Reklama

Pawłowski optymistą, zagrał nieźle. Chyba wyparowała mu nie tylko forma

redakcja

Autor:redakcja

23 listopada 2014, 20:26 • 2 min czytania 0 komentarzy

Dzisiaj trochę pośmialiśmy się z Bartka Pawłowskiego, choć nie ukrywamy, był to raczej gorzki uśmiech. Zawsze w niego wierzyliśmy, ceniliśmy to, jak grał, ale i to jaki był poza murawą. Wracając do Lechii otrzymał fantastyczną szansę na powrót do formy – okej, było wielu, których przerosła Hiszpania, ale przecież jakieś umiejętności wciąż chyba ma? Niestety, szybko okazało się, że po powrocie Bartkowi najbliżej do… Wojciecha, o tym samym nazwisku. Tak jak i Pawłowski-bramkarz, tak i Pawłowski-pomocnik kompletnie przepadli. Forma wyparowała. Talent zniknął.

Pawłowski optymistą, zagrał nieźle. Chyba wyparowała mu nie tylko forma

Dziś na murawie otrzymaliśmy kolejne potwierdzenie: Bartłomiej (co ciekawe – nie lubi, gdy nazywa się go „Bartek”) pojawił się na murawie w Gdańsku, zepsuł kilka dryblingów, oddał jeden strzał wprost w bramkarza i zmarnował fantastycznie zapowiadającą się kontrę w stosunku sił cztery na dwa. Delikatnie rzecz ujmując – zawiódł. Mówiąc wprost – wkurwiał swoją grą jak Sarki Smudę.

Tymczasem po meczu dowiadujemy się od samego zainteresowanego, który wypowiedział się dla oficjalnej strony Lechii:

Powiało optymizmem jeśli chodzi o mnie. Myślę, że zagrałem nieźle.

Okej. Domyślamy się, że to był komentarz na gorąco. Domyślamy się, że długi rozbrat z grą na normalnym poziomie nieco obniżył Bartkowi jego własne, zazwyczaj dość wysokie, wymagania wobec własnej gry. Ale po takim meczu? Optymizm? Nieźle?

Reklama

Rozumiemy, jeśli Pawłowski zagrałby średnio. Bezbarwnie. Nieco obok meczu, z delikatnymi błędami, bez błysku. Wtedy zawodnik coraz częściej czarujący w trzeciej lidze, zamiast w La Liga mógłby faktycznie uznać, że przynajmniej niczego koncertowo nie spieprzył. Ale dziś? Bez żadnego udanego zagrania i z zaprzepaszczeniem szansy na zwycięskiego gola, z grą, która przystaje bardziej do aktualnych piłkarzy Widzewa, a nie faceta, który ruszył stamtąd walczyć z samą Barceloną?

Bartek, lodu. Dużo. Albo lepiej – obejrzyj sobie ten mecz na spokojnie, pamiętając, że nie jesteś już juniorem wchodzącym do rozpieprzonego klubu, ale facetem ściąganym jako potencjał na gwiazdę solidnego finansowo zespołu. Po prostu zastanów się nad sobą, póki nie jest za późno.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Edi Andradina o finale Pucharu Polski: Nie ma mowy o zlekceważeniu przeciwnika

Bartosz Lodko
0
Edi Andradina o finale Pucharu Polski: Nie ma mowy o zlekceważeniu przeciwnika

Komentarze

0 komentarzy

Loading...