Proszę państwa, wysoki sądzie, to jest najlepszy piłkarz turnieju, Romelu Lukaku.
Ja zdaję sobie sprawę, że niektórych widzieliśmy tylko w jednym meczu, a Lukaku już w dwóch. Może za chwilę bębenek podbije Pogba, Mbappe, może Ronaldo, może jeszcze ktoś zrobi coś niebywałego, co przyćmi Lukaku. Ale turniej jest szybki. Nie masz czasu czekać. I na ten moment, na dziś, z pełnym przekonaniem mówię, że w oparciu o to, co się stało do tej pory – dla mnie Lukaku jest najlepszy.
Co to jest za hybryda przecież. Dziewiątka, która, jak potrzeba, to będzie rasową dziewiątką. Wykończy, strzeli. Urwie się na linii spalonego. Siłą i szybkością zrobi różnicę przy kontrze. Ale też piękne w meczu z Danią było to, że Lukaku tym razem zabawił się w kreatora. Jego akcje pracowały na gole w pierwszej, nie ostatniej ich fazie.
Zresztą, gdzie nie spojrzeć na mecz Lukaku, to coś znajduję. Ostatnia akcja, gdy Schmeichel poszedł w pole karne? Wybija Lukaku. Pierwsza połowa, kiedy Belgowie nie potrafi sobie poradzić? Jedynym, który coś próbował, Lukaku. Taka akcja, właśnie z tego fragmentu gry, gdzie był faulowany raz, drugi, a jednak leciał z piłką dalej. Do niczego groźnego jeszcze wtedy nie doszło, ale te błyski Lukaku przypominały:
Panowie Duńczycy.
To jeszcze 45 minut.
Z Belgią.
Z Belgią mającego Lukaku w fenomenalnej formie.
Oj, łatwo nie będzie.
Już mi się nie chce trzeci kolejny felieton przypominać o roli liderów i tym, jak potrafią dać impuls w trudnym momencie, czego u nas zabrakło. Ale przypomniało mi się, jak Romelu Lukaku mówił w minionym sezonie, że dla niego Robert Lewandowski jest najlepszy na świecie. Był luty, pytanie zadało SportBible, a Lukaku przyznał, że Lewy TOP, profesjonalizm, etyka pracy, generalnie wszystko na boisku i poza nim.
Ech, no cóż.
Facet, który – może nie za wielkie nadużycie? – jest idolem Lukaku, może mógłby dać z Hiszpanią coś, co da nam nadzieję?
***
Dania, 44 strzały, 1 gol. 44 strzały nie na wiwat, tylko wielokrotnie z dobrych, wypracowanych pozycji. Turniejowy top w stwarzaniu okazji. Wczorajsza pierwsza połowa – nie sądziłem, że tak się da zdominować Belgię. A im się udało.
A na koniec co?
A na koniec 0 punktów, aktualny bilans czysto statystycznie gorszy od Polski.
Myślę, że Duńczycy i tak wyjdą z grupy, w dodatku z drugiego miejsca, czyli bez pomocy rozbudowanego turnieju. Ale przypominają mi, że, zasadniczo, w piłce nożnej nie jest najważniejsze granie w piłkę. Może się przydać, ale kluczowe jest to, czy umiesz strzelać bramki. Po prostu. Brzmi to jak oczywistość, ale na tym rozpięciu, jak się dobrze zastanowić, dzieje się sporo. I są drużyny, które potrafią wnioski z tego rozróżnienia przepracować, wykorzystać.
***
Gdy UEFA wprowadziła kwalifikację poprzez Ligę Narodów, najbardziej bulwersującą sprawą dla kibiców była ścieżka dla Ligi Narodów D. Oczywiście nie w krajach zainteresowanych, ale wszystkich pozostałych.
No bo trzeba przyznać, że jeśli za składową ducha sportu uznajemy elementarną sprawiedliwość, start ze wspólnego miejsca, to tutaj jej nie było. Awans dla kogoś ze ścieżki Ligi Narodów D to forowanie słabości. Pojawiało się pole pod patologie: lepiej spaść do Ligi Narodów D, bo tam każda średnia drużyna ma szansę na autostradę do Euro, niż tłuc się w Lidze Narodów C z równymi sobie.
