Pierwsze miejsce w lidze, ani jednej porażki po dwunastu kolejkach. 28 bramek strzelonych, ledwie trzy stracone. Zwycięstwo w derbach z Celtikiem. W eliminacjach do Ligi Europy triumf nad Galatasaray, w pierwszej kolejce fazy grupowej dość spokojne 2:0 na wyjeździe ze Standardem Liege. Ośmielimy się stwierdzić, że nie najgorzej zaczął się sezon 2020/21 dla Rangers FC. Podopieczni Stevena Gerrarda ewidentnie mają chrapkę, by wreszcie przełamać hegemonię lokalnych rywali i powrócić na ligowy tron, lecz nie oznacza to, że odpuszczają europejskie rozgrywki. Lech Poznań ma się zatem czego obawiać. Tym bardziej że The Gers w obecnym wydaniu nie mają już wiele wspólnego z “typowym, wyspiarskim graniem”. To drużyna prezentująca bardzo elastyczny taktycznie futbol.
Zabójczy pressing
W ostatniej ligowej kolejce Rangersi pokonali u siebie 2:0 drużynę Livingston FC, średniaka szkockiej Premiership. Oba trafienia dla gospodarzy padły już po kwadransie gry. Było widać, że zespół Gerrarda ma zamiar bardzo szybko ustawić sobie to spotkanie. Stłamsić niżej notowanych oponentów, wyjść na prowadzenie i spokojnie dowieźć korzystny wynik stosunkowo niewielkim nakładem sił. Żeby osiągnąć ten cel, The Gers natychmiastowo siedli na rywali pressingiem. Obrońcy Livingston nie mieli chwili wytchnienia. Brakowało im czasu na przemyślenie wariantów rozegrania akcji. To zdecydowanie element gry Rangersów, którego powinien obawiać się Lech.
LECH POKONA RANGERSÓW? KURS: 8,96 W EWINNER!
Na poniższym obrazku widać sytuację, która zakończyła się odbiorem piłki, a w konsekwencji otwierającym golem dla ekipy z Glasgow.
Rangers FC 2:0 Livingston FC (12. kolejka Scottish Premiership)
Rangersi notują średnio aż 15 odbiorów na mecz w szkockiej ekstraklasie. Nie jest to oczywiście najlepszy wynik w stawce, bo są tam ekipy dużo mocniej nastawione na szaleńczą walkę, ale już w porównaniu z Celtikiem widać zdecydowaną różnicę na korzyść podopiecznych Gerrarda. Średnia liczba odbiorów w przypadku The Bhoys wynosi 12,5. Aktywność Rangersów w pressingu pozwala im stosunkowo łatwo radzić sobie z rywalami nawet wówczas, gdy wychodzą oni na boisko z zamiarem bronienia się prawie całym zespołem w okolicach własnego pola karnego. Co również możemy zaobserwować na przykładzie meczu z Livingston.
W szesnastce aż się roi od żółtych koszulek, widać to na poniższym obrazku. Ale gospodarze też atakują dużą liczbą zawodników – w tej sytuacji aż czterech piłkarzy czyha na swoją szansę w obrębie pola karnego. Tak atakują Rangersi. W ich ofensywne poczynania angażuje się zawsze co najmniej pięciu-sześciu zawodników.
Rangers FC 2:0 Livingston FC (12. kolejka Scottish Premiership)
Przebijanie się przez zmasowaną obronę rywali w szkockiej lidze było początkowo dużym problemem za kadencji Gerrarda. W sezonie 2018/19 Rangersi uplasowali się na drugim miejscu w tabeli, lecz stracili punkty w aż piętnastu meczach ligowych (dziewięć remisów, sześć porażek). W poprzednich rozgrywkach było już nieco lepiej – cztery remisy i cztery porażki w przedwcześnie zakończonym sezonie. Znów wystarczyło to jednak wyłącznie do wicemistrzostwa kraju. Dlatego szkoleniowiec nie zaprzestał taktycznych eksperymentów. Zrezygnował z klasycznego ustawienia 4-3-3, z dwójką szybkich skrzydłowych po bokach i duetem ofensywnie grających bocznych obrońców, jeszcze mocniej rozciągających pole gry. Obecnie The Gers najczęściej wychodzą na boisko w formacji 4-2-3-1, z tylko jednym skrzydłowym.
Czy raczej – bocznym napastnikiem. Jest to Ryan Kent – prawonożny piłkarz, wystawiany zwykle na lewej stronie boiska. Anglik jest jednak graczem na tyle aktywnym i wszędobylskim, że trudno go przypisać do konkretnej roli.
Prawą flankę obstawiają natomiast na ogół piłkarze, którzy tym bardziej nie są przyspawani do linii bocznej boiska. Gracze przede wszystkim kreatywni, których Gerrard przesuwa tam ze środka pola. Często jest to na przykład Joe Aribo, choć w swoim poprzednim klubie grywał on głównie jako środkowy pomocnik. Podobnie ustawiany jest zresztą nadal w reprezentacji Nigerii. Albo Ianis Hagi, dotychczas także znany jako dziesiątka. Takie manewry pozwalają Gerrardowi zmieścić na murawie większą liczbę piłkarzy, których stać na szukanie nieszablonowych rozwiązań. A ogień w bocznych sektorach boiska i tak zapewniają mu przecież boczni defensorzy, grający niezwykle wysoko i notujący mnóstwo kluczowych podań, prawie najwięcej w lidze.
Asekurują ich środkowi pomocnicy – Glen Kamara czy też Ryan Jack.
Szybkie granie
W sezonie 2020/21 taktyczne pomysły legendy Liverpoolu sprawdzają się jak na razie co do joty. Hagi jest na ten moment najlepszym asystentem w lidze, z sześcioma wypracowanymi bramkami na koncie. Jedno trafienie sam zanotował. Z kolei Joe Aribo przewodzi w rankingu piłkarzy najmocniej niepokojących golkiperów drużyny przeciwnej. Ponad 70% uderzeń reprezentanta Nigerii trafia w światło bramki. Jeżeli chodzi zaś o piłkarza najczęściej dośrodkowującego, jest nim James Tavernier. Prawy defensor i kapitan Rangersów. Jego rezultaty w bieżących rozgrywkach naprawdę robią wrażenie. Po dwunastu spotkaniach ma już w dorobku pięć goli i pięć asyst. Imponujący wynik strzelecki wynika z tego, że Tavernier jest etatowym wykonawcą rzutów karnych w ekipie The Gers.
Według statystyk portalu WhoScored, Rangers spędzają średnio 33% czasu gry na lewym skrzydle. Czyli tym, gdzie formalnie ustawiany jest wspomniany Kent. To niemal najniższy wynik w lidze. Jednak już na prawej stronie – tam, gdzie występują piłkarze mniej przywiązani do bocznej linii, jak Hagi czy Aribo – zespół z Ibrox Stadium spędza średnio 38% meczu. Jak łatwo obliczyć, środkiem Rangersi atakują średnio przez 29% spotkania, co jest niemal najwyższym rezultatem w Scottish Premiership.
Celtic FC 0:2 Rangers FC (11. kolejka Scottish Premiership)
Nadrzędnym celem podopiecznych Gerrarda jest bowiem wypracowywanie sobie przewagi liczebnej w poszczególnych sektorach boiska. A nawet jeśli to się nie udaje, to zależy im na zaatakowaniu wystarczającą liczbą zawodników, by móc bardzo szybko wymieniać futbolówkę i rozerwać dzięki temu defensywę rywali. Za przykład może posłużyć powyższy obrazek z Old Firm Derby. Aż pięciu piłkarzy Rangers zgromadziło się na stosunkowo małym obszarze boiska, blisko prawego skrzydła. I wyszła z tego całkiem groźna akcja, a przecież The Bhoys są tutaj w teorii całkiem nieźle ustawieni i cofnięci dość głęboko. Powinni mieć wszystko pod kontrolą.
Zwraca uwagę, że w bocznym sektorze boiska zameldował się między innymi Alfredo Morelos, snajper Rangersów, którego na pewno doskonale pamiętają kibice Legii Warszawa. W poprzednim sezonie Kolumbijczyk strzelił dwanaście goli w lidze, obecnie ma na koncie tylko trzy trafienia. Ale to wcale nie oznacza, że znalazł się w kryzysie. Jego rola w drużynie ewoluuje. Gerrard oczekuje od swojego napastnika, by ten mocniej niż przed laty angażował się w rozegranie piłki.
REMIS LECHA Z RANGERSAMI? KURS: 5,30 W TOTOLOTKU!
Swoją drogą, angielski szkoleniowiec na przykładzie Morelosa pokazał, że w jego zespole nie ma świętych krów. Kiedy napastnik zaczął bardziej myśleć o ofertach transferowych niż o występach w barwach The Gers, Gerrard po prostu odpalił go ze składu. – To była dla mnie łatwa decyzja – stwierdził trener. – Rozumiem, że w spekulacje transferowe dotykają moich zawodników. Nie jestem tym zachwycony, ale taki jest futbol. Nie zmienia to jednak faktu, że w drużynie potrzebuję piłkarzy głodnych i skoncentrowanych. Kiedy widzę na treningu piłkarza, który nie myśli o najbliższym meczu, to nie widzę dla niego miejsca w składzie. Tak to powinno wyglądać. Rywalizacja o miejsce w drużynie jest normalna. Chcę mieć dwóch równorzędnych zawodników na każdej pozycji.
Obecnie Morelos oddaje średnio 3,2 strzału na mecz w szkockiej ekstraklasie, co jest naturalnie najwyższym wynikiem w zespole i jednym z najwyższych w lidze, ale jego przewaga nad kolegami z ofensywy nie jest miażdżąca. W przypadku Ryana Kenta mówimy o średnio trzech uderzeniach, 2,5 strzału na mecz oddaje także Ianis Hagi. Sporo strzelają James Tavernier i Kemar Roofe. Ofensywa The Gers, jak każda, ma swoich wyraźnych liderów, ale Gerrard – jak już zaznaczyliśmy na wstępie – stawia na elastyczność.
Maksimum koncentracji
Nie ma obecnie w szkockiej lidze zespołu, który operowałby futbolówką lepiej niż Rangersi. Podopieczni Gerrarda w meczach ligowych wymieniają średnio 500 podań na mecz. O trzynaście więcej od drugiego na liście Celticu i o… 214 więcej od trzeciego Aberdeen. To wyraźnie świadczy, jak mocno The Gers i The Bhoys wyłamują się ze stereotypów odnośnie do szkockiego futbolu. Jeżeli chodzi o długie podania, Rangers i Celtic zajmują oczywiście najniższe miejsca w zestawieniu i posyłają ich dwa razy mniej niż liderzy w tym elemencie. Dzisiejsi rywale Lecha Poznań najrzadziej w całej lidze wygrywają też pojedynki główkowe.
Tutaj jednak warto dodać pewną adnotację. Nie jest bowiem tak, że Rangersi w ogóle nie korzystają z długich piłek. Przeciwnie. Potrafią w ten sposób skarcić przeciwnika i w statystyce kluczowych długich podań plasują się w czubie Scottish Premiership. Ostatnio właśnie po zagraniu z okolic środka boiska zdobyli bramkę w starciu z Livingston.
Znów wypada podkreślić słowo klucz: “elastyczność”. Marcelo Bielsa zapytał kiedyś retorycznie: – Jeżeli pojawia się okazja, by jednym podaniem przenieść się pod bramkę przeciwnika, dlaczego z niej nie skorzystać? Gerrard najwyraźniej wychodzi z tego samego założenia. Podstawowym narzędziem jego zespołu w ofensywie jest atak pozycyjny i akcje oskrzydlające, ale gdy obrońcy i defensywni pomocnicy z Glasgow dostrzegają przestrzeń do posłania górnej piłki za plecy obrońców, nie wahają się z takiej szansy skorzystać.
Rangers FC 2:0 Livingston FC (12. kolejka Scottish Premiership)
Osobna kwestia to defensywa ekipy z Ibrox. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, podopieczni Gerrarda stracili jak dotąd cztery gole w szesnastu meczach. W pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Europy zespół Standardu Liege nie oddał ani jednego celnego strzału na bramkę Szkotów. Wspomnianej już wielokrotnie drużynie Livingston ta sztuka udała się raz. Celtic? Zero celnych strzałów w Old Firm Derby. Ross County FC, rywal Rangersów w dziesiątej kolejce Scottish Premiership? Też zero uderzeń w światło bramki. Galatasaray? Jeden strzał.
RANGERS ZWYCIĘŻĄ Z LECHEM? KURS: 1,36 W TOTALBET!
Kosmos. Koncentracja w defensywie zasługująca na najwyższy szacunek. W ostatnich sześciu spotkaniach rywale Rangersów oddali na ich bramkę trzy (!) celne strzały. Bramkarz The Gers ma obecnie najłatwiejszą fuchę na świecie. Żeby się jednak całkiem nie przygnębić, cofnijmy się do 20 września. Wówczas odbył się najbardziej nieudany dla Szkotów mecz w tym sezonie.
Zremisowali 2:2 z Hibernian FC.
Hibernian FC 2:2 Rangers FC (8. kolejka Scottish Premiership)
Można zatem Rangersów zaskoczyć. Nie są nietykalni. – Straciliśmy dwa punkty – narzekał po tamtym spotkaniu Gerrard. – Musimy zareagować. Zawsze trzeba reagować, niezależnie od końcowego wyniku. Muszę porozmawiać z zawodnikami, którzy popełnili indywidualne błędy. Ale nie ma powodu do nerwowych ruchów czy frustracji. Takie mecze się zdarzają.
***
Jak widać – przed Lechem Poznań trudne zadanie. Podopieczni Dariusza Żurawia zmierzą się z zespołem znaczne mocniejszym i o wiele groźniejszym niż ten, który po skromnym zwycięstwie 1:0 w dwumeczu eliminował Legię Warszawa z eliminacji do Ligi Europy przed rokiem. Gerrard wyciąga wnioski ze swoich mniejszych i większych niepowodzeń, wprowadza do taktyki nowe elementy. Cały czas stara się rozwijać swoją drużynę. Z drugiej strony, to wszystko dobrze wróży dla widowiska. Dzisiaj Rangersi są bowiem zespołem, który bardzo chętnie przechodzi do zdecydowanej ofensywy, podobnie jak “Kolejorz”. Zanosi się więc na wymianę ciosów. Obrońcy poznańskiej drużyny będą się jednak musieli wznieść na wyżyny swoich umiejętności, by nie skończyć tej walki na deskach.
fot. NewsPix.pl