Reklama

Słaby debiut Majeckiego w Monaco, ale koledzy uratowali mu skórę

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

13 września 2020, 19:31 • 4 min czytania 15 komentarzy

Przez długi czas wydawało się, że Radosław Majecki w debiucie w Ligue 1 będzie miał szczęście. Bo trzeba jasno przyznać, że to w dużej mierze dzięki temu przez godzinę Polak zachował czyste konto. Ale szczęście w końcu się skończyło, bramka wpadła, a były golkiper Legii Warszawa część winy za to ponosi. Koniec końców jednak Monaco na tym nie straciło, bo dziś w ofensywie było zwyczajnie skuteczniejsze.

Słaby debiut Majeckiego w Monaco, ale koledzy uratowali mu skórę

Czy Polak miał dzisiaj dużo roboty? No, niespecjalnie. Dwa celne strzały Nantes przez 90 minut mówią same za siebie. Ale liczby nie do końca oddają to, co się działo pod bramką Majeckiego. Bo młody bramkarz:

  • Po piłkę w siatce schylał się nie raz, a dwa
  • Na dobrą sprawę powinien schylić się raz jeszcze

I właśnie dlatego mówimy o tym, że bramkarz naszej młodzieżówki miał sporo szczęścia. Bo gdy pokonał go Kolo Muani, uratował go VAR. Warto tu zaznaczyć, że Polak nie popisał się przy tym strzale – co prawda defensywa Monaco zaspała, jednak on położył się zanim zawodnik Nantes złożył się do strzału i mocno ułatwił mu zadanie. Natomiast potem los uśmiechnął się do niego w nieco inny sposób. Dośrodkowanie z prawej strony boiska, dobre zgranie głową na piąty metr i fatalne pudło. Tak wyglądała akcja gości, którą nieudolnie kończył Moses Simon, a która powinna dać Nantes wyrównanie.

Co się odwlecze to nie uciecze

W końcu jednak ekipa Waldemara Kity dopięła swego. I znów nie możemy powiedzieć, żeby Majecki miał czyste papcie. Co prawda defensywa ponownie mocno zaspała, bo piłka zagrywana do Ludovica Blasa spadła za plecy obrońców, jednak Polak powinien lepiej zareagować. Albo na to podanie, wychodząc z bramki, albo na sam strzał, skuteczniej interweniując na linii, bo choć uderzenie Blasa wyglądało efektownie, to jak najbardziej dało się je wybronić.

Reklama

A co poza tym? Cóż, francuscy kibice trochę na Majeckiego narzekali, wytykając mu elektryczność, brak zdecydowania przy wyjściach z bramki, czy – to chyba przede wszystkim – fatalną grę nogami. Co prawda raz Polak zaliczył wyjście w stylu Manuela Neuera, jednak przez większość meczu, gdy już futbolówkę kopal, to więcej było z tego zagrożenia dla Monaco niż dla Nantes. Liczby mówią same za siebie.

  • 23 celne podania (66%)
  • 6/18 celnych długich piłek

Przy czym drugą ze statystyk Majecki podciągnął dopiero w końcówce spotkania. Pierwsze koty za płoty, chciałoby się powiedzieć. Widać było, że Polaka trochę zjadł stres. Z drugiej strony pamiętajmy, że to bramkarz numer dwa, czy może nawet trzy, bo Monaco ściągnęło jeszcze Vito Mannone. Więc każda chwila między słupkami powinna być przez niego maksymalnie wykorzystana.

Wciąż lepiej niż Bułka

Oczywiście pomyłka Majeckiego nie umywa się nawet do błędu Marcina Bułki. Nie umywa się także dlatego, że w przeciwieństwie do wpadki bramkarza PSG, jego drużyna nie straciła punktów. Po wyrównującym golu Monaco błyskawicznie odpowiedziało, a akcja, która prowadziła do ponownego objęcia prowadzenia, była kapitalna. Kilka szybkich, krótkich piłek i rezerwowy Willem Geubbels stanął oko w oko z bramkarzem. Z tego pojedynku wyszedł rzecz jasna zwycięsko, co okazało się trafieniem na wagę trzech punktów. Także pierwsza akcja była całkiem zgrabna, choć akurat większą rolę odegrali w niej rywale, którzy pełnili rolę statystyków, niereagujących na grę gospodarzy.

Zresztą ekipa Niko Kovaca grała naprawdę ładny dla oka futbol. Dowód? Jedna statystyka. 15 strzałów z pola karnego.

Problemem była skuteczność, bo trzeba do tego dodać dwa strzały w obramowania bramki, czy fatalne pudło Fabregasa, który po składnej akcji nie trafił do siatki z bliskiej odległości. Z drugiej strony Cesc był dziś prawdziwym profesorem. Grał jak za najlepszych lat.

  • 107 kontaktów z piłką
  • 4 kluczowe podania
  • 11 celnych długich piłek (na 18)
  • 2 udane dryblingi
  • 4 wygrane pojedynki

Lider środkowej strefy boiska. Kogo jeszcze warto wyrożnić? Chyba Henry’ego Onyekuru. Nie tylko za to, że chwilę po wejściu na boisko zaliczył asystę (notabene kapitalna zmiana Kovaca – obaj wprowadzeni w 62. minucie zawodnicy już 180 sekund później wypełnili powierzone zadanie, mając największy wkład w zdobycie bramki), zaliczył kilka efektownych dryblingów. Dobrze się go oglądało.

Reklama

AS Monaco – FC Nantes 2:1

Diop 5′, Geubbels 65′ – Blas 61′

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Francja

Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG

Bartosz Lodko
0
Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG

Komentarze

15 komentarzy

Loading...