Dziewięć lat minęło od czasu ostatniego ligowego starcia Juventusu z Milanem, którego stawką było coś więcej niż trzy punkty. Tak, to tamten mecz, po którym Gianluigi Buffon rzucił legendarne zdanie: nie widziałem, czy piłka przekroczyła linię. Ale nawet gdybym widział, nie pomógłbym sędziemu. Mamy więc niezbity dowód na to, że włoski klasyk potrafi podgrzać atmosferę i nie odbiega poziomem emocji od najważniejszych derbów świata. Dlatego starcia, które może zadecydować o tym, która z ekip wypadnie ze strefy Ligi Mistrzów, lepiej nie przegapić.
Tłum kibiców Milanu, który planuje poranne pożegnanie zespołu pirotechniką i bojowymi okrzykami. Klątwa, która sprawia, że Juventus ma mentalny handicap przed dzisiejszym spotkaniem. Postać Gianluigiego Donnarummy, któremu ultrasi chcieli zakazać gry w hicie kolejki, z obawy przed tym, że odegra decydującą rolę na finiszu i odejdzie do „Starej Damy”. Kociołek przed tym spotkaniem jest już wypełniony po brzegi i zaczyna kipieć. Wreszcie wraca rywalizacja Juventusu z Milanem, jaką zawsze chcieliśmy oglądać.
Juventus – Milan, czyli włoski klasyk
Kiedy kluby włoskiej ekstraklasy buntowały się przeciwko Superlidze, twierdząc, że zabije ona rywalizację o tytuł w Italii i sprawi, że po tytuł będą sięgały już tylko zespoły ze świętej trójcy: Inter, Juventus, Milan, Andrea Agnelli rzucił bez fałszywej skromności, że przecież ta sytuacja trwa już od 80 lat. Miał absolutną rację, bo przecież każdy tytuł zdobyty przez kogoś innego wspominamy jako lukę w Matriksie, a nie zapowiedź nowych rządów. Czy było to Cagliari Luigiego Rivy, czy sensacyjny Hellas Werona, czy też Roma z Tottim w składzie. Ciężko się temu dziwić, skoro w pewnym momencie rywalizacja Juve i Rossonerich wykroczyła poza walkę o tytuł w lidze i stała się walką o Ligę Mistrzów.
Od sezonu 2000/2001 obydwa zespoły na wszystkich frontach spotkały się ze sobą 53 razy. Część z tych starć to oczywiście mecze pucharowe, jednak lwia część to pojedynki o ligowe punkty. Jednak mimo wspomnianej przez Agnellego dominacji, zaledwie 14 meczów Bianconerich z Milanem w ostatnim dwudziestoleciu odbyło się w momencie, gdy obydwa zespoły były na ligowym podium. Co więcej, ostatnie takie sytuacje to bynajmniej nie był finisz sezonu, decydująca bitwa. Raczej ligowe początki, kiedy do bycia na szczycie wystarczy nie wyłożyć się po wyjściu z bloków.
- 2014/2015 – 3. kolejka Serie A
- 2016/2017 – 9. kolejka Serie A
- 2020/2021 – 16. kolejka Serie A, już bliżej środka sezonu
Teraz co prawda na pudle jest tylko Juventus, jednak z racji wyrównanej walki o miejsca w czwórce, znów możemy poczuć się jak za dawnych lat.
EARLY PAYOUT W FUKSIARZ.PL! W SERIE A WYGRYWASZ JUŻ PRZY DWUBRAMKOWYM PROWADZENIU!
Milan – Juventus 2005. Wygrana na wagę Scudetto
Sezon 2004/2005. Obydwaj włoscy giganci idą łeb w łeb w walce o mistrzostwo kraju. Mają po 76 punktów na koncie i zbliżony bilans bramkowy. W 35. kolejce sezonu, czwartej od końca, „Stara Dama” przyjeżdża na San Siro i na oczach 79000 kibiców zapewnia sobie Scudetto. To znaczy – „zapewnia”, bo jak śpiewał Lady Pank, wszystko się może zdarzyć. Natomiast wygrana z Milanem pozwoliła Juve trzymać karty w rękach i dobiła rywala. Rozbici Rossoneri do końca rozgrywek zebrali już tylko trzy punkty, a Bianconeri napędzeni tym zwycięstwem nie przegrali już ani razu. – Juventus na przestrzeni sezonu był nazywany cyniczną drużyną. Tym razem zdominował rywala we wszystkim. Lepiej biegali, byli dobrze zorganizowani, przeczytali przeciwnika. Chyba tylko umiejętności techniczne były po stronie ekipy Carlo Ancelottiego – czytamy w „La Repubblice”. Ostatnie zdanie brzmi nieco zabawnie, gdy przypomnimy sobie, jakim dziełem sztuki była asysta Alessandro del Piero przy tym trafieniu.
Oczywiście, jak to w przypadku meczów o taką stawkę, nie obyło się bez kontrowersji. Milan uważał, że należał im się rzut karny, bo Cafu był ciągnięty w polu karnym za koszulkę. Carlo Ancelotti mówił później, że jego zespół był w tamtym sezonie krzywdzony. ”La Repubblica” w relacji z meczu wspomina z kolei o mistrzowskiej formie bezbłędnego Pierluigiego Colliny.
Milan – Juventus 2012. “Gol Widmo”
Znacznie głośniejszy był jednak błąd z 2012 roku. Tym razem już ewidentny.
