Reklama

Kadry nie stać na zrezygnowanie z Grosickiego?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

29 marca 2021, 14:20 • 6 min czytania 28 komentarzy

W przeróżnych dyskusjach o sile reprezentacji Polski często szafuje się argumentem roli, jaką poszczególni kluczowi kadrowicze odgrywają w swoich klubów. Lewandowski przyjeżdża na zgrupowania jako największy gwiazdor Bayernu. Szczęsny jako spełniający się pierwszy bramkarz Juventusu. Zieliński jako wyróżniająca się postać w Napoli. Bednarek jako etatowy stoper Southampton. Przechodząc od piłkarza do piłkarza, tak to można ciągnąć i ciągnąć. Naturalnie ma to się przekładać na ich przydatność w biało-czerwonych barwach. I to zrozumiałe, nawet bardzo, ale jak w takim razie wytłumaczyć to, że Kamil Grosicki może mieć największe problemy w klubie, gnić na ławce lub się na nią w ogóle nie łapać, a i tak w reprezentacji robi swoje i Polski zwyczajnie nie stać, żeby z niego rezygnować?

Kadry nie stać na zrezygnowanie z Grosickiego?

To swoisty fenomen.

Jasne, nie brakowało w naszej historii podobnych przypadków. Żeby daleko nie szukać – Kuba Błaszczykowski jechał na Euro 2016 po półrocznym grzaniu ławy we Florencji, zresztą u Paulo Sousy, a podczas turnieju strzelił dwie ważne bramki, wyróżniał się i nikt nie miał do niego pretensji za niestrzelonego karnego w ćwierćfinale z Portugalią, bo wcześniej zostawił na murawie mnóstwo serducha. Futbol reprezentacyjny rządzi się trochę innymi prawami. W pojedynczych momentach, chwilach, meczach, turniejach różnicę zrobić mogę same emocje, jakiś szaleńczy zryw, przypływ przebojowości.

A Kamil Grosicki jest i zawsze był jakiś. Praktycznie nie zdarza mu się przejść obok meczu, nie wyjść z szatni, założyć pelerynę niewidkę. Grosik jest jak ten dzieciak w klasie, trochę urwis, który może nie będzie najpilniejszy, może nie będzie miał najlepszych ocen, ale zawsze będzie zwracał uwagę wszystkich – od kumpli po nauczycieli.

Przypadek Kamila Grosickiego

Mecz z Andorą pokazał to doskonale.

Reklama

Grosicki przyjechał na kadrę w najgorszej sytuacji w klubie spośród wszystkich reprezentantów. Jesienią w kontekście koniecznej zmiany pracodawcy, chociażby na samą wiosnę, najwięcej mówiło się kontekście Arkadiusza Milika i właśnie jego. Milik klub zmienił, zaczął grać, wrócił do strzelania. Grosik został w West Bromwich Albion i dupa. Odkąd 19 stycznia rozegrał 70 minut z West Hamem, ani razu nie znalazł się nawet na ławce w Premier League. Pyknęło już dziesięć kolejnych meczów bez jego obecności w składzie The Baggies. W tym czasie zaliczył tylko jeden występ w drużynie U-23 – 12 marca zagrał przeciwko Middlesbrough.

Z Węgrami dostał sześć minut, raz pociągnął skrzydełkiem, ale był osamotniony, więc nic z tego nie wyszło. Za mało czasu. Z Andorą było już z goła inaczej. Grosik dostał pół godziny. Nie zachwycił. To nie był jego mecz. Trochę się miotał. Kilka razy niecelnie dośrodkował, kilka razy wpadł w gąszcz rywali, a zagrożenie powstające po jego rzutach rożnych wynikało raczej z kotłowaniny w polu karnym niż celnej centry. Ale w końcu przyszła 88. minuta. Grosicki dostał piłkę na lewym skrzydełku, spojrzał w pole karne, dograł miękko i asystował przy dzióbnięciu Karola Świderskiego na 3:0.

Czy zrobił jakąś wielką robotę? Niespecjalnie.

Czy to była asysta przy jakimś piekielnie ważnym golu? Nie, wynik już dawno był przesądzony.

Czy zdobycz statystyczna w meczu z Andorą robi jakiekolwiek wrażenie? Nie bardzo.

Czy ta akcja sporo mówi o przydatności Grosickiego dla kadry? Tak.

Reklama

Co oznacza asysta Grosickiego z Andorą?

Cały mecz reprezentacja Polski biła głową w mur. Andora nie istniała, ale broniła się całkiem skutecznie. Jak niełatwo mogli mieć skrzydłowi doskonale pokazała zmiana Przemysława Płachety. Piłkarz Norwich miał mnóstwo okazji do pojedynków, a przeważnie ciągnął do linii końcowej i próbował nieprzygotowanych dośrodkowań. Wszystkie pięć zepsuł. Gołym okiem widać, że w klubie od wielu tygodni znajduje się na bocznicy. A po Grosiku tego widać nie było. Powtórzmy: nie zagrał kosmosu, nie dał argumentów, żeby zaraz znowu wpychać go w pierwszy skład. Nie, wprost przeciwnie, nieprzypadkowo dostał od nas 4. Ale zrobił to, z czego Kamila Grosicki w kadrze znany jest najlepiej – dał konkret.

Jesienią było podobnie. We wrześniu z Bośnią wpakował gola i dołożył asystę. W październiku walnął hat-tricka Finlandii i to nie w warszawskim barze, a normalnie na boisku z opaską kapitana na ręce. On to ma, on to umie. Po prostu. Pamiętamy, że to tylko asysta z Andorą, ale akurat w przypadku Grosika nie ma sensu dewaluować jej wartości. To nie był przypadek, nie był wypadek przy pracy, to był typowy Grosicki, który tak jest i taki będzie. Przynajmniej takie mamy wrażenie.

I tak, dalej ten sam Grosik jest tej reprezentacji bardzo potrzebny.

Nawet w obliczu tego, że Paulo Sousa zmienił ustawienie. I choć pomysł Portugalczyka nie zakłada opierania ofensywnych poczynań polskiej kadry na husarskich szarżach flankami, jak miało to miejsce przez wiele poprzednich latach, to dwa pierwsze mecze pokazały, że instytucja skrzydłowych dalej jest tej drużynie potrzebna. Kamil Jóźwiak t o gość, który zrobił różnicę z Węgrami i ciągnął grę z Andorą, a nie jest przecież wahadłowym. Jego zadania były typowe dla skrzydłowego – wygrać pojedynek, wejść w drybling, ruszyć sprintem, dośrodkować, podać, dograć, strzelić. Jóźwiak tymi umiejętnościami wyrasta na poważnego kandydata do gry w pierwszym składzie, co oznacza poniekąd, że gracz o tym profilu jest konieczny, żeby to wszystko się kleiło. Tylko, czy jakie są dla niego alternatywy?

Jaką rolę Grosicki powinien pełnić w kadrze?

Sousa nie narzeka na przesadne bogactwo na skrzydłach. Sebastian Szymański szuka swojej tożsamości. Nie wiemy, czy to skrzydłowy, czy to dziesiątka. Aktualnie znajduje się na prostej drodze do tego, żeby wylecieć z kadry przed Euro i zostać największym przegranym sezonu 2020/21 w polskiej kadrze. Przemysław Płacheta korzystnie wypadł z Ukrainą i z Holandią jesienią, ale odkąd ma problemy w klubie, jego forma pozostaje jedną wielką niewiadomą. Tym bardziej, że kiepsko wyglądał na tle Andory. Piotr Zieliński lepiej czuje się w środku pola, Kacper Kozłowski podobnie. Sebastian Kowalczyk nie wyróżnia się nawet w Ekstraklasie.

Zostaje Kamil Grosicki. On tożsamość ma od lat. Wiemy, czego możemy się spodziewać i czego możemy od niego oczekiwać. W kadrze jest od lat. Rozegrał w niej kilkadziesiąt meczów, w tym wiele ważnych i zawsze, kiedy trzeba było – robił różnicę, dawał konkret. W całej jego reprezentacyjnej historii to jest bardzo ważne.

W kontekście decyzji personalnych i powołań Paulo Sousy dużo mówi się o tym, że jego kadra ma składać się nie tylko ze wszystkich najlepszych na ten moment polskich piłkarzy, którzy akurat regularnie grają w klubach, ale przede wszystkim z zawodników, którzy w tym systemie mają odgrywać jakąś rolę, którzy mają się w ten system wpasowywać. A Grosicki się wpasowuje. Bo choć sam mówił, że skoro nie gra w klubie, to nie ma dla niego miejsca w kadrze, to wydaje się, że miejsce w tej reprezentacji dla niego jest. Że tak jak kiedyś mówiliśmy, że Grosik to gracz na sześćdziesiąt minut, bo na tyle wystarcza mu gazu i przebojowości, tak teraz może naturalnie przeistoczyć się w zadaniowego gracza na trzydzieści albo na piętnaście minut. Bez szkody dla żadnej strony, a za to realną obietnicą korzyści, czytaj konkretu.

Fot. Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
2
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Komentarze

28 komentarzy

Loading...