Leonardo Bonucci kupił nas wszystkim, czym chciał nas kupić – sercem do walki, naturalną emocjonalnością towarzyszącą piłce reprezentacyjnej, gęstością swojej boiskowej osobowości, fascynującym porozumieniem z Giorgio Chiellini, olbrzymimi piłkarskimi umiejętnościami. Przyznamy się, że początkowo chcieliśmy szukać powiązań między Leonardo Bonuccim z 2021 roku a Fabio Cannavaro z 2006 roku. Zgadza się narodowość, wiek, pozycja, kunszt, wielki turniej. Dużo, bardzo dużo. Później jednak pomyśleliśmy sobie, że to nie ma sensu. Nie teraz, nie tak. Bonucci napisał swoją historię. Chwała mu za to. To on jest bohaterem dnia finałowego. Zapraszamy na kolejną odsłonę cyklu “Brama do raju” wespół z firmą Gatigo.
Ujmujący był ten obrazek, na którym Bonucci z przejęciem śpiewał włoski hymn. Po raz kolejny na tym Euro mogliśmy zobaczyć, ile dla stopera Juventusu znaczy tekst Fratelli d’Italia. Jak bardzo go przeżywa, jak doskonale go interpretuje, jak cudownie zagrzewa go on do boju. To świetna melodia sama w sobie, rytmiczna, niosąca, porywająca, ale to jak podczas tego Euro reagowała na nią kadra Włoch, to jakiś wyższy poziom identyfikowania się z szerszą myślą Goffredo Mameli. Leonardo Bonucci autentycznie miał w oczach łzy wzruszenia. I tak też zagrał z Anglią. Jakby chodziło w tym wszystkim o jakąś większą prawdę niż zwykły piłkarski mecz.
Rzut oka na statystyki.
- – 120 minut
- – gol
- – jedno wybicie
- – jedno przejęcie
- – dwa wślizgi
- – dwa wygrane pojedynki na ziemi z trzech
- – dwa wygrane pojedynki w powietrzu z czterech
- – sto dwadzieścia kontaktów z piłką
- – 89% celnych podań
Początkowo, wraz z Chiellinim, miał trochę problemów z ustawieniem Anglików. Harry Kane schodził nisko do rozegrania i unikał rywalizacji siłowej z włoskimi stoperami, bo mogłoby to skończyć się dla niego powtórką z wątpliwej przyjemności rozrywki, z jaką miał do czynienia chociażby Romelu Lukaku w meczu ćwierćfinałowym. Bliżej środkowych obrońców biegał Raheem Sterling. Non stop rozpędzony, non stop przodem do duetu Bonucci-Chiellini. Wyszło z tego na przykład to.

Karnego nie było, ale… z Danią takie coś sędzia Anglikom odgwizdał. Mogło być różnie. Tym bardziej, że Bonucci chwilę później wyłapał na Sterlingu żółtą kartkę.
Ale im dalej w las, tym Anglicy znaczyli mniej, a Włosi więcej.
W dużej mierze za sprawą świetnego Bonucciego, który nie dość, że wybitnie wyprowadzał piłkę z własnej połowy, to jeszcze czyścił aż miło w defensywie. Sytuacja, w której ryzykowanie, ale z niezwykłym spokojem zagrywał piłkę głową do Gianluigiego Donnarummy, stojąc do niego tyłem i nic nie robiąc sobie z asysty Sterlinga – to jest spokój, który pięknie byłoby w życiu osiągnąć. Etuzjasytczne piątki i pokrzykiwania po udanej interwencji Chielliniego – to jest dokładnie taka reakcja na udaną akcję kumpla, jaką ten kumpel w tym jednym danym momencie chciałby zobaczyć.
Gol na 1:1? Klasyczne snajperskie cwaniactwo.
Leonardo Bonucci strzela gola… à la Filippo Inzaghi
Oglądaj ▶️ https://t.co/Byiso8SUb1#EURO2020 #tvpsport #strefaeuro #ITAENG pic.twitter.com/p2vKCuPTH0— TVP SPORT (@sport_tvppl) July 11, 2021
Karny w serii jedenastek? Opanowanie, uspokojenie, natchnienie kolegów.
No i po meczu jeszcze odebrana nagroda dla najlepszego zawodnika meczu.

– Wielcy mistrzowie jak Nesta i Cannavaro bronili lepiej niż on, lecz mieli zdecydowanie słabsze zagrania i gorsze pomysły. Bonucci widzi boisko z lotu ptaka i zawsze wie, gdzie się ustawić. Ma magiczne zdolności. Wyczuwa momenty i pozycje, ponieważ styka się z nimi z od dawna. Nie ma drugiego takiego we Włoszech – pisał w swojej autobiografii Giorgio Chiellini o Leonardo Bonuccim. Widzieliśmy to wszystko na turnieju. Szczerze powiedziawszy, to nie ma takiego drugiego nie tylko na Półwyspie Apenińskim, ale też na całym świecie. Fenomen. No i te emocje. Takie normalne, szczerze emocje, które chyba są symbolem tego, co zobaczyliśmy na tym całym turnieju. To powrót radości z futbolu. Bonucci cieszył się grą i wygrał turniej.
Dlatego też jest bohaterem włoskich (i nie tylko) serc.
Fot. Newspix