“Gol widmo”. Taki przydomek zyskała bramka Sulleya Muntariego. Swoją drogą to ciekawe, że Ghańczyk, który kojarzy nam się raczej z okresem przeciętności i rozkładu Milanu, pozostaje jednym z najlepszych strzelców Rossonerich w meczach z Juventusem w ostatnich latach. Od czasu otwarcia Allianz Areny żaden zawodnik z czerwonej strony Mediolanu nie zdobył w Turynie więcej goli niż pomocnik, którego po polsku nazwalibyśmy po prostu „solidnym ligowcem”.
Wracając jednak do tego konkretnego spotkania, żal po stronie Milanu był ogromny. – Umiecie tylko kraść! – skandowały trybuny San Siro. – Ten gol zmienił bieg historii. Gdyby został uznany, zdobylibyśmy mistrzostwo – mówił później Antonio Nocerino. – Jeśli zdobylibyśmy tytuł, Zlatan Ibrahimović i Thiago Silva zostaliby w Milanie – dodawał Adriano Galliani.
ZEMANGATE, CZYLI PRAWDA O DOPINGU W JUVENTUSIE I SERIE A
Jedna bramka, a domino, które uruchomiła, doprowadziło do tego, że Rossoneri na lata wypadli z Ligi Mistrzów i pogrążyli się w chaosie. Z drugiej strony: warto to wszystko podzielić na pół. Milan miał jeszcze wystarczająco dużo czasu, żeby obronić mistrzostwo. Przecież po remisie w tamtym spotkaniu nadal zajmował pierwsze miejsce w tabeli. Wystarczyło nie przegrać z Fiorentiną i Interem, a gol Muntariego nie miał z tym przecież nic wspólnego. Faktem jest jedno – tamta bramka mogła wpłynąć na mentalność obydwu zespołów.
- Milan prowadziłby 2:0 i zapewne wygrałby ten mecz. Byłoby to pierwsze zwycięstwo ekipy Massimiliano Allegriego nad Juve w tamtym sezonie
- Juventus był wówczas drugi w lidze, jednak nie zaznał jeszcze smaku porażki. Przerwana passa mogłaby turyńczyków podłamać
Paolo Tagliavento, arbiter tamtego meczu, przyznał, że gdyby zależało to tylko od niego, uznałby bramkę. Asystent Roberto Romagnoli dał mu jednak znać, że piłka nie przekroczyła linii. Nie zauważył ewidentnego gola, mimo że był ustawiony w praktycznie idealnej pozycji.
Juventus – Milan 2021. Mecz o Ligę Mistrzów i… Donnarummę
Dziś trudno wyobrazić sobie powtórkę z rozrywki. Mamy technologię, która ocenia, czy piłka przekroczyła linię bramkową. Mamy VAR, który może pomóc sędziemu. Oczywiście kontrowersje nadal się zdarzają, także w meczach Milanu z Juventusem, ale zdecydowanie innego kalibru. Ten sam co wtedy jest natomiast kaliber finansowy. Jeśli porażka sprawi, że któraś z drużyn wypadnie z TOP 4, straty z powodu nieobecności w Lidze Mistrzów, będą ogromne. Rossoneri niby są przyzwyczajeni do tego, żeby nie uwzględniać milionów z tych prestiżowych rozgrywek przy planowaniu budżetu. Ale jednak – z taką kasą mogliby w końcu nawiązać walkę o mistrzostwo. Taką realną, a nie taką, która tli się dzięki dobrej formie solistów. Juventus? Media na ten temat huczą:
- brak Ligi Mistrzów to ponad 80 mln straty
- bez LM w Turynie nie zostanie Cristiano Ronaldo
- i wcale nie musi to być jedyna gwiazda, którą trzeba będzie sprzedać, nie ściągając w zamian wielkich nazwisk
Mówi się także o tym, że zwycięzca tego starcia zgarnie… Gigiego Donnarummę. Nie ma co ukrywać, zespół, który nie zapewni sobie premii za Ligę Mistrzów, nie zatrzyma bramkarza, na który chciałby być drugim najlepiej zarabiającym piłkarzem Serie A. Abstrahując już od tego, czy w ogóle warto aż tak naginać budżet dla młodego Włocha.
To właśnie występ golkipera Milanu wzbudza największe kontrowersje przed pierwszym gwizdkiem. Kibice w Mediolanie przypomnieli sobie o sytuacji z 2018 roku. Stefan de Vrij podpisał już kontrakt z Interem, jednak wystąpił przeciwko swojemu nowemu klubowi w barwach Lazio. Dla obydwu drużyn był to mecz o miejsce w TOP4. Skończył się on tak, że Nerazzurri wygrali m.in. dzięki temu, że Holender sprokurował “jedenastkę”.
Kibice w Rzymie powtórzyli za „Porankiem Kojota”: co za przypadek. I stwierdzili, że de Vrij zrobił to specjalnie.
Dlatego ultrasi Milanu wybrali się na pogawędkę do klubu, a ten niespecjalnie przejął się tym, że paru karczków chce pouczać ich bramkarza. Donnarumma musiał wysłuchać, że lepiej, żeby takich wątpliwości po meczu z Juventusem nie było, więc fajnie byłoby, gdyby usiadł na ławce. Podobno kończył to spotkanie ze łzami w oczach, co nie jest zbyt dobrą wróżbą dotyczącą stanu mentalnego Gigiego.
Jeśli Włoch dziś zagra, wszystkie oczy będą skupione na nim. Ale, kto wie, może tym razem historia się odwróci i to Rossoneri sprawią, że Juventus będzie musiał pożegnać się ze swoimi gwiazdami?
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix