Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

17 września 2020, 10:10 • 7 min czytania 27 komentarzy

Ekstraklasa zarazem ma klasę średnią i jej nie ma. Ma, bo ona istnieje. I nie ma jej, bo nikt do tej klasy średniej nie chce należeć. W bieżącym sezonie ESA każdy, poza beniaminkami, i może Wisłą Płock, chciałby zagrać o coś więcej. W dwunastu na szesnaście obozów oczekuje się miejsca w mniej lub bardziej ścisłej czołówce. To cecha, która wyznacza rytm ligi. Jest jedną z jej dominujących zasad, mających dalekosiężne konsekwencje.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Siądźcie w czym tam siedzicie i przejedźmy klub po klubie.

Legia Warszawa – w praktyce tworzy sama osobną grupę, bo tylko tu rok po roku ma się odwagę powiedzieć, że mistrzostwo jest koniecznością. Najbliżej pod względem oczekiwań jest Lech, ale tam takie słowa nie padną, co być może jest problemem Kolejorza, bo z takim składem jak w tym roku padać powinny.

Lech Poznań – chciałby boksować w tej samej lidze co Legia, chętnie zgodziłby się na zbudowanie z nią ligowego duopolu. I ma do Legii najbliżej, ale potem patrzymy na gablotę: zazielenione Excele, sprzedani piłkarze, dobra gra w piłkę. W Lechu Poznań, w którym powinno się rok po roku grać o mistrzostwo Polski, oswoiło się znaczną część kibiców z tym, że Kolejorz znajduje się w jakimś trwającym już nie wiadomo ile sezonie przejściowym. Niemniej, wracając do koronnej tezy – oczywiście, że Lech, nawet będąc wicemistrzem, mierzy w górę, a nie w dół.

Cracovia – przed odpadnięciem z Dunajską Stredą prezes Filipiak poważnie deklarował, że Pasy mają awansować do fazy grupowej Ligi Europy. W zeszłym sezonie był moment, gdy to Cracovia była wymieniana jako główny rywal Legii do mistrzostwa. Filipiak chce tytułu, może nie teraz, może nie zaraz, ale tak ogółem. Na dziś miejsce poza pucharami to w obozie Cracovii porażka.

Reklama

Piast Gliwice – Piast może by zniósł miejsce w środku tabeli, ale biorąc pod uwagę ostatnie lata, biorąc pod uwagę jakiego majstra mają na stołku trenerskim, nawet ewentualny sezon przejściowy akceptowałby, ale w górnej ósemce. Byłby on zresztą bazą wypadową po to, by pograć o coś więcej, do czego się przyzwyczaił.

Jagiellonia Białystok – cały czas żyje się tutaj sezonami, kiedy Jagiellonia była w ścisłym topie, potrafiąc bić się z Legią o mistrza, wygrywając rundę zasadniczą. W Białymstoku chcą powrotu tych czasów, miejsce tylko gdzieś w górnej połówce postrzegane jest jako stagnacja.

Pogoń Szczecin – ile można nic nie zdobywać? Powstaje właśnie piękny stadion. Już w zeszłym sezonie po udanej jesieni mówiło się, że powinny być puchary. W Szczecinie są zmęczeni solidnym przeciętniactwem jak mało gdzie, chcą w końcu wygrywać. Wchodzenie do górnej ósemki, a tam odgrywanie roli statysty, przejadło się już dawno temu. Innymi słowy: siódme, szóste czy piąte miejsce nikogo w Szczecinie nie interesuje.

Lechia Gdańsk – zeszły sezon z finałem Pucharu Polski i z czwartym miejscem w tabeli przez wielu był postrzegany jako porażka gdańszczan. Lechia od sezonu 2013/14 tylko raz wypadła z czołowej piątki w lidze. W Gdańsku chcieliby kroku do przodu.

Śląsk Wrocław – wydawało się, że dzięki Lavicce boksują ponad stan, ale po tym okienku transferowym, znakomitym w wykonaniu Sztylki, wymagania tylko wzrosły, a przecież zeszły sezon mieli bardzo dobry. Na teraz oczekiwania to najprawdopodobniej europejskie puchary minimum.

Zagłębie Lubin – od lat mówi się o nich, że to klub, który ma wszystko, by znaczyć w lidze więcej. Doskonała akademia, dostarczająca zdolnych młodzieżowców, a także zapewniająca dopływ pieniędzy, by wspomnieć ile zarobili Miedziowi na Białku, Sliszu, Jagielle. A przecież Zagłębie i bez tego na brak kasy dzięki KGHM nie narzekało. Ma zupełnie niezły skład – po szalonym zeszłym roku mówiło się wręcz notorycznie, że gdyby dokręcić tu parę śrubek, to jest potencjał na czołówkę.

Reklama

Raków Częstochowa – Raków nie ukrywa swoich ambicji, tutaj środek tabeli też nikogo nie interesuje. Już rok temu zmontowali zespół, który tylko na własne życzenie nie awansował do górnej ósemki. Mają wyrazisty styl, dobrze poukładaną klubową ekonomię, nie stracili nikogo ważnego, a zrobili szereg ciekawych transferów. Początek ligi pokazuje, że mogą powalczyć o coś więcej.

Górnik Zabrze – jak w przypadku Rakowa, za Górnikiem udana przebudowa. Brosz poukładał to w sposób nowoczesny taktycznie. Personalnie też udało się dobrać bardzo ciekawych piłkarzy, z jednym z lepszych środków pola w lidze. Górnik już w zeszłym sezonie mógł wejść do ósemki, teraz to raczej plan minimum. Nie ukrywajmy, względy historyczne też podkręcają oczekiwania kibiców.

