Finał Euro 2020 w zasadzie nie ma faworyta, na papierze wygląda to na typowe starcie 50 na 50. Jak powiedziałby klasyk, decydować będzie dyspozycja dnia, wszystko może się zdarzyć. I Włosi, i Anglicy mają swoje argumenty, każda ze stron znajdzie dużo punktów zaczepienia, by sądzić, że to ona sięgnie dziś po mistrzostwo Europy. Skupmy się na tych najważniejszych.
Włochy – Anglia: dlaczego wygrają Włosi?
Bo mają duet Chiellini – Bonucci
To aktualnie najlepsza para stoperów na świecie i wcale nie zachęcamy do dyskusji. Rozumieją się bez słów. Grają ze sobą na co dzień w Juventusie i od wielu lat stanowią podporę włoskiej defensywy. Squadra Azzurra z nimi na boisku po raz ostatni przegrała w listopadzie 2017 roku (Bonucci akurat występował wtedy w Milanie, na niwie klubowej duet został rozdzielony). Było to pamiętne 0:1 ze Szwecją w barażowym dwumeczu o udział w MŚ 2018. W rewanżu bezbramkowy remis premiował Szwedów. To jednak była inna Italia, jeszcze z Buffonem, Barzaglim, De Rossim, Candrevą, Parolo, Darmianem czy Ederem. Bonucci i Chiellini gwarantują trudną przeprawę dla napastników rywala i dobre rozegranie piłki, zwłaszcza Bonucci. A Chiellini w razie czego pewnie znów wszystkich zbajeruje jak podchmielony wujek na weselu i ugra to, co będzie chciał.
Bo Donnarumma to lepszy bramkarz niż Pickford
Na tym turnieju były golkiper Milanu rozwiewa wszelkie wątpliwości dotyczące swojej klasy. Nie miał zbyt dużo pracy, ale jak już musiał robić różnicę, to robił (81,8% skuteczności interwencji, drugi wynik na turnieju). W dogrywce z Austrią kapitalnie obronił bombę Louisa Schauba sprzed pola karnego. W ćwierćfinale z Belgią w znakomitym stylu odbił strzał De Bruyne z osiemnastu metrów. Nie dał się też zaskoczyć sytuacyjnej próbie Lukaku. W półfinale z Hiszpanią odbił piłkę po uderzeniu Daniego Olmo, który mocno strzelił w zamieszaniu w polu karnym. Donnarumma miał również swoje zasługi przy golu Chiesy, bo to on natychmiastowym rozpoczęciem gry zaskoczył Hiszpanów, którzy nie zdążyli odbudować ustawienia. No i wreszcie nowy bramkarz PSG w serii rzutów karnych zatrzymał Alvaro Moratę.
Na tym tle Jordan Pickford wygląda słabiej.
I tak broni dużo lepiej niż w klubie, dopiero w półfinale po raz pierwszy wyciągał piłkę z siatki podczas EURO, ale jego zasługi dla drużyny są mniejsze. Nie notował aż tak spektakularnych interwencji, czasami natomiast prokurował groźne sytuacje dla rywali, co pokazał z Danią swoją niepewną grą nogami.
Bo mieli trudniejszą drabinkę do finału
Italia musiała pokonać cięższą drogę, żeby móc zagrać mecz o końcowy triumf. O ile w 1/8 finału z Austrią była wyraźnym faworytem, o tyle w następnych fazach z Belgią i Hiszpanią już nie. To byli przeciwnicy z najwyższej półki, a jednak udało się ich przejść, mimo że nigdy podopieczni Roberto Manciniego nie byli u siebie w Rzymie.
Anglicy najbardziej musieli wykazać się zaraz po wyjściu z grupy, gdy uporali się z Niemcami. Z Ukrainą i Danią ich akcje stały wyżej, zwłaszcza w pierwszym przypadku. A że Duńczycy się opierali i polegli dopiero w dogrywce po rzucie karnym z kapelusza? To już zupełnie inna sprawa.
Bo śrubują wynik meczów bez porażki
Squadra Azzurra jest niepokonana od trzydziestu trzech spotkań.
Brakuje jej tylko dwóch meczów, żeby wyrównać rekord Brazylijczyków i Hiszpanów. Po raz ostatni schodziła z boiska pokonana we wrześniu 2018, gdy Portugalia wygrała 1:0 w Lidze Narodów. Ta drużyna rozstrzyganie wszelkich rywalizacji na swoją korzyść ma po prostu we krwi.
Bo nie mają słabych punktów
Obecna reprezentacja Włoch jest idealna zbilansowana między ofensywą a defensywą. Świetnie broni i świetnie atakuje. Każdy doskonale wie, co ma robić i jest w stanie wcielić wszystkie założenia w życie. Nikt nie odstaje. Roberto Mancini na wielu pozycjach ma duży wybór i głębię składu. Widzieliśmy to zwłaszcza w drugiej linii. Pod nieobecność Marco Verrattiego świetnie odnalazł się Manuel Locatelli. Jak z Hiszpanią zabrakło kontuzjowanego Spinazzoli, to dał sobie radę Emerson. Wcześniej przy absencji Chielliniego temat na środku obrony ogarnęli Francesco Acerbi jako zmiennik ze Szwajcarią i Alessandro Bastoni, który zagrał od pierwszych minut przeciwko Walii.
Włochy – Anglia: dlaczego wygrają Anglicy?
Bo znów będą im pomagać ściany
Synowie Albionu praktycznie przez cały turniej grają u siebie przy ogłuszającym dopingu i – nie czarujmy się – zawsze może mieć to jakieś znaczenie. Powiedzenie, że ściany pomagają gospodarzom nie wzięło się z powietrza, ot tak. Jedyny raz poza Wembley Anglia zagrała akurat wtedy, gdy miało to najmniejsze znaczenie, czyli w ćwierćfinale z Ukrainą.
Bo Harry Kane odnalazł formę
Napastnik Tottenhamu zawodził w fazie grupowej, ani razu nie trafiając do siatki. A przecież to król strzelców ostatniego mundialu, co zawdzięczał właśnie bramkom zdobywanym w grupie (dwie z Tunezją, trzy z Panamą). Kane tym razem poszedł inną drogą i dla odmiany zostawił formę na fazę pucharową
- w meczu z Niemcami przypieczętował wygraną
- z Ukrainą dwukrotnie posłał piłkę do bramki
- z Danią wykorzystał decydujący rzut karny (no, po dobitce)
Na Wyspach po pierwszych trzech meczach mogli się zacząć obawiać, czy kapitan reprezentacji nie okaże się jej hamulcowym w kluczowych momentach. Teraz już nie muszą.
Bo Raheem Sterling znów może coś namieszać
Można i trzeba się zżymać na to, co skrzydłowy Manchesteru City zrobił w dogrywce z Danią. Nurkowanie w polu karnym ma we krwi, co tu dużo mówić. Ten moment długo będzie mu pamiętany. Jednocześnie trudno nie doceniać wkładu Sterlinga w dotarcie Anglii do finału. To on na tym turnieju w największym stopniu decyduje o ofensywnych poczynaniach swojego zespołu. Zapewniał zwycięstwa nad Chorwacją i Czechami w grupie, dał prowadzenie z Niemcami, asystował z Ukrainą, zmusił do samobója Kjaera i wywalczył tę decydującą jedenastkę.
Po tym zawodniku trzeba się dziś spodziewać wszystkiego, przed włoską defensywą duże wyzwanie. Swoją drogą – to mogą być pasjonujące starcia znanych z różnych sztuczek Włochów z angielskim królem nurków. Już widzimy te wzajemna oskarżenia o granie nie fair…
Bo mają żelazną defensywę
Chwaliliśmy duet Bonucci – Chiellini, ale musimy też pochwalić całą defensywę Anglików i ich organizację gry w tyłach. Do półfinału z Danią jedynym zawodnikiem, który w tym roku znalazł drogę do angielskiej bramki był nasz Jakub Moder. Dopiero Mikkel Damsgaard zakończył passę Jordana Pickforda i jako pierwszy podczas Euro 2020 go pokonał. To jednak też nie była normalna akcja, a strzał z rzutu wolnego. W standardowy sposób sforsowanie obrony Synów Albionu zaczyna graniczyć z cudem. Duńczycy poza golem Damsgaarda praktycznie nie stworzyli sobie sytuacji.
Bo mają doświadczenie w wielkich finałach
Włosi pod wodzą Manciniego dokonali wymiany pokoleniowej. Dla wielu ich zawodników – naturalnie poza wielokrotnie już wspominanym duetem weteranów ze środka obrony – to pierwszy wielki turniej i pierwszy naprawdę wielki finał w karierze.
Kluby włoskie w ostatnich latach nie dochodziły do finałów europejskich pucharów, za to angielskie wręcz przeciwnie. Weźmy tych graczy, którzy wystąpili z Danią. Kyle Walker, John Stones, Raheem Sterling, Mason Mount i wchodzący z ławki Phil Foden dopiero co grali w finale Ligi Mistrzów, w którym Chelsea pokonała Manchester City. Mount sięgnął po to trofeum. Kilka dni wcześniej Harry Maguire i Luke Shaw jako piłkarze Manchesteru United wystąpili w Gdańsku w finale Ligi Europy (po rzutach karnych wygrał Villarreal). Oczywiście finał LE to nie ten sam ciężar gatunkowy co finał ME, ale pewien schemat przygotowania mentalnego jest tu podobny. W 2019 roku finał LM tworzył Tottenham z Liverpoolem, wystąpili w nim Harry Kane i Kieran Trippier (przegrani) oraz Jordan Henderson (wygrany). To już dziewięć angielskich nazwisk z ostatnich trzech lat, które walczyły o końcowe zwycięstwo w międzynarodowych rozgrywkach. Znajdziemy i dziesiąte w osobie siedzącego wśród rezerwowych Marcusa Rashforda.
U Włochów tego typu doświadczenie w omawianym okresie zebrali jedynie Verratti z PSG oraz Jorginho i Emerson z Chelsea – ten drugi bardziej w kontekście Ligi Europy niż Ligi Mistrzów (w finale z MC siedział na ławce). To sprawia, że Anglikom może być łatwiej wytrzymać presję w decydujących momentach. Chyba, że Bonucci wraz z Chiellinim natchną partnerów do boju, gdyż oni akurat smak wielkich finałów znają. Choć smak zwycięstwa pozostaje im obcy.
Fot. Newspix
