Komicznie nieskuteczny napastnik, który sądząc po CV, mógł być skuteczny? To prawie specjalność Ekstraklasy. Jak boczny obrońca, którego jedynym atutem jest to, że dużo biega, względnie defensywny pomocnik, który daje z wątroby i “potrafi uderzyć”. Ale choć trochę tych Djuranoviciów i Maniasów przerobiliśmy, tak Samuel Mraz jest takim asem sabotażu, że do wyliczania skali pudłowania powinien powstać współczynnik “Expected Mraz”.
Wiadomo, że Samuel Mraz na swoją reputację w pocie czoła pracował całą jesień. Przypomnijmy jedną z sytuacji, które marnował ten niebanalnie uzdolniony piłkarz:
Ale jego ciekawy warsztat pokazywały nie tylko stopklatki. Spójrzmy na zaawansowane statystyki. Biorąc pod uwagę pozycje, z których uderzał, powinien mieć tych goli ciut więc.
#LPOZAG Przed tą kolejką Samuel Mraz miał największy “niedobór” goli (nie licząc uderzeń z rzutów karnych) względem xG strzałów (-1,793). Drugi Paweł Wszołek (-1,706), trzeci Robert Pich (-1,515).https://t.co/F7INB2u9Au
— EkstraStats (@EkstraStats) February 5, 2021
Zarazem wiecie co, mamy w pamięci, że Zagłębie Lubin nie znalazło tego piłkarza w mailu od nigeryjskiego księcia. Martin Sevela, który nie jest najgorszym fachowcem, mocno w Mraza wierzył. Na Słowacji Mraz ma dostatecznie dobrą reputację, by, choć u nas jest piłkarskim memem, zarobić na powołanie do reprezentacji. Ba, Mraz, pomiędzy jednym a drugim pudłem dla Miedziowych, wystąpił nie w jakimś meczu Słowacja C – Łotwa B, tylko w decydujących minutach barażu o mistrzostwa Europy.
Piszemy o tym dlatego, bo choć całą jesień grał beznadziejnie, tak gdzieś świeciła nam się z tyłu lampka: nie no, może coś w tym zawodniku jest. Może teraz, gdy przepracował z Sevelą zimę, to coś zaprezentuje. Piłkarskiego, a nie kabaretowego. Bywały już takie historie. Puljić z Jagi też miał moment, gdy specjalizował się w spektakularnym celowaniu po łukach trybun, a teraz idzie mu całkiem nieźle.
No ale wiosnę Mraz zaczął tak, jakby miał zamiar zapisać się w historii Ekstraklasy. Zostać legendą. Na zawsze synonimem napastnika, który na boisku tylko zajmuje przestrzeń.
Dzisiaj z Lechem Mraz zaliczył hat-tricka w trzydzieści minut. Oczywiście był to hat-trick w jego stylu, czyli hat-trick spartaczonych sytuacji, z których każda mogłaby skończyć się golem.
- Zaczął od sytuacyjnego uderzenia z bliska po rzucie wolnym, gdzie zamiast soczyście uderzyć, klepą podał piłkę do van der Harta. Van der Hart się cieszył.
- Potem zmarnowana kontra. Był naciskany, ale w sumie poza dojściem do piłki nie zrobił nic, żeby zwiększyć szanse na gola – ot, kopnął w bramkarza.
- Chwilę potem Mrazowi koledzy wypracowali taką pozycję strzelecką, ale źle przyjął, wyrzucił się do boku, nawet nie oddał strzału. Tak, to możliwe.
Mraz w drugiej połowie miał jedną szansę, którą wypracował mu Drazić, ale długo poprawiał piłkę, w końcu dał się zablokować. Odnotujmy, że tej akcji był spalony, ale sędziowie nic nie gwizdnęli, potem dali korner. Nie twierdzimy, że to jakaś czysta sytuacja, no ale nie tylko od Romario należałoby wymagać tutaj przynajmniej groźnego uderzenia. Takie nie padło.
Niebywała jest sytuacja Zagłębia w ataku. Niebywałe jest to, że wciąż nie udało się jej zmienić. Przecież Mraz, choć odstawia kiszkę regularnie, w zasadzie nie ma konkurencji. Jest jeszcze Rok Sirk, a Sirk to jest opowieść o napastniku, którego w Lubinie chętnie oddaliby już dawno gdziekolwiek, jeszcze przewiązali wstążką, tylko nikt Sirka nie chce. Stoch, no, to raczej nie jest dziewiątka. Tam wciąż, jak to się ładnie mówi, Miedziowi mają rezerwy.
Przypomnimy, bo to zawsze warto przypomnieć. Najlepsi strzelcy Zagłębia Lubin:
- Lorenco Simić, 3 gole, obrońca
- Sasa Balić, 2 gole, obrońca
- Kacper Chodyna, 2 gole, obrońca
- Rok Sirk, 2 gole, Rok Sirk
- Lubomir Guldan, 2 gole, dyrektor sportowy.
Tak, Mraz, mimo tysiąca minut na dziewiątce, ma mniej goli – całego jednego – niż działacz Miedziowych. Ale najlepsze jest to, że mimo to Zagłębie jest w górnej połówce tabeli. Kto wie które miejsce by teraz mieli, gdyby spełniono tu fanaberię o posiadaniu napastnika w kadrze.
Fot. FotoPyK