Rok temu Angel Garcia Perez nie miał na Twitterze żadnego polskiego followersa. Podrabiany Ronaldo pewnie nawet jeszcze nie myślał, że wkrótce spotka się na Narodowym z Ronaldo prawdziwym. Fan-club Waldemara Fornalika istniał, ale raczej nikt nie postawiłby piątaka na to, że były selekcjoner w końcu się uśmiechnie. A jednak udało się! Ktoś to nawet zarejestrował. 2014 rok był wyjątkowy. Na szybko przyszło nam do głowy 30 rzeczy, które nie miały prawa się wydarzyć, a jednak się wydarzyły. U nas i na świecie. W piłce.
1. Członek Zarządu TVP w mundialowym studio. Ależ to był piękny czas: lato, słońce, a my przed telewizorem wpatrzeni w nienaganne uczesanie Radka Majdana i wysłuchujący prawd objawionych Antka Piechniczka. Tylko TVP mogło stworzyć taki klimat. Jacek Gmoch szczerzył zęby na widok Jennifer Lopez, Tomasz Wołek opowiadał bajki o ostatnich dinozaurach, a niejaki Piwowar… siedział. Pierwszy raz w historii kanałów sportowych do mundialowego studia został zaproszony CZŁONEK ZARZĄDU.
2. Marciniak porwany przez policję. Nigdy byśmy nie wpadli, że on i że aż z taką pompą. Marciniak to bardziej Adaś niż Adam, a jednak to do jego drzwi zapukała pewnego wieczoru policja i to on wylądował na izbie wytrzeźwień. Zgadzamy się z Robertem Podolińskim: każdy ma takiego George’a Besta na jakiego zasłużył.
3. Paweł Janas i piłkarze wyrzuceni za… alkohol. Niepojęte: niemowy zaczynają śpiewać arię, inwalidzi wstają z łóżek. Paweł „nie wpierdalam się” Janas wyrzucił kogoś za alkohol. Konkretnie: Sebastiana Małkowskiego i Roberta Hirsza. Jedna wersja mówi, że decyzję podejmował zarząd, druga, że pili bez niego.
4. Boliguibia Ouattara podstawowym piłkarzem Korony. Żywa reklama hasła „impossible is nothing”, prawdopodobnie najgorszy obrońca w historii ekstraklasy, choć werdyktu nie ma, bo ciągle próbujemy to ustalić. Czekamy aż w 2015 w obronie Korony zagra sprzątacz toy-toyów ze strażnikiem z Buckingham Palace.
5. Masażysta w meczu Widzewa. Trudny to był rok: wszędzie dookoła technologie i nowinki. Puste szpreje mieszały się z goal-line’ami, każdy chciał zrozumieć ustawienie 3-5-2, aż w końcu przyszedł Widzew i zrobił rewolucję totalną, mianowicie wprowadził na boisko… masażystę. Facet nazywa się Lewkiewicz, zagrał w zremisowanym meczu przeciwko reprezentacji Polski U-18 i według relacji sport.pl, nie odstawał poziomem. Na co dzień gra w A-klasie.
6. Trener ekstraklasy malujący w Paincie. Dzisiaj to standard, napisaliśmy już o Angelu Perezie Garcii właściwie wszystko, ale przypomnijcie sobie, jak wyglądał Twitter dwanaście miesięcy temu, gdy tego ananasa jeszcze u nas nie było. Zdjęcia tygrysów. Retweety o Hajcie szmuglującym fajki. Obrazki malowane w Paincie i cykl „Resultados historicos”. Abstrakcja Salvadora Dalego. Koloryt razy pięć. A to tylko podobno twórczość jego żony.
