Rewelacja początku sezonu, zespół z czołówki tabeli i jedna z dwóch drużyn w Serie A, która nie przegrała jeszcze spotkania. Roma, Inter, Napoli? Nie, strzelaj dalej. Ekipą, która zaskoczyła kibiców na Półwyspie Apenińskim najbardziej jest Sampdoria. – To prawdziwa niespodzianka tych rozgrywek, a Sinisa Mihajlović wykonuje świetną pracę. Ten trener i zespół zasługują na najwyższe uznanie – oceniła legenda liguryjskiego klubu Roberto Mancini. Różne rzeczy można myśleć o byłym szkoleniowcu Interu i Manchesteru City, ale w tym przypadku trudno nie przyznać mu racji.
Sampdoria rozpoczęła rozgrywki spokojnie i według przewidywań, inkasując pięć punktów w trzech spotkaniach. Kolejne trzy kolejki przyniosły jednak Blucerchiati komplet „oczek” oraz trzecią pozycję w tabeli. Jaka jest przyczyna tak dobrych wyników dwunastej ekipy poprzedniego sezonu? Odpowiedź oczywiście nie jest prosta, ale gdybym mógł jej udzielić to powiedziałbym: ciągłość pracy szkoleniowa, właściwy dobór piłkarzy i odpowiednie zmiany w zarządzie klubu.
MASSIMO FERRERO
Kiedy Ferrero odkupił Sampdorię od Edoardo Garrone za jedyne 15 mln euro, nikt w niebiesko-białej części Genui nie był szczęśliwy. Klub, który od wielu lat należał do rodziny przedsiębiorców nagle zmienił właściciela, a nowym zarządzającym został 63-letni producent filmowy z Rzymu. Massimo Ferrero szybko popadł w konflikt z działaczami i krótko po przejęciu Blucerchiati zaprowadził nowy porządek. Oprócz zmian personalnych w zarządzie, zreorganizował strukturę klubu, przeforsował swoje pomysły w letnim mercato oraz wyszedł z inicjatywą wybudowania nowego stadionu. Nawet chłopcy od podawania piłek nie przetrwali „nowej miotły” i teraz na meczach Sampdorii przy linii bocznej futbolówki podają dziewczyny. Z czasem początkowa niechęć tifosich wobec prezesa przerodziła się w zrozumienie, a nawet poparcie.
Ferrero „kupił” wsparcie kibiców swoją żywiołowością i oddaniem dla klubu. Massimo jest na każdym spotkaniu Sampdorii z czego muszą się cieszyć włoscy dziennikarze. Prezes znany jest ze swej ekspresyjności, wyraziście reaguje na wydarzenia boiskowe i jego zachowania często trafiają do włoskiej wersji „Łapu-Capu”. Ferrero jest przede wszystkich najpierw kibicem, a potem biznesmenem. Kiedy Doria wygrywa mecz, ten ma w zwyczaju wpadać na murawę, by świętować z piłkarzami i kibicami. Chętnie też podchodzi do trybun gdzie robi sobie zdjęcia z rozentuzjazmowanym tłumem. „Selfie” z prezesem klubu? W Sampdorii to możliwe.
Nowe zarządzanie klubem zmieniło atmosferę wokół zespołu, a późniejsze wyniki tylko utwierdziły fanów w przekonaniu, że warto było zaufać prezydentowi. Ferrero ustrzegł się też bardzo poważnego błędu. Wchodząc do klubu zmienił praktycznie wszystko od ekipy sprzątającej po dyrektorów, ale przy osobie trenera postawił na kontynuację.
SINISA MIHAJLOVIĆ
Dla serbskiego taktyka Sampdoria jest czwartym klubem, który prowadzi samodzielnie w swojej karierze. W Bologni wytrzymał pół roku, podobnie jak w Catanii. W Fiorentinie przygoda szkoleniowca trwała ponad rok, a reprezentację swojego kraju prowadził przez niespełna 16 miesięcy. Jeśli by spytać kibiców tych drużyn to nikt przesadnie nie tęskniłby za 45-letnim trenerem. Jego nie najlepsza passa zmieniła się dopiero na Stadio Luigi Ferraris. Przed rokiem Sampdoria rozpoczęła rozgrywki w fatalnym stylu i wyrosła na jednego z głównych kandydatów do spadku. Zatrudnienie Serba sprawiło jednak, że klub nie miał najmniejszych problemów z uratowaniem ligowego bytu i zajął miejsce w środku stawki. Zaskakujące wyniki Liguryjczyków przyniosły Sinisy długo oczekiwane uznanie w środowisku oraz w mediach. Nazwisko Serba zaczęło być wymieniane w perspektywie objęcia posady trenera w największych drużynach we Włoszech. Mihajlović rozważany był nawet jako następca Antonio Conte w Juventusie.
