Ech, gdy w Serie A dochodzi do tzw. “polskiego meczu” z udziałem dwóch zawodników defensywnych, wymarzony scenariusz jest jeden – bezbramkowy remis. Już po samym wyniku – 3:2 dla Bolonii – widać, że dzisiejsze starcie Łukasza Skorupskiego z Sebastianem Walukiewiczem nie ułożyło się po naszej myśli. Bramkarz gospodarzy? To jego 38. mecz z rzędu bez czystego konta. Obrońca gości? Bezlitośnie opędzlowany przez Musę Barrowa przy golu na 2:1.
Tak, gdy mamy do czynienia z pięcioma golami, jest zupełnie jasne, że ani bramkarz, ani stoperzy nie będą należeli do najmocniej chwalonych zawodników na placu. Choć wypada tutaj bardzo wyraźnie zaznaczyć – Polacy dzisiaj nie odgrywali pierwszoplanowych ról.
Jeśli chodzi o antybohaterów – zdecydowanie bardziej chwiejnie od Walukiewicza wyglądał dziś Diego Godin, którego odegranie podeszwą do bramkarza dość dobrze oddaje poziom jego dzisiejszej koncentracji. Tak, Walukiewicz dał się zrobić Barrowowi, ale ten sam zawodnik ośmieszył też Marco Roga przy ostatniej bramce, a ogólnie bezustannie dawał się we znaki całej formacji defensywnej Cagliari. Godin? Miał zdecydowanie więcej niewymuszonych błędów, a przy tym był zdecydowanie mniej przydatny przy wyprowadzaniu piłki. To zresztą już któryś mecz Walukiewicza, w którym najwyżej oceniamy jego grę podczas konstruowania ataków, nieco słabiej wypada w pojedynkach defensywnych z rywalami.
Przejść dryblingiem dwóch rywali i celnie podać? Proszę bardzo. Dłuższe podanie górą? Jasne. Powstrzymanie szarżującego rywala? Oj, tu już będzie gorzej. Choć pamiętajmy – Walukiewicz i tak miał 4 odbiory, najwięcej w drużynie, zablokował też jeden groźny strzał i równie groźne dośrodkowanie z prawej strony pola karnego.
Skorupski też zagrał mecz przynajmniej przyzwoity.
Przy żadnej ze straconych bramek nie mógł zareagować lepiej. Być może ten pad na murawę przy pierwszym golu, po strzale Joao Pedro, wyglądał na nieco spóźniony, ale pamiętajmy – chłop wbiegł na krótszy słupek, wepchnął nogę w bardzo trudnej sytuacji, Skorupski jest w pełni usprawiedliwiony, że do tej piłki nie zdążył. Podobnie i drugi gol, Zappa ośmieszył jednego z obrońców Bolonii, choć istotnie, strzał Simeone już lądował na rękawicach Polaka, to jednak strzał z takiej pozycji, bez asysty obrońców, był właściwie nie do obrony. Albo inaczej: Skorupski mógł, ale nie musiał. Gdyby wyjął któryś z tych strzałów, mielibyśmy interwencję kolejki.
Przy golach niewinny, więc czas przejść do plusów – a te były dwa, w końcówce. Skorupski dwukrotnie ratował Bolognę – po strzałach Pavolettiego i Ounasa interweniował znakomicie, a pamiętajmy – przy wyniku 3:2, w samej końcówce, ewentualna wtopa pewnie kosztowałaby dwa punkty. Skorupski do tego stopnia się rozhulał, że wyjął jeszcze świetną robinsonadą uderzenie Nandeza – oddane już po gwizdku, po faulu na jednym z zawodników gospodarzy.
Tyle że my tu możemy się zachwycać, że mecz przyzwoity, że obronione strzały, że dobre wyprowadzanie piłki. W świat idą skróty, gdzie Barrow dwukrotnie robi sobie jaja z obrony rywala, a Skorupski traci dwa gole – jak właściwie w każdym innym ligowym meczu. Aha, przy ocenie Walukiewicza zastanawiamy się jeszcze nad środkową bramką, gdy Polak nie zdecydował się wyskoczyć do szarżującego Soriano. Z jednej strony – od czegoś jest linia pomocy. Z drugiej – tam naprawdę brakowało tylko czerwonego dywanu dla rywala.
Na pocieszenie dla tych, którzy oczekiwali fajerwerków od Polaków – przynajmniej obejrzeliśmy bardzo ciekawy mecz. A na Barrowa radzimy zwrócić uwagę, chłopak ma potencjał.
Bologna – Cagliari 3:2 (1:1)
Barrow 45′, 56′, Soriano 52′ – Pedro 15′, Simeone 47′
Fot.Newspix