7. Gwiazda PSG odnaleziona w centrum Warszawy. Tak, to też nie miało prawa się wydarzyć. Polecamy od 4:37.
8. Chłopak z Białorusi upokarzający Legię. W poradzieckim Mohylewie pół roku temu zarabiał miesięcznie tysiąc dolarów na łapę, nigdy wcześnie nie grał na pozycji napastnika, debiut z Bełchatowem – słabiutki, a potem 9 goli, 2 asysty i miano czwartego strzelca ligi. Kat Legii w grudniu.
9. Uśmiech Waldemara Fornalika. Musimy załączyć dowód w tej sprawie, bo inaczej nikt nam nie uwierzy. Uśmiech Smutnego Waldemara w wersji podwójnej. Oczywiście w HD.
10. Zdzisław Kręcina wylewający sobie wiadro na głowę. Niby nic wielkiego, bo w Ice Bucket Challenge bawiło się pół środowiska. Niby nie takie rzeczy i nie takie ilości u sympatycznego pana Zdzisława się przelewały, a jednak filmik wybitny, rozmach spektakularny.
11. Wygranie ćwierćfinału mundialu rezerwowym bramkarzem. Tego jeszcze nie grali, a jak grali, to pamiętamy tylko rzeczy najświeższe, a w starych grzebać nam się nie chce. To jeden z najbardziej pamiętnych obrazków mistrzostw. Tim Krul w meczu z Kostaryką wchodzi do bramki tylko na rzuty karne i… wygrywa. Holandia przechodzi do półfinału. Van Gaal zostaje geniuszem. Detale i niuanse, wiadomo.
12. Tomasz Wołek ostry jak nigdy. Znowu o van Gaalu, to tak korzystając z okazji, bo pominąć tej sprawy nie możemy. Dla nas filmik roku. Niespodzianka? Jak najbardziej, choć bardziej pasuje słowo szok. Tomasz Wołek, mistrz poetyckiego pieprzenia o niczym, zrugał holenderskiego szkoleniowca jak psa, zmielił go razem z budą, a na koniec wypluł. Dlaczego? Bo tak.
13. Odblokowanie wiecznie młodego Dudy. Grając w Widzewie miał jeszcze na tego gola poczekać, analitycy Opty prognozowali wzrost w okolicach 2016, a jednak udało się, już teraz, w 2014. Po 675 dniach (!), po golu w doliczonym czasie gry autorstwa wiecznie młodego Dudy (!!), Widzew wygrał w Gdyni mecz wyjazdowy (!!!).
14. Gwiazda ligi z dziesięciokilogramową nadwagą (to oczywiście Sebastian Mila) i najlepszy bramkarz świata, który pół roku później przez tę blednącą gwiazdę zostaje pokonany. Nie ma, co się rozpisywać. Najgorsi pokonali najlepszych. Skreślony przeistoczył się w bohatera. Najpiękniejsza i najczęściej wałkowana historia mijającego roku.
15. Podrabiany Ronaldo na Narodowym. To oczywiście sierpniowy sparing Realu z Fiorentiną w Warszawie i najlepsza podróbka CR7 w historii. Spełnienie snów filozofów o sklonowaniu najlepszego piłkarza świata, tak żeby geniusz I i geniusz II zagrali w jednej drużynie. Nikt nie przypuszczał, że taka historia wydarzy się u nas, że gwiazdą mediów stanie się facio z Elbląga i że wieczór po meczu spędzi w areszcie z… Marcinem Adamskim, też ściągniętym przez policję za to, że chciał zabrać z murawy syna.
16. Zajac w roli Neuera. To się akurat miało prawo zdarzyć, bo bohaterem jest Zajac, ale na pewno nie miało prawa się udać…
17. Bomba w kierunku Ashleya Younga, czyli ptasie mleczko w czekoladzie. Celność 10/10
18. Facet od striptizu kandydatem na trenera roku. A jednak, pierwsze wrażenie myli. Tadeusz Pawłowski, choć na pierwszej konferencji prasowej świecił gołym torsem, przez dwanaście miesięcy skrupulatnie odklejał łatkę wariata, przeistaczając się w uśmiechniętego, kulturalnego, a co najważniejsze skutecznego trenera. Dziś wybór szkoleniowca roku to właściwie wybór między nim a Ojrzyńskim.
