Dlaczego wybraliśmy tych, a nie tamtych? Postscriptum do rankingu.

redakcja

Autor:redakcja

28 grudnia 2014, 15:05 • 6 min czytania

Jeszcze słowo o rankingu. Nie, to nie będzie piąta część, bo wszystko jest już rozstrzygnięte, ale pomyśleliśmy, że warto przy nim zostać, choćby ze względu na liczbę piłkarzy, jaką braliśmy pod uwagę i to jak trudno było dokonać ostatecznego wyboru. Upadki, wzloty, pominięci i skrzywdzeni – dzisiaj kilka słów na ten temat. Od razu zaznaczmy, że kończymy (właściwie nawet nie zaczynaliśmy) dyskusję o Diego Godinie. Każdy ma swoje zdanie, nikt nie ma monopolu na rację, ale to ciekawe, że najwięcej krzyczą ci, którzy mecze Atletico oglądali w tym roku wiele razy. Dwa razy…

Dlaczego wybraliśmy tych, a nie tamtych? Postscriptum do rankingu.
Reklama

<<<CAŁY RANKING ZNAJDZIECIE TUTAJ>>>

Dzisiaj tylko o pominiętych. Każdy rozgarnięty kibic zgodzi się, że znalazło się w setce ok. 30 piłkarzy, których spokojnie można było wymienić na innych. Czy ktoś zauważyłby nieobecność Asmira Begovicia? No raczej nie. Za Ben Yeddera spokojnie mógł wskoczyć tak samo albo i bardziej skuteczny Andre-Pierre Gignac, a mimo to „coś” przechyliło szalę na korzyść tego pierwszego. Takich przypadków było wiele. Jeśli mielibyśmy wybrać kilku-kilkunastu najważniejszych pominiętych to byliby to:

Reklama

Ralf Fahrmann (Schalke 04) – wskoczył do bramki Schalke, obnażył starego Hildebranda i już w niej pozostał. Pierwszy tak  genialny bramkarz w Schalke od odejścia Neuera. Znakomity wiosną i jesienią. Drugie miejsce w rankingu Kickera, ustępuje tylko Robbenowi.

Karim Bellarabi (Bayer Leverkusen) – w Brunszwiku błyszczał momentami, emocje skrupulatnie dawkował, aż nagle w Leverkusen wybuchł do tego stopnia, że szybko przygarnął go Joachim Loew. Jesienią 8 goli i 4 asysty w lidze, dobra gra w Lidze Mistrzów. W zgodnej ocenie ekspertów największe objawienie jesieni. Choć znany był już wcześniej, to jednak nie w takim wymiarze.

Keylor Navas (Real Madryt) – wiosną świetny w Levante, czołówka. Na mundialu doskonały: nie stracił gola z Włochami i Anglią, bronił setki z Grecją, w meczu z Holandią poległ dopiero w karnych. W normalnych okolicznościach murowany pewniak do rankingu, ale jesienią… zaginął, usadzony na ławce przez Ancelottiego zagrał w raptem trzech meczach.

Nolito (Celta Vigo) – w przeciętnej Celcie Vigo wiosną uzbierał 11 ligowych bramek i dołożył 1 asystę, jesienią formę podtrzymał (5 goli, 6 asyst), do tego zaliczył debiut w reprezentacji. Trudno mu cokolwiek zarzucić, bo ma właściwie wszystko, co powinien mieć wzorowy skrzydłowy, a jednak o ranking tylko się otarł. Subiektywizm.

Serge Aurier (PSG) – w poprzednim sezonie jedenastka roku w „L’Equipe”, w fazie grupowej mundialu jeden z najlepszych (może najlepszy?) prawy obrońca. Pięknie nam się rozwijał Aurier, ale jesienią na plus tylko transfer do PSG, bo z gry miał niewiele. Stały rezerwowy, zmiennik van der Wiela, bilans zamykający się w 1 asyście.

Radja Nainggolan (Roma) – na mundialu nie zagrał, bo Marc Wilmots wolał Defoura, a poza tym tylko możemy Belga chwalić. Objawienie poprzedniego sezonu Serie A, piłkarz niesamowicie przygotowany pod względem fizycznym z być może najlepszym wślizg w całej lidze. Jesienią 4 gole i 6 asyst. Jeśli notuje liczby, to w kluczowych momentach.

Poza tym Morgan Schneiderlin (świetny rok w Southampton), Nathaniel Clyne (Southampton, wg wielu ekspertów EPL najlepszy prawy obrońca w lidze), Filipe Luis (świetny w Atletico, ale w Chelsea tylko ławka) i Layvin Kurzawa (22-letni kapitan Monaco, co rundę w jedenastce Ligue 1 na lewej obronie). Wszystkich tych piłkarzy można od razu wrzucić na listę „wzloty roku”. Tak, to było przełomowe dwanaście miesięcy dla większości z nich. Spośród zawodników znanych i ukształtowanych bardzo blisko listy byli Naldo (Wolfsburg), Enzo Perez (Benfika), Tiago (Atletico) i John Terry (Chelsea). Każdy z mocnego klubu, z równą formą przez cały rok – wszystko rozbiło się o subiektywne odczucia, czasem nie do końca sprecyzowane, bo przecież Tiago nie miał, jakiegoś dużo gorszego sezonu niż – dajmy na to – mający solidne miejsce w rankingu Gabi.

Na koniec kilka zdań o upadkach, czyli dużych nazwiskach, które rok temu w podobnym rankingu znalazłyby się bez problemu, a w tym nawet nie było sensu odpalać bilansów w transfermarkt. Najbardziej jaskrawy przykład – Mario Balotelli, strzelec… jednego gola w Liverpoolu. Facet, który zamiast odbudowywać formę wrzuca idiotyczne zdjęcia na Instagram i potem pauzuje. Oczywiście nazwisk można tutaj dołożyć do woli, np. połowa reprezentacji Hiszpanii. Nazwiska, które w pierwszej kolejności przychodzą nam do głowy to:

Andres Iniesta (Barcelona) – pisaliśmy o nim jakiś czas temu, że to zawodnik plebiscytów. Nadal z błyskiem w grze, ciągle ceniony, ale w 2014 roku zupełnie bezproduktywny. Nie ciągnął Barcelony do przodu, wyręczał się cofającym do drugiej linii Messim. Ostatecznie nie wygrał z Barceloną niczego, a na mundialu asystę zaliczył dopiero w meczu o nic z Australią.

Johan Cabaye (PSG) – na mundialu podstawowy piłkarz reprezentacji, wciąż mający to „coś”, ale w PSG z ogonami, głównie przyklejony do ławki. Jesienią 1 bramka i 0 asyst. A przecież mówimy o piłkarzu, który w Newcastle zagrywał 40-metrowe crossy, kreował grę, strzelał ważne gole (mecze z Liverpoolem 2:2 i Manchesterem United 1:0).

Arturo Vidal (Juventus Turyn) – ze zdziwieniem spoglądaliśmy na rankingi Guardiana czy Four Four Two, gdzie Chilijczyk plasował się w okolicach 30 miejsca. Wiosną bezproduktywny, bo albo pauzujący za kartki albo kontuzjowany, na mundialu słaby, jesienią z pięcioma golami, ale w kilku meczach zaczynał na ławce. Trzeba mieć sporo odwagi, żeby powiedzieć, że w 2014 był wśród najlepszych.

Radamel Falcao (Manchester United) – kolejny wywindowany za zasługi i nazwisko. Ostatnio w Manchesterze zaliczył świetną asystę do Rooneya, powoli się wdraża, ale wcześniej tylko się leczył. Siedem miesięcy poza grą, absencja na mundialu. W całym roku strzelił… 6 goli. Wciąż nie wiemy, co robi na listach Guardiana i Four Four Two.

Henrikh Mhikitarian (Borussia Dortmund) – w tym sezonie w Bundeslidze bez bramki, raptem z jedną asystą. Wiosną też nierówny, nawet, jeśli strzelał (7 goli, 5 asyst) to nie były to kluczowe, wpływające na wyniki spotkań gole. W rankingu „Kicker” aż 70. miejsce i to w zawężeniu do pomocników.

Ilkay Gundogan (Borussia Dortmund) – do października kontuzjowany, potem rzucony do pogrążonej w kryzysie Borussii i siłą rzeczy nic dobrego o Gundoganie napisać nie możemy. Gol w wygranym 1:0 meczu z Hoffenheim i 2 asysty.

Franck Ribery (Bayern) – wiosną często kontuzjowany, w najważniejszych meczach zawodził (np. półfinał LM z Realem), mundial w kapciach, a potem jesienią znowu urazy, choć trzeba mu oddać, że kiedy gra, prezentuje się przyzwoicie (zwycięski gol z Leverkusen, bramki z Romą w LM). Długo się zastanawialiśmy nad Riberym, cały czas balansował na granicy, ale rok jak na niego mocno przeciętny. Nie było sensu na siłę go pchać.

Mesut Oezil (Arsenal) – jesień do zapomnienia, jeden ligowy gol, a potem kontuzja. Wiosną też nie dawał Arsenalowi tego, czego wszyscy oczekiwali. W przeciągu roku jak na ofensywnego pomocnika fatalne liczby (4 gole, 8 asyst). Niby wygrany mundial, ale daleko mu było do wiodących postaci w ekipie Loewa.

Łukasz Piszczek (Borussia Dortmund) – upadek to za duże słowo, ale nie ma już Piszczka wśród najlepszych tak jak działo się to rok temu. Po operacji biodra długo dochodził do formy. Wiosną tylko jedna asysta, stałe teksty o braku świeżości i mocny spadek w rankingu bocznych obrońców Kickera. Jesienią lepszy, ale jak cała Borussia, wciąż daleki od topu.

Poza tym w Chelsea miejsce w bramce stracił Petr Cech, siłą rzeczy mocny zjazd. Raphael Varane zaliczył świetny mundial, ale w Realu dał się posadzić na ławce parze Ramos-Pepe, a kontuzje pokrzyżowały rok Khedirze i Theo Walcottowi. Aha, jeszcze Bastian Schweinsteiger. Niby mistrz świata, ale czy na tych mistrzostwach zagrał powyżej przeciętnej? Nie miał gola, nie zaliczył asysty, na pewno nie był wiodącą postacią. Piłka to też otoczenie, w 2014 roku częściej Schweinsteiger korzystał z tego, co wypracował w latach poprzednich. Od marca do czerwca fatalne noty w „Kickerze”. Po drodze kilka kontuzji. Ostatnio w Bayernie ławka i nawet, jeśli wchodząc na kwadrans nie grał źle, to na setkę najlepszych w 2014 po prostu nie zasługiwał.

PAWEŁ GRABOWSKI

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama