Rewolucja czy ewolucja? Które słowo lepiej opisuje pracę, jaką wykonał w Legii Henning Berg? Norweg nie zrobił wielkich roszad w kadrze i oparł swój zespół na ludziach, których zastał w klubie. Tak naprawdę jedynym nowym piłkarzem, który ma pewne miejsce w najsilniejszej jedenastce „Wojskowych”, jest Ondrej Duda. Mogłoby się wydawać, że Berg kontynuuje dzieło swojego poprzednika i czerpie od niego pełnymi garściami. W dniu podpisania przez Norwega nowej umowy z Legią postanowiliśmy sprawdzić, jak zmienił się mistrz Polski pod jego wodzą.
Sprawdźmy najpierw, jak na sprawę zapatruje się były trener warszawian, Jan Urban. Przytoczmy fragment rozmowy z katowickim „Sportem”:
Patrzy pan na Henninga Berga trochę jak na magika?
Magik? Pan raczy żartować. Po prostu potrafił wykorzystać sytuację, w jakiej się znalazł. Myśmy mu zostawili drużynę na kolejne mistrzostwo Polski praktycznie na talerzu. Okazaliśmy się wprawdzie za słabi na Ligę Europy, ale powodem takiego stanu rzeczy w dużej mierze były niedostatki kadrowe, o których wspomniałem przed chwilą. Widać jednak, że Legia wyciągnęła z tamtej sytuacji konstruktywne wnioski i dzisiaj zbiera tego owoce.
Tylko tym tłumaczy pan metamorfozę zespołu, jeśli chodzi o występy na arenie europejskiej?
Klub dokonał wartościowych wzmocnień kadrowych, zachowując przy tym dotychczasowy stan posiadania. Poza tym start w fazie grupowej poprzedniej edycji Ligi Europy, mimo że nieudany, stanowił dla zespołu potężny zastrzyk doświadczenia. (…) Mogę tylko zazdrościć Bergowi, że znalazł się we właściwym miejscu i czasie.
Czyli według Urbana ostatnie sukcesy Legii to naturalna kolej rzeczy i w gruncie rzeczy jedyna logiczna konsekwencja wykonanej przez niego pracy. Drużyna pod jego skrzydłami zebrała doświadczenie, a zarząd utrzymał kadrę i dokonał wartościowych wzmocnień. A Berg? Po prostu znalazł się właściwym miejscu i czasie.
Jeśli jednak porównać pierwsze garnitury Legii Urbana i Berga, to łatwiej wymienić podobieństwa niż różnice. Tych drugich jest bowiem zdecydowanie więcej. Co rozumiemy przez pierwszy garnitur? Drużynę, która wybiegała na boisko w najważniejszych meczach, czyli w europejskich pucharach. W lidze, gdzie jesienne punkty dzielone były na pół, obaj trenerzy mocno rotowali, więc ciężko byłoby wyciągnąć miarodajne wnioski. Natomiast w Europie walka zawsze była na całego.
Jesienna kampania ’13 w Europie była niejako kwintesencją pracy Urbana. Finalnym efektem jego działań. Natomiast zeszłoroczne rozgrywki pucharowe podsumowały robotę wykonaną prze Berga. W poniższej analizie nie będziemy porównywać taktyki i formy poszczególnych zawodników, bo to każdy może sobie ocenić sam. Przyjrzymy się wyłącznie decyzjom personalnym. Zacznijmy od podobieństw.
Bramkarz. Nie ma wątpliwości, kto rządzi w Legii na tej pozycji. Tak było za Skorży i Urbana, tak jest i teraz. Obecny szkoleniowiec Osasuny miał tego pecha, że pod koniec jego pracy Kuciak złapał poważną kontuzję, przez którą opuścił cztery mecze w Europie i jedenaście w lidze. Z kolei u Berga Słowak wystąpił we wszystkich pucharowych spotkaniach. Nowością jest natomiast oszczędzanie najlepszego bramkarza w niektórych meczach ligowych. U poprzedników – jeśli tylko był zdrowy – zawsze grał w podstawowym składzie.
Środek obrony. Pod koniec swojej pracy Urban kompletował środek defensywy z trójki Rzeźniczak-Astiz-Dossa i dokładnie to samo robi dziś Berg. O wyjściowym zestawieniu najczęściej decydują kontuzje – jesienią ’13 problemy ze zdrowiem miał Astiz, a w ostatnim czasie z urazami zmagał się Dossa. Urbanowi zdarzało się też korzystać na środku obrony z usług Tomasza Jodłowca, ale ten temat szerzej poruszymy przy omawianiu różnic.
Defensywny pomocnik. Ivica Vrdoljak był tak samo ważnym punktem Legii w 2013 roku, jak i w 2014.
I to by było na tyle. Trzy podobieństwa – bramkarz, środek obrony i jeden z defensywnych pomocników. Tyle właśnie ze strategii Urbana zaczerpnął Berg. Przejdźmy teraz do różnic.
