Jeszcze wczoraj pisaliśmy, że najbliższe tygodnie to dla Filipa Marchwińskiego wymarzona szansa, by w końcu odpalić na dobre. Co musi zrobić, by udowodnić swój talent? Posyłać dobre podania, strzelać gole, kiwać rywali. Czego robić nie powinien?
TEGO:
Symulować tez trzeba umiec 🙈 pic.twitter.com/FMyOjfLxwo
— Michał Rączka (@majkel1999) October 25, 2020
Ręce nam opadły. Tak samo jak opadają nam za każdym razem, gdy widzimy młodego piłkarza w podobnej „akcji”. To już czwarty sezon, gdy na boiskach Ekstraklasy sędziowie mają do dyspozycji VAR. Przecież przy pomocy wideo, arbitra na symulkę nabrać się w zasadzie NIE DA.
A przecież sytuacja Marchwińskiego to nie „był kontakt, może odgwiżdże miękkiego karnego”. To nie tak, że poczuł cokolwiek na swojej nodze i stwierdził, że spróbuje “pokazać cwaniactwo”. Nie, to zwykła próba oszustwa. Stracił pomysł na akcję, stanęła mu przed oczami strata piłki, więc uznał, że… się położy.
Świetny pomysł, Filipie, naprawdę świetny.
Cały czas nie potrafimy zrozumieć, jak takie idee rodzą się w głowach piłkarzy. Przecież Marchwiński to rocznik 2002. Gdy debiutował w Ekstraklasie, VAR już w niej był. Znacznie więcej meczów w dorosłej piłce rozegrał przy udziale tej technologii niż bez niej. Nie mógł więc się zapomnieć – bo niby jak? Po co, cholera, po co? Co musi się jeszcze stać, by ligowcy wybili sobie z głowy symulki, skoro nie wyeliminowały ich nawet powtórki wideo?
Wielkie zaskoczenie – sędzia karnego nie odgwizdał, a piłkarza Lecha obdarzył żółtą kartką. Przykład z młodszego kolegi po fachu wziął w tym samym meczu Thiago, który również – widząc, że wchodzi między dwóch piłkarzy i raczej nie da sobie z nimi razy – wyłożył się jak długi. Głupota identycznego kalibru, ale Thiago to kolejny z obcokrajowców, który wielkiej furory na naszych boiskach pewnie nie zrobi. Powiedzmy, że mamy co do niego nieco inne oczekiwania. Co nie oznacza, że nie uważamy jego zachowania za równie idiotycznego. Zresztą, ta symulka była idealną puentą jego zmiany – zmarnował dobrą sytuację, nie pokrył przy golu, no i zaliczył tak spektakularną wisienkę na torcie.
Filipie, mamy nadzieję, że to tylko jednorazowe odcięcie prądu. Zależy ci pewnie na tym, by wpaść w oko. Nawet, gdyby arbiter nabrał się na ten teatrzyk, raczej żaden ze skautów nie dopisałby przy nazwisku lechity plusa.
Fot. FotoPyK