak jakiejkolwiek porażki. Gdy zdarza się taki rzadki fenomen, czujemy się nieswojo. Z tyłu głowy mamy: idzie za dobrze. Coś się za chwilę musi spieprzyć.

Cel: zameldować się w komplecie

Ale może nie musi? Może przyszedł nasz czas? Może ten mityczny potencjał Ekstraklasy, lokujący naszą ligę znacznie powyżej trzydziestego miejsca, wreszcie ma zamiar dać o sobie znać? Może – uwaga, uwaga – czeka nas po prostu dobry pucharowy sezon? Bez kompromitacji, bez jakiegokolwiek sromotnego eurowpierdolu, a dla odmiany z walką przeciw faworytom i sensownymi wynikami wszystkich drużyn? 

Wiemy – brzmi to nieprawdopodobnie. Jak każdy optymizm wobec polskiego futbolu. Ale patrzymy na dzisiejsze mecze, na dyspozycję naszych pucharowiczów: za awansem wszystkich polskich drużyn do III rundy Conference League nie musi przemawiać tylko klasyk Romana Koseckiego, “a dlaczego nie?”.

ŚLĄSK WROCŁAW – ARARAT: TYLKO NIE ZAWALIĆ

Powiedzmy sobie szczerze: Śląsk najtrudniejszą robotę już wykonał. I tej roboty nie wolno w żaden sposób lekceważyć. Otóż, na chłodno analizując pierwszy mecz:

Reklama
  • Śląsk przywiózł wynik z legendarnego Kaukazu
  • Śląsk wrzucił cztery gole drużynie, która w poprzedniej rundzie opędzlowała węgierski Fehervar z Nikolicsem czy uczestnikiem Euro Loiciem Nego
  • Śląsk zachował silny mental przez cały mecz, nie posypał się po stracie bramki
  • Śląsk do końca chciał grać i strzelać, a sam mecz był przyjemny dla oka

Oczywiście pamiętamy, że mecz z Araratem był niezwykle otwartym spotkaniem i rywal Śląska, gdyby był skuteczniejszy, mógł ten mecz skierować na inny tor. Tak, Śląsk w defensywie pozwolił na całkiem sporo. Ma tu problemy, co potwierdził też tracąc dwa gole z Wartą Poznań u siebie. I nie spodziewamy się po meczu Śląsk – Ararat zamkniętego spotkania, w którym zespół Magiery zaszachuje rywala – może się dziać, może się kotłować pod bramką. Ale Śląsk naprawdę ma kim pograć z przodu, ta układanka funkcjonuje. Powinien mieć dość siły ognia, by w razie czego Araratowi odpowiedzieć.

No i nie zapominajmy, że Magiera jeszcze ze Śląskiem nie przegrał żadnego meczu u siebie. Zdarzały się wstydliwe remisy, szalone spotkania – 4:3 z Podbeskidziem – ale porażki brak. Nie sądzimy, by ta porażka miała przyjść akurat dziś.

Magiera docenia rywala, ale go nie przecenia (za SlaskNET.com): – Ararat jest nieobliczalną drużyną, jeśli chodzi o atak, zawodnicy nie kalkulują. Mając dużo wolnej przestrzeni, piłkę przy nodze odważnie wbiegają nawet na pięciu zawodników, nie przejmują się tym, tylko wręcz przeciwnie, nakręcają. Grają bezpośrednio w transportowaniu piłki na połowę przeciwnika, odbieraniu drugich piłek. Najważniejsza w jutrzejszym meczu będzie organizacja gry, szybkie wejście w mecz, granie po ziemi. Śląsk tak grał, umie tak grał i zamierza tak grać.

To też jest ważne do podkreślenia – Magiera po meczu z Wartą Poznań był zadowolony z trzydziestu minut. Tylko przez pół godziny jego zdaniem Śląsk grał to, co ma grać. To też jest projekt, który cały się rozwija, ale na pewno zmierza w jakimś kierunku.

RAKÓW CZĘSTOCHOWA – SUDUVA: POKAZAĆ TO, CO Z PIASTEM

Mecz Rakowa na Litwie to jedyny z dotychczasowych pucharowych meczów polskich drużyn, który nie tylko był słaby, ale też zakończył się stratą rankingowych punktów. Jasne, że podczas meczów Legii z Florą można było narzekać, nie mówiąc o meczu Śląska z Paide, ale tam ostatecznie były zwycięstwa. Raków po prostu zawiódł.

Reklama

Victor Basarde, trener Suduvy, cytowany przez stronę Rakowa, też wbił częstochowianom szpilę:  – Spodziewaliśmy się przed meczem, że będziemy grać przeciwko  silniejszej drużynie – ładnie panie Basarde, ładnie, doceniamy dobrą szyderkę.

Można tłumaczyć się murawą, która, faktycznie, była beznadziejna. Można tym, że był to pucharowy debiut wszech czasów, a te, jak pokazuje historia, zwykle wychodziły nieszczególnie. Ale jednak, spodziewaliśmy się znacznie więcej.

Niemniej nie ma co rozdzierać szat. Szkoda oczywiście, że Raków nie zagra u siebie, tylko w Bielsku, ale cóż – ma doświadczenie w grze poza Częstochową, nie powinno być to przesadnym minusem. No i nie da się ukryć, że nowy format liczenia bramek sprzyja Rakowowi. 0:0 na Litwie byłoby niezwykle niebezpiecznym rezultatem, a tak nie ma dramatu.

Najwięcej optymizmu daje nam jednak mecz ligowy z Piastem Gliwice. Bo umówmy się, to był najlepszy mecz kolejki. Raków, owszem, dał się nadgryźć, ale też pokazał jakość, polot, intensywność. Przypominał drużynę z zeszłego sezonu, która pozamiatała. Po 0:0 z Suduvą zastanawialiśmy się: a może są w kryzysie? Może gdzieś zagubili ten swój charakter? Z kryzysu wyjdą, tak jak wyszli zimą, ale teraz będzie słabo? Tymczasem oglądaliśmy Piasta i widzieliśmy, że o niczym takim nie ma mowy. Wystarczy znów sobie to przypomnieć i będzie dobrze.

OSIJEK – POGOŃ SZCZECIN: WYZWANIE W PRAŻĄCYM SŁOŃCU

Najtrudniejszy mecz, największe wyzwanie, najmocniejszy rywal, do tego wyjazd.

Tak, awans Pogoni Szczecin stoi pod największym znakiem zapytania. Umówmy się, że przed startem tych pucharowych bojów, czy odpadłaby Legia, Śląsk czy Raków, mówilibyśmy o eurowpierdolu. Osijek… no, Osijek jest po prostu mocny. Ma mnóstwo argumentów, ma dobrych piłkarzy, ma pieniądze, ma ambicje.

No ale rzecz w tym, że Pogoń też ma mnóstwo argumentów, ma dobrych piłkarzy, ma pieniądze i ambicje. Dokładnie to potwierdziła w meczu w Szczecinie. Nie udało się tego udokumentować golem, ale Portowcy byli lepsi od chorwackiego zespołu. Brakło tego, czego od dawna Pogoni brakuje – wykończenia.

Patrzymy na Pogoń pod wieloma kątami, czy pracy Runjaica – taktycznie Osijek dobrze rozpracowany – czy rozbłysku talentu Kozłowskiego, czy sensownych wzmocnień, fajnej formacji pomocy i jesteśmy przekonani, że Pogoń ma pełne prawo jechać na Osijek bez kompleksów. Z wiarą we własne umiejętności. Tu nie trzeba wspinać się nawet na jakieś wyżyny – tu, naszym zdaniem, Pogoń musi zagrać swoje. Aktualnie “swoje” w wykonaniu Pogoni oznacza rzetelną defensywę i zrobienie czegoś ciekawego z przodu.

Fajnie, że widać w obozie Pogoni po prostu ekscytację. Zero jakiegoś stresu, najchętniej wybiegli na boisko od zaraz.

Runjaic mówił na konferencji prasowej: – Nie mogliśmy doczekać się tego decydującego spotkania. NK Osijek pozostaje faworytem tak samo jak był nim przed pierwszym meczem. Przeciwnik potwierdził wysoką formę dwoma zwycięstwami w lidze chorwackiej, szczególnie z Hajdukiem Split. Tydzień temu przeciwstawiliśmy się Osijekowi i tak jak on pokazaliśmy się z dobrej strony w weekend.

Na pewno wpływ na ten mecz będzie miała pogoda. Według prognoz, dzisiaj w Osijek ma być nawet do 38 stopni Celsjusza. Choć mecz jest o 21, to i tak będzie wtedy powyżej trzydziestu stopni.

Wiecie odnośnie czego jeszcze mamy wątpliwości? Jakkolwiek by to nie zabrzmiało – odnośnie tego, że nie zagra Kucharczyk. Kuchy ma mnóstwo ograniczeń, to jasne. Ale też jest piłkarzem idealnym pod takie mecze. Gdzieś się znajdzie, gdzieś coś strzeli, szarpnie. Pucharowe doświadczenie też ma takie, że aż trudno uwierzyć – przecież Kuchy ma kilkadziesiąt spotkań, w tym wiele o znacznie ważniejszej stawce. W takim spotkaniu to mogłoby odegrać swoją rolę.

Najnowsze

Komentarze

65 komentarzy

Loading...