Reklama

Gorgon: „Gwiazdą nie jestem, ale prezentuję się lepiej niż przeciętnie”

redakcja

Autor:redakcja

22 grudnia 2020, 10:29 • 6 min czytania 0 komentarzy

Mimo tego, że drużyna Pogoni nie zmieniła się za bardzo przez ostatnie dwa lata, weźmy pod uwagę, że latem przyszło paru nowych zawodników: chociażby ja, Michał Kucharczyk czy Luka Zahović. Wypracowanie niektórych automatyzmów potrzebuje trochę czasu. Mieliśmy nadzieję, że zajmie na to trochę krócej, że szybciej się zgramy, ale jak widać niestety nie wyszło, potrzebowaliśmy kilku miesięcy, żeby porządnie się zgrać. A jednak byliśmy w stanie punktować. I to punktować dobrze. Szkoda, że jest przerwa zimowa, bo akurat zaczęło nam iść bardzo dobrze – mówił Alexander Gorgon w programie Weszłopolscy na Kanale Sportowym. Zapraszamy na zapis tekstowy tej rozmowy. 

Gorgon: „Gwiazdą nie jestem, ale prezentuję się lepiej niż przeciętnie”
Występujesz na tle choinki i nurtuje nas dlaczego ona nie ma czubka?

Mamy skosy w domu i choinka się nie mieści.

Pragmatyzm. Jesteś w Austrii czy w Polsce?

W Austrii.

Jak przebiegał przejazd przez granicę przez sprawy związane z koronawirusem?

Siedzę sobie na pięciodniowej kwarantannie i fajnie jest.

Jesteś zadowolony z tego, co pokazałeś jesienią na boiskach Ekstraklasy? Przychodziłeś z bardzo dobrym CV. Zastanawialiśmy się, czy będziesz super gwiazdą ligi, czy będziesz się po prostu wyróżniał, czy może całkowicie to się nie sprawdzi. Okazało się, że jesteś bardzo przyzwoitym ligowcem. 

Umiem racjonalnie ocenić swoje umiejętności. Ani w Austrii Wiedeń, ani w Rijece nigdy nie byłem wielką gwiazdą, ale zawsze byłem w stanie zaprezentować więcej niż przeciętny zawodnik na tle dobrej gry drużyny.

Reklama
Ekstraklasa trochę cię zaskoczyła czy właśnie tego się spodziewałeś?

Wiedziałem, co mnie czeka, ale naturalnie trzeba oddać, że intensywność tej ligi, przynajmniej dla mnie, była nieco zaskakująca. To coś innego niż wcześniej doświadczyłem na Chorwacji.

Czyli klasyka: intensywność okej, ale technika zawodzi. 

Nie, są drużyny, które fajnie operują piłką. Choć, tak, nie da się ukryć, że jeśli ktoś teraz pyta mnie o porównanie ligi chorwackiej z ligą polską, to zawsze odpowiadam, że w tej pierwszej intensywność jest mniejsza, ale bardziej stawia się na technikę, a w tej drugiej odwrotnie. Ale nigdy nie krytykowałbym żadnej z tych lig.

A jak ma się do tego liga austriacka?

Przez wiele lat nie grałem już w lidze austriackiej, trochę się na pewno od moich czasów zmieniła, ale na pewno jest jej bliżej do polskiej niż chorwackiej.

Z czego wynikała niemoc strzelecka Pogoni przy akcjach z gry? Często było tak, że dominowaliście, mieliście przewagę, ale nie potrafiliście wypracować porządnej sytuacji strzeleckiej i musieliście czekać do stałych fragmentów gry. Aż do grudnia czekaliście na „normalną bramkę”, wcześniej był tylko twój gol z Lechią Gdańsk, ale trudno mówić, żeby był w tym jakiś większy kunszt. 

Mimo tego, że drużyna nie zmieniła się za bardzo przez ostatnie dwa lata, to weźmy pod uwagę, że latem przyszło paru nowych zawodników: chociażby ja, Michał Kucharczyk czy Luka Zahović. Wypracowanie niektórych automatyzmów potrzebuje trochę czasu. Mieliśmy nadzieję, że zajmie na to trochę krócej, że szybciej się zgramy, ale jak widać niestety nie wyszło, potrzebowaliśmy kilka miesięcy, żeby porządnie się zgrać. A jednak byliśmy w stanie punktować. I to punktować dobrze. Szkoda, że jest przerwa zimowa, bo akurat zaczęło nam iść bardzo dobrze.

Jaka jest twoja optymalna pozycja? Grałeś już za napastnikiem, jako dziewiątka, jako skrzydłowy – trudno cię sklasyfikować. 

Od czasów Rijeki jestem ofensywnym all rounderem. Gram i na lewej, i na prawym skrzydle, jako dziesiątka, jako dziewiątka, niekiedy też jako ósemka, gdzieś w środku pola. Najlepiej czuje się w centrum. Na kierownicy. Jako rozgrywający. Nie mam wielkiego gazu na boku, nie zrobię wielkiego sprintu, wielkiej kiwki, nie wygram biegowo wszystkich pojedynków, więc trochę łatwiej gra mi się na środku. Inna sprawa, że to wszystko zależy od przebiegu meczu. Są spotkania, kiedy dobrze czuję się też na skrzydle.

Reklama
Pogoń dosyć objawowo przechodziła koronawirusa. Byłeś chory?

Wirus trafił mnie nieco ciężej. Miałem stan grypowy. Odczuwałem, że coś jest nie tak. Bolały mnie mięśnie, stawy, kości. Długo gorączkowałem. Ale na to jak się czułem, jak się miałem, to dosyć szybko udało mi się wrócić do formy.

Jak czuliście się w pierwszych meczach po opanowaniu ogniska koronawirusa? Nie zachwycaliście, ale punktowaliście bardzo pewnie. 

Naturalnie, po takiej kwarantannie i takiej przerwie, nie mogło to wyglądać idealnie. Mecz z Lechią, pierwszy po powrocie, był jedną wielką niewiadomą. Nie wiedzieliśmy, co nas czeka, na ile będziemy w stanie ustać, ale wyciągnęliśmy trzy punkty. Nabraliśmy pewności siebie. Zobaczyliśmy, że jesteśmy w stanie biegać, walczyć, wygrywać.

Trenowałeś wcześniej w jakimś klubie więcej stałych fragmentów gry niż teraz w Pogoni?

W każdym klubie, w którym byłem, trenowaliśmy stałe fragmenty gry, ale muszę przyznać, że sztab szkoleniowy Pogoni zajmuje się tematem wyjątkowo intensywnie. I patrząc na statystyki: jest to odczuwalne dla przeciwników.

Musimy cię zapytać o Kacpra Kozłowskiego. Jak wielkim talentem jest ten chłopak?

Najcenniejszy niewyszlifowany diament Pogoni. Na każdym treningu widać, że ma niesamowite możliwości. Cieszę się, że swoją jakość potwierdza w niektórych meczach, ale nie możemy zapomnieć, że to bardzo młody chłopak. Brakuje mu w nogach kupy meczów. Ale uczy się – zbiera minuty, doświadczenie, ogranie. Jestem przekonany, że czeka go duża kariera.

Przypomina nam Piotra Zielińskiego. 

Zgadzam się, coś z niego ma.

Widziałeś w Rijece jakiegoś bardziej utalentowanego piłkarza? Często porównujemy się do Chorwatów z pewną zazdrością, że gdyby nasz Kozłowski nazywał się Kozlović, to odszedłby za dużo większe pieniądze niż ma szanse odejść z Pogoni. 

Nie zapomnijmy, że w lidze chorwackiej gra Dinamo Zagrzeb, które co roku prezentuje się w europejskich pucharach i tam naturalnie można zrobić sobie dużo lepszą reklamę. Wszystko sprowadza się do tego, jaką reputację klub na rynku transferowym. Jasne jest, że Pogoń nie sprzeda zawodnika za takie pieniądze, za jakie byłaby w stanie sprzedać go Legia, ale myślę, że mimo tego każdy powinien starać się w przyszłości stawiać na swoim i nie pozwalać sobie na zbijanie ceny. Jeśli taki Kacper Kozłowski się fajnie rozwinie, jeśli pokaże na międzynarodowym poziomie klasę, to nie widzę przeciwskazań, żeby sprzedać go za dobre miliony.

Fani dawniejszych wersji Football Managera mogą cię pamiętać z tego, że lawirowałeś gdzieś w obrębach reprezentacji. Była kiedyś możliwość, żebyś naprawdę zagrał w narodowych barwach

Stały temat. Jakoś ominęła mnie reprezentacja. W najważniejszych momentach byłem kontuzjowany, ale uważam, że były też chwile, że zasługiwałem na szanse, której nie dostałem. Selekcjonerzy mieli inne plany. Trzeba też powiedzieć, że austriacka kadra zawsze była bardzo mocna, wypełniona piłkarzami, grającymi w topowych ligach.

A z polskiej kadry?

Były wstępne zapytania, delikatne kontakty, ale nie na tyle, żeby weszło to na poważne tory. Nigdy nie było wielkiej, realistycznej szansy, tylko bardzo ogólne rozmowy.

Za którego selekcjonera?

To były czasy trenera Waldemara Fornalika. Miałem z nim jeden telefon. Podpytywał mnie o parę rzeczy, ale ostatecznie nie wypaliło. Tam była sprawa, żeby przyjechał na jakiś sparing, gdzie trener chciał przetestować drugi garnitur, wielu młodych i nowych piłkarzy, ale nie doszło to do skutku.

Ale święta spędzasz po polsku. 

Po polsku, tradycyjna Wigilia, już się cieszę na polskie święta w Wiedniu.

ROZMAWIALI: WESZŁOPOLSCY


Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...