Co mają wspólnego węgierski premier Viktor Orban, bohater mundialu z 1998 roku Davor Suker oraz znany nam doskonale Nenad Bjelica? Ano to, że wszyscy są w jakiś sposób związani z ekipą NK Osijek, dzisiejszym rywalem Pogoni Szczecin w 2. rundzie eliminacji do Ligi Konferencji UEFA. Dla wicemistrzów Chorwacji porażka z “Portowcami” byłaby, nie ma co ukrywać, sporego kalibru… No, może nie kompromitacją – to nie jest jeszcze klub znajdujący się na tym samym pułapie co Dinamo Zagrzeb – ale na pewno wpadką. Drużyna jest (mniej lub bardziej oficjalnie) napędzana pieniędzmi płynącymi z węgierskiego skarbu państwa, a cel tych dotacji jest jasny – wypromowanie Osijeku na najważniejszy piłkarski ośrodek w Chorwacji i uczynienie z niego liczącej się siły na arenie międzynarodowej.
– Wiecie, że byłem tutaj już dziesięć lat temu? – pytał Orban podczas wizyty w Osijeku w 2019 roku. W jego zamyśle futbol ma być motorem napędowym dla rozwoju miasta – czwartego co do wielkości w Chorwacji, ale niezbyt atrakcyjnego turystycznie w porównaniu z miejscowościami położonymi bliżej wybrzeża. – Rozmawiałem z trenerami i działaczami, obserwowałem mecze juniorów. Wtedy to był znacznie mniejszy klub niż dzisiaj. Wydawało się, że pozbawiony jest jakichkolwiek perspektyw na rozwój. Gdyby nic się w tym klubie nie zmieniło, nie przetrwałby. Na szczęście udało się stworzyć drużynę godną tego miasta. Początkowo sam nie wierzyłem, że to zadziała, ale pewne procesy w Chorwacji odbywają się szybciej niż na Węgrzech. Możemy się od was uczyć, jak należy pracować z młodzieżą. Zobaczyłem, że węgiersko-chorwacka współpraca ma wielką przyszłość, a Chorwaci są znacznie bardziej otwarci niż przypuszczałem.
– Nie odebraliśmy wam klubu. Jedynie chcieliśmy pomóc – dodał premier Węgier. – Mogę powiedzieć, że sam stałem się kibicem Osijeku. Najważniejsza jest jednak dla nas akademia. Chorwaci mają wrodzony talent do futbolu. Kiedy spełnimy wszystkie nasze założenia, mistrzostwo Chorwacji będzie w zasięgu.
NK Osijek
Osijek – czas chwały i hańby
NK Osijek w chorwackiej ekstraklasie obecny jest od początku jej istnienia, czyli od 1992 roku. Z kolei jeszcze za czasów jugosłowiańskich klub nie odgrywał zbyt wielkiej roli na krajowej arenie piłkarskiej. Nie zdobył ani jednego trofeum, często brakowało go w najwyższej klasie rozgrywkowej. Aczkolwiek trzeba podkreślić, że “bijelo-plavi” (“biało-niebiescy”) wypuścili w świat kilku naprawdę utalentowanych zawodników. Najsłynniejszy z nich to król strzelców mistrzostw świata z 1998 roku, mistrz Hiszpanii oraz triumfator Ligi Mistrzów – Davor Suker. 69-krotny reprezentant Chorwacji urodził się w Osijeku, nie dziwota zatem, że właśnie w największym lokalnym klubie stawiał pierwszej kroki na drodze do wielkiej kariery w drużynie narodowej, a także Sevilli czy też Realu Madryt.
Stosunek kibiców Osijeku do Sukera jest jednakowoż – ujmijmy to – ambiwalentny.
