Żeby zagwarantować sobie awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, Real Madryt musiał swoje spotkanie wygrać. A rywala miał całkiem odpowiedniego, bo ukraiński Szachtar, osłabiony kilkoma znaczącymi nieobecnościami. Co Real zrobił? Ano przegrał.
I to całkiem zasłużenie.
W pierwszej połowie Królewscy naciskali na gospodarzy, ale nie byli w stanie sfinalizować żadnej z akcji. Sytuacje dwukrotnie zmarnował Asensio – najpierw Hiszpana powstrzymał słupek, później instynktownie piłkę odbił Trubin. Należy jednak oddać Ukraińcom, że umiejętnie się przed Realem bronili. Poza wspomnianymi okazjami tego skrzydłowego, próżno było szukać czegoś, co dawałoby hiszpańskiej ekipie nadzieję na to, że wróci do Madrytu z kompletem punktów.
Jedynym problemem Szachtara – po pierwszych 45 minutach – był fakt, że boisko musiał opuścić Junior Moraes. Podstawowy napastnik gospodarzy został poturbowany przez Varane’a tak mocno, że nie mógł grać dalej. Jak się okazało – wymuszona zmiana wyszła podopiecznym Castro na dobre.
Rezerwowy znaczy wszystko
W drugą część meczu Real wszedł niemal tak niemrawo, jak w całe starcie z Deportivo Alaves. Nie potrafił zrobić sztycha i o ile Trubin jakkolwiek ubrudził rękawice na początku, tak później mógł na spokojnie zająć się ich czyszczeniem. Natomiast Szachtar – początkowo skoncentrowany na obronie remisu – coraz śmielej poczynał sobie na placu boju, wyczuwając marazm przyjezdnych.
Ukraińcy wyprowadzili kontrę, lecz daleko było w niej do precyzji. Piłka kilkukrotnie znajdowała się pod nogami zawodników Zidane’a, lecz żaden z nich nie potrafił jej opanować lub przynajmniej wyekspediować poza boisko. Co więcej – gdy gospodarze znaleźli się w okolicach pola karnego, pomocnicy Realu postanowili zupełnie odpuścić krycie i pozwolić, by z trudną sztuką wybicia futbolówki zmierzyli się Varane i Nacho. Polegli.
Dopadł do niej Dentinho, wprowadzony za wspomnianego Moraesa, i nie dał najmniejszych szans belgijskiemu golkiperowi. Było 1:0, a Real nie robił nic, by wynik ten zredukować.
Gra gorsza niż czapka Zizou
Zamiast tego atakowali zawodnicy zza naszej wschodniej granicy. Najpierw dobrą okazję zmarnował Kowalenko. Później jednak dopisała skuteczność. Do kolejnej kontry ruszyło czterech piłkarzy Szachtara, prowadzeni przez Solomona. Izraelczyk długo holował piłkę, nie będąc gonionym przez żadnego pomocnika Realu Madryt. Jakby jeszcze piłkarz Castro miał za miało miejsca, to o zupełny komfort zadbali obrońcy. Wprowadzony za Taisona piłkarz najpierw wpadł w pole karne, a później spokojnie złożył się do strzału, który pozostawił Courtoisa bezradnego.
Było 2:0, a Real Madryt prezentował się gorzej niż Zidane w szarej, wełnianej czapce, która dzisiejszego wieczoru chroniła jego głowę. Królewscy strat nie odrobili i ostatecznie polegli w stylu zbliżonym do sobotniej konfrontacji z Alaves.
Druga porażka z Szachtarem oznacza, że w ostatnich pięciu meczach stołeczna ekipa wygrała tylko raz, przeciwko grającemu w dziesiątkę Interowi. Powiedzieć, że posada francuskiego szkoleniowca wisi na włosku, to nie powiedzieć nic. Sytuacja w grupie B jest więcej niż skomplikowana.
Szachtar Donieck – Real Madryt 2:0 (0:0)
1:0 – Dentinho – 57’
2:0 – Manor Solomon – 82’
JAN PIEKUTOWSKI
Fot. Newspix