Mamy jedenaście drużyn, z których dla każdej jedenaste miejsce byłoby postrzegane jako katastrofa, po której trzeba wcisnąć reset. A ktoś to miejsce – lub niższe – zajmie.

Zostają nam więc beniaminkowie i dwie Wisły. A tutaj zresztą:

Wisła Kraków – kompromitacja z KSZO nie ma wytłumaczenia. W lidze wciąż bez zwycięstwa. Można zrobić zarzut Skowronkowi ze zmian. Można z pewnych innych decyzji, można się zastanawiać nad przygotowaniem fizycznym. Ale zwolnienie Skowronka? Któremu to ruchowi, według ostatniej ankiety jaką widziałem, przyklasnęłoby 75% kibiców? Naprawdę to takie oczywiste, że w tej konkurencyjnej lidze inny szkoleniowiec wycisnąłby znacząco więcej z tego składu? Że to trener jest problemem nadrzędnym w Wiśle? Może zrobiłby TROCHĘ więcej, ale według mnie Wisła ma w tym momencie papiery na środek tabeli maksymalnie. Oczekuje się, że będzie postęp w stosunku do wiosny – a co jeśli tamten wynik był ponad stan posiadania? Inna sprawa, że klub nie pomógł, żądając tak absurdalnie wysokich cen za karnety, niejako sugerując, że powinno być lepiej, może nawet znacznie lepiej. Prawda jest natomiast taka, że Biała Gwiazda ma wciąż mnóstwo spraw pozaboiskowych do prostowania, układania, stawianie struktur skautingowych. Nudna, mozolna praca zakulisowa.

Wisła Płock – nawet oni, najczęściej wymieniani jako obok beniaminków kandydat do spadku, właśnie budują stadion. I wokół tego stadionu pojawia się presja wyniku. Jak się rozmawia z działaczami Nafciarzy, to taki właśnie idzie przekaz – trzeba zbudować success story Wisły, żeby ludzie zechcieli przyjść na stadion, albo żeby ich tam zatrzymać. To wielka szansa dla płockiej piłki i nie ma opcji, żeby jej nie wykorzystać. To może być sezon przejściowy, ale z perspektywą – A JAKŻE – na coś więcej w kolejnym.

Ta liga jest szaleństwem.

No dobrze, ale co z tego wynika?

***

Czy słyszeliście kiedykolwiek o “productivity-pay gap”?

Otóż ten fenomen pokazuje, że od końca II wojny światowej a do połowy lat siedemdziesiątych w USA wzrost produktywności w pracy szedł w parze ze wzrostem płacy. Od tamtego momentu nastąpił jednak całkowity rozdźwięk. Coraz większa efektywność, coraz więcej nakładu czasowego, praktycznie dziś sięgającego już stu procent więcej, opłacana tak samo. Pamiętajmy, że to trend ogólny, średnia wyciągnięta ze wszystkich branż.

Więcej nie robi różnicy, bo więcej staje się nowym standardem.

Tak samo jest w ESA.

Jeśli jesteś, dajmy na to, kibicem Pogoni Szczecin, to patrzysz: kurczę, kiedy ostatnio sprowadziliśmy piłkarza o takich papierach jak Alexander Gorgon. Przecież my tu ściągamy potencjalną gwiazdę całej ligi. Do tego Kucharczyk, na polskie warunki też ponadprzeciętny transfer, facet, który w Legii bywał gwiazdą, strzelał liczne bramki w pucharach. To okraszone kapitanem rezerw Porto. Nawet jednak go pomijając, dwa konkretne zakupy, od razu na wzmocnienie pierwszej jedenastki, w zasadzie sprowadzenie koni pociągowych.

A przecież to okienko blednie nie tylko w porównaniu z ruchami Legii czy Lecha, ale również jest półkę poniżej ruchów Śląska i Rakowa.

Kluby, zespoły – idą do przodu.

Ale łatwo jak zapomnieć o kontekście, czyli zamiast mierzeniu ze sobą sprzed pół roku, mierzeniem z rozwojem innych.

***

Polska liga jest pięknie opakowana. Medialna. LivePark robi doskonały produkt, wokół ESA pracuje mnóstwo mediów.

W takim wypadku zawsze postępuje ten sam proces. Zwycięstwa i dobra forma są siłą rzeczy troszkę rozdmuchiwane, jawią się jako większe, niż są naprawdę, bo czytasz i słuchasz o nich z wielu źródeł. Trudno nie otworzyć obecnie lodówki i nie przeczytać o tym jak świetne jest 3-5-2 Brosza, jak doskonale robi pressing.

To samo rzecz jasna dotyczy porażek. Dół, w którym znajduje się drużyna, zawsze wygląda na większy, a atmosfera gęstnieje w błyskawicznym tempie, szybko stając się nie do zniesienia.

Dołóżmy to do nierealnych oczekiwań i mamy ligę na beczce prochu.

Nierealnych oczekiwań w sensie szczególnym, zbiorczym, bo owszem: realne jest, aby Jagiellonia, Raków czy Zagłębie marzyły o pucharach. Są na to szanse. Ale gdy w to samo celuje jedenaście drużyn, a dwunasta chciałaby, to obawiam się, że miejsc na podium może zabraknąć.

Nie zawsze będzie to się natomiast wiązało z FAKTYCZNYM wynikiem poniżej stanu:

Jakkolwiek wszyscy w tej jedenastce marzą o medalu, tak tam występuje jakościowa gradacja.

Ktoś z jedenastki, która marzy o medalu, jest faktycznie pod względem jakości dopiero jedenastą drużyną w lidze.

Ktoś z tej jedenastki zajmie niebywale rozczarowujące dla siebie ósme miejsce, które i tak będzie wynikiem ponad stan.

Leszek Milewski

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

27 komentarzy

Loading...