Po pierwsze dlatego, że napastnik po kilku sezonach spędzonych w klubie nie przeprowadził się od razu do Hiszpanii, lecz zdążył jeszcze zahaczyć o Dinamo Zagrzeb. 21-letni Suker wylądował w Dinamie w 1989 roku i to właśnie jako zawodnik tego klubu pojechał niedługo potem na mistrzostwa Europy U-21, gdzie zrobił furorę – poprowadził młodzieżową reprezentację Jugosławii do finału, został królem strzelców i najlepszym piłkarzem turnieju. Ale samą grę dla Dinama by mu pewnie w rodzinnym mieście wybaczono. Gorzej, że gdy Suker po zakończeniu kariery poszedł w dyrektory i został szefem krajowej federacji piłkarskiej, to zakumplował się ze Zdravko Mamiciem – szarą eminencją chorwackiej piłki, architektem hegemonii Dinama na krajowym podwórku. – Jestem przyjacielem Mamicia, a także Platiniego. Co z tego? To oni odpowiadają za swoje czyny – skwitował Suker.
Davor Suker i Mario Mandżukić
W 2008 roku Suker otrzymał tytuł honorowego obywatela Osijeku. Oburzyło to wielu mieszkańców miasta, a nawet lokalnych polityków. – Maksimir to jego dom, Dinamo to jego klub. Wielokrotnie to podkreślał – oburzali się przedstawiciele “Kohorty”, kibicowskiego stowarzyszenia “biało-niebieskich”.
Z Sukerem na pokładzie czy bez niego, Osijek w całej historii niezwykle rzadko święcił triumfy. Jedyne znaczące trofeum w całych swych dziejach klub wywalczył w 1999 roku. 20 maja w Zagrzebiu złoty gol Davora Lasicia zapewnił “biało-niebieskim” zwycięstwo 2:1 przeciwko HNK Cibalia w finale Pucharu Chorwacji. W składzie Osijeku występowali wówczas między innymi Mario Galinović (później wieloletni bramkarz Panathinaikosu), Josip Gaspar (przez wiele lat związany z Dinamem) czy Stanko Bubalo (swego czasu ocierający się o seniorską kadrę Chorwacji). Generalnie jednak – nie był to wielki zespół. Zresztą wielu Chorwatów do dziś uważa, że tercet arbitrów – Reno Sinovcić, Ivan Petek, Alojzije Supraha – ordynarnie skręcił wtedy Cibalię, wyrzucając dwóch jej piłkarzy z boiska.
HNK Cibalia 1:2 NK Osijek (finał Pucharu Chorwacji 1999)
– Finał pucharu to krzywda dla nas wszystkich – wspominał Srećko Lusić, szkoleniowiec przegranych, na łamach portalu vecernij.hr. – To był ustawiony mecz. Wyreżyserowane widowisko, pierwszoplanowym aktorem był sędzia. Szczerze? Wiedziałem, że coś się szykuje, miałem przecieki, ale przecież nie mogłem o tym powiedzieć zawodnikom. Mimo wszystko skala kradzieży szokuje nawet mnie. Przecież ten mecz był transmitowany na żywo w telewizji publicznej! Ten finał przeszedł do historii chorwackiego futbolu jak rażący przykład nieuczciwości i niesprawiedliwości.
“Ta rana nigdy się nie zagoi”
Srećko Lusić
Lusić zarzuca sędziom:
- podyktowanie rzutu karnego z kapelusza już w 2. minucie gry (nie został zamieniony na gola)
- dwie wydrukowane czerwone kartki
- przedłużanie meczu tak długo, aż Osijek zdobędzie wyrównującego gola (padł w 4. minucie doliczonego czasu)
Kapitan Cibalii Goran Mesterović opowiadał natomiast: – Osijek miał lepszy zespół, większe nazwiska. Ale my zagraliśmy świetny mecz. Kilka dni wcześniej zapewniliśmy sobie utrzymanie w lidze i do finału przystąpiliśmy z czystymi myślami. Dodatkowo zmotywowało nas, że przeciwnicy szybko zmarnowali rzut karny. Potem jednak arbiter zaczął ciągnąć Osijek za uszy. Byłem kapitanem, regularnie protestowałem, ale sędzia Reno Sinovcić nie zwracał na to uwagi. Jako piłkarz wiele widziałem, lecz nigdy czegoś takiego w meczu o takim ciężarze gatunkowym. Po tym wszystkim nie chciałem nawet odebrać srebrnego medalu. Byłem zniesmaczony. Zresztą nawet piłkarze Osijeku czuli się głupio po zwycięstwie odniesionym w taki sposób.