Macedonia Północna dostała się na Euro tą ścieżką.
Już jej na turnieju nie ma.
Zajęło jej to dwa mecze.
Może to dzięki terminarzowi odpadli jako pierwsi – równie dobrze moglibyśmy to być my – ale jednak, jak zwał tak zwał: zespół z Ligi Narodów D odpadł jako pierwszy.
I to by mogło wskazywać, że idea o tej akurat furtce została skompromitowana.
Ale przecież chyba wszyscy się zgodzimy, że tak nie jest. Macedonia Północna, choć przegrała oba mecze, choć pewnie jej występy nie biły rekordów oglądalności, tak jej mecze oglądało się przyjemnie. Emocje. Zwroty akcji. Przyzwoita ilość dobrej piłki. Brakło im ostatecznie jakości piłkarskiej, by wyszarpać z Austrią bądź Ukrainą punkt, ale ten punkt na pewno nie był w sferze science fiction.
Oczywiście to za mała próba, by powiedzieć, że tak, że najlepiej dać teraz jeszcze miejsce specjalnie utworzonej Lidze Narodów E. Ale moim zdaniem Macedonia Północna swoje tej imprezie dała, na pewno swoim udziałem jej nie zubożyła. A tego niestety nie można powiedzieć o niektórych kadrach, które awans wywalczyły w sprawiedliwszy sposób.
Coś mi podpowiada, że z Holandią też spiszą się honorowo.
***
Swoją drogą, sam format Euro dla 24 drużyn był wielokrotnie atakowany. I OK, wiadomo, że jest mniej przejrzyście w kontekście awansów, a wtedy było bardziej elitarnie. Ale ja na ten moment nie jestem w stanie wskazać słabego meczu.
Najczęściej w takich rankingach pojawiają się dwa spotkania:
– Polska – Słowacja
– Finlandia – Rosja
Oba, może jakościowo, faktycznie nie stały na najwyższym poziomie. Ale od strony emocjonalnej, od strony dramaturgii – źle nie było. Także i w tych meczach ktoś postronny mógł znaleźć coś dla siebie – przynajmniej tak podejrzewam z meczem Polaków, bo tu postronny nie byłem. Ale podczas meczu Finów z Rosją na pewno się nie nudziłem, nawet jeśli ten brak nudy gwarantowały również błędy i zmarnowane szanse.
***
Słyszałem, że Wout Weghorst nie jest ulubieńcem Holendrów. Że jak go widzą w składzie, to od razu, podświadomie, jest takie przypomnienie: no, może coś tam gramy, ale to nie jest taka paczka światowych gwiazd co kiedyś. Bo dziś jesteśmy zmuszeni do gry Weghorstem, a był czas, gdy jednocześnie moglibyśmy powołać Kluiverta, van Nistelrooya, Maakaya, Bergkampa, van Hooijdonka, van Vossena, Hesselinka i jeszcze nie pamiętam kogo, ale co jeden, to artysta. Takie mieli Holendrzy kłopoty bogactwa na przełomie wieków.
Weghorst nie jest ani Kluivertem, ani Bergkampem. Nie ma tej techniki, nie ma takiego polotu, uderzenia z rzutu wolnego jak Hooijdonk. Jest bardzo rzetelnym, pracowitym napastnikiem, który potrafi strzelić, być przydatnym. Holendrów kłuło jednak w oczy, że w tej ruchliwej, bardzo dynamicznej formacji ataku, obok takiego Depaya znajduje się gość taki jak on. A więc trochę jak wyrwany z Norwegii 1998 – raczej na głowę niż na klepkę.
Mnie tam Weghorst może też nie zachwyca – wolę z takich napastników na tym euro Kieffera Moore’a – ale nie da się ukryć, że jest piłkarzem pożytecznym. Kibicuję mu, by dał sobie radę, obronił się, nie zawiódł. Walczy ze swoimi ograniczeniami, ale też ostatecznie walczy na swoich zasadach – takim bojom trudno nie kibicować.
***
Wczorajszy dzień na Euro omówiony też w Stanie Euro na WeszloTV. Goście: Roki, Przemek Michalak, Damian Smyk, prowadzi rzecz jasna Paweł.