19. Bełchatów rozmontowany przez człowieka, który zwiał z psychiatryka. To oczywiście o Janczyku, daliśmy chłopakowi ostatnio spokój, ale w podsumowaniu rok raz jeszcze musimy o tym wspomnieć. Nie ma w tym jednak żadnej złej woli. Janczyk w październiku rozmontował w Pucharze Polski Bełchatów, przy czterech bramkach odegrał kluczową rolę i aż wierzyć się nie chce, że to ten sam Janczyk, który kilka miesięcy wcześniej zwiedzał OIOM, bynajmniej nie ze względu na podpisywanie gadżetów dla pacjentów.
20. Brakujący kibel na stadionie Odry Opole. Smakowita historia z czerwca, kiedy odkryto, że na odpicowanym obiekcie spełniającym wymogi meczów eliminacji do Ligi Mistrzów, nie da się rozegrać meczu II ligi polskiej, bo brakuje… kibla. W Opolu jakiś geniusz wybudował szatnie za 300 tysięcy złotych, ale nie sprawdził, co na ten temat mówią wymogi. A w sprawie toalet mówiły jasno: dwie szatnie, dwa kible. W Opolu powstał oczywiście jeden.
21. Hymn Ligi Mistrzów w Białymstoku. Komentarz raczej niepotrzebny. Wystarczy wcisnąć play.
22. Chłopak ze sklepu strzela gola w Ligue 1. Czyli kilka słów o Yacimmie Bammou z Nantes. Chłopak ma 22 lata, strzelił gola w debiucie w Ligue 1, a równo rok temu sprzedawał koszulki w sklepie PSG. We Francji to hitowa historia. Lepszego debiutu nie miał nawet Santi Munez w cukierkowo-bajkowym filmie „Gol”.
23. Brazylia lana jak frajer. Rzecz, która zdarza się raz na pięćdziesiąt lat i akurat zdarzyła się tego lata. Przyjechał niemiecki walec i Brazylię rozwalcował. Znacie tę historię. Nuda.
24. Korea Północna mistrzem świata. Sami nie wiemy, jak to określić. Patologia? Kosmos? Kim Dzong Un na Maracanie i jego dzielni żołnierze ogrywają 8:1 Brazylię (czyli wyczyn Niemców do pobicia). Zostają mistrzami świata. Nawet, jeśli to mistyfikacja, to jednak poziom absurdu wzbił się na poziom układu słonecznego.
25. Golas w Zabrzu zwany też w niektórych kręgach cwanym golasem, bo dzięki głupiemu zakładowi wygrał trochę gotówki.
Poza tym w 2014 roku Wyspy Owcze nie miały prawa wygrać z Grecją (26). Nikt zdrowy na umyśle nie powiedziałby, że w listopadzie Słowacja w grupie eliminacyjnej do Euro będzie wyżej niż Hiszpania (27). Emmanuel Sarki wbrew temu co opowiada, nie mógł rozmawiać z Galatasaray Stambuł (28), a szósty zmysł Marcelo Bielsy powinien ostrzec go przed czyhającym niebezpieczeństwem w postaci kubka kawy (29).
Na koniec zostawiamy Zbigniewa Koźmińskiego (z zawodu działacza). Facet nie mógł powiedzieć, że Henning Berg „destabilizuje zespół”, bo to tak głupie, że aż niemożliwe. A jednak, zrobił to.
„Uważam, że swoimi decyzjami metodycznie tę drużynę… rozkłada. Jeszcze chwila, i zawodnicy – większość z ogromnym piłkarskim potencjałem – zapomną, na jakiej pozycji grają, jaką taktyką, a nawet – mówiąc przekornie – jak się nazywają” – powiedział w listopadzie dla katowickiego „Sportu”.
Wesoły rok.