Co ciekawe, równolegle w walce o mistrzostwo kraju – wedle powszechnej opinii – oszukana została Rijeka. Cibalia i Rijeka – dwaj derbowi rywale Osijeku – planowali nawet rozegrać mecz o “moralny Superpuchar Chorwacji”, ale ostatecznie do spotkania nie doszło.
HNK Rijeka 1:1 NK Osijek (32. kolejka ligi chorwackiej 1998/99)
22 tysiące fanów Rijeki przybyło na stadion, by świętować tytuł mistrzowski po starciu z Osijekiem w ostatniej kolejce chorwackiej ekstraklasy 1998/99. Ale gospodarze podzieli się punktami z ekipą przyjezdnych i koniec końców spadli na drugie miejsce w tabeli. Sytuacja była o tyle bolesna dla Rijeki, że drużyna tuż przed końcowym gwizdkiem zdobyła zwycięskiego gola, lecz został on anulowany z powodu spalonego. Jak wykazały powtórki – fikcyjnego.
Spotkanie prowadził Alojzije Supraha. Ten sam, który w finale Pucharu Chorwacji był liniowym.
– Nawet dzisiaj się zastanawiam, jakim cudem znalazłem w sobie tyle spokoju, by przez te wszystkie lata nie odnaleźć sędziego liniowego i nie zrobić problemów jemu, a przy okazji sobie – przyznał Admir Hasancić, autor odwołanego gola, w rozmowie z index.hr. – Sędziowie ukradli mi szansę na napisanie jednej z najpiękniejszych kart w historii klubu, w którym spędziłem siedem lat. To byłaby wielka rzecz dla mnie, dla mojej kariery, ale również dla Rijeki. Dopingowało nas wtedy całe miasto. Co ja mówię, miasto… Cały kraj życzył nam mistrzowskiego tytułu.
NK Osijek – węgierski łącznik
Trudno więc postrzegać 1999 rok jako szczególnie chwalebny w dziejach “biało-niebieskich”. Klub zresztą wkrótce popadł w przeciętność. Na przełomie wieków Osijek regularnie występował w Pucharze UEFA (choć bez znaczących sukcesów), lecz w latach 2002-2016 udało mu się zameldować w Europie zaledwie dwukrotnie. W 2006 roku była to kompletnie nieudana przygoda w Pucharze Intertoto, a sześć lat później blamaż w 2. rundzie eliminacji do Ligi Europy.
Dopiero ostatnimi czasy “biało-niebiescy” wrócili do gry o dużą stawkę.
- 2016/17 – 4. miejsce w lidze (22 punkty straty do mistrza)
- 2017/18 – 4. miejsce (17 punktów straty)
- 2018/19 – 3. miejsce (30 punktów straty)
- 2019/20 – 4. miejsce (18 punktów straty)
- 2020/21 – 2. miejsce (8 punktów straty)
Jak widać, Osijek wymościł sobie wygodną pozycję w ligowej czołówce, a ostatnio rzucił nawet wyzwanie Dinamu Zagrzeb w walce o mistrzostwo kraju. Wprawdzie dominatorzy ze stolicy dość gładko sobie z ambitnymi konkurentami poradzili, spokojnie dowożąc kolejny mistrzowski tytuł (wygrali z Osijekiem dwa bezpośrednie mecze, jeden zremisowali), ale progres drużyny ze Slawonii widoczny jest gołym okiem. Wicemistrzostwo kraju – najlepszy wynik w historii występów Osijeku w chorwackiej ekstraklasie – to na pewno nie jednorazowy wystrzał, tylko wynik przemyślanego, długofalowego rozwoju.
Nenad Bjelica
Skąd zatem ten wzlot?
Trzeba się na moment cofnąć do 2016 roku. Klub znajdował się wówczas na krawędzi bankructwa, lecz w ostatniej chwili przed upadkiem uratowała go interwencja dwóch biznesmenów – Lorinca Meszarosa i Ivana Mestrovicia. Panowie przejęli kontrolę nad Osijekiem i w bardzo krótkim czasie wyprowadzili go na prostą. Nie tylko ugasili pożar w klubowej kasie, ale jęli również systematycznie wzmacniać zespół. – Myślę, że w tej chwili nawet nie zdajemy sobie wszyscy sprawy, jak ważnych chwil jesteśmy świadkami – mówił zimą 2016 roku Mestrović podczas hucznej gali zorganizowanej z okazji nowego otwarcia w Osijeku. Na bankiecie pojawiła się cała śmietanka chorwackiego futbolu, a także liczni politycy oraz przedsiębiorcy. – Klub kupiliśmy nie dla siebie, ale dla mieszkańców miasta. Nie chcemy sobie go zawłaszczyć. Dzisiaj drużyna jest wspólnym wyzwaniem dla całej lokalnej społeczności.
– Chcemy odwrócić negatywne trendy. Dzisiaj na meczach Osijeku pojawia się niekiedy więcej kibiców gości niż naszych! To niedopuszczalne. Musimy doprowadzić do tego, by ludzie ponownie zaczęli się identyfikować z zespołem – dodał inwestor. – Sukces zadeklarujemy dopiero wtedy, gdy dzieciaki na miejscowych boiskach nie będą nosić koszulek Messiego czy Ronaldo, tylko trykoty lokalnych gwiazd.
“Chcemy, by Osijek znów stał się tematem rozmów w knajpach i w komunikacji miejskiej”
Ivan Mestrović
Znacznie ciekawszą postacią w tym właścicielskim tandemie był jednak od początku nieco mniej aktywny medialnie Lorinc Meszaros. O ile Mestrović jako frontman wniósł do Osijeku pomysły, kontakty i znajomość chorwackiego rynku, tak główny ciężar finansowy całego przedsięwzięcia spoczywał raczej na jego partnerze. Ale dla Meszarosa takie wydatki to fraszka. Mówimy ostatecznie o człowieku, którego na Węgrzech często przedstawia się po prostu jako oligarchę. Jego majątek wzrósł w galopującym tempie i aktualnie szacowany bywa nawet na miliard euro. Magazyn “Forbes” parokrotnie lokował Meszarosa w czołowej trójce najbogatszych obywateli kraju. Jeżeli chodzi zaś przynależność polityczną, Lorinc naturalnie doskonale wie, skąd wieje wiatr.
Od dawna jest członkiem rządzącego Fideszu. Zaufanym człowiekiem Viktora Orbana.
Wielu dziennikarzy i ekspertów właśnie tak tłumaczy fenomen jego biznesowych sukcesów. Trzeba bowiem wiedzieć, że na początku XXI wieku niewielka firma należąca do Meszarosa podupadała, generowała straty. Wyceniano ją na około 30 tysięcy euro. A jednak Węgrowi na przestrzeni kilku lat udało się przepoczwarzyć ze skromnego sprzedawcy instalacji gazowych w jednego z największych finansowych magnatów w kraju.
– Może jestem bystrzejszy od Zuckerberga? – sam zainteresowany pytał prowokacyjnie dziennikarzy, gdy ci próbowali wydusić z niego jakieś wyjaśnienia. Przy całym jednak szacunku dla jego intelektualnych predyspozycji, nie ma w tej chwili większych wątpliwości, że bez odpowiedniego umocowania politycznego Meszaros nie mógłby zajść aż tak wysoko. Fundamentalną część jego obecnej działalności stanowią rządowe kontrakty. Firmy należące do Węgra wygrywają jeden państwowy przetarg za drugim, zgarniają unijne dotacje i regularnie realizują najważniejsze projekty infrastrukturalne. W ostatnich latach Meszaros stał się również ważnym graczem na rynku medialnym, rozwinął skrzydła w branży hotelarskiej, kupił sobie bank, a nawet zaczął się interesować energią jądrową.
