Przed meczem Kosta Runjaić bardzo narzekał na murawę oraz zasugerował, że był za opcją przełożenia tego spotkania. Z kolei jego piłkarze poszli o krok dalej. Stwierdzili, że dokonają sabotażu w defensywie i podarują Piastowi awans do kolejnej rundy Pucharu Polski. Już na samym początku Mariusz Malec sprokurował rzut karny, który wykorzystał Chrapek. W drugiej połowie Stipica zaś urządzał sobie jakieś niezrozumiałe wycieczki poza własne pole karne, a obrońcy Pogoni zostawiali masę wolnej przestrzeni zawodnikom z Gliwic. Goście wykorzystali fatalną dyspozycję gospodarzy w szykach obronnych i w 1/8 finału pozbawili ich szans na końcowy triumf.
Gliwiczanie szybko ustawili sobie mecz
Z troszkę większym animuszem zaczęła Pogoń. Przeprowadziła dwie dobre akcję prawą flanką, a obrońcy gości ratowali swój zespół wybiciem piłki na rzut rożny. Portowcy nie zdołali wykorzystać tych stałych fragmentów gry, z kolei pierwszy groźniejszy wypad Piasta skutkował dla niego idealną okazją do objęcia prowadzenia. Michał Żyro wbiegł między dwóch obrońców i padł na murawę. Sędzia Tomasz Kwiatkowski dostał cynk z wozu VAR i podbiegł do monitorka. Szybciutko podjął decyzję o rzucie karnym – Mariusz Malec faulował napastnika gości. W 14. minucie Michał Chrapek pewnie dokonał egzekucji z jedenastego metra, strzelając w lewy górny bramki obok Dante Stipicy, który rzucił się w drugą stronę.
Piast wygrał los na loterii. Dzięki temu mógł spokojnie czekać sobie na kontratak. To gospodarze mieli wyraźną przewagę, jeśli chodzi o posiadanie piłki. Przede wszystkim starali się tworzyć ataki bocznymi strefami, środkowa część boiska bowiem uniemożliwiała dokładna wymianę podań. Najbliżej wyrównującego gola był Adrian Benedyczak. Otrzymał dobre podanie w szesnastkę od Alexandra Gorgona, huknął bez przyjęcia, ale znakomitą interwencją wykazał się Frantisek Plach. Portowcy niby więcej atakowali, niby już podchodzili blisko pola karnego rywala, ale zabrakło konkretów – szwankowała dokładność.
Za pierwszą odsłonę należy pochwalić defensywę gliwiczan. Poza jedną sytuacją, nie pozwoliła Pogoni zrobić nawet sztycha. Po profesorsku grał Jakub Czerwiński, który rządził w obronie. Zaliczył kilka skutecznych interwencji. Raz świetną asekuracją popisał się też Martin Konczkowski. Kacper Smoliński już praktycznie wychodził na sam na sam z ich golkiperem, ale wspomniany wyżej defensor bez zbędnej kalkulacji przeciął akcję i wywalił piłkę na plac budowy.
Portowcy na drugą połowę myślami zostali w cieplutkiej szatni
Waldemar Fornalik chyba stwierdził, że nie ma co czekać i tylko bronić wyniku, tak więc nastąpiła konwersja założeń. Piast przestał się głęboko bronić, tylko z otwartą gardą wyszedł na murawę. Już chwilę po rozpoczęciu drugiej odsłony Mariusz Malec “pięknie” obciął się przy prostopadłym podaniu. Michał Chrapek w tym momencie mógł zrobić wszystko – kiwnąć Stipice, podciąć nad nim piłkę, sieknąć, ile dała fabryka. To uderzył, jakby od rana jechał tylko na samej kawie, bez śniadania. Piłka turlała się i płakała, a stoper ze Szczecina w ostatniej chwili wybił ją z linii bramkowej. Za chwilę goście koncertowo zmarnowali szansę na to, by już spokojnie dotruchtać do ostatniego gwizdka sędziego. Michał Żyro otrzymał centrę-ciasteczko, strącił piłkę głową, jednak Jakub Bartkowski ofiarną i co najważniejsze czystą interwencją wyręczył swojego bramkarza.
Myślicie, że Pogoń wykorzystała to, że rywal wciąż trzymał ją pod tlenem? Otóż nie. Kompletnie zbagatelizowała poważne sygnały alarmowe. W 68. minucie jej piłkarze sami zafundowali sobie już bardzo poważne tarapaty. Nieporozumienie bloku defensywnego ze Stipicą, wykorzystał Mateusz Winciersz. Szczeciński golkiper chciał ratować sytuację i poszedł na grzyby, a zawodnik gliwickiej ekipy na dużym luziku wpakował piłkę do pustej bramki.
*
To, co wyczyniała defensywa granatowo-bordowych wołało o pomstę do nieba. Na dobrą sprawę, gdyby Piast wykorzystał wszystkie setki, powinno skończyć się grubym wpierdzielem z 0:4, 0:5. Potem jeszcze raz Stipica zaliczył bezsensowne wyjście i znowu Malec wybijał futbolówkę z linii bramkowej. Portowcy bohatersko pokonywali trudności, które sami sobie stworzyli. To wręcz niesłychane, że właśnie tak dziś grała najlepsza defensywa ligi. Lider Ekstraklasy z przodu także wyglądał kiepsko – nie był w stanie przebić się przez dobrze postawione zasieki zespołu ze Śląska.
Natomiast w doliczonym czasie drużyna przyjezdnych na własne życzenie podniosła sobie oraz ich sztabowi szkoleniowemu ciśnienie. Luka Zahović skorzystał z zamieszania w szesnastce gości i zaczęło być gorąco. Jednak na nic się to już zdało, bo ostatecznie gliwiczanie dowieźli zwycięstwo.
Tym samym Pogoń kolejny raz nie zdołała awansować do ćwierćfinału Pucharu Polski. Cóż, w Szczecinie pewnie będą powtarzać oklepany frazes – że od teraz już tylko pełne skupienie na lidze i walce o mistrzostwo.
Pogoń Szczecin – Piast Gliwice 1:2 (0:1)
Luka Zahović 90+2′ – M. Chrapek 14′, M. Winciersz 68′
Fot. FotoPyk