– Zdajemy sobie sprawę z tego, gdzie mamy luki i słabości. Mamy 30 zawodników zakontraktowanych, a 12 kończy swoje kontrakty latem. Nie możemy jednak czekać do lata, tylko zimą szykować się do pucharów. Jednocześnie nie możemy zmienić trzonu drużyny, bo ostatnio tych zmian było dużo. Mamy dobrych bocznych obrońców. Slisza, Kapustkę, Luquinhasa, Pekharta. Ten trzon musimy wzmocnić kilkoma pozycjami i pamiętać o tym, że mamy dobrze funkcjonującą akademię – tak mówił w grudniu Dariusz Mioduski w Lidze+ Extra. Wyglądało to na słynne wyciąganie wniosków. Legia, po serii eurowpierdoli, nie może pozwolić sobie na kolejną wpadkę w Europie. Dlatego mądrze zapowiadało się budowanie trzonu pucharowej drużyny już zimą. Sęk w tym, że słowa sobie, rzeczywistość sobie. Na tydzień przed ligą Legia nie wzmocniła się nikim, a dzisiejsza rozmowa portalu legia.net z Czesławem Michniewiczem pokazuje skalę problemów.
Polecamy cały wywiad (KLIK), na pewno ciekawy nie tylko legionistów, natomiast skupimy się na najbardziej istotnych dla nas fragmentach, czyli głębi kadry Legii.
Michniewicz przemówił
Cytujemy: Nasza sytuacja kadrowa jest trudna. Jeśli wszyscy zawodnicy są zdrowi, to kadra doświadczonych zawodników wygląda fajnie. Nigdy jednak tak nie jest, bo są kartki, kontuzje i inne okoliczności. Na szczęście okienko się jeszcze nie zamyka i liczę na to, że ktoś do nas dojdzie. Te mecze sparingowe pokazują, że gdy wypada 1 czy 2 zawodników na niektórych pozycjach i robi się duży problem. Są pozycje, na których przydałaby się nam większa konkurencja, bo teraz jest mała lub jej nie ma. Nie chodzi o to, że zawodnicy się nie starają, tylko wręcz przeciwnie – oni muszą być naciskani przez konkurencję, żeby się rozwijać. Nie wszyscy mogą dziś konkurować. Są młodzi zawodnicy, ale oni potrzebują czasu. Potrzebna jest konkurencja w zespole, aby inni mogli się rozwijać. Potrzeba konkurencji dla Mladenovicia, dla skrzydłowych. Przykład bramki pokazuje najlepiej, że tam jest konkurencja, rywalizacja i cały czas jest postęp.
KADRA LEGII CORAZ WĘŻSZA. CZAS NA TRANSFERY PRZYCHODZĄCE
Szukamy stopera, który będzie dobrze wprowadzał piłkę lewą nogą, tak jak Mateusz Wieteska potrafi fajnie wprowadzić piłkę aż na połowę. “Hołek” też ma dobre to podanie. Fakt, nie ma doświadczenia na tej pozycji na poziomie Ekstraklasy, ale Slisz i Mosór też nie mają. Słyszałem, że kiedyś Andre Martins grał przez chwilę na pozycji stopera. Cały czas mówimy o tym, że musimy coś łatać, a my potrzebujemy stabilności. Nie chciałbym za każdym razem zmieniać zawodnikom pozycji. Raz na jakiś czas to się może wydarzyć, ale chciałbym, by drużyna miała określony schemat w grze. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że sezon będzie długi. Może się zdarzyć, że w którymś momencie meczu Slisz będzie potrzebny na stoperze i on na pewno sobie poradzi na tej pozycji.
Nie mieliśmy problemu przy Sliszu i Karbowniku, mając dodatkowo Cezarego Misztę, tak teraz to pole się bardzo zawęziło. Jedyna rzecz, która mnie martwi w tej naszej układance, to sytuacje nieprzewidywalne, czyli kontuzje i kartki. Wtedy zaburza się pewien porządek, bo musimy zmieniać zawodnikom pozycje, jak np. Pawłowi Wszołkowi. Brakuje alternatywy dla Waleriana Gwilii i Bartosza Kapustki. Jest Luquinhas, który może grać w środku pola, ale wtedy brakuje nam zawodnika na skrzydło.