“Bóg, szczęście i Viktor Orban. Te trzy czynniki na pewno miały wpływ na mój sukces”
Lorinc Meszaros
W latach 2011-2018 miliarder sprawował urząd wójta w niewielkiej miejscowości Felcsut. Tej samej, w której wychował się premier Orban. Panowie znają się od dekad. I tak się składa, że właśnie w tej niewielkiej miejscowości powstała Pancho Arena – domowy obiekt klubu Puskas Akademia FC, otoczony wspaniałym, nowoczesnym kompleksem treningowym. Co do zasady jest to oczywiście dzieło inspirowane przez premiera węgierskiego rządu, ale Meszaros okazał się bardzo skutecznym partnerem dla Orbana przy wcielaniu jego śmiałych futbolowych marzeń w życie. Dzisiaj Puskas Akademia to nie tylko szkolenie, ale i bardzo silny pierwszy zespół, umacniający się na pozycji drugiej siły węgierskiej ekstraklasy, tylko za plecami Ferencvarosu.
To tak jakby w Polsce piłkarską potęgę wzniesiono w Nadarzynie.
Ten szalony projekt bez dwóch zdań stanowi oczko w głowie Orbana. Polityk – w duszy niespełniony piłkarz – niekiedy osobiście dołącza do grup trenujących na obiektach szkółki, by trochę się z nimi poruszać. Zaatakowała go zresztą za to opozycja, ponieważ Pacho Arena nie jest obiektem komercyjnym. Możliwość przeprowadzania zajęć na jej terenie mają wyłącznie certyfikowane drużyny sportowe. Po Orbanie podobnego rodzaju przytyki spłynęły rzecz jasna jak po kaczce.
akademia powstała niemalże w ogródku u Orbana
Futbolowe macki premiera sięgają także poza granice państwa. Wedle niektórych wyliczeń węgierski rząd przeznacza na inwestycje w sport więcej pieniędzy niż na sektor edukacyjny. Puskas Akademia to tylko jeden z wielu elementów układanki. Zaufani ludzie z Fideszu trzymający sznurki w federacji piłkarskiej – drugi. Państwowe wsparcie dla najbardziej zasłużonych klubów z Ferencvarosem na czele – trzeci. Szeroko zakrojone inwestycje infrastrukturalne (nawet jeśli nie wzbudzają entuzjazmu wśród obywateli danego miasta czy regionu) – czwarty. No i wreszcie element numer pięć.
Projekty zagraniczne.
NK Osijek – przyczółek Orbana
4 czerwca 1920 roku w ramach traktatu w Trianon rozbito Królestwo Węgier, w skład którego wchodziły tak zwane Kraje Korony Świętego Stefana. Państwo bezpowrotnie utraciło wielkie terytoria, dzisiaj leżące w granicach między innymi Austrii, Rumunii, Chorwacji czy Słowacji.
Orban traktat w Trianon określił “wyrokiem śmierci” dla Węgier. – Zachód naruszył tysiącletnie granice i historię Europy Środkowej. Nas wcisnął w granice, których nie da się obronić. Pozbawiono nas bogactw naturalnych. (…) Bez moralnych skrupułów narysowano od nowa Europę Środkową, tak jak granice Afryki i Bliskiego Wschodu. Tego im nigdy nie zapomnimy – grzmiał premier podczas jednego z przemówień. Sugerując jednocześnie, iż Królestwo Węgier za jego rządów może się odrodzić. – Sprawiedliwości historycznej nie unikną nawet najwięksi. Tak jak prawdą jest, że to, co do siebie należy, to się zrośnie, tak samo prawdą jest, że to, co do siebie nie należy, to się rozpadnie – stwierdził, nawiązując do rozpadu Jugosławii i Czechosłowacji, a także imperium brytyjskiego.
