Tak zwane przebite blachy to temat znany w futbolu od dawna, w jego promocji szczycili się głównie gracze afrykańscy, bo z całym szacunkiem, ale wiadomo, jak w tamtych rejonach potrafi to wyglądać. Urzędy raczej nie są najlepiej zorganizowane, trochę im brakuje do „ordnungu”, ponadto na czarnym rynku można kupić to i tamto, a po przyjeździe do Europy trudno takiego gagatka zweryfikować. Natomiast myśleliśmy, że na wysokim poziomie w 2021 roku już takich problemów nie uświadczymy. Może się jednak okazać inaczej.
Bakery Jatta, kojarzycie jegomościa? Nie musicie, żaden to gwiazdor futbolu, natomiast mimo wszystko mógł się obić o uszy. Występuje w porządnych rozgrywkach, 2. Bundeslidze, w barwach HSV i gra tam w miarę regularnie, a ostatnio naprawdę dobrze. Jego trzy ostatnie spotkania – po 90 minut – przyniosły dwie bramki i asystę. HSV jest liderem, mocno więc walczy o powrót do elity, a Jatta mniej lub bardziej w tym pomaga.
Głosem Wołoszańskiego: pojawia się jednak pytanie, czy Bakery Jatta w ogóle istnieje?
I to nie jest tak, że kibice HSV sobie wymyślili Jattę, bo jak w jakimś filmie HSV już dawno upadł, a zostały tylko halucynacje i śmierć z niedożywienia, tylko dochodzimy do kwestii przebitych blach. I to tak podobno solidnie przebitych, bo 22-letni Bakary Jatta jest podejrzewany o bycie 25-letnim Bakarym Daffehem. Ustalmy oficjalne fakty.
Jatta przyjechał w 2015 roku do Niemiec jako uchodźca. Wcześniej grał dla gambijskiej Brikamy United. Po przyjeździe do Europy, szybko trafił pod skrzydła HSV, gdzie – jak wspomnieliśmy – gra do dziś. Z kolei Bakary Daffeh też grał dla Brikamy. Niestety słuch o nim zaginął w 2015 roku – od tamtego momentu trudno trafić na jego ślad.
Jakby dodać dwa do dwóch, wydaje się to dość proste, prawda?
Natomiast wiadomo, sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Wątpliwości dotyczące Jatty pojawiają się od sierpnia 2019 roku, kiedy śledztwo w sprawie domniemanego oszustwa przeprowadzili dziennikarze Bilda. Więcej tam było jednak spekulacji niż twardych dowodów, bo na przykład jeden z dziennikarzy udał się do Gambii i podając się za przedstawiciela niemieckiego związku piłki nożnej, próbował coś wywęszyć, ale jego rozmówcy zaprzeczali – Jatta to nie Daffeh. Reagowała nawet policja, która przeszukała mieszkania Jatty i znalazła kontakty do ludzi powiązanych z Daffehem, ale jednak mieć wspólnych znajomych, to żadne przestępstwo. Inna sprawa to… adres e-mail. Na początku swojej przygody w Niemczech, przy rejestracji, Jatta wpisał w tej rubryczce adres zawierający imię i nazwisko Bakary’ego Daffeha.
Pomieszanie z poplątaniem. Dodatkowo choćby władze Hamburga nie potrafiły ani jednoznacznie potwierdzić, ani jednoznacznie zaprzeczyć sprawie. Dopiero potem, gdy HSV udało się zdobyć świadectwo urodzenia Jatty z Gambii, wydawało się, że sprawa ucichła. Tyle że nie, bo policja nie daje za wygraną – kradzież tożsamości to jednak przestępstwo. Dlatego służby chcą poprosić o pomoc antrolopologa, który wyjaśni, czy Jatta to Jatta, czy jednak Daffeh.
Jesteśmy ciekawi, jak to się wszystko skończy, bo gdyby wątpliwości okazały się słuszne, HSV pewnie mógłby mieć problemy. Już wcześniej kolejne kluby domagały się walkowera za mecze, w których grał Jatta. Skoro nic nie udowodniono, nie było tematu, ale jak byłoby teraz? Z pewnością byłaby to ogromna wizerunkowa klapa, ale konsekwencje miałyby prawo pójść dalej.
Pozostaje trzymać kciuki, że Jatta to Jatta. Trzeba w końcu wierzyć ludziom, prawda?
Fot. Newspix