Reklama

Ceesay w Gdańsku, czyli Lechia zimą raczej się nie zbroi

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

14 stycznia 2021, 17:11 • 3 min czytania 25 komentarzy

Mykoła Musolitin, Jan Biegański, Joseph Ceesay. Tak wygląda w tej chwili zimowe okienko transferowe w wykonaniu Lechii Gdańsk i cóż, na miejscu kibiców tego klubu dalecy bylibyśmy od wielkiego optymizmu. Jeśli ktoś liczył na szarżę, która pozwoli włączyć się do walki o podium, musi być rozczarowany. Nic takiego nie nastąpi, bo nie ma na to pieniędzy. Ekipa Stokowca wiosną wciąż może być tą samą dość przeciętną drużyną – raz wygra, raz przegra i dojedzie do mety w środku stawki.

Ceesay w Gdańsku, czyli Lechia zimą raczej się nie zbroi

Z jednej strony to dobrze, że Lechia nie szaleje na rynku transferowym, bo już dość mieliśmy rozrzutności gdańskiego klubu. Obiecywali, ale nie płacili, co chwilę były jaja z licencjami i opowieściami byłych piłkarzy, że Mandziara rozlicza się w czekach. To znaczy: czekają, czekają i jeszcze trochę poczekają. Okres spokoju na pewno się tam przyda.

Z drugiej – trochę to przykre jak ten klub rozmienił się na drobne. Jeszcze niedawno świętowano medal mistrzostw Polski, a przede wszystkim puchar, grę w Europie, potem superpuchar. Teraz trudno mieć takie ambicje. Lechia, też przez to, że żyła ponad stan, nie potrafiła wykorzystać swojego sukcesu i pójść za ciosem. Stała się przeciętna. W tym sezonie nie zdziwi nas piąte miejsce (wyżej raczej nie podskoczą), ale nie zdziwi i dziesiąte. Ot, średniak ekstraklasy, a o lidze 3xL, czyli Legia, Lech, Lechia, nikt już nie pamięta.

Letnie transfery, a właściwie ich brak – przyszedł tylko Kopacz – były zwiastunem zmian, zimowe tylko nas w tym utwierdzają. Musolitinowi szałowych recenzji nie wystawiają ci, którzy śledzili łotewską ekstraklasę, Biegański to jednak melodia przyszłości (choć może pomóc rozwiązać problem z młodzieżowcem), a Ceesay… Cóż.

Szczęki nam nie opadły.

22-letni Szwed, a jakże, nie miał klubu, po tym jak rozstał się z Helsingborgiem. Na poziomie tamtejszej ekstraklasy spędził tylko jeden sezon, kiedy zanotował marniutkie jak na skrzydłowego liczby (choć był również na przykład wahadłowym czy prawym obrońcą). 19 meczów, zero bramek, pojedyncza asysta. Lepiej było rok temu, kiedy w obu rubrykach dopisał odpowiednio sześć i siedem sztuk, natomiast wtedy mówiliśmy tylko o drugiej lidze szwedzkiej i wypożyczeniu do Dalkurd.

Reklama

Dziś przychodzi, bo nie trzeba za niego płacić, a dwa – Lechia szuka jakichś rozwiązań na skrzydle. Conrado, Mihalik i Haydary to zestaw dość nieeskluzywny. Ten pierwszy potrafi zagrać jeden mecz dobrze, by zaraz dać kilka słabych występów. Jako-tako broni się liczbami, ma dwa trafienia i trzy asysty, ale nie sposób nie zwrócić uwagi, że większość tych konkretów przypada na jedno spotkanie ze Śląskiem Wrocław.

Z kolei Mihalik i Haydary… No, to jest dramacik. Ani liczb (w sumie mniejsze dokonania niż jeden Conrado), ani pozytywnego szumu z przodu, z którego czasem coś pośrednio wyjdzie. Najczęściej na boisku są. I tyle. Szczególnie irytuje Słowak, będący jakimś zaprzeczeniem dryblingu. Serio, pooglądajcie go kiedyś uważniej. Biegnie na rywala, ale nie wykonuje żadnego ruchu, więc traci piłkę. Antydrybler.

No, w odwodzie pozostaje jeszcze Udovicić, ale on powoli staje się takim gdańskim Yeti. Niby ktoś słyszał, niby ktoś widział, ale dowody trudno przedstawić.

Na to wszystko przychodzi Ceesay i zwiększa przynajmniej stan posiadania Lechii, ale trudno nam specjalnie uwierzyć, że wyjątkowo podniesie jakość tej drużyny. Piotr Piotrowicz, trener pracujący w Szwecji, mówił nam pokrótce, że Ceesay nie jest najszybszy, ale lubi zejść do środka i uderzyć, ponadto jest „młody i szalony”. Słyszeliśmy o lepszych cenzurkach, natomiast czego się spodziewać po wolnym zawodniku.

Chcielibyśmy się mylić, natomiast nie wydaje się, by Ceesay miał robić jakąś specjalną różnicę. Może doskoczy do poziomu Conrado, co nie jest wielkim wyczynem, może nawet przebije nieco Brazylijczyka, ale trudno widzieć w nim nowego Haraslina. Ot, wzmocnienie dla średniaka, którym Lechia obecnie jest.

Fot. FotoPyk

Reklama

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

25 komentarzy

Loading...