“W dzisiejszej Europie przetrwają tylko zjednoczeni”
Viktor Orban
Zapytacie: jaki związek tych wzniosłych frazesów z futbolem? No to spójrzmy:
- DAC Dunajska Streda – 2. miejsce w lidze słowackiej 2020/21
- KFC Komarno – 8. miejsce w drugiej lidze słowackiej 2020/21
- NK Nafta 1903 – 3. miejsce w drugiej lidze słoweńskiej 2020/21
- TCS Backa Topola – 5. miejsce w lidze serbskiej 2020/21
- Sepsi OSK – 4. miejsce w lidze rumuńskiej 2020/21
- FK Miercurea Ciuc – 5. miejsce w drugiej lidze rumuńskiej 2020/21
- NK Osijek – 2. miejsce w lidze chorwackiej 2020/21
- FK Mukaczewo – 1. miejsce w trzeciej lidze ukraińskiej 2020/21
Co łączy te kluby?
Wyróżnić możemy kilka czynników, które na ogół dotyczą ich wszystkich albo prawie wszystkich. Po pierwsze – miasta, w których występują wymienione zespoły, położone są na terenach postrzeganych historycznie jako przynależne do dawnego Królestwa Węgier. Co za tym idzie, rejony te obecnie zamieszkuje węgierska diaspora. Poza tym, na ogół drużyny te jeszcze kilka lat temu były totalnie nieistotnymi punktami na piłkarskiej mapie swoich krajów. Nie znaczyły nic, zmagały się z problemami finansowymi, pałętały po niższych klasach rozgrywkowych. Do momentu, gdy pojawiło się hojne wsparcie węgierskich inwestorów, a nawet spółek skarbu państwa. Odkręcony kurek z węgierską forsą to gwarancja dynamicznego rozwoju infrastrukturalnego i sportowego. Sprawa jest pewna jak w banku. Konkretnie – OTP Banku, którego prezesem jest Sandor Csanyi, przy okazji kluczowa postać węgierskiej federacji piłkarskiej.
Stadiony rosnące jak grzyby po deszczu. Wspaniałe centra treningowe i akademie. Orban i jego ludzie pozostają głusi na głosy oburzenia, że węgierski rząd – często dość pokrętnymi sposobami – pompuje taką forsę w, było nie było, zagraniczne kluby. Przywódca Fideszu kocha futbol, ale widzi go w szerszym obrazku.
Stadion Pampas – projekt nowego obiektu NK Osijek oraz jego szkielet
Nafta nie zdążyła awansować do słoweńskiej ekstraklasy, a już zagrała w finale krajowego pucharu. Podobnie Sepsi. Dunajska Streda kroczek po kroczku zbliża się do mistrzostwa Słowacji, Backa Topola dokazuje w Serbii, no a Osijek coraz śmielej poczyna sobie za plecami Dinama Zagrzeb.
Wprawdzie przepisy UEFA zmusiły Lorinca Meszarosa do sprzedaży udziałów w klubie (jest też udziałowcem Puskas Akademii), lecz to absolutnie nie zniechęciło węgierskiego kapitału do dalszego wspierania chorwackiej ekipy. Mimo że mniejszość węgierska akurat w tym mieście jest w gruncie rzeczy niewielka. Tak czy owak, najpewniej już w przyszłym roku w Osijeku otwarty zostanie nowy stadion mogący pomieścić 12 tysięcy widzów. Wartość inwestycji to około 50 milionów euro. Według medialnych doniesień, lwia część tej kwoty została w taki czy inny sposób przekazana “biało-niebieskim” przez węgierski rząd.
W ten sposób Węgrzy wybudują najnowocześniejszy piłkarski obiekt w całej Chorwacji.