Wzmocnień nie widać
Słuchajcie, Legia ma na polskie warunki dobrą kadrę, to bezsprzeczne. Tak ogółem, jakościowo, jest spoko. Natomiast równie jasne jest, że gdy w ogóle dyskutuje się o Wszołku na prawej obronie, o Sliszu lub Martinsie na stoperze, a nawet o Hołowni na tej pozycji (!), to samo się komentuje.
Po jesieni było jasne, że Legii nie potrzeba na stoperze uzupełnień, tylko kogoś, kto od razu będzie najlepszy w klubie na tej pozycji. Jakościowej różnicy, bo, poza Lewczukiem, bywało bardzo kiepsko. A tymczasem istnieją warianty, w których na tą pozycję wbije Hołownia lub środkowy pomocnik. Mladenović, choćby od jutra postanowił, że nie trenuje, że każdą noc spędza w kasynie, odżywiając się wyłącznie frytkami i burgerami – pewny plac. Na pozycji młodzieżowca w tym momencie Legia ma Slisza, a poza nim… No, jak wypadłby na przykład przez kontuzję, to Boruc ląduje na ławce rezerwowych. Nie mówimy, że Miszta by nie ogarnął, ale nie po to sprowadzasz z fanfarami Boruca, żeby kończył karierę siedząc na ławie. Miał być zapleczem Skibicki, lecz doznał urazu. Wypożyczenie Rosołka ma sens, bo chłopak się otrzaska, dostanie wiele minut, może wrócić – cytując klasyka – mocniejszy, ale przy takim exodusie zawodników niewykluczone, że by się przydał.
RAKÓW MISTRZEM POLSKI 2020/21? KURS: 5,50 W EWINNER!
Czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, że choć Legia nikogo by nie sprowadziła zimą, to zdobędzie mistrzostwo Polski? Tak, to tylko Ekstraklasa, Legia jest liderem, Legia błędy stoperów potrafiła nadrobić skutecznością Pekharta, błyskotliwością Kapustki i Luquinhasa, znakomicie funkcjonującymi bokami obrony. To wciąż faworyt.
Ale Mioduski trafnie zdiagnozował – już teraz toczy się gra o puchary. A to dla Legii będzie kampania szczególna. Legia obecnie ma 16.500 punktów rankingu UEFA, ale aż 8.000 z tego to Liga Mistrzów sezonu 16/17. Ten przyzwoity ranking będzie obowiązywał w przyszłym sezonie, ostatni raz Legia będzie miała jako-taki rankingowy arsenał. Potem, w przypadku kolejnego eurowpierdolu, zakręci się koło 10.000-11.000.
Jaka to różnica?
W minionej edycji eliminacji Ligi Mistrzów 16.500 dawało rozstawienie w dwóch pierwszych rundach eliminacji Ligi Mistrzów. Maccabi Tel-Awiw wystarczyło nawet na rozstawienie w trzeciej rundzie, ale dzięki temu, że odpadli lepiej notowani (w tym Legia). Same 10.000 oznaczałoby, że już w drugiej rundzie klub mógłby trafić na Celtic, Dinamo Zagrzeb, Łudogorec, Crvenę, Karabach.
Każda ułatwiona runda to dla polskiego klubu skarb. W zasadzie można się zastanawiać, jak znakomity Legia miałaby ranking, gdyby nie nawaliła w ostatnich latach z szeregiem nierozstawionych, dysponujących mniejszym potencjałem klubów. Kręciłaby się zapewne wokół rozstawień aż do ostatniej rundy gry o Ligę Mistrzów. Teraz broni się przed zjazdem do rangi europejskiego planktonu. Dlatego przydałaby się tej zimy mobilizacja. Budowanie ferajny, która za pół roku będzie mocna nie tylko na ligowych rywali. Tymczasem Legia ma wąską kadrę, niektórym graczom kończą się latem kontrakty. Na razie coraz bardziej możliwy scenariusz jest taki, że Legia będzie pucharowych rywali zapraszała na plac budowy.
Czyli – jak zwykle. Dużo retorycznych figur o przemyślanej konstrukcji zespołu, a w praktyce prowizorka.
Fot. FotoPyK