Trzydzieści dwa tysiące biletów sprzedano już na wtorkowy mecz ze Szwajcarią. Znowu wychodzi więc na to, że nawet gra bez wielkiej stawki i w składzie dalekim od optymalnego nie odstrasza kibiców. Bo to, że z Helwetami zagramy w zestawieniu w najlepszym razie mieszanym, jest więcej niż pewne. Pytanie, jak bardzo pokombinowana to będzie mieszanka: gruntowny przegląd kadr pod hasłem „kto jeszcze nie grał, ten na boisko” czy tylko wymiana pojedynczych elementów z założeniem, że szukać trzeba, bo zawsze jest co poprawić. Nawet jeśli po dwumeczu z Niemcami i Szkocją, a już po dołożeniu Gruzinom szczególnie, zewsząd słychać, że teraz szukać dziury w całym nie można, że wypada bić brawo, doceniać wyniki i to, że wreszcie powstaje drużyna.
A może jednak wypada bić brawo, ale i dalej pracować – nie bezkrytycznie. Zbierać doświadczenie i wiedzę, i gonić tych, którzy nam dawno uciekli… Prosta sprawa. Jest dobrze. Ale nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej.
Nawałka w liczbie zmian, czy to w pierwszym składzie, czy dopiero po przerwie, z pewnością we wtorek się nie będzie oszczędzał, ale już teraz można by je podzielić na co najmniej dwie grupy. Na zmiany – nazwijmy je – pierwszej potrzeby i takie, które nawet jeśli zostaną zrobione, to raczej w ramach ciekawostki, nauki, ogólnego obycia. Bardziej na zasadzie: “obejrzymy, ocenimy, zapamiętamy na przyszłość”, bo trudno się spodziewać, że nagle wywrócą dotychczasową hierarchię. Boruc za Szczęsnego – to wtórne. Teodorczyk za „Lewego” albo Milika – pouczające, ciekawe. Chociaż wiadomo, że musiałby się zdarzyć kataklizm, żeby ta dwójka nie zagrała ze sobą w kolejnych meczach o punkty.
Na dziś widzimy cztery takie aspekty – nie tyle warte, co wręcz wymagające sprawdzenia. Po pierwsze: Olkowski za Piszczka. Na spokojnie, nie od razu z myślą, że taka zmiana miałaby nastąpić na dłużej – podkopywać supermocnej pozycji Piszczka nie ma powodu. Ale wszystko wskazuje na to, że Olkowski w oczach Nawałki wyrósł na jego pierwszego dublera. Do sentymentu selekcjonera, który niegdyś wprowadzał go do ekstraklasy, do kilku asyst w barwach Górnika, teraz doszły jeszcze błyskotliwe występy w Kolonii, więc nie warto lekceważyć tego sygnału. Zwłaszcza, że to piłkarz o podobnej charakterystyce do Piszczka – mogący trochę wspomóc naszych „kulawych” skrzydłowych. Trzeba go sprawdzić, bo odnosimy wrażenie, że o „Olkowskim – kadrowiczu” ciągle wiemy zbyt mało.
Na marginesie – pozostając w temacie obrony – choć para stoperów się z każdym meczem dociera, chętnie dowiedzielibyśmy się jak obok Glika, na środku, radzi sobie Jędrzejczyk. Niekoniecznie Janicki lub Cionek (ten drugi szczególnie…). Na lewą stronę, przy obecnej sytuacji kadrowej, trzeba byłoby pewnie wysłać Brozia, ale mamy przeczucie, że byłby to pouczający eksperyment.
Ale idźmy dalej. Druga zmiana, taka, której stopień pożyteczności ocenilibyśmy na co najmniej 9 punktów na 10, to dowolna roszada w środku pomocy, obok Krychowiaka. Innymi słowy – ktokolwiek za Mączyńskiego. Może faktycznie – testowo Linetty, chociaż znacznie chętniej po prostu Jodłowiec, znacznie od niego silniejszy, lepiej przygotowany na walkę, która – jeśli spojrzeć na rzeźnię jaką ostatnio odstawili w swoim meczu Irlandczycy i Szkoci, gdzie łokcie non stop fruwały do szczęki, a wślizgów było więcej niż podań – za moment nas czeka. Trzeba oddać, że postęp Jodłowca w ostatnich miesiącach, kiedyś reprezentanta w absolutnie najgorszym wydaniu, jest godny podziwu.
Po trzecie: Zieliński za Milę.
Nawet jeśli nasze zdanie jest dosyć klarowne – tak ułożonej lewej nogi, jak Mili, nie znajdziemy jeszcze długo. Zieliński też nie pokazał w ostatnich tygodniach niczego, co powinno przekładać się na uzasadniony optymizm odnośnie jego osoby, ale skoro już go Nawałka powołał, skoro nieustannie tej „dziesiątki” szukamy, skoro gramy mecz, w którym na eksperyment można sobie pozwolić, to warto go zrobić, a zawsze będziemy mądrzejsi o te kilkadziesiąt minut występu przeciwko solidnej drużynie. Ani Mila, ani jego forma nie są wieczne, a mówimy o newralgicznej pozycji. Tutaj poszukiwania muszą trwać.
Podobnie jak zresztą – po czwarte i ostatnie – na skrzydłach. Trzeba szukać skrzydłowych. Zdobyliśmy siedem punktów w trzech meczach, osiem goli strzeliliśmy i chwała nam (im – reprezentantom) za to, ale nie bądźmy krótkowzroczni – żaden z bocznych pomocników nie dał nam takiej jakości, żeby można było powiedzieć „no, to o lewą / prawą stronę możemy być spokojni”. Urazy leczy dwójka, którą w pełnym zdrowiu można by uznać za tę pierwszego wyboru. Czas pokazać Szwajcarom Kucharczyka i Żyrę, bo inaczej niczego w tej kadrze nie zrobią. Na razie jeżdżą z nią jak turyści.