Pierwsze wrażenie St. Gallen spaliło faktem przygarnięcia Daniela Sikorskiego tuż po tym, jak przez dwa sezony w Polonii Warszawa i Wiśle Kraków zdobył jedną bramkę. Szczerze, po tym ruchu liga szwajcarska niesamowicie straciła w naszych oczach. Teraz jednak… Cóż, St. Gallen jest o krok od sprowadzenia Daniela Dziwniela, co wydaje się być jednym z ich ciekawszych transferowych ruchów w ostatnich sezonach. Czego młodzieżowy reprezentant Polski może tam oczekiwać, a na co liczyć nie powinien?
Sankt Gallen to odrobinę więcej niż tamtejszy średniak. W przyszłym sezonie mają spore szanse na powrót do europejskich pucharów, co – biorąc pod uwagę aktualną sytuację Ruchu w tabeli Ekstrakalsy – jest dla Dziwniela zupełnie innym światem. Konkurencja? Na ten moment Szwajcaria to FC Basel, długo nic, cztery wyrównane zespoły walczące o podium, długo nic i na koniec reszta stawki. Wiadomo, nowy klub Dziwniela do Bazylei nie ma nawet startu. Oni grają w swojej lidze i z pewnością po raz kolejny rozniosą konkurencję w pył. Razem z Thun, Young Boys oraz FC Zurich tworzą jednak bardzo wyrównaną grupę pościgową, w dodatku utrzymującą aż dziesięć punktów różnicy nad szóstym w tabeli Grasshoppers.
Organizacyjnie? W ostatnich sezonach St. Gallen miało poważne problemy finansowe, stąd w 2011 roku musieli zmierzyć się ze spadkiem do drugiej ligi. Powiedzmy wprost: podniesienie się po tym upadku należy traktować w kategorii niespodzianki. Dźwignęli się już po jednym sezonie, ponownie dołączając do elity i jako beniaminek zajęli od razu trzecie miejsce. W międzyczasie, by normalnie funkcjonować, potrzebna była pożyczka, sięgająca nawet 16 milionów franków, ale… w listopadzie ubiegłego roku połowa długu została umorzona.
Generalnie wszystko wskazuje na to, że bajzel został ogarnięty dosłownie w ostatniej chwili, ale klub wyszedł na prostą, także dzięki grze w Lidze Europy oraz oszczędnemu zarządzaniu. W ostatnich latach roczny bilans finansowy zawsze wychodził na plus. Tutaj ukłon w stronę magicznego duetu – dyrektora sportowego Heinza Peischla oraz trenera Jeffa Saibene. Pierwszego kusi Austria Wiedeń, bo jak pisze się w tamtejszych mediach – potrafił zbudować w miarę solidny zespół praktycznie bez wkładu finansowego. St. Gallen nie wydaje pieniędzy. Raczej grzebie w piłkarskich śmietnikach, przebierając między piłkarzami, którym kończą się kontrakty. Są mistrzami finansowego fair-play i nigdy nie kupują ponad stan.
Piłkarsko… Najprościej chyba ocenić ich przez pryzmat wspomnianych europejskich pucharów. W drodze do fazy grupowej LE wyeliminowali Spartak Moskwa, z drugiej strony jednak – finiszowali na ostatnim miejscu w grupie, za Valencią, Swansea i Kubaniem Krasnodar. Nie ma sensu zestawiać ich z Basel, to naprawdę kompletnie inny poziom. Czy jednak porównanie z Ruchem wychodzi na minus? Gra w lidze szwajcarskiej, która z jednym wyjątkiem jest podobna do naszej ekstraklasy, z pewnością nie jest dla Dziwniela szczytem marzeń. Mamy jednak wrażenie, że dla Dziwniela, którego rozwój jest naprawdę bardzo dynamiczny, Szwajcaria ma być raczej przystankiem.
Śledząc transfery z St. Gallen w ostatnich sezonach można zaobserwować, że pierwszą naturalną ścieżką utalentowanych graczy Sankt Gallen jest transfer do silniejszego klubu w Szwajcarii – przykładowo stołecznego Young Boys. Znalazły się też wyjątki, tak jak Albańczyk Ermin Lenjani, który na początku stycznia przeniósł się do Stade Rennais czy Ivan Martić – od lata zawodnik Hellasu Werona. St. Gallen jako trampolinę potraktował również Ezequiel Scarione, który w 2013 roku za rekordowe dla szwajcarskiego klubu 2,8 miliona euro trafił do tureckiej Kasimpasy. On na kontrakt życia zapracował jednak tytułem króla strzelców. Czy Dziwniel może podążyć ścieżką zawodników, którzy potraktowali 70-tysięczne miasteczko jako przedpokój poważnej piłki? Nawet jeśli nie – Chorzów też raczej tym “przedpokojem” nie jest.
Na plus można zapisać też atmosferę na trybunach. Na mecze St. Gallen przychodzi średnio od dziesięciu do nawet szesnastu tysięcy kibiców – zależnie od rangi przeciwnika. Otoczka jest przednia. Zobaczcie sami.
Jakie cele powinien postawić przed sobą Dziwniel? Po pierwsze, wygranie rywalizacji na lewej obronie z Mickaelem Facchinettim. Po drugie, godne zastąpienie Emina Lenjaniego. I po trzecie – wybijanie się na tle całej ligi. Tylko w ten sposób będzie w stanie zrobić kolejny krok. Szwajcaria to istotnie bogaty kraj, ale tamtejszy futbol, z wyłączeniem FC Basel, przechodzi kryzys. Aha, no i fajnie byłoby, gdyby najpierw przeszedł testy medyczne, w których właśnie bierze udział. To już ostatnia przeszkoda na drodze do transferu.
Czy 22-letni obrońca Ruchu ma dość siły, by przebić się w lidze szwajcarskiej? Jedno jest pewne – jeśli chciał robić karierę i dobre pieniądze, Chorzów powoli przestawał być dla niego odpowiednim miejscem.