NK Osijek – powrót Nenada Bjelicy
Osijek sezon 2020/21 zakończył na znakomitym drugim miejscu w tabeli, ale początek rozgrywek nie był udany. Drużyna źle wyglądała już w przedsezonowych sparingach (przegrała m.in z Puskas Akademią) i prędko okazało się, że nie było w tym przypadku. Po trzech kolejkach chorwackiej ekstraklasy “biało-niebiescy” mieli na swoim koncie zaledwie jeden punkt. Na otwarcie zremisowali ze Slavenem Belupo. Potem przyszły dwie bolesne wpadki – 1:2 z Hajdukiem Split i 1:4 z Dinamem Zagrzeb. Władze postanowiły działać – dotychczasowy trener Ivica Kulesevic dostał kopniaka w górę i objął stanowisko dyrektora sportowego, a szkoleniowcem został Nenad Bjelica. Świetnie znany lokalnym kibicom, ponieważ właśnie w barwach Osijeku debiutował w chorwackiej lidze.
Zatrudnienie Bjelicy w krajowej skali stanowiło prawdziwy hit. Nie tylko dlatego, że to dlań wielki powrót w rodzinne strony.
50-letni Chorwat pożegnał się wprawdzie z Dinamem Zagrzeb w dość przykrej atmosferze, ale wcześniej poprowadził “modrich” do dwóch tytułów mistrza kraju (a w zasadzie trzech, jeśli liczyć też sezon 2019/20), a w 2019 roku awansował do 1/8 finału Ligi Europy. Zespół grał skutecznie, efektownie i wykręcał historyczne rezultaty w międzynarodowych rozgrywkach. Dość dużo się swego czasu mówiło, że były szkoleniowiec Lecha Poznań to kandydat numer jeden na nowego selekcjonera chorwackiej drużyny narodowej. A jednak Bjelica wybrał Osijek, gdzie otrzymał wielkie zaufanie i dużą władzę.
Nenad Bjelica
– W ślad za dawnym szkoleniowcem Dinama podążyło mnóstwo ludzi, znacznie wzmacniając struktury Osijeku. Ponadto mentalność Nenada sprawia, że już teraz widoczna jest zmiana w funkcjonowaniu całego klubu. Oni nigdy nie wygrali mistrzostwa, ale teraz zaczęli tego pragnąć. Tym bardziej że trener chce zagrać byłym pracodawcom na nosie – opowiadał na naszych łamach Bernard Jurisić, dziennikarz Telesport. Celnie odczytując sytuację. Bjelica przyjął wprawdzie zimny prysznic w eliminacjach do Ligi Europy, gdzie jego podopieczni nie sprostali FC Basel. Potem było jednak tylko lepiej. Osijek pod wodzą Nenada punktuje prawie tak samo dobrze (2,19 punktu na mecz) jak Dinamo (2,30). W lidze Bjelica jak do tej pory przegrał zaledwie trzy spotkania:
- 15. kolejka sezonu 2020/21: 1:4 z HNK Gorica (wyjazd)
- 21. kolejka sezonu 2020/21: 0:1 z Dinamem Zagrzeb (wyjazd)
- 34. kolejka sezonu 2020/21: 0:1 z HNK Gorica (wyjazd)
Ambicje w Osijeku są spore, to oczywiste. Chrapka na mistrzowski tytuł i utarcie nosa Dinamu unosi się w powietrzu, natomiast nie spodziewano się, że Bjelica aż tak szybko wprowadzi zespół na wyższy poziom. Nie bez kozery przyznano mu tytuł trenera sezonu, mimo że to Dinamo koniec końców zajęło najwyższą lokatę w ligowej stawce. – W drużynie mamy wielu zawodników, którzy od lat tworzą część tego zespołu. Nasz sposób na sukces to jedność, znam to miejsce, utożsamiam się z nim – opowiadał Bjelica chorwackim dziennikarzom. – Nie skupiam się na statystykach, po prostu chcę wygrywać każdy następny mecz.