W tym sezonie Sinisa miał potwierdzić, że jego dotychczasowa praca nie pójdzie na marne i Blucerchiati zrobią krok do przodu. Zajmowanie po sześciu kolejkach trzeciego miejsca, które w Serie A premiuje grą w eliminacjach Ligi Mistrzów, to najlepszy dowód, że w Genui drużyna ciągle się rozwija. Włosi podkreślają, że Mihajlović to świetny motywator i człowiek, który potrafi wyciągnąć ile się da ze swoich podopiecznych. W lecie Serb nie pozwolił na oddanie Manolo Gabbiadiniego do Juventusu, a potem potrafił załatać dziurę w obronie po sprzedaży Shkodrana Mustafiego do Valencii. Doria nie przegrała jeszcze spotkania, ma jedną z najlepszych linii defensywnych w kraju i odniosła pierwszy sukces w sezonie pokonując w derbach miasta CFC Genoę. W swojej pracy Serb nie ma powodów do zmartwień. Jedynym powodem do stresu dla Mihajlovicia była za to scysja, do której doszło między nim a kibicem Grifone. Obrażany i prowokowany Serb w końcu stracił cierpliwość i odpowiedział na cios przeciwnika. Tifoso drugiej genueńskiej drużyny na długo zapamięta kogo nie powinien zaczepiać, gdyż w przeciągu paru sekund z napastnika stał się ofiarą.
ZAWODNICY
Mihajlović postawił, w kolaboracji z Ferrero, na piłkarzy niechcianych w innych klubach i sprowadził do Sampy na zasadzie wypożyczenia Matiasa Silvestre, Emiliano Viviano i Alessio Romagnoliego. Dziś nie dość, że nie sposób narzekać na tych graczy to pochwały same cisną się na usta. Defensorzy z Interu i Romy stworzyli jeden z najlepszych środków obrony w Italii, a golkiper sprowadzony z Palermo puścił do tej pory tylko dwa gole, co w lidze udało się jeszcze tylko Gianluigiemu Buffonowi. Przy tak grającym Viviano trener nie może mieć do siebie pretensji o posadzenie na ławce wicemistrza świata Sergio Romero. Argentyński bramkarz miał odejść w lecie z Półwyspu Apenińskiego, ale nieoczekiwanie został na miejscu i teraz ogląda występy swego rywala z pozycji siedzącej.
Letnie mercato w wykonaniu Sampdorii ocenione zostało jako średnie, a klub wydał zaledwie 10,5 mln euro na trzynastu graczy. Nic nie zwiastowało więc rychłego poprawienia wyników zespołu. Tuż przed rozpoczęciem sezonu nikomu by do głowy nie przyszło, że Doria na starcie rozgrywek zdystansuje takie kluby jak Milan, Inter, Fiorentina czy Napoli. Dobre wyniki to jednak pochodna tego, że Mihajlović dobrał odpowiednich graczy do swojej taktyki. Oprócz dwójki Silvestre – Romagnoli świetnie prezentuje się inny stoper, Danielle Gastaldello. Na bokach obrony dobrą robotę wykonują póki co Cacciatore i De Silvestri, ale prawdziwe cuda dzieją się z przodu.