Lewa obrona. Jan Urban miał dużą słabość do Jakuba Wawrzyniaka i to na niego częściej stawiał w najważniejszych meczach. Brzyski rósł w tamtym czasie w oczach, był w świetnej formie, ale z początku grywał tylko wtedy, kiedy jego konkurent odpoczywał lub był kontuzjowany. Charakterystyczna sytuacja miała miejsce przed domowym starciem z Apollonem (0:1), kiedy to Wawrzyniak wrócił po kontuzji i decyzją Urbana wygryzł świetnie dysponowanego Brzyskiego. Z kolei w rewanżu z Lazio, jak i w kilku innych ligowych meczach, były polonista ustawiany był na lewym skrzydle, byle tylko zostawić miejsce reprezentantowi Polski. Dopiero Henning Berg w pełni zaufał Brzyskiemu jako obrońcy. Do tego stopnia, że niewiele później naburmuszony Wawrzyniak odszedł z klubu.
Prawa obrona. Łukasz Broź jest jednym z większych odkryć niedawno zakończonej rundy. Berg – w kontekście zawieszenia Bereszyńskiego i jego późniejszego urazu – nie miał wielkiego wyboru, ale Urban miał do dyspozycji obydwu prawych obrońców. I wybrał byłego lechitę. Broź grywał u niego sporadycznie, głównie kiedy „Bereś” miał problemy ze zdrowiem. A cały 2014 rok ewidentnie pokazał, że byłemu piłkarzowi Widzewa warto było dać porządną szansę.
Defensywny pomocnik. W najważniejszych meczach za Urbana partnerem Vrdoljaka był Dominik Furman, który w pucharach rozegrał 70 procent możliwego czasu gry. Natomiast Jodłowiec, który na europejskich boiskach spędził porównywalną liczbę minut, pełnił rolę zapchajdziury. Dość napisać, że w pucharach częściej grywał jako środkowy obrońca niż defensywny pomocnik. Jeszcze w przedostatnim meczu LE z Lazio oraz w grudniowym starciu z Ruchem w lidze wystąpił jako obrońca. Dopiero pod wodzą Berga został trwale przesunięty do pomocy i od tego czasu nie wrócił już do defensywy. Poza tym Norweg obdarzył Jodłowca stuprocentowym zaufaniem – w pucharach rozegrał wszystkie mecze w pełnym wymiarze czasowym.
Lewy pomocnik Na tej pozycji najlepiej widać rękę Berga. Michał Kucharczyk, który w czasach Urbana był na wylocie z klubu, stał się czołowym zawodnikiem drużyny. W pucharach można doszukać się pewnej prawidłowości – jeżeli „Kuchy” był podstawowym lewym pomocnikiem, Legia wygrywała. Kiedy Berg z konieczności przesunął go na prawe skrzydło, przyszła porażka z Lokeren. A kiedy nie zagrał w ogóle, Legia zremisowała z St. Patricks. Kucharczyk okazał się dla Legii prawdziwym talizmanem i trudno się dziwić, że Berg tak mocno oszczędzał go w krajowych rozgrywkach. Mimo że ligowe liczby tego nie potwierdzają, Michał jest jednym z największych zaskoczeń in plus ostatnich miesięcy.
Prawy pomocnik Również na tej pozycji Berg zdecydował się na przesunięcie zawodnika z przeciwległej strony boiska. Czyli nie grał Ojamaa, jak to często bywało u Urbana, a odmieniony Michał Żyro. Żyro, który wcześniej był pośmiewiskiem, i który nie bardzo potrafił odnaleźć się na lewym skrzydle, gdzie był uporczywie wystawiany przez poprzedniego szkoleniowca. Na bokach pomocy nastąpiła więc całkowita wolta – zamiast Koseckiego i Ojamy oglądaliśmy Kucharczyka i Żyro, którym dodatkowo Berg pozmieniał pozycje.
Ofensywny pomocnik. Wprowadzenie do zespołu Ondreja Dudy to jedyna zmiana w wyjściowej jedenastce Legii, jakiej wcześniej nie mógł wykonać Urban.
Napastnik. Czyli przykład dla Urbana najbardziej kompromitujący. W przytoczonym już wywiadzie dla katowickiego „Sportu” były szkoleniowiec Legii mówił: „Nie mieliśmy komfortowej sytuacji kadrowej. Na trzech frontach graliśmy przecież jednym napastnikiem, którym był Wladimer Dwaliszwili. Nie miał konkurencji, bo Marek Saganowski nie grał z powodów problemów z sercem.”
Jak się okazało, Urban cały czas miał w kadrze świetnego napastnika, być może najlepszego w kraju. Nigdy jednak nie wpadł na pomysł, by przesunąć Radovicia na środek ataku. Zamiast tego wolał wylewać żale na łamach prasy, co – jak widać – czyni po dziś dzień.
Czyli jednak rewolucja. Rewolucja w składzie, bez rewolucji w kadrze. Berg zostawił niezmienione jedynie trzy-cztery pozycje, a całą resztę ułożył po swojemu. Do tego inna taktyka, inny trening, inny sposób na grę. Czy kogokolwiek jeszcze dziwi, że właśnie podpisano z nim nowy kontrakt?
MICHAŁ SADOMSKI