“Walczymy o tytuł”
Nenad Bjelica
Największą siłą Osijeku w sezonie 2020/21 była solidna organizacja gry w defensywie. “Biało-niebiescy” w lidze stracili mniej goli nawet od Dinama. Znakomicie spisywali się między innymi doświadczony 30-letni stoper Mile Skorić (pojechał na Euro 2020), 26-letni bramkarz Ivica Ivusić (wychowanek Interu Mediolan, obecnie na celowniku paru włoskich klubów) oraz Igor Silva, 25-letni prawy obrońca rodem z Brazylii. Tego ostatniego lada dzień ma oficjalnie wykupić francuskie Lorient. Chorwaci zapłacili za Silvę około pół miliona euro, a teraz sami otrzymają za niego około trzech baniek. Strona francuska szybko się przekonała, że w Osijeku nie ma parcia na natychmiastowy zarobek. Przedstawiciele Lorient zdążyli złożyć kilka ofert za Silvę, ale Chorwaci nie zaakceptowali pierwszej-lepszej. Negocjowali twardo, no i wygląda na to, że finalnie wydusili od kontrahentów takie pieniądze, na jakich im od początku zależało.
W środkowej strefie “biało-niebieskich” bardzo istotnym punktem był
NK Osijek 3:0 HNK Sibenik (1. kolejka ligi chorwackiej 2021/22)
Furorę w sezonie 2020/21 zrobił również argentyński napastnik Ramon Mierez. Osijek wypożyczył 24-latka z Deportivo Alaves i okazało się to strzałem w dziesiątkę – Mierez zdobył aż 22 bramki i został królem strzelców chorwackiej ekstraklasy ze sporą przewagą nad Mario Gavranoviciem. Działacze postanowili go zatem czym prędzej wykupić z Hiszpanii. Za 2,5 miliona euro, co jest rekordowym transferem w dziejach klubu. Inna sprawa, że bardzo możliwe, iż będziemy tu mieli do czynienia z podobną historią jak w przypadku Jakuba Świerczoka w Piaście Gliwice. Mierez wzbudza bowiem duże zainteresowanie na rynku, niewykluczone zatem, że już wkrótce Osijek sprzeda go gdzieś dalej z ogromną przebitką. Mówi się nawet o kwocie odstępnego sięgającej 10 milionów euro.
Co na pewno rzuca się w oczy, to gole zdobywane przez Argentyńczyka z główki. W tym elemencie gry prezentuje on światową klasę. Serio. Nie przeszkadza mu nawet ścisłe krycie, potrafi pakować futbolówkę do siatki z trudnych pozycji. Nie bez kozery znaczną część swego dorobku napastnik Osijeku wypracował po stałych fragmentach gry. Jest również etatowym wykonawcą rzutów karnych, przy których stosuje drobne kroczki i naskok w tuż przed uderzeniem.
***
Czy to wszystko oznacza, że kibice Pogoni Szczecin mają powody do paniki? Nie, bez przesady. Osijek to nie Dinamo. Drużyny posiadające odpowiednią siłę ofensywną (właśnie Dinamo, ale również Gorica) i ochotę do przejęcia na murawie inicjatywy są w stanie skutecznie odepchnąć podopiecznych Bjelicy od własnego pola karnego. “Biało-niebiescy”, jeśli ich dobrze przycisnąć, gubią się w bocznych sektorach boiska, są podatni na kontry. Ale żeby ich skaleczyć, potrzeba odwagi. Pogoń nie musi się przesadnie napinać na prowadzenie gry od pierwszego do ostatniego gwizdka arbitra, ale nie może też pozwolić rywalom, by to oni od początku do końca kontrolowali przebieg spotkania. Jeżeli Osijek już sobie ustawi przeciwnika, rzadko wypuszcza go ze swych szponów.
Na razie ambicje chorwackiej ekipy przewyższają jej realne możliwości. Osijek to faworyt dwumeczu z Pogonią, jasna sprawa, lecz już nie raz i nie dwa całkiem niepozorne drużyny w europejskich pucharach ucierały nosa członkom futbolowego imperium Viktora Orbana.
fot. FotoPyk / WikiMedia / NewsPix.pl