Reklama

„Jestem jokerem”, rzekł Felipe Caicedo, posłaniec nadziei w Lazio

redakcja

Autor:redakcja

09 listopada 2020, 08:30 • 6 min czytania 2 komentarze

Jesteś kibicem Lazio. Czujesz się dziwnie, ponieważ twój klub nie grał o mistrzostwo od 20 lat, a w Lidze Mistrzów pojawił się ostatnio 13 lat temu. Tymczasem nastał sezon pewnej normalności, a teraz w tej normalności chcesz się utrzymać. Dlatego widzisz wiele pozytywów. W tym całym bałaganie, który wywołał koronawirus na Stadio Olimpico, jedno wiemy na pewno – jeśli na kimś ma Lazio polegać, to na Felipe Caicedo.

„Jestem jokerem”, rzekł Felipe Caicedo, posłaniec nadziei w Lazio

Właściwie, kiedy siadaliśmy wczoraj do meczu Lazio z Juventusem, można się było tylko zastanawiać, czy znów Simone Inzaghi zaliczy „asystę” przy kolejnym skalpie Caicedo. Znów go wpuści, znów każe „spróbować”, tak jak Jerzy Brzęczek rzekł niegdyś do Krystiana Bielika. A Ekwadorczyk spróbuje i zrobi, co do niego należy.

Jakże to było profetyczne.

Musimy posłużyć się jakimś porównaniem, choćby i nawet pokrętnie przedstawionym – Caicedo zdecydowanie jest jak ten gość, który wchodzi do baru na raptem 5-10 minut i potrafi wyjść z niego po tym czasie z towarzystwem. Jest piłkarzem, którego ukochałby na pewno Stanisław Czerczesow: „Ekonomiczny, racjonalny, efektywny”.

Obiło wam się na pewno o uszy, kiedy zimą 2017 roku wymyślił go sobie w Legii Bogusław Leśnodorski. Chciał pójść na całość i ściągnąć go do Ekstraklasy. Nie wyłożył kilku milionów euro, później żałował – w końcu sam uznaje filozofię „albo ostro, albo wcale”. Pół roku później został zaprezentowany w Lazio. Zasiedział się tam na tyle długo, że dziś wiąże go umowa do końca czerwca 2022 roku.

Zwykle stroni od wywiadów opisujących go personalnie. Zwiedzał świat trochę niczym podmiot liryczny w piosence Fisz Emade Tworzywo. W ciągu swojej kariery obskoczył Lizbonę, Manchester, Moskwę, Barcelonę, by wylądować w Rzymie. I za każdym razem, gdy o nim pomyślimy, był symbolem gracza, który swojego szklanego sufitu przebijać nie chce. Nie jest też złośliwy, ani też prowokujący – może poza jednym wyjątkiem, kiedy naigrywał się z Romy, która odpadała z Ligi Mistrzów po dwumeczu z FC Porto. To wtedy otrzymał mnóstwo rasistowskich oraz obraźliwych wiadomości od kibiców „Giallorossi”:

Reklama

Właściwie co lato odtwarzaliśmy tę samą kasetę, tę samą płytę, ten sam film. „Znów ktoś pyta o Caicedo”, brzmiał jego tytuł.
– A ile tym razem?
– (wstawcie liczbę od pięciu do siedmiu) milionów euro!

Pytała o niego Genoa, miał oferty z Kataru – z Al-Gharafy, a także z Arabii Saudyjskiej – z Al-Shabab. Ostatecznie nie zważał na to, że z czasem może dostawać coraz mniej szans od Simone Inzaghiego. Kiedy przyszło co do czego, nie robił sobie wcześniejszych piłkarskich wakacji.

Został.

Sądzono, że może już nie powtórzyć tego, do czego przyzwyczaił. Dlaczego jest dla Lazio aż tak istotny? Okazuje się, że pytając kibiców „Biancocelesti” właśnie takich ludzi potrzebujesz w decydujących momentach. Tacy ludzie strzelają ważne gole. Felipe Caicedo jest po prostu Garethem Bale’em na miarę możliwości Lazio. Ale jest przy tym wszystkim mniejszym leniem niż Bale podczas poprzedniego sezonu LaLiga.

Gol z Cagliari na 2:1 – napoczął Luis Alberto, skończył Caicedo:

Reklama
Bramka z Sassuolo na 2:1, 91. minuta:

Gol z Juventusem na 3:1, nokautujące uderzenie w stylu del Piero z mundialu w Niemczech, Lazio po tym meczu uwierzyło, że może naprawdę być mistrzem:

Gol z Parmą:

A tutaj wkraczamy już w obecny sezon. Gol z Torino na 4:3 oczywiście również jest autorstwa Ekwadorczyka:

Gol z Zenitem na wagę remisu w meczu, w którym Lazio jest zdziesiątkowane przez niższą tolerancję zespołu medycznego dla piłkarzy, którzy przechodzili koronawirusa, ale według wytycznych UEFA nadal grać nie mogą? Caicedo przychodzi na ratunek:

No i wczorajsze trafienie, gol na 1:1 w doliczonym czasie gry, znów ofiarą jest Juventus:

***

Wystarczy spojrzeć na garść wypowiedzi na jego temat i specyfiki gry. Od dłuższego czasu jest to piłkarz zamknięty w pewnych ramach, ale na pewno może na drugie imię wybrać sobie słowo „efektywność”.

