W szufladzie biurka prezesa Osasuny już leżało podpisane wypowiedzenie. Wydawało się, że jeszcze jedna czy dwie wpadki i Jan Urban – jedyny polski trener w czołowym piłkarsko kraju – będzie musiał przypomnieć o sobie prezesom klubów Ekstraklasy. Ostatnie dwa mecze, przeciwko silnym przeciwnikom, udało się jednak wygrać i – przynajmniej do kolejnej kolejki – jego posada jest niezagrożona.
Naprawdę przyjemnie jest nam przekazywać tego typu informacje. Szczerze mówiąc nie wiemy ,w jaki sposób to zrobił. Może rozpętał w szatni prawdziwe piekło? Mało prawdopodobne. Może pokazał swoim piłkarzom nagrania bramek, które kiedyś w barwach Osasuny strzelał Realowi Madryt? Nie wiemy. W każdym razie udało mu się ograć pretendentów do awansu – piąty Real Valladolid i pierwsze Las Palmas. Wyjazdowa wygrana z tymi drugimi była pierwszym kompletem klubu z Pampeluny na wyjeździe. Była to też pierwsza porażka lidera na własnym stadionie. Nie jest to więc rzecz, którą można zbagatelizować. Widocznie coś drgnęło.
Sześć punktów w dwóch meczach. Nieźle, patrząc na to, że takiej liczby nie udało się uzbierać w siedmiu poprzedzających je kolejkach. Czternaste miejsce w tabeli to jednak tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Święta i Nowy Rok będą dla Urbana spokojne, ale każda kolejna przegrana może na nowo rozbudzić czasowo uśpione wątpliwości co do jego kompetencji. W styczniu będzie o tyle trudniej, że ze swojej i tak wyjątkowo wąskiej kadry straci pięciu piłkarzy, którzy zostali powołani na Puchar Narodów Afryki i Puchar Azji.
Urban może odetchnąć z ulgą, bo jego ławka zdążyła zrobić się delikatnie parząca, o czym opowiadał nam jeden z bardziej cenionych, lokalnych dziennikarzy. Całość do przeczytania TUTAJ.
Faktycznie istnieje ryzyko, że Urban zostanie wkrótce zwolniony czy to tylko spekulacje?
Tak, jest takie ryzyko. Dziś władzę w klubie przejął nowy prezydent, Luis Sabalza i to do niego należy decyzja, czy Urban zostanie. Komisja zarządzająca klubem od czerwca nie chciała podejmować takiej decyzji tuż przed swoim odejściem, ale sama – pod przewodnictwem Luisa Ibero – była za zwolnieniem Polaka.
Nie jest to jednak koniec wojny o posadę. Raczej czasowe, wywalczone zwycięstwami last-minute zawieszenie broni. Kolejna bitwa już trzeciego stycznia. Trzymamy kciuki.