Rafał Gikiewicz w ostatnich dniach stał się bohaterem wielu publikacji i artykułów, w większości zresztą o bardzo pozytywnym wydźwięku. Niestety, wokół prób zatrzymania Roberta Lewandowskiego w drodze po rekord strzelecki Bundesligi, zebrało się też sporo bolesnych słów, najczęściej od internetowych anonimów, którzy lżyli polskiego bramkarza. Gikiewicz zapowiada, że nie ma zamiaru dłużej tolerować obrzucania go błotem.
Na swoim oficjalnym koncie twitterowym bramkarz zamieścił poniższe oświadczenie:
Sport to moja pasja i praca. Wkładam w to całe serce. Zawsze będę wdzięczny za konstruktywną krytykę, po części to ona doprowadziła mnie do zawodowego sportu i pozwala stale się rozwijać. Obraźliwe, wulgarne słowa kierowane pod moim adresem na forach bądź w wiadomościach prywatnych w ostatnich dniach, są natomiast niczym innym jak zwykłą agresją wyczerpującą znamiona przestępstwa, wobec której wyrażam zdecydowany sprzeciw.
Faktem jest, że Internet wbrew pozorom nie jest miejsce, w którym każdy pozostaje anonimowy. Obecnie obowiązujące przepisy prawa przewidują metody pozwalająca na ustalenie tożsamości autorów obraźliwych wpisów czy gróźb. Z tych względów zdecydowałem się uświadomić osoby, które być może nie do końca zdają sobie sprawę z konsekwencji dopuszczania się tzw. hejtu w Internecie, który wyczerpuje znamiona przestępstwa znieważenia, zniesławienia czy nawet gróźb karalnych.
Następnie Gikiewicz wrzucił wycinki z Kodeksu Cywilnego i Kodeksu Karnego, tłumaczące, co jest penalizowane i na co nie może być zgody.
Zwracam się z apelem do osób, które niejednokrotnie dały się ponieść emocjom, być może nie do końca przemyślały co robią – zastanówcie się, czy na pewno warto, zanim obrzucicie kogoś błotem. Informuję, że dalsze naruszanie moich dóbr osobistych, znieważanie mnie i moich bliskich, kierowanie do mnie gróźb, skutkować będzie podjęciem przeze mnie bardziej radykalnych kroków, w tym wystąpienia na drogę postępowania sądowego.
Fot.Newspix