Lukas Podolski zwiedził całą Europę i pół świata, zanim wylądował w Górniku Zabrze, ale słowo się rzekło, kobyła u płotu i o to mamy stutrzydziestokrotnego reprezentanta Niemiec w Ekstraklasie. Czy się jaramy? Mamy swoje wątpliwości, swoje obawy, ale tak, jaramy się. To kapitalny piłkarsko-marketingowy powód, żeby tę naszą Ekstraklasę śledzić trochę uważniej niż ma to w zwyczaju przeciętny polski niemasochistyczny fan futbolu. Z tej okazji wybraliśmy dziesięć najładniejszych goli Lukasa Podolskiego z całej jego kariery. Parę ładnych goli jest, warto obczaić, bo a nuż walnie coś takiego na polskich boiskach.
10. Niemcy-RPA (2005)
Podolski jako wschodząca gwiazda niemieckiego futbolu. Po Pucharze Konfederacji 2005, w którym przylutował trzy bramki w czterech meczach. Przed niemieckimi Mistrzostwami Świata w 2006 roku. Jeden z jego dwóch reprezentacyjnych hat-tricków. Z meczu z RPA wybieramy gol strzelony lobem w sytuacji sam na sam, bo w pewnym momencie kariery Podolskiego było to zagranie bardzo dla niego charakterystyczne. Z dużą łatwością Poldi urywał się defensorom drużyn przeciwnych i z jeszcze większą łatwością przerzucał sobie golkiperów, oczekujących na potężne huknięcie pod ladę, a dostających bombę nie do wyjęcia.
9. Arsenal-Southampton (2012)
Początki Podolskiego w Arsenalu. Arsene Wenger jeszcze w niego wierzył. Niemiec wykręcił w tamtym sezonie ładny bilans: 42 mecze, 16 goli, 12 asyst. Jeśli pokutowała o nim opinia, że większość sytuacji bramkowych rozwiązuje za pomocą armatki w nodze, to tu mamy przykład gola czysto technicznego. Naprawdę udany wolny. Tym bardziej, że uderzony wewnętrzną częścią stopy z trzydziestego metra.
8. Vissel Kobe-Nagoya Grampus (2018)
Akcja dwóch legend europejskiego futbolu w Japonii. Sztuką jest myśleć tak szybko, jak Andres Iniesta. Umówmy się: Hiszpan nigdy nie opierał swojej gry na szybkości, na fizyczności, na młodzieńczej błyskotliwości. Na murawie zawsze był mądrzejszy, przebieglejszy, kreatywniejszy, lepszy piłkarsko niż inni. Dlatego też Podolskiemu należą się pochwały za to, że samym ruchem, samym przesunięcie, samym wyjściem na pozycję pokazał „jestem”, jak mawia pewien polski komentator.
Poszedł lobik od Iniesty. Wykończenie Poldiego z powietrza też niczego sobie.
7. Arsenal-Bayern (2014)
Czy faulował wtedy Philippa Lahma? Tak mogło być, ale sędzia podjął inną decyzję. Na pewno było w tym mnóstwo snajperskiego cwaniactwa Podolskiego. To zawsze było zresztą coś, co go charakteryzowało – zdolność do znajdowania się w odpowiednim miejscu we właściwym czasie i pomagania szczęściu. Dużo w tej akcji było bezczelności. Od popchnięcia Lahma, przez zerknięcie na sędziego, po kontynuowanie rajdu. Wykończenie to już klasyka materiału z repertuaru Podolskiego – bomba nie do obrony.
6. Galatasary-Rizespor (2015)
Lukas Podolski spędził w Galatasaray dwa sezony. W siedemdziesięciu pięciu meczach strzelił trzydzieści cztery gole i zanotował osiemnaście asyst. Ratował wtedy swoją podupadłą reputację po nieudanych ostatnich kampaniach w Premier League i kompletnej klapie w Interze. Powstało z tego tureckiego okresu trochę fanowskich filmów sławiących wyczyny niemieckiego snajpera, który wielkiej furory w Galacie nie zrobił, ale wstydu sobie nie przyniósł. Wiele bramek strzelił tam w relatywie nudny sposób. Jakieś główki na pustą, wykończenia z pięciu metrów, sytuacyjne dziubnięcia, uderzenia po ziemi ze skraju pola karnego. Ale gol z Rizesporem to przy tym estetyczna usta. Zgaszenie kozła klatką piersiową i huknięcie z woleja w róg bramki.
5. Niemcy-Meksyk (2005)
Mecz o trzecie miejsce Pucharu Konfederacji 2006. Uściślijmy: szalony mecz, bo zakończony wynikiem 4:3 po dogrywce. Lukas Podolski strzelił pierwszą bramkę. Wyszedł wówczas geniusz jego lewej nogi. Grał jeszcze z dwudziestką na plecach. Był młody, mógł wymyślać, fantazjować. Ba, wręcz tego od niego oczekiwano. Bastian Schweinsteiger podał mu piłkę piętą. Poldi przyjął futbolówkę niezbyt udanie, pod siebie, ale i tak załadował okienko.
4. Arsenal-Montpellier (2012)
Ładniejsza wersja japońskiej akcji z Iniestą. Liga Mistrzów. Asysta od Oliviera Giroud. Lukas Podolski pakuje gola atomowym strzałem z powietrza. Połączenie siły z techniką, potęgi z gracją. Najlepsze chwile Niemca w Londynie.
3. Koeln-Freiburg (2011)
Przez lata Podolski był gwiazdą niemieckiej reprezentacji i w klubach trochę odcinał od tego kupony. W Bayernie, w Arsenalu i w Interze liczono, że zrobi show na miarę własnych możliwości, ale kończyło się drugoplanową rolę i poczuciem rozczarowania wszystkich stron. Później – poczynając na Galatasaray, przez Vissel Kobe i Antalyaspor, po Górnik Zabrze – było i jest to trochę odcinanie kuponów od własnej wielkiej przeszłości. W grę wchodzą różne rzeczy. Pieniądze, biznesy, przywiązanie – można dywagować, ale generalnie od dawna nie rozmawiamy już o piłkarzu, który znaczy cokolwiek większego w kwestii sportowej.
Jedno jest jednak pewne i tego nikt Podolskiemu nie odbierze: w Kolonii potrafił być gwiazdą całej ligi.
Strzelił dla niej mnóstwo goli. Najładniejszy to ten z Freiburgiem z 2011 roku. Piękny lob w bardzo trudnej sytuacji. Bramkarz nie miał nic do powiedzenia.
2. Niemcy-Polska (2008)
Strzelał Lukas Podolski ładniejsze bramki. To na pewno, bez dwóch zdań, wystarczy przejrzeć to zestawienie. Ale to było dla niego spotkanie szczególne. Strzelił dwa gole, pogrążył Polaków, ale nie cieszył się po swoich trafieniach. Czuł się równocześnie Niemcem, jak i Polakiem. Kupił tym samym wszystkie strony. Pierwsza bramka to uderzenie na pustą bramkę. Druga to klasyczny Poldi – huknięcie z całej pety z powietrza, nie pozostawiając żadnych szans świetnie dysponowanemu Arturowi Borucowi.
Po latach obaj panowie spotkają się w Ekstraklasie. W klubach, na zupełnie innych etapach karier, jako zasłużeni weterani, ale co tu dużo gadać: jaramy się.
1. Niemcy-Anglia (2017)
Jeśli gdzieś Lukas Podolski traktowany był jak bożyszcze albo idol tłumów, to w reprezentacji Niemiec. Ba, nie było w tym przesady, niespełnionych oczekiwań, złudnych nadziei, było to naprawdę uzasadnione. Zagrał dla niej sto trzydzieści razy, strzelił w niej czterdzieści dziewięć goli. Nawet, kiedy Niemcy sięgali po złoty medal Mistrzostw Świata w Brazylii z 2014 roku, a on pełnił w tej kadrze rolę trzecioplanową, wszyscy wokół podkreślali, że bez Poldiego nie byłoby tego sukcesu. Że najlepiej dbał o atmosferę, że wzorowo scalał szatnię, że dodawał otuchy mniej doświadczonym kolegom.
Dlatego też jego pożegnanie z kadrą musiało być piękne.
I takie też było.
Był 2017 rok. Niemcy przygotowywali się do meczu z Azerbejdżanem w eliminacjach MŚ 2018. Sparing z Anglią, Singal Iduna Park. Lukas Podolski wyszedł na murawę z opaską kapitana. Z dziesiątką na plecach na dziesiątce. Zagrał osiemdziesiąt cztery minuty, dostał owację na stojąca. Ale nie to było najważniejsze. Wcześniej bowiem, w sześćdziesiątej dziewiątej minucie, strzelił swoją prawdopodobnie najładniejszą bramkę w narodowych barwach. Tam zagrało wszystko. Miejsce. Czas. Okoliczności. Przyjęcie. Poprawienie. Przymierzenie. Okienko. Gol dziesięć na dziesięć. No i jeszcze na wagę zwycięstwa 1:0.
„Nie mogłem sobie tego lepiej wymarzyć”, powtarzał Podolski w strefie mieszanej.
Faktycznie. Cudo. I to wcale nie tak dawno.
Fot. Newspix