Kluczową rolę w środku pola odgrywają Pedro Obiang i Roberto Soriano. Oprócz rozrzucania piłek, Hiszpan i Włoch przyjęli nowe zadania i od tego sezonu pełnię rolę pomocników box-to-box. Graczem odpowiedzialnym za destrukcje jest za to legenda klubu, czyli niezniszczalny Angelo Palombo. To właśnie środkowa linia złożona z tych graczy miała decydujący wpływ na świetną dyspozycję Sampdorii w grze obronnej. Genueńczycy nie tylko tracą mało bramek, ale też nie pozwalają swoim rywalom na wiele. Pod koniec minionego sezonu Sampa w krótkim odstępie czasu przegrała z Interem 0:4, uległa Napoli 2:5 i zremisowała z Udinese 3:3. Teraz takie wyniki wydają się być fantastyką naukową.
MANOLO GIABBIADINI
„Trójkę” w ataku tworzą Eder, Stefano Okaka i Manolo Gabbiadni. Ten pierwszy to typ „pracusia”, który nie może się pochwalić imponującymi statystykami, a kibiców swojej drużyny drażni brakiem skuteczności. Jego atuty leżą jednak gdzie indziej. Eder bardzo często wspomaga linię pomocy, wraca się po piłkę i potrafi posłać piękne podanie w pole karne. Adresatem takich zagrań jest zazwyczaj Okaka, czyli typowy wysunięty napastnik, na którego gra cała drużyna. Prawdziwym diamentem z tej ferajny jest jednak ostatni z graczy – Manolo Gabbiadini.
22-latek ma na murawie najwięcej swobody, gdyż spośród wszystkich graczy jest zdecydowanie najlepiej wyszkolony technicznie. Mocną stroną Gabbiadniego jest wykonywanie rzutów wolnych oraz gra kombinacyjna. Były już młodzieżowy reprezentant Włoch nie jest typem super-snajpera, ale ma to „coś” czego szuka się u napastnika światowej klasy. Manolo imponuje przygotowaniem fizycznym i bardzo dobrze wypełnia założenia taktyczne. Kiedy zespołowi nie idzie to on bierze odpowiedzialność na swoje barki.
Nie jest przypadkiem, że połowę praw do karty napastnika ma Juventus. Turyńczycy kupili go w 2012 roku, po czym od razu wypożyczyli do Bologni, w barwach której zdobył zaledwie sześć goli. Przed rokiem w zespole Sampdorii, gdzie przebywa na zasadzie współwłasności, Manolo strzelił osiem bramek, a w sześciu kolejkach bieżącego sezonu zanotował już trzy trafienia. Progres jaki wykonuje ten napastnik musi cieszyć działaczy Starej Damy, którzy w najgorszym przypadku zainkasują ładną sumkę za piłkarza tak jak miało to miejsce przy sprzedaży Ciro Immobile. W wersji optymistycznej 22-latek trafi w niedługim czasie do stolicy Piemontu.
CO DALEJ?
Czy Sampdoria będzie w stanie utrzymać swą rewelacyjną formę i na dobre włączy się do walki o miejsca w czołówce ligi? Mimo całej sympatii do ciekawego projektu w Genui wydaje się to mało prawdopodobne. Oprócz silnej pierwszej jedenastki Sampa ma ciekawą ławkę, na której czekają gracze jak Bergessio, Duncan, Regini, Krsticić, Sansone czy Marchionni. Nie zmienia to jednak faktu, że pozostałe drużyny w Serie A mają zdecydowanie silniejsze kadry. Milan, Inter, Napoli czy Fiorentina to kluby, które w trakcie rozgrywek powinny przeskoczyć w ligowej tabeli Dorię, a to oznacza, że nawet awans do Ligi Europy byłby dla tej ekipy poza zasięgiem.
Nie można również przeceniać faktu, że dana drużyna jest „rewelacją” początku sezonu. Przez lata wiele ekip zasługiwało na ten tytuł, ale niewiele z nich utrzymywało dobrą formę w dłuższej perspektywie czasu. Spoglądając na wyniki Sampdorii trzeba im przyklasnąć, ale nie można patrzeć na nie bezrefleksyjnie. Oprócz starcia z Genoą, podopieczni Mihajlovicia zmierzyli się z Palermo, Torino, Sassuolo, Chievo i Atalantą. Najlepsza z tych drużyn okupuje dopiero 14. pozycję w Serie A, a aż dwie ekipy znajdują się w strefie spadkowej. Co przyniosą potyczki z czołówką tabeli nikt nie jest w stanie powiedzieć.
Piotr Ziemkiewicz