Tak mówi o nim Fabio Capello w wypowiedzi dla Sky Sport:

„On nie ma przyjęcia piłki typowego dla piłkarza, ale posiadanie go w drużynie jest istotne. To jest zawodnik, który wejdzie na boisko i zrobi różnicę. On czuje się częścią tego zespołu. A kiedy czujesz się częścią zespołu, to już dajesz z siebie wszystko. Tak jak on”.

Paolo Condo, dziennikarz Sky Sport oraz „La Repubblica”:

„Nie jest żadną niespodzianką, że Caicedo został awizowany na ten mecz. On łączy w sobie dwóch zawodników. Pierwsza to dobry napastnik. Druga to wybitny napastnik, jeśli poślesz go do boju na ostatnie 20-30 minut. Ma w sumie ten chłodny umysł, kiedy jest tuż przed bramką. To niesamowita sprawa. Widzimy to w powtarzalnych sytuacjach – przeciwko Torino oraz Zenitowi”.

Fabio Poli, były piłkarz „Biancocelesti”:

„Caicedo? Bardzo istotny piłkarz, imponujący, świetny w futbolu fizycznym. Jest świetny w grze w okolicach bramki – to zdecydowanie ten zawodnik, który jest dla tego zespołu kluczowy. On rozstrzyga mecze. Jest siłą napędową”.

Claudio Onofri, były zawodnik klubów Serie A oraz trener:

„Kiedy zobaczyłem go w pierwszym sezonie gry, wydawał mi się wolny i trochę nieporęczny jako napastnik. Nie miał ciągu na bramkę, nie strzelał zbyt wiele goli. A teraz potrafi poruszać się naprawdę ze sporą lekkością, wspiera swoich kolegów. Rzecz, która była nie do pomyślenia jeszcze na początku jego pobytu w Rzymie. Inzaghi musiał dostrzec w nim to, czego nie widzieli inni, a czego on sam często nawet nie umiał wyrazić w meczach”.

Nie bez powodu mówiło się, że facet miałby na swoim koncie Złotą Piłkę, gdyby przyznawano ją tylko za strzelone gole po 75. minucie. Biorąc pod uwagę, że w klubie jest Ciro Immobile oraz Joaquin Correa, w oczywisty sposób facet stał się na dobre wyborem rezerwowym, piłkarzem numer 12-14 w talii Simone Inzaghiego. Nigdy nie zdecydowano się na umieszczenie ich trzech razem w składzie, tym bardziej, że przez niemalże cały poprzedni sezon ligowy kołderka kadrowa Lazio i tak należało do najkrótszych w czołówce ligowej.

Trudno chyba jednak o bardziej stabilnego i wartościowego rezerwowego nie tylko w Lazio, ale być może nawet w całej Serie A – tylko w jego przypadku w ciągu trzech sezonów spędzonych w Lazio jego średnia czasowa goli na mecz waha się w bardzo małej amplitudzie – Caicedo strzelał w Serie A co 216-219 minut. To jest właśnie cały Ekwadorczyk – jego gra to po prostu powtarzalność przez duże „P”.

POGOŃ WYGRA Z PODBESKIDZIEM? KURS 1,65 W SUPERBET!

Naprawdę ciężko dziś, mimo wszystko, pomyśleć, że to właśnie on był wskazywany jako ten, który powinien odejść z klubu w lecie tego roku. Caicedo dość łatwo jest przeczytać jako zawodnika, natomiast z jakiegoś powodu obrońcom wyłącza się czerwona lampka ostrożności za każdym razem, gdy wkracza w ostatnim kwadransie. „La Lazio Siamo Noi” wskazuje, że 27 goli zdobytych przez Caicedo to jednocześnie przełożenie na zdobyte 33 punkty w tabeli ligowej.

Tylko w zeszłym sezonie Ekwadorczyk strzelił 9 goli, najwięcej spośród wszystkich, odkąd jest na Olimpico. Dało to 10 punktów, które wprowadziły Lazio do pierwszej czwórki, a co za tym idzie – do Ligi Mistrzów. Wydaje się, że korzyści z zatrzymanie go w kadrze na takie spotkania okazują się być dzisiaj ważniejsze niż np. rozwój graczy z Primavery – Alessandro Rossiego bądź też Simone Palombiego, którzy czekają w przedbiegach. Vedat Muriqi nie zdążył wczoraj za piłką w jedynej sytuacji Lazio w pierwszej połowie. Kiedy podobną piłkę dostał wczoraj Caicedo, to znów wyłączył układ nerwowy.

A wobec braku Immobile, to na Ekwadorczyku skupiła się wczoraj nadzieja kibiców Societa Sportiva. Dokładnie tak, jak działo się w zeszłym roku, a marzenia o scudetto odżyły. Zadania specjalne? Pan Felipe wszystko przyjmie na siebie. Drodzy obrońcy, jeśli chcecie zapracować na dobrą ocenę w „La Gazzetta dello Sport”, to niech wasz radar nie traci z oczy Caicedo w ostatnich kwadransach meczów.

RAFAŁ MAJCHRZAK

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Weszło

Komentarze

